Aktualne wydarzenia w świetle Biblii
Czyżby małpy mówiły?
◆ Czy szympansy słynne z umiejętności porozumiewania się: Washoe, Lana i inne rzeczywiście opanowały język, jakim posługują się ludzie? W czasopiśmie „Psychology Today” z listopada 1979 roku trzech ekspertów odpowiedziało na to pytanie przecząco. Na przykład profesor H.S. Terrace z Uniwersytetu Columbia przyznał, że gdy rozpoczął swoje badania nad pewnym szympansem, miał „nadzieję udowodnić, iż małpy rzeczywiście potrafią budować zdania”, gdyż „najbardziej specyficzną cechą mowy ludzkiej jest właśnie wypowiadanie zdań”. Tymczasem stwierdził, że „potok słów, który zdawał się przypominać zdanie, był ledwo uchwytnym naśladownictwem szyku wyrazów używanych przez ich nauczycieli. Nie wykryłem niczego (...), czego by się nie dało sprowadzić do prostych zjawisk”.
Harmonizują z tym wyjaśnienia antropologów Thomasa A. Sebeoka i Jean Umiker-Sebeok, iż często badacze „mimowoli” przypuszczają „na podstawie własnych ludzkich zasad interpretacji, jakoby odruchy małp były bardziej zbliżone do ludzkich, niż na to wskazują wyraźne dowody. Prawdziwy przełom w zakresie porozumiewania się człowieka z małpą jest wciąż jeszcze w dziedzinie fantazji”.
Profesor Terrace podsumowuje: „Język pozostaje ważnym czynnikiem wyodrębniającym rodzaj ludzki”. Czasopismo „Psychology Today” w artykule czołowym zamieszcza interesującą opinię: „Bez względu na to, ile związków słownych nauczą się szympansy i ile będzie w tym oryginalnych kombinacji, żaden z nich nie dorównuje sprawnością językową i spontanicznością przeciętnemu trzyletniemu dziecku ludzkiemu”. I znów nauka stanęła wobec pytania, które dawno temu postawiono Mojżeszowi: „Kto daje człowiekowi mowę? (Wyjścia 4:11, „The New English Bible”).
Codzienna „szarpanina ze skandalami”
◆ „Dla katolików nie ma dnia, w którym by nie było szarpaniny ze skandalami wywołanymi przez nasz oficjalny Kościół”, oświadczył katolicki dziennikarz Kevin Starr, mający stałą kolumnę na łamach czasopisma „Examiner” z San Francisco. Następnie podał przykład: „Papież jedzie do Ameryki Łacińskiej (...) i głosi hasło sprawiedliwości dla biednych, a potem [w innym kraju katolickim] następuje widowisko pod przewodem arcybiskupa i trzech biskupów, gdzie w ekstrawagancki sposób trwoni się znikome środki finansowe tego narodu. Wydane tam miliony pochodzą z pieniędzy zebranych od ludzi biednych, a nawet bardzo biednych”. Starr powołał się tu na ślub pewnego męża stanu, urządzony kosztem milionów dolarów i celebrowany przez wymienionych księży.
Dziennikarz ów przyznał również, że zamożni i wpływowi katolicy mogą uzyskać unieważnienie małżeństwa, podczas gdy inni bywają zmuszeni, by „żyć długie lata w samotności, bo nie wolno im powtórnie wstąpić w związek małżeński, skoro już mają ślub udzielony w kościele katolickim; a gdyby się z kimś pobrali ‛poza kościołem’, odmówiono by im sakramentów, co równa się ekskomunice”. Starr ponadto zwrócił uwagę na fakt, że duchowieństwo często sprzymierzało się z najbardziej ciemiężycielskimi czynnikami politycznymi.
Zakończył słowami: „Kościół rzymskokatolicki (...) nie jest dla tych, którzy się domagają jasności i konsekwencji”. Następnie przyznał, że Kościół wplątał się „w sieć korupcji i kompromisów”, po czym jeszcze dodał: „Jeżeli jesteś zwolennikiem ścisłej konsekwencji w myślach, słowach i czynach, to najprawdopodobniej wystąpisz z Kościoła”.
Izotopowa metoda datowania — zakwestionowana
◆ Jak dokładne są tabele zamieszczane z wielką pewnością siebie w podręcznikach naukowych, według których życie na ziemi miało powstać miliardy lat temu? Prawdopodobnie nie opierają się na tak mocnym gruncie, jak każe się wierzyć szerokiemu ogółowi. Według czasopisma „Popular Science” z listopada 1979 roku fizyk Robert Gentry z Columbia Union College w stanie Maryland „uznał, że wszystkie daty, ustalone metodą rozpadu izotopów radioaktywnych mogą być nieścisłe, przy czym może chodzić nie o kilka lat różnicy, lecz o całe rzędy wielkości”. W gruncie rzeczy, jak twierdzi Gentry, „obecnie uznawane dane co do wieku mogą być choćby tysiąckrotnie za wysokie”.
Wniosek swój fizyk ten opiera na badaniach radioaktywnego rozpadu drewna obróconego niemal całkowicie w węgiel. W złożach „liczących według założeń co najmniej dziesiątki milionów lat” — wyjaśnił — „uranu-238 powinno być niewiele w stosunku do ołowiu-206”. Okazało się jednak, że jest inaczej. O znaczeniu wyników swoich badań powiada: „Zdaję sobie sprawę, że trudno w to uwierzyć. Całkowicie przekreślona zostałaby podstawowa zasada datowania izotopowego, zakładająca stałe tempo rozpadu — czego oczywiście nie da się sprawdzić”.
Miesięcznik „Popular Science” nadmienił, że ma to istotne znaczenie dla wieku ludzkości: „Zamiast pojawić się na ziemi 3,6 miliona lat temu, „człowiek być może chodzi po niej dopiero od paru tysięcy lat”. Zgadzałoby się to z chronologią biblijną, która określa wiek człowieka na około 6000 lat.