BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • w61/11 ss. 12-13
  • Dlaczego seminaria osłabiają wiarę

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Dlaczego seminaria osłabiają wiarę
  • Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1961
  • Podobne artykuły
  • Jak silna jest twoja wiara?
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1963
  • Dlaczego jest brak kapłanów
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1963
  • Całkowicie wyposażeni do nauczania Słowa Bożego
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 2002
  • Dlaczego pewien ksiądz odszedł z Kościoła
    Przebudźcie się! — 2015
Zobacz więcej
Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1961
w61/11 ss. 12-13

Dlaczego seminaria osłabiają wiarę

CZĘSTYM gościem w Sali Królestwa zboru Brooklyn-Heights był przez jakiś czas pewien psycholog, który podpisywał się jako „wielebny ———, doktor filozofii”. Dlaczego przychodził na zebrania świadków Jehowy? Czy dlatego, że szukał prawdy? Raczej nie, gdyż był protestantem mocno przekonanym o prawdziwości swego Kościoła z racji „apostolskiego następstwa biskupów, prezbiterów i diakonów”. Po cóż więc przychodził? Ponieważ spostrzegł, że wśród świadków Jehowy działa jakaś potężna siła. U wszystkich widział powagę, szczerość, ufność, przekonanie i zapał. Tej siły brakuje jego organizacji religijnej, jak również innym. Chciał ją poznać, zbadać jej przyczynę, by z tego skorzystać w swojej religii.

W rozmowie z nim można było się przekonać, że absolutnie nie jest zadowolony ze stanu duchowego, panującego w chrześcijaństwie. Krytycznie ustosunkowany był zwłaszcza do duchowieństwa, które spełnia swoje obowiązki automatycznie, szablonowo i baz zapału. A o programie nauczania w pewnym sławnym seminarium teologicznym, którego był słuchaczem po skończonych studiach, powiedział, że celem jego było chyba zrujnowanie wiary u seminarzystów, aby potem wyruszyli do burzenia wiary u innych.

Chociaż wydaje się, że to oświadczenie było bardzo dosadne, to jednak ten gość Sali Królestwa nie jest odosobnionym wyjątkiem w swoim przekonaniu, że seminaria wywierają na swych słuchaczy ujemny wpływ. Zwróćmy na przykład uwagę na artykuł „Gdzie ginie ‚żarliwość’” z czasopisma „The Christian Century”. We fragmencie pt. „Gorący wchodzą, wychodzą zimni” autor, Samuel M. Shoemaker — który sam o sobie mówi, że „stale wykłada młodym ludziom na uczelni zadania kapłana chrześcijańskiego” — dochodzi do takiego stwierdzenia:

„Jak to się dzieje, że młodzieniec, który wstępuje do seminarium teologicznego ciepły lub gorący w swoich przekonaniach, często opuszcza je chłodny, a nawet zimny? W niektórych większych i prowadzonych na wysokim poziomie seminariach wprost przeraża odsetek ludzi (powiedziano mi, że więcej niż czwarta cześć), którzy w ogóle nie podejmują się służby. Czy tu chodzi o odrzucanie tych, którzy są nieprzydatni, czy odpadają ci, którzy intelektualnie nie dorośli do swego zadania? Czy raczej należy to w dużej mierze przypisać niedopisaniu seminariów pod względem duchowym? A wśród tych, którzy ostatecznie znajdują drogę do służby kapłańskiej, jest spora grupa takich, co to więcej się krępują niż szerzą światło i lepiej sobie uświadamiają problemy powstające w związku z religią niż możliwości ich rozwiązania przez szczere praktykowanie jej. (...) Martwię się tym, co seminaria robią z tak wieloma ludźmi.”

W dalszym unaocznieniu tego punktu autor opisał pełnego zapału i wybitnie zdolnego studenta jednego z czołowych uniwersytetów, który się przerzucił do wielce cenionej uczelni teologicznej, gdzie został „przerobiony na najbardziej przeciętnego, szarego i pospolitego duchownego, jakiego sobie można wyobrazić. (...) Kiedyś promieniał; teraz nie ma już wcale żaru albo tylko bardzo mało. Gdzie go stracił?”

Jakże wymowny komentarz do skutków szkolenia w seminariach teologicznych! Jeżeli istnieje miejsce, gdzie człowiek możę pomnożyć swoją wiarę i pilność, swój zapał, „żarliwość ducha”, energię i gorliwość w służbie Bożej, to chyba powinien nim być zakład przeznaczony do wychowywania kaznodziejów. Ale powyższe dowodzi, że jest wręcz przeciwnie. Dlaczego?

Pan Shoemaker, znany nam już krytyk seminariów teologicznych, chciałby przekonać czytelnika, że błąd tkwi w braku kontaktu wykładowców ze studentami, jak również w tym, że obracając się osobiście wśród studentów nie wykazują dostatecznej swobody i nie wywierają na nich wpływu. Widzi też słabość w kładzeniu nacisku na wiedzę teoretyczną, co doprowadza do zaniedbania rzeczy potrzebnych w praktyce. Wskazuje na osobiste pouczanie, które Jezus niewątpliwie stosował wobec swej małej gromadki najbliższych naśladowców podczas trzyletniego okresu przebywania wśród nich.

To prawda, że Jezus udzielał osobistych pouczeń, gdyż w sprawozdaniach z ziemskiej służby kaznodziejskiej Jezusa dużo jest na to dowodów. Możemy być pewni, że przebywając w gronie swoich dwunastu apostołów dawał im daleko więcej wskazówek niż ich zanotowano, nie mówiąc już o tym, jak pouczał Nikodema, niewiastę przy studni i innych. Ale co sprawiało, że jego nauczanie było tak skuteczne? Czy sama wiara w Pisma Hebrajskie jako natchnione Słowo Boże, czy może jego znajomość tych Pism i zrozumienie, albo może umiejętność jasnego wysłowienia się?

Jego sposób nauczania był skuteczny przede wszystkim dlatego, że miał silną wiarę i ufność. Właśnie to sprawiało, „że się zdumiewał lud nad nauką jego. Albowiem uczył ich jako moc mający, a nie jak uczeni w Piśmie”. Mowa jego pozostawiała trwałe wrażenie, ponieważ rozumiał Słowo Boże i wyjaśniał je swoim słuchaczom, jak to wynika chociażby z uwagi tych dwóch uczniów, z którymi rozmawiał w drodze do Emaus w dniu swego zmartwychwstania! „Czyliż serce nasze nie pałało w nas, gdy z nami w drodze mówił i gdy nam Pisma otwierał?” (Mat. 7:28, 29; Łuk. 24:32, NT) A co można było powiedzieć o Chrystusie, to sprawdzało się też na jego apostołach i innych uczniach z pierwszego wieku, jak Szczepan i Apollos.

Jeżeli współczesny student teologii wstępuje do seminarium „gorący”, a wychodzi stamtąd „zimny”, to musiało się coś stać z jego wiarą. A co? Może wiara ta osłabła, ponieważ się przekonał, że nauczyciele nie potrafią mu odpowiedzieć na pytania, takie jak: Dlaczego co do „trójcy” istnieje tajemnica? Jaki los czeka masy ludzkie, które nigdy nie słyszały o jedynym imieniu pod niebem, gwarantującym zbawienie? Po cóż ma w przyszłości być sądny dzień, skoro człowiek umierając już otrzymuje swoją wieczną zapłatę? Dlaczego się dopuszcza do tego, żeby błahe różnice rozdzierały organizacje rzekomo chrześcijańskie?

Czy studium wyższej krytyki, która do twierdzeń Biblii o jej pochodzeniu, zachowaniu i prawdziwości odnosi się z wielkim niedowierzaniem, może pokrzepić wiarę, czy ją osłabić? Cóż powiedzieć o ewolucji? Biblijne doniesienie o stwarzaniu zadowala logikę i skłania do wdzięczności, ale czy zmieniające się wciąż teorie i spekulacje mają ten sam skutek? A jak wzmacnia wiarę kurs psychologii z labiryntem niepewności i zamieszania?

Czy wobec tego wszystkiego można się dziwić, że seminarzyści po skończeniu studiów teologii pozbawieni są wszelkiej „żarliwości ducha”, jaką ewentualnie mieli, gdy wstępowali do seminarium? Co w sługach Jehowy wznieca żar gorliwości, to wynika z tekstu: „Słowo Boże jest żywe i wywiera moc.” — Hebr. 4:12, NW.

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij