BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • g90 8.2 ss. 2-7
  • Ropa w morzu — tutaj? Nigdy!

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Ropa w morzu — tutaj? Nigdy!
  • Przebudźcie się! — 1990
  • Podobne artykuły
  • Nie takie zwykłe śmieci!
    Przebudźcie się! — 1992
  • Ropa — jak ją pozyskujemy?
    Przebudźcie się! — 2003
  • Ropa w morzu a ludzie
    Przebudźcie się! — 1990
  • Katastrofa na morzu — tragedia na lądzie
    Przebudźcie się! — 2003
Zobacz więcej
Przebudźcie się! — 1990
g90 8.2 ss. 2-7

Ropa w morzu — tutaj? Nigdy!

„WYCIEK ROPY w cieśninie Księcia Williama? Niemożliwe. Tutaj nigdy do tego nie dojdzie. Tor wodny jest bardzo szeroki i głęboki. Nic nie zagraża bezpieczeństwu żeglugi”.

Takimi to zapewnieniami karmiono opinię publiczną. Niestety, w piątek 24 marca 1989 roku, cztery minuty po północy, supertankowiec Exxon Valdez, wiozący 200 milionów litrów ropy naftowej, zboczył z kursu dwa kilometry, wpadł na postrzępione skały Bligh Reef i rozpruł kadłub. Do krystalicznych wód malowniczej cieśniny Księcia Williama na Alasce, tuż poniżej Valdez, dostało się ponad 40 milionów litrów ropy.

W chwili katastrofy statkiem Exxon Valdez dowodził trzeci oficer, nie mający do tego uprawnień. Zawiodła również straż przybrzeżna, której zadaniem było kontrolowanie na radarze kursu tankowca. Co więcej, kiedy doszło do wycieku ropy, towarzystwo Alyeska Pipeline Service Company ani koncern naftowy Exxon nie zdołały zrealizować planu akcji ratunkowej, przygotowanego na taką okazję.

Do zbadania uszkodzeń statku osiadłego na mieliźnie wezwano nurków. Jeden z nich opowiada:

„Kiedy podpływaliśmy do tankowca, warstwa ropy miała już sporo centymetrów grubości. W śladzie pozostawionym przez naszą łódź nie było nawet widać wody. Po wejściu na pokład najpierw zajęliśmy się kwestią bezpieczeństwa. Czy statek jest stabilny? Czy się nie przewróci i nie pogrzebie nas pod sobą? Spoczywał na skałach Bligh Reef w pobliżu krawędzi opadającej na głębokość kilkuset metrów. Gdyby podczas przypływu się przesunął, poszedłby aż na samo dno i mógłby się rozbić, a wtedy wyciekłoby z niego pozostałe 160 milionów litrów ropy.

„Zbadaliśmy prawie każdą piędź statku: kadłub, wnętrza zbiorników i szkielet. Ze środka nieustannie buchała ropa. Nie mieszała się z wodą, lecz rwącym strumieniem płynęła ku powierzchni. Kiedy byliśmy w zbiornikach, bańki powietrza przez nas wypuszczane porywały resztki ropy i otoczone nią wirowały wokół naszych masek. Nie mieliśmy tam niczego naprawiać, a tylko zbadać rozmiary uszkodzeń”.

Towarzystwo Alyeska obiecywało, że w ciągu pięciu godzin dostarczy na miejsce wypadku zapory pływające i urządzenia do zbierania ropy. Ale przez pierwsze dziesięć godzin nie zrobiono nic, a przez następne trzy doby niewiele więcej. Zmarnowano trzy spokojne dni, podczas których przy użyciu tego sprzętu można było ograniczyć zasięg szkód. W poniedziałek nad cieśniną Księcia Williama przeciągnęły wiatry o prędkości przekraczającej 100 kilometrów na godzinę i ubiły ropę z wodą na pienistą mieszaninę.

Wszyscy zaczęli się nawzajem obwiniać. Władze Alaski, mieszkańcy Valdez i pracownicy straży przybrzeżnej oskarżali towarzystwo Alyeska i koncern Exxon o opieszałość i zaprzepaszczenie pierwszych trzech dni ładnej pogody. Niektórzy krytykowali straż przybrzeżną, że ze względów oszczędnościowych „zastąpiła radar w Valdez gorszym urządzeniem, przez co nie można było ostrzec nieszczęsnego tankowca, iż zmierza prosto na rafę”. Koncern Exxon miał pretensje do rządu i do straży przybrzeżnej, iż nie zezwolono na użycie dyspergatorów do rozdrobnienia kożucha ropy.

W ciągu dwóch miesięcy plama przewędrowała 800 kilometrów od Bligh Reef, skaziła jakieś 1600 kilometrów wybrzeża i pokryła 2600 kilometrów kwadratowych przepięknej cieśniny Księcia Williama. Zanim się zatrzymała, dotarła do Parku Narodowego Fiordów Kenai, okrążyła półwysep Kenai i wtargnęła do Zatoki Cooka. Zapłynęła też dalej na południe, zanieczyszczając Park Narodowy Katmai i wyspę Kodiak.

Do oczyszczenia plaż wynajęto tysiące osób. Podczas wywiadu pewien człowiek tak opisał zastosowane metody i ich rezultaty:

„Ludzie zaczynają pracować o 4.30 rano, a kończą o 22.00. Używają pomp wysokociśnieniowych, tłoczących do węży zimną wodę morską lub jej mieszankę z gorącą parą. Kiedy kierują te potężne strumienie na żwirowatą plażę, woda wciska się pod powierzchnię i wypycha na wierzch ropę z głębokości od pół metra do metra. Potem za pomocą węży ropa jest spychana do morza, gdzie zatrzymuje się na zaporach pływających, dopóki nie zostanie odessana przez specjalne urządzenia. Z 200 metrów plaży uzyskuje się dziennie 30 do 60 tysięcy litrów ropy.

„Operacja ta powtarzana jest w kółko przez dwa tygodnie i za każdym razem otrzymuje się podobną ilość ropy. Oprócz tego zatrudniono ludzi, którzy siedzą na plaży i chłonnymi ściereczkami wycierają każdy kamyk z osobna. Plaża wygląda na czystą, ale wystarczy wsunąć rękę między kamienie i wetknąć ją do piasku na 10 centymetrów, a po wyjęciu będzie pokryta czarną mazią. I to po dwóch tygodniach czyszczenia! Przez następne trzy dni znów przesączy się na wierzch warstwa ropy o grubości 8 do 15 centymetrów. Najbliższy odpływ uniesie ją do morza”.

Czy nie jest to syzyfowa praca? Być może, ale za to dobrze płatna. Robotnik zarabiający 250 dolarów dziennie mówi: „Sądzę, że łatwo wyciągnę z tego jakieś 10 000”. Inny w ciągu 7 dwunastogodzinnych dni pracy zarobił prawie 2000 dolarów. „Oczyściliśmy dziś dwie plaże” — powiedział — „ale jestem pewien, że po jutrzejszym przypływie będą wyglądać tak, jak przedtem”. Niektóre plaże cieśniny Księcia Williama są pokryte metrową warstwą oleistego błota.

Jak można było zmniejszyć skutki katastrofy, gdy z rozprutego kadłuba Exxon Valdez wylało się już do cieśniny 40 milionów litrów ropy? Gdyby w ciągu pierwszych trzech dni, kiedy morze było jeszcze spokojne, natychmiast użyto zapór pływających i urządzeń do zgarniania ropy, mogłoby to zatrzymać ją w cieśninie i zapobiec zanieczyszczeniu zatoki Alaska.

Czy dałoby coś zastosowanie dyspergatorów? Raczej nie. Na gładkim morzu środki te są nieskuteczne, bo działają dopiero wtedy, gdy fale je rozdrobnią i wymieszają z ropą. Przez pierwsze trzy dni pięknej pogody byłyby bezużyteczne, a kiedy na czwarty dzień morze się wzburzyło i mogłyby się na coś przydać, rozhukane wiatry uniemożliwiły start samolotów, które miały rozpylić te chemikalia. Zresztą stosowanie ich i tak budzi spore wątpliwości. W gazecie Anchorage Daily News czytamy:

„Dyspergatory działają podobnie jak detergenty. Rozpylone na powierzchni wycieku i mieszane przez fale rozbijają ropę na coraz mniejsze drobiny, które potem rozpraszają się w wodzie. Ekolodzy nie lubią dyspergatorów, uważając, że powodują tylko rozprzestrzenienie się ropy na każdej głębokości i zagrażają wszystkiemu, co żyje między powierzchnią a dnem”. Ponadto w zimnej wodzie wykazują mniejszą skuteczność. „Wątpliwe, czy poradziłyby sobie z nierafinowaną ropą z zatoki Prudhoe”, skoro „po upływie doby od wycieku stają się niemal bezużyteczne”.

Prócz tego dyspergatory są toksyczne. Zastosowane w 1967 roku do usunięcia olbrzymiego wycieku ropy z supertankowca Torrey Canyon u wybrzeży Francji podobno bardziej zatruły środowisko niż sama ropa. „Zupełnie zniszczyły życie roślinne i zwierzęce”.

Pete Wuerpel, szef systemu łączności awaryjnej na Alasce, potwierdza słowa wspomnianego wcześniej robotnika: „Ropa nie pozostanie na jednym miejscu ani nie zniknie. Fale oraz prądy pływowe przeniosą gdzie indziej także tę, która teraz pokrywa niektóre plaże. Długo będziemy odczuwać skutki tej katastrofy. Ropa przeniknęła tak głęboko, że oczyszczenie plaż stanowi gigantyczne przedsięwzięcie. Jest usuwana z powierzchni, ale fale i przypływy znowu wypchną ją spod spodu. W którym momencie ludzie uznają, że ich wysiłki są daremne?”

Pete Wuerpel kończy wnioskiem, iż technika nie potrafi jeszcze radzić sobie z olbrzymimi rozlewiskami ropy. Jego zdaniem na razie trzeba to zostawić przyrodzie. Tak samo myślą inni. Karen Coburn, zajmująca się biologią morza, oświadczyła: „Właściwie nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach nie potrafimy odzyskać z dużego wycieku więcej niż 10 procent ropy”. W jednym doniesieniu powiedziano, że według znawców „usunięcie z wód prastarej cieśniny Księcia Williama ostatniego śladu po największym w Ameryce Północnej wycieku ropy zajmie naturze co najmniej 10 lat”.

Dwa tygodnie po wypadku gazeta Anchorage Daily News opublikowała artykuł pod nagłówkiem: „Walka z wyciekiem ropy jest przegrana. Ekipy ratowników odnoszą niewielkie zwycięstwa, ale zdaniem ekspertów tylko przyroda może wyleczyć cieśninę”. Dalej czytamy: „Pracownicy Krajowego Urzędu Oceanicznego i Meteorologicznego od początku mówili, że ta batalia jest nie do wygrania”. W ciągu ostatnich dziesięciu lat uważnie śledzili każdy większy wyciek ropy, między innymi wypłynięcie 250 milionów litrów z supertankowca Amoco Cadiz u wybrzeży Francji w 1978 roku. I co stwierdzili? „Za każdym razem ludzie dalecy byli od zebrania całej ropy”.

[Ramka na stronach 6, 7]

Supertankowiec — superzanieczyszczenie

Wyobraź sobie statek, którego długość równa się wysokości stupiętrowego budynku. Jego dziób pruje fale oceanu niemal 400 metrów od sternika. Jest tak ogromny, że niektórzy nawet się zastanawiają, czy nie oddziałuje na niego ruch obrotowy naszej planety. To właśnie supertankowiec, czyli niebywale wielki statek do przewozu ropy naftowej. Nie jest on wytworem wyobraźni, bo sporo takich i niewiele mniejszych jednostek kursuje po morzach. Po co? Nasz świat pochłania mnóstwo ropy, a dzięki kolosalnym rozmiarom tankowców przewożenie nimi paliwa jest oszczędne i przynosi duże zyski.

Jednakże ostatnie wypadki boleśnie dowiodły, że olbrzymie zbiornikowce mają też swoje minusy. Duża wyporność stanowi nie tylko zaletę, ale i wadę. Imponująca wielkość i masa mogą przemawiać na niekorzyść, powszechnie bowiem wiadomo, iż utrudniają obsługę i manewrowanie. Jeżeli sternik chce zatrzymać statek lub szybko zmienić kurs, by uniknąć niebezpieczeństwa, to mocno dają mu się we znaki podstawowe prawa dynamiki (zwłaszcza zasada bezwładności).

Na przykład wypełniony po brzegi tankowiec o długości 250 do 300 metrów płynący z normalną szybkością (300-metrowy Exxon Valdez wiózł 200 milionów litrów ropy z prędkością 19 kilometrów na godzinę) po wyłączeniu silników nie stanie natychmiast, ale dopiero po około 8 kilometrach. Nawet jeśli maszyny zaczną pracować w odwrotnym kierunku, to przepłynie 3 kilometry, nim się zatrzyma. Nic nie pomogą kotwice, bo wczepią się w dno, a siła rozpędu po prostu wyrwie je z pokładu. Sztuką nie lada jest też manewrowanie. Od pokręcenia kołem sterowym do wychylenia płetwy steru może upłynąć prawie pół minuty. A zanim tankowiec ociężale skręci, mogą minąć kolejne trzy długie minuty.

Koło sterowe zbiornikowca znajduje się niekiedy w odległości 300 metrów od dzioba, 45 metrów od burty i 30 metrów nad wodą, nic więc dziwnego, że dochodzi do wypadków. Zarówno zderzenie, jak i utknięcie na mieliźnie może doprowadzić do rozległego wycieku ropy. Krystaliczne niegdyś wody u wybrzeży Afryki, Azji, Europy, Ameryki Północnej i Południowej oraz w pobliżu biegunów zostały już niestety straszliwie skażone.

Jednakże tankowce zanieczyszczają oceany nie tylko wtedy, gdy ulegają katastrofom. Co roku trafia z nich do mórz jakieś dwa miliony ton ropy. Dotychczasowe badania wykazały, że najczęściej pochodzi ona z rutynowych prac, takich jak wypłukiwanie resztek paliw ze zbiorników, prowadzone bez skrupułów na pełnym morzu. W książce Supership (Superstatek) Noël Mostert pisze, że „z każdego tankowca, nawet najlepiej dowodzonego, w taki czy inny sposób wycieka do morza trochę ropy; natomiast statki źle dowodzone bezustannie zanieczyszczają wody i niczym ślimaki często pozostawiają za sobą opalizujący ślad”.

Badacz mórz Jacques Cousteau bardzo dobitnie wyraził kiedyś swą opinię o bezwzględnych poczynaniach człowieka wobec środowiska: „Jesteśmy dla Ziemi wandalami. Niszczymy wszystko, co odziedziczyliśmy”.

[Ilustracja na stronie 7]

Nazajutrz po oczyszczeniu plaże znów były pokryte ropą

[Prawa własności do ilustracji, strona 2]

Mike Mathers/Fairbanks Daily News-miner

[Prawa własności do ilustracji, strona 5]

Zdjęcie na stronie tytułowej: The Picture Group, Inc./Al Grillo

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij