BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • lfs artykuł 19
  • „Zawsze miałam silne poczucie sprawiedliwości”

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • „Zawsze miałam silne poczucie sprawiedliwości”
  • Życiorysy Świadków Jehowy
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • W poszukiwaniu sprawiedliwości
  • Znajduję rozwiązanie
  • Usługiwanie tam, gdzie są większe potrzeby
  • Radość mimo problemów zdrowotnych
  • Błogosławieństwo od Jehowy wzbogaca
  • Indie — „jedność mimo różnorodności”
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 2001
  • Co czynisz ze swym życiem?
    Służba Królestwa — 1974
  • Czy mógłbyś ją uczynić swoją drogą życiową?
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 2001
  • Czy możesz stawić się do dyspozycji?
    Nasza Służba Królestwa — 2001
Zobacz więcej
Życiorysy Świadków Jehowy
lfs artykuł 19
Kamal Virdee.

KAMAL VIRDEE | ŻYCIORYS

„Zawsze miałam silne poczucie sprawiedliwości”

W sierpniu 1973 roku razem z moimi dwiema młodszymi siostrami wzięłam udział w zgromadzeniu międzynarodowym pod hasłem „Boskie zwycięstwo”, które odbyło się w Twickenham w Anglii. Spotkałyśmy tam brata Edwina Skinnera, który od 1926 roku usługiwał jako misjonarz w Indiach. Gdy tylko się dowiedział, że znamy język pendżabski, zapytał: „To co wy tu jeszcze robicie? Przyjeżdżajcie do Indii!”. I tak też zrobiłyśmy. To był początek mojej służby na terenie pendżabskim. Pozwólcie jednak, że wyjaśnię, co wydarzyło się przed tą rozmową.

Urodziłam się w Nairobi, stolicy Kenii, w kwietniu 1951 roku. Moi rodzice pochodzili z Indii i byli sikhami. Mój ojciec miał dwie żony, ponieważ po śmierci swojego brata poślubił również wdowę po nim. Moja mama, która była jego pierwszą żoną, nie mogła w tej sprawie nic zrobić. Obie żony mojego ojca rodziły dzieci w podobnym czasie. Wyrastałam więc w otoczeniu rodzonych braci i sióstr, przyrodniego rodzeństwa i kuzyna — łącznie w rodzinie było nas siedmioro dzieci. Mój ojciec zmarł w 1964 roku, gdy miałam 13 lat.

W poszukiwaniu sprawiedliwości

Tam, gdzie dorastałam, spory i faworyzowanie jednych kosztem drugich były na porządku dziennym. Z biegiem czasu uświadomiłam sobie, że moje życie rodzinne przypominało biblijną relację o Lei i Racheli. W domu uczono nas, że nasi kenijscy służący są od nas gorsi — i tak też ich traktowano. Mój ojciec chciał, żebyśmy zaprzyjaźnili się z naszymi europejskimi sąsiadami, bo według niego od nich będziemy mogli się czegoś nauczyć. Nie chciał natomiast, żebyśmy przebywali w towarzystwie Afrykanów, bo uważał, że od nich nie można się niczego nauczyć. Nie chciał też, żebyśmy spędzali czas z osobami pochodzenia pakistańskiego, bo ich postrzegał jako wrogów. Ja jednak zawsze miałam silne poczucie sprawiedliwości i czułam, że poglądy mojego ojca były niewłaściwe.

Sikhizm jest religią, która powstała pod koniec XV wieku. Jej założycielem był guru Nanak. Zgadzałam się z jego naukami — również z tą, która mówiła o tym, że jest jeden prawdziwy Bóg. Mocno niepokoiła mnie jednak niesprawiedliwość, którą obserwowałam wśród sikhów.

Ale nie była to jedyna rzecz, nad którą się często zastanawiałam. Skoro sikhizm powstał zaledwie kilka stuleci temu, to co było wcześniej i jak wyglądał pierwotny sposób wielbienia Boga, który był przez Niego akceptowany? Pamiętam, jak nasza rodzina wieszała na ścianie kalendarze z wizerunkami pierwszych 10 sikhijskich guru. Zastanawiałam się wtedy: „Skąd wiadomo, jak oni wyglądali? Czy należy się im kłaniać, tak jak robiła to moja rodzina i inni, biorąc pod uwagę, że ci sami guru uczyli, że cześć trzeba oddawać jedynemu prawdziwemu Bogu?”.

W 1965 roku nasza rodzina przeprowadziła się do Indii. Miałam wtedy 14 lat. Życie w tym kraju było dla nas dużym wyzwaniem, ponieważ nie mieliśmy zbyt wiele pieniędzy. Około roku później zaczęliśmy stopniową przeprowadzkę do Leicester w Anglii. Z powodu ograniczonych środków mogliśmy pozwolić sobie na przeprowadzkę jedynie dwóch osób naraz.

Gdy miałam 16 lat, podejmowałam się różnych prac fizycznych. Zapisałam się również do szkoły wieczorowej, żeby kontynuować przerwaną edukację. Jednak w pracy spotykałam się z dyskryminacją. Na przykład Anglicy zarabiali więcej niż imigranci. Moje poczucie sprawiedliwości sprawiło, że zostałam działaczką związkową. W proteście przeciwko nierównym wynagrodzeniom zorganizowałam nawet strajk imigrantek. Naprawdę pragnęłam, żeby ludzie traktowali się nawzajem sprawiedliwie.

Znajduję rozwiązanie

Po raz pierwszy Świadków Jehowy spotkałam w 1968 roku, kiedy do moich drzwi zapukało dwóch mężczyzn. Obietnica, że Królestwo Boże zaprowadzi sprawiedliwość, od razu poruszyła moje serce. Jeden z tych mężczyzn odwiedził nas później ponownie ze swoją żoną. Razem z moją siostrą Jaswinder oraz przyrodnią siostrą Chani zaczęłyśmy studiować Biblię. Po omówieniu zaledwie sześciu rozdziałów podręcznika do studium Biblii byłyśmy przekonane, że Jehowa jest jedynym prawdziwym Bogiem, Biblia jest Jego Słowem oraz że prawdziwą sprawiedliwość zaprowadzi tylko Królestwo Boże.

Niestety, zetknęłyśmy się z ostrym sprzeciwem ze strony krewnych. Po śmierci mojego ojca rolę głowy rodziny przejął mój przyrodni brat. Moja macocha podjudzała go do różnych działań przeciwko nam. Zdarzało się, że podkutymi butami kopał moje młodsze siostry. Wiedział, że jako osiemnastolatka miałam już określone prawa, ale czuł, że może się znęcać nad moimi siostrami. Pewnego razu otworzył Biblię, podpalił ją i przykładając im ją niemal do twarzy, wykrzyczał: „Proście swojego Jehowę, żeby ugasił ten ogień!”. W tamtym czasie w tajemnicy udało nam się wybrać na kilka zebrań. Bardzo chciałyśmy służyć Jehowie, ale w tych okolicznościach wydawało się to niemożliwe. Zaczęłyśmy więc planować, jak uciec z domu w jakieś bezpieczne miejsce.

Zaczęłyśmy potajemnie oszczędzać pieniądze, które dostawałyśmy na lunch i bilety autobusowe. Zostawiałam też sobie część swoich zarobków, które musiałam oddawać macosze. Za odłożone pieniądze kupiłyśmy trzy walizki, które trzymałyśmy w skrytce, i stopniowo wypełniałyśmy je ubraniami. W maju 1972 roku, kiedy Jaswinder miała prawie 18 lat, miałyśmy uzbierane 100 funtów (równowartość dzisiejszego 1000 złotych). Pojechałyśmy pociągiem do Penzance w południowo-zachodniej Anglii. Na miejscu zadzwoniłyśmy z budki telefonicznej do Świadków, którzy tam mieszkali. Bracia ciepło nas przywitali. Brałyśmy różne prace, na przykład przy patroszeniu ryb, dzięki czemu mogłyśmy wynająć mieszkanie i osiąść tu na jakiś czas.

Studium Biblii kontynuowało z nami starsze małżeństwo — Harry i Betty Briggsowie. We wrześniu 1972 roku, gdy wciąż jeszcze ukrywałyśmy się przed naszą rodziną, zostałyśmy ochrzczone w basenie znajdującym się pod sceną w Sali Królestwa w miasteczku Truro. Wkrótce po chrzcie Chani zaczęła pełnić służbę pionierską, a Jaswinder i ja wspierałyśmy ją finansowo.

Usługiwanie tam, gdzie są większe potrzeby

Chociaż Harry i Betty byli już sporo po osiemdziesiątce, regularnie głosili na Wyspach Scilly w pobliżu południowo-zachodniego wybrzeża Anglii. Ich przykład sprawił, że zapragnęłyśmy poszerzyć swój zakres służby. W 1973 roku, po rozmowie z bratem Skinnerem, którą opisałam na początku, wiedziałyśmy już, co robić.

W styczniu 1974 roku kupiłyśmy bilety w jedną stronę do Nowego Delhi w Indiach. Dzięki uprzejmości brata Dicka Cotterilla zatrzymałyśmy się w tamtejszym domu misjonarskim. Chani w dalszym ciągu pełniła służbę jako pionierka stała, a Jaswinder i ja znacząco zwiększyłyśmy swój udział w służbie.

W końcu zostałyśmy skierowane do Pendżabu, stanu w północno-zachodnich Indiach. Przez pewien czas mieszkałyśmy w domu misjonarskim w mieście Czandigarh, a następnie wynajęłyśmy mieszkanie. We wrześniu 1974 roku rozpoczęłam stałą służbę pionierską, a w 1975 roku zostałam zaproszona do specjalnej służby pionierskiej. Głoszenie na tym terenie uświadomiło mi, jak wielkie jest zapotrzebowanie na publikacje w języku pendżabskim, dzięki czemu więcej ludzi mogłoby dowiedzieć się o miłości i sprawiedliwości Jehowy. W 1976 roku Biuro Oddziału w Indiach zaprosiło Jaswinder, Chani i mnie do pomocy przy tłumaczeniu literatury biblijnej na pendżabski. To było ciężkie i pracochłonne zajęcie, ponieważ nie miałyśmy do dyspozycji ani maszyn do pisania, ani komputerów. Cały tłumaczony tekst pisałyśmy ręcznie, podobnie odbywała się też korekta i weryfikacja tłumaczenia. Drukiem zajmowała się miejscowa drukarnia, która wciąż posługiwała się przedpotopowym sprzętem, przez co tekst do druku trzeba było składać litera po literze.

Kamal w towarzystwie siedmiorga współwyznawców ze zboru w Czandigarh.

Nasz zbór w Czandigarh w Indiach

Radość mimo problemów zdrowotnych

Nasza sytuacja szybko się zmieniała. Jaswinder poznała brata, z którym wzięła ślub, i przeprowadziła się do Kanady. Chani poślubiła brata niemieckiego pochodzenia, który mieszkał w Stanach Zjednoczonych, więc po ślubie dołączyła do niego. A ja w październiku 1976 roku poważnie zachorowałam, więc postanowiłam wrócić do Anglii. Moja matka i mój brat, którzy nie sprzeciwiali się moim wierzeniom, wciąż mieszkali w Leicester i życzliwie pozwolili mi zamieszkać razem z nimi. Zdiagnozowano u mnie zespół Evansa — bardzo rzadką chorobę autoimmunologiczną, która niszczy krwinki. Potrzebowałam skomplikowanego leczenia, między innymi usunięcia śledziony. Musiałam przerwać służbę pionierską.

W żarliwych modlitwach mówiłam Jehowie, że jeśli moje zdrowie się poprawi, to chciałabym wrócić do służby pionierskiej. I tak też się stało! Pomimo nawrotów choroby w 1978 roku byłam w stanie przeprowadzić się do Wolverhampton, żeby głosić na terenie zamieszkanym przez dużą społeczność pendżabskojęzyczną. Ręcznie przygotowywaliśmy zaproszenia na zebrania, które powielaliśmy w miejscowych sklepikach i wręczaliśmy Pendżabczykom. Obecnie w Wielkiej Brytanii jest pięć zborów i trzy grupy języka pendżabskiego.

Bracia z Biura Oddziału w Wielkiej Brytanii wiedzieli, że byłam tłumaczką na pendżabski w Indiach, więc pod koniec lat osiemdziesiątych zostałam zaproszona do współpracy z londyńskim Betel jako współpracownik dojeżdżający. Pomagałam w opracowaniu czcionek i oprogramowania komputerowego umożliwiającego druk naszych publikacji pismem gurmukhi. Musiałam godzić dojazdy do Betel z pracą i opieką nad moją mamą, która mieszkała daleko. Ale współpraca z Betel dawała mi wiele radości.

Kamal przy komputerze w trakcie szkolenia.

Szkolenie w londyńskim Betel pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku

We wrześniu 1991 roku zostałam członkiem rodziny Betel i zespołu tłumaczącego literaturę biblijną na język pendżabski. Ten ogromny przywilej mnie zaskoczył, ponieważ nie czułam się odpowiednio wykwalifikowana do tego zadania, a oprócz tego chorowałam i przekroczyłam wiek, w którym zapraszano do Betel. Jednak Jehowa otworzył przede mną taką wspaniałą możliwość. Z radością pełniłam służbę w Betel, ale moje problemy zdrowotne wciąż dawały mi się we znaki. W trakcie chemioterapii oraz innych zabiegów, którym byłam poddawana, wiele razy wynikała kwestia krwi. Gdy dzięki leczeniu mój stan się poprawił, hematolodzy byli pod takim wrażeniem, że zaprosili mnie na seminarium do jednego z większych londyńskich szpitali. Uczestniczyło w nim około 40 specjalistów, a ja przez 10 minut mogłam im wyjaśniać swoje stanowisko w sprawie krwi, po czym odbyła się sesja pytań i odpowiedzi prowadzona przez brata z Działu Informacji o Szpitalach.

W tym trudnym okresie wspierały mnie moje dwie kochane siostry — Jaswinder i Chani. Życzliwie pomagała mi też rodzina Betel i przyjaciele. W trakcie wszystkich prób Jehowa dodawał mi sił, żebym mogła wywiązywać się z przydzielonych mi zadań (Psalm 73:26).

Błogosławieństwo od Jehowy wzbogaca

Ostatnie 33 lata, które spędziłam w Betel, dały mi możliwość ‛przekonać się, że Jehowa jest dobry’ (Psalm 34:8; Przysłów 10:22). Starsi wiekiem wierni bracia i siostry, których tam poznałam, są dla mnie źródłem inspiracji. Wielką radość sprawiają mi również ci, z którymi kiedyś studiowałam Biblię w języku pendżabskim, a którzy obecnie lojalnie służą Jehowie. Utrzymuję też dobre relacje z członkami mojej najbliższej rodziny. Moja mama i mój brat nie są Świadkami Jehowy, ale mama często mówi: „Naprawdę jesteś bardzo oddana Bogu”. A gdy mama ze względu na podeszły wiek potrzebowała opieki i zaproponowałam, że to ja się nią zajmę, mój brat powiedział: „Wykonujesz świetną pracę. Zostań tam, gdzie jesteś”. Teraz mama przebywa w domu opieki daleko od Betel, ale staram się ją odwiedzać tak często, jak tylko mogę.

Gdy w moim życiu przechodziłam jakąś próbę, powtarzałam sobie: „Nie bój się, Kamal. Jehowa jest dla ciebie tarczą. Twoja nagroda będzie bardzo wielka” (Rodzaju 15:1). Dziękuję Jehowie, który jest „Bogiem sprawiedliwości”, za to, że zauważył mnie, gdy byłam dziewczynką, i wypełnił moje życie sensowną pracą (Izajasza 30:18). Wyczekuję też czasów, w których „żaden mieszkaniec tej ziemi nie powie: ‚Jestem chory’” (Izajasza 33:24).

Radosna Kamal w lobby w Chelmsford.

W Betel w Chelmsford

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij