Więcej serca dla czynienia uczniów
1 Na pewno wszyscy zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji. Wydarzenia na świecie rozwijają się z zastraszającą szybkością. Wiadomości podawane na łamach prasy oraz za pośrednictwem radia i telewizji coraz bardziej pobudzają do myślenia. Co to wszystko znaczy? Jehowa nie pozostawia nas w niewiedzy. Spada więc na nas wielka odpowiedzialność za ratowanie życia owiec Jehowy! Podołać jej możemy jedynie przez wychowywanie ich za pomocą studiów biblijnych. Czy bierzesz udział w tej niezwykle pilnej działalności?
2 Czy można sobie wyobrazić, żeby właściciel pola najął 100 robotników do orki i siewu, a tylko kilku ludzi do żniw? Powiesz zapewne, że to niedorzeczność. Nie daliby sobie rady, zamęczyliby się, a zbiory uległyby zniszczeniu. A co byś powiedział o ogrodniku, który do zbierania owoców z ogromnego sadu nająłby tylko jedną czy dwie osoby? To samo, prawda? A taki niestety obraz przedstawia zbór, w którym na kilkadziesiąt głosicieli tylko KILKA OSÓB dokonuje odwiedzin i prowadzi studia. Jak więc w takim zborze mają wyglądać „zbiory”?
3 Bardzo cieszy fakt, że prawie we wszystkich zborach dużo głosicieli bierze udział w działalności kaznodziejskiej. Praca ta jest bardzo ważna. Powinniśmy jednak pamiętać o tym, że żyjemy w końcowej fazie żniwa! Na ogół ludzie wiedzą, kim są świadkowie Jehowy i co głoszą. Głosząc więc w dalszym ciągu „na świadectwo”, powinniśmy jednocześnie żywo reagować na każdy przejaw zainteresowania i sumiennie podlewać posiane ziarno dobrej nowiny. To prawda, że bardzo często nawet mimo starannie przygotowanych i dokonanych w porę odwiedzin zainteresowanie szybko wygasa. Zazwyczaj składa się na to wiele przyczyn, ale najczęstszą jest obawa przed drwinami ze strony krewnych i sąsiadów. Z drugiej strony jednak nazbyt często jeszcze ludzie czują się zawiedzeni, gdy miesiącami wyczekują na zapowiedziane odwiedziny. Dlatego „rano siej swoje ziarno i do wieczora nie pozwól spocząć swej ręce, bo nie wiesz, czy wzejdzie jedno czy drugie, czy też /oba/ są jednakowo dobre”. — Koh. 11:6.
4 Pomyśl o kochającej matce, która czule pielęgnuje swoje dziecko. Ileż nie przespanych nocy poświęca, ileż łez wylewa z powodu choroby dziecka lub innych kłopotów? Ileż trudu wkłada w uczenie dziecka, zanim zacznie chodzić, mówić, biegać. Ale za to jaka radość, gdy to dziecko dorasta i okazuje wdzięczność rodzicom. Czy jednak wyrosłoby, gdyby nie było regularnie karmione, przewijane i pielęgnowane? Prawdopodobnie nie. To samo można powiedzieć o „dzieciach duchowych”. Jeżeli więc macie takie „dzieci”, czy równie troskliwie je „pielęgnujecie”? Czy troskliwie dbacie o zaspokajanie ich „potrzeb duchowych”? Czy odwiedzacie je regularnie, czy tylko co jakiś czas, raz na miesiąc lub co dwa, trzy tygodnie, żeby zobaczyć, czy jeszcze żyją? W naszych kontaktach z takimi ludźmi zawsze pamiętajmy o słowach apostoła Pawła, który pisał: „Stanęliśmy pośród was pełni skromności /łagodności, NW/, jak matka troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi. Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie tylko naukę Bożą, lecz nadto dusze nasze, tak bowiem drogimi staliście się dla nas”. — 1 Tes. 2:7, 8.
5 Dzisiaj coraz mniej matek chce wziąć na siebie trud wychowywania dziecka. Niejedne najchętniej porzuciłyby swoje niemowlątka. Nie wolno nam upodabniać się do nich w sensie duchowym. Pielęgnujmy swoje „dzieci” duchowe. Dbajmy o ich duchowy wzrost, zdrowie i umiejętności. Odżywiajmy je regularnie pożywnym pokarmem duchowym, najpierw „mlecznym”, a potem stopniowo „pokarmem stałym”. Wdrażajmy je do „chodzenia” z nami i brania udziału w uszczęśliwiającej pracy wychowywania i szkolenia drugich na wiernych i gorliwych czcicieli Jehowy. Psalmista powiedział: „Oto synowie są dziedzictwem od Jehowy”. Bierz gorliwie udział w tej pracy i ciesz się wychowywując w prawdzie swoje dzieci duchowe. Wówczas zgodnie z obietnicą Pana Jezusa, będziesz mógł ‛otrzymać stokroć więcej teraz, w tym czasie, dzieci, a życia wiecznego w czasie przyszłym’. — Ps. 127:3, NW; Mar. 10:30.