-
Dlaczego potrzebujemy nauczycieli?Przebudźcie się! — 2002 | 8 marca
-
-
Dlaczego potrzebujemy nauczycieli?
„Jeden dzień z wybitnym nauczycielem znaczy więcej niż tysiąc dni zgłębiania ksiąg” (przysłowie japońskie).
CZY pamiętasz nauczyciela, który wywarł na ciebie szczególnie silny wpływ? Jeśli chodzisz jeszcze do szkoły, czy masz ulubionego nauczyciela? Dlaczego to właśnie ta, a nie inna osoba?
Dobry nauczyciel budzi zaufanie i sprawia, że uczenie się jest naprawdę przyjemne. Pewien siedemdziesięcioletni Brytyjczyk z rozrzewnieniem wspomina profesora od angielskiego w szkole w Birmingham: „Pan Clewley uświadomił mi, że mam predyspozycje, których sam nie dostrzegłem. Byłem nieśmiały i zamknięty w sobie, a on przekonał mnie do udziału w szkolnym konkursie teatralnym. W ostatniej klasie zdobyłem w nim nagrodę. Bez jego zachęty na pewno bym tego nie osiągnął. Szkoda, że nigdy później go nie odwiedziłem, by mu podziękować za pełną poświęcenia pracę pedagogiczną”.
Margit, miła monachijka po pięćdziesiątce, opowiada: „Pewną nauczycielkę darzyłam szczególną sympatią. Miała wyjątkowy dar wyjaśniania zawiłych zagadnień w prosty sposób. Zachęcała nas do pytania o rzeczy niezrozumiałe. Nie trzymała uczniów na dystans, lecz traktowała po przyjacielsku. Dzięki temu lekcje sprawiały nam większą przyjemność”.
Peter z Australii wspomina wykładowcę matematyki: „Pokazywał nam na przykładach praktyczne zastosowanie zdobywanej wiedzy. Kiedy poznawaliśmy trygonometrię, wyjaśnił, jak ją wykorzystać do mierzenia wysokości budynków na odległość. Pamiętam, że wtedy pomyślałem sobie: przecież to genialne!”
Pauline z północnej Anglii zwierzyła się nauczycielowi, że nie radzi sobie z arytmetyką. Zapytał: „Czy chciałabyś lepiej ją rozumieć? Mogę ci pomóc”. Pauline mówi: „Przez następnych kilka miesięcy poświęcał mi wyjątkowo dużo uwagi, a nawet uczył mnie po lekcjach. Kiedy uświadomiłam sobie, że moje postępy nie są mu obojętne, że naprawdę życzy mi powodzenia, zmobilizowało mnie to i arytmetyka szła mi coraz lepiej”.
Trzydziestokilkuletnia Angie, Szkotka, lubiła pana Grahama, nauczyciela historii: „Potrafił nas bardzo zaciekawić swoim przedmiotem. Gdy opowiadał, miało się wrażenie, że czyta powieść — każdy szczegół odmalowywał z wielkim przejęciem. Umiał tchnąć życie w relacjonowane wydarzenia”. Sympatią darzyła też starszą nauczycielkę z pierwszej klasy podstawówki, panią Hewitt: „Była miła i troskliwa. Kiedyś w klasie podeszłam do niej, żeby ją o coś zapytać. Wzięła mnie w ramiona i przytuliła. Czułam, że rzeczywiście się mną interesuje”.
Timothy z południowej Grecji ma podobne wspomnienia: „Dobrze pamiętam pana od przedmiotów ścisłych. Trwale zmienił mój sposób patrzenia na świat i życie. Potrafił sprawić, że z zachwytem i zdumieniem chłonęliśmy przekazywane nam informacje. Zaszczepił nam pasję poznawczą i dążenie do zrozumienia świata”.
Ramona z Kalifornii opowiada: „W szkole średniej uczyła mnie profesorka, która kochała angielski. Jej entuzjazm był zaraźliwy, a kiedy wykładała, trudne fragmenty wydawały się całkiem proste”.
Jane z Kanady z wielką sympatią mówi o nauczycielu wychowania fizycznego: „Miał mnóstwo pomysłów na to, jak mile spędzić z uczniami czas i czegoś ich nauczyć. Organizował cudowne wycieczki, uprawiał z nami narciarstwo turystyczne i pokazywał, jak się łowi ryby w przeręblu. Piekliśmy nawet coś w rodzaju indiańskich podpłomyków we własnoręcznie skonstruowanym piecu. Dla takiej domatorki jak ja, która wcześniej nosa nie odrywała od książek, wszystko to było źródłem niezapomnianych wrażeń!”
Helen, która urodziła się w Szanghaju, a do szkoły chodziła w Hongkongu, opowiada: „W piątej klasie lekcje wychowania fizycznego i plastycznego miał z nami pan Chan. Ze względu na delikatną budowę ciała gra w siatkówkę i koszykówkę sprawiała mi spore kłopoty. Żebym się nie czuła zakłopotana, pan Chan pozwalał mi grać w badmintona i takie gry, do których miałam predyspozycje. Okazywał mi wyrozumiałość i życzliwość.
„Podobnie było z wychowaniem plastycznym — nie umiałam malować przedmiotów ani ludzi. Nauczyciel zgodził się, żebym malowała różne wzorki i desenie, co znacznie lepiej mi wychodziło. Przekonał mnie, że jako najmłodsza w klasie dobrze zrobię, jeśli powtórzę rok. To był punkt zwrotny w mojej edukacji. Nabrałam pewności siebie i odtąd lepiej sobie radziłam. Zawsze będę mu za to wdzięczna”.
Jacy nauczyciele wywierają na uczniów największy wpływ? W książce o nauczaniu William Ayers tak odpowiada: „Dobre nauczanie to przede wszystkim pełen poświęcenia i troski, oddany uczniom nauczyciel. (...) Dobre nauczanie nie jest kwestią techniki, stylu, planowania czy określonych działań. (...) Decydującą rolę w sztuce nauczania odgrywa miłość” (To Teach — The Journey of a Teacher). Kto zatem odnosi sukcesy w tym zawodzie? Zdaniem Williama Ayersa „ten nauczyciel, który trafił ci do serca, który cię zrozumiał, zainteresował się tobą jako odrębną indywidualnością, potrafił cię zarazić swoją pasją — muzyką, matematyką, łaciną, latawcami — i wzniecić w tobie zapał”.
Wyrazy wdzięczności, składane nauczycielom przez uczniów i rodziców, z pewnością pomagają im nie zniechęcać się niepowodzeniami i kontynuować pracę pedagogiczną. W treści tych podziękowań najczęściej jest mowa o życzliwości i szczerym zainteresowaniu okazanym uczniowi.
Oczywiście, nie wszyscy pedagodzy mają tak dobre podejście do młodzieży. Poza tym ze względu na różne ograniczenia nie zawsze mogą robić dla uczniów tyle, ile by chcieli. Nasuwa się pytanie: co skłania pewnych ludzi do pracy w tak trudnym zawodzie?
[Ilustracja na stronie 4]
„Decydującą rolę w sztuce nauczania odgrywa miłość”
-
-
Dlaczego są nauczycielami?Przebudźcie się! — 2002 | 8 marca
-
-
Dlaczego są nauczycielami?
„Większość nauczycieli decyduje się na ten zawód, kierując się pragnieniem pomagania ludziom. [Nauczanie] to poświęcenie się pracy nad kształtowaniem młodzieży” (z książki M. i D. Sadkerów Teachers, Schools, and Society).
CHOĆ patrząc na niektórych nauczycieli, można odnieść wrażenie, że uczenie nie jest trudne, w rzeczywistości często przypomina bieg z przeszkodami, do których należą przepełnione klasy, nadmiar papierkowej roboty, obezwładniająca biurokracja, oporni uczniowie i niskie uposażenia. Pedro, nauczyciel z Madrytu, mówi: „Praca ta nie jest taka prosta. Wymaga wielkiego poświęcenia. Jednak mimo wszystko uważam, że daje znacznie więcej satysfakcji niż działalność biznesowa”.
Z wyjątkowymi trudnościami zmagają się nauczyciele szkół wielkomiejskich. Takie czynniki, jak narkomania, przestępczość, rozluźnienie obyczajów, a czasem też brak zainteresowania rodziców dziećmi mają niekorzystny wpływ na dyscyplinę i atmosferę panującą w szkołach. Buntownicze zachowanie jest zjawiskiem powszechnym. Dlaczego więc tylu wykształconych ludzi obiera ten zawód?
Nowojorskie nauczycielki Leemarys i Diana pracują z dziećmi w wieku od pięciu do dziesięciu lat. Obie władają dwoma językami — angielskim i hiszpańskim — i uczą przede wszystkim małych Hiszpanów. Zadaliśmy im następujące pytanie:
Dlaczego ludzie są nauczycielami?
Leemarys wyjaśnia: „Co mnie do tego skłania? Po prostu kocham dzieci. Wiem, że dla pewnej grupy uczniów jestem jedyną osobą, która ceni ich starania”.
Diana mówi: „Pomagałam ośmioletniemu bratankowi, który miał trudności z nauką, zwłaszcza z czytaniem. Obserwowanie jego postępów, jak też postępów innych podopiecznych, sprawiło mi wielką radość. Wtedy postanowiłam, że zajmę się uczeniem, i zrezygnowałam z pracy w banku”.
Przedstawiciele Przebudźcie się! zadali to samo pytanie nauczycielom z różnych krajów. Poniżej przedstawiamy kilka odpowiedzi.
Giuliano, czterdziestokilkuletni Włoch, wyjaśnił: „Wybrałem ten zawód, bo mnie zafascynował, gdy byłem jeszcze uczniem (zdjęcie po prawej). Dostrzegłem, że jest twórczy i inspirujący. Do pracy przystąpiłem z zapałem i dzięki temu udało mi się pokonać początkowe przeszkody”.
A oto, co na ten temat sądzi Nick, Australijczyk z Nowej Południowej Walii: „Trudno było o pracę w mojej specjalności, czyli w dziedzinie badań chemicznych, natomiast w szkolnictwie ofert nie brakowało. Później odkryłem, że lubię uczyć, a moi uczniowie też wyglądali na zadowolonych”.
W życiu przyszłych nauczycieli ważną rolę odgrywa przykład rodziców. William z Kenii wyjaśnia: „Na moją decyzję duży wpływ miał ojciec, który uczył już od 1952 roku. Cenię swoją pracę, gdyż polega na kształtowaniu umysłów młodzieży”.
Rosemary — również z Kenii — powiedziała nam: „Zawsze chciałam pomagać ludziom pokrzywdzonym przez los. Zastanawiałam się, czy być pielęgniarką, czy nauczycielką. Propozycja uczenia pojawiła się wcześniej. Fakt, że jestem matką, dodatkowo pogłębił moje zamiłowanie do zawodu”.
Nieco inna była droga Bertholda z Düren w Niemczech: „To żona przekonała mnie, że jestem odpowiednim materiałem na nauczyciela”. I okazało się, że miała rację. Berthold dodaje: „Czerpię z tego zajęcia wielką satysfakcję. Jeśli ktoś wątpi w wartość zdobywania wykształcenia i nie interesuje się młodzieżą, nigdy nie będzie dobrym nauczycielem, nie będzie też przekonany do tego, co robi, praca nie da mu zadowolenia i nie odniesie w niej sukcesów”.
Japończyk Masahiro z Nakatsu mówi: „Wybór zawodu zawdzięczam wspaniałemu człowiekowi, który mnie uczył w pierwszej klasie gimnazjum. Robił to z wielkim oddaniem. Nie myślę o zmianie pracy, ponieważ kocham dzieci”.
Pięćdziesięcioczteroletni Japończyk Yoshiya miał dobrze płatną pracę w fabryce, ale czuł się nią zniewolony i zmęczony dojazdami. „Pewnego dnia pomyślałem sobie: jak długo jeszcze będę prowadzić taki tryb życia? Postanowiłem poszukać sobie zajęcia, które by mi umożliwiało kontakt głównie z ludźmi, a nie z rzeczami. Uczenie to coś wyjątkowego. Pracuje się z młodzieżą. To działalność głęboko humanistyczna”.
Ten aspekt ceni również Walentina z Petersburga: „Jestem nauczycielką z wyboru. Uczę w szkole podstawowej od 37 lat. Styczność z dziećmi — zwłaszcza z młodszymi — sprawia mi przyjemność. Kocham to zajęcie i dlatego nie odchodzę na emeryturę”.
Cytowany już William Ayers, który sam jest nauczycielem, napisał: „Ludzi pociąga praca dydaktyczna, ponieważ lubią dzieci i młodzież — czy też ich towarzystwo — lubią obserwować ich dorastanie, rozwój i stopniowe stawanie się ludźmi coraz lepiej przygotowanymi do życia, coraz bardziej wykształconymi i coraz więcej znaczącymi w społeczeństwie (...) Uczenie (...) to dawanie siebie innym. Uczę w nadziei, że choć trochę udoskonalę ten świat”.
Na pracę w zawodzie nauczycielskim wciąż decyduje się tysiące ludzi, choć oznacza to borykanie się z licznymi trudnościami. Co należy do jej najciemniejszych stron? Kwestią tą zajmiemy się w następnym artykule.
[Ramka na stronie 6]
Jak rozmawiać z rodzicami — wskazówki dla nauczyciela
✔ Staraj się poznać rodziców. Nie będzie to czas stracony, lecz dobrze zainwestowany, gdyż poznanie przyniesie korzyści obu stronom. W przyszłości rodzice mogą się okazać twoimi najwartościowszymi współpracownikami.
✔ Rozmawiając z rodzicami, dąż do znalezienia wspólnej płaszczyzny — nie przemawiaj tonem mentorskim czy protekcjonalnym ani nie posługuj się żargonem nauczycielskim.
✔ Mówiąc o dziecku, skup się na pozytywach. Pochwałami zdziałasz więcej niż wytykaniem wad. Wyjaśnij rodzicom, w jaki sposób mogą się przyczynić do sukcesu dziecka.
✔ Pozwól się wypowiedzieć rodzicom — uważnie ich wysłuchaj.
✔ Poznaj warunki bytowe ucznia — jeśli to możliwe, złóż wizytę w jego domu.
✔ Umów się na następne spotkanie. Ważne jest podtrzymywanie kontaktu; świadczy o szczerym zainteresowaniu dobrem dziecka (na podstawie książki George’a S. Morrisona Teaching in America).
[Ilustracja na stronie 6]
„Mój ojciec też był nauczycielem” (WILLIAM, KENIA)
[Ilustracja na stronie 7]
„Styczność z dziećmi sprawia mi przyjemność” (WALENTINA, ROSJA)
[Ilustracje na stronie 7]
„Uczenie to coś wyjątkowego. Pracuje się z młodzieżą” (YOSHIYA, JAPONIA)
-
-
Uczenie — ryzyko i kosztyPrzebudźcie się! — 2002 | 8 marca
-
-
Uczenie — ryzyko i koszty
„Od nauczyciela wymaga się bardzo dużo, a jednocześnie pełnym poświęcenia pedagogom skąpi się publicznych (...) wyrazów uznania za ich trud” (Ken Eltis z uniwersytetu w Sydney).
O ZAWODZIE nauczycielskim mówi się wprawdzie, że jest najważniejszy ze wszystkich, ale trudno zaprzeczyć, iż nauczycielom niejedna rzecz uprzykrza życie. Wymieńmy choćby niewspółmierne z ich wysiłkiem zarobki, nieodpowiednie sale szkolne, nawał pracy papierkowej, zbyt liczne klasy, lekceważące zachowanie uczniów, obojętność rodziców czy szerzenie się przemocy w szkołach. Jak niektórzy pedagodzy radzą sobie w tej sytuacji?
Brak szacunku
Zapytaliśmy czworo nowojorskich nauczycieli, co najbardziej utrudnia im pracę. Wszyscy odpowiedzieli jednakowo: lekceważąca postawa uczniów.
William z Kenii jest zdania, że pod tym względem zmiany zachodzą również w Afryce: „Dzieci są coraz mniej zdyscyplinowane. Kiedy sam byłem dzieckiem [obecnie jest po czterdziestce], nauczyciele należeli do najbardziej szanowanych członków afrykańskiego społeczeństwa. Młodzież i dorośli tradycyjnie wzorowali się na nich. Dziś ten szacunek bardzo zmalał. Nawet na afrykańską wieś coraz bardziej oddziałuje kultura Zachodu. W filmach i literaturze nadaje się odrzucaniu autorytetów znamiona bohaterstwa”.
Giuliano z Włoch ubolewa: „Duch niesubordynacji i buntu, przenikający całe społeczeństwo, owładnął także dziećmi”.
Narkotyki i przemoc
O tym, jak bardzo rozprzestrzeniła się w szkołach plaga narkomanii, pisze amerykańska nauczycielka i publicystka LouAnne Johnson: „Zapobieganie narkomanii jest stałym elementem niemal wszystkich programów nauczania — począwszy od przedszkola [kursywa nasza]. Dzieci wiedzą o narkotykach znacznie więcej (...) niż większość dorosłych”. Autorka ocenia: „Po narkotyki najczęściej sięgają uczniowie, którzy czują się zagubieni, niekochani, osamotnieni, znudzeni czy zagrożeni” (Two Parts Textbook, One Part Love).
Ken, który uczy w Australii, pyta: „Jakie metody dydaktyczne stosować wobec uzależnionego dziewięciolatka, którego w nałóg wciągnęli rodzice?” Trzydziestokilkuletni Michael, nauczyciel z niemieckiego liceum ogólnokształcącego, napisał: „Dobrze wiemy, że uczniowie handlują narkotykami, ale o wiele za rzadko ich na tym przyłapujemy”. Na temat braku dyscypliny powiedział, że „przejawia się w pędzie do niszczenia wszystkiego: stoliki i ściany są popisane, meble zdewastowane. Moich uczniów przesłuchuje policja w związku z kradzieżami w sklepach i innymi przestępstwami. Nic dziwnego, że również w szkole ginie mnóstwo rzeczy”.
Amira, która uczy w meksykańskim stanie Guanajuato, zauważa: „Dzieci stykają się z przemocą i narkomanią we własnych domach. Żyją w środowisku, które uczy ich wulgarnej mowy i łamania norm etycznych. Wielkim problemem jest ubóstwo. Chociaż szkoły są u nas bezpłatne, rodzice muszą dać pieniądze na zeszyty, długopisy i inne przybory szkolne. Ale przede wszystkim muszą kupić żywność”.
Broń palna w szkołach?
Niedawne napady w amerykańskich szkołach dowodzą, że zjawiska tego — przemocy z użyciem broni palnej — nie można uznać za marginesowe. George S. Morrison pisze w książce Teaching in America: „Ocenia się, że do 87 125 publicznych szkół państwowych codziennie przemyca się jakieś 135 000 sztuk broni palnej. Żeby zmniejszyć tę liczbę, stosowane są wykrywacze metalu, kamery, specjalnie tresowane psy, reagujące na zapach broni, karty identyfikacyjne, a poza tym przeszukuje się szafki uczniowskie i wprowadza zakazy przynoszenia do szkoły jakichkolwiek toreb bądź plecaków”. Skoro potrzebne są aż takie środki ostrożności, ktoś mógłby zapytać: mowa tu o szkołach czy raczej o więzieniach? Z cytowanego źródła wynika, że ponad 6000 uczniów relegowano ze szkół za przynoszenie broni!
Iris z Nowego Jorku powiedziała Przebudźcie się!: „Uczniowie przemycają broń do szkół. Wykrywacze metalu nie są dostatecznym zabezpieczeniem. Szkoły borykają się też z plagą wandalizmu”.
Działając w tak zanarchizowanym środowisku, sumienni nauczyciele muszą prowadzić prawdziwą batalię, jeśli chcą młodym ludziom zaszczepić jakieś ideały i czegokolwiek ich nauczyć. Nic dziwnego, że u wielu nauczycieli stwierdza się depresję i wypalenie zawodowe. Rolf Busch, prezes Związku Nauczycielstwa w Turyngii, twierdzi: „Prawie u jednej trzeciej niemieckich nauczycieli (których jest milion) występuje przeciążenie stresem. Są to ludzie wypaleni zawodowo”.
Dzieci mające dzieci
Poważny problem stanowi również seksualna aktywność uczniów. Oto dane dotyczące amerykańskiej młodzieży zamieszczone w książce Teaching in America: „Rokrocznie zachodzi w ciążę około miliona nastolatek (11 procent dziewcząt w wieku 15-19 lat)”. Statystyki prowadzone w USA wykazują największy w krajach rozwiniętych odsetek ciąż nastolatek.
Unaocznieniem tego stanu rzeczy jest wypowiedź Iris: „Dorastająca młodzież rozmawia niemal wyłącznie o seksie i imprezach. Ma na tym punkcie obsesję. Teraz w dodatku szkolne komputery są podłączone do Internetu, co oznacza dostęp uczniów do grup dyskusyjnych i pornografii”. Angel z Madrytu zauważa: „Rozwiązłość seksualna młodzieży szkolnej jest faktem. W ciążę zachodzą czasem wyjątkowo młode uczennice”.
„Szlachetniejsza odmiana nianiek”
Nauczyciele narzekają też, że wielu rodziców nie poczuwa się do obowiązku wychowywania dzieci, choć w procesie wychowawczym im właśnie przypada główna rola. Dobre obyczaje i kulturę osobistą człowiek powinien wynieść przede wszystkim z domu. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że Sandra Feldman, prezes Amerykańskiej Federacji Nauczycieli, zwróciła się z apelem, żeby „traktować nauczycieli jak profesjonalistów, a nie jak trochę szlachetniejszą odmianę nianiek”.
Dość często się zdarza, że rodzice nie uznają słuszności kary wymierzonej dziecku w szkole. Leemarys, na której wypowiedzi już się powoływaliśmy, mówi: „Jeśli nauczyciel powiadomi dyrektora o wykroczeniu ucznia, może się prawie natychmiast spodziewać przykrej konfrontacji z rodzicami winowajcy”. Komentując metody postępowania z uczniami sprawiającymi trudności, Rolf Busch podkreślił: „Maleje liczba rodzin, w których naprawdę wychowuje się dzieci. Nie można już zakładać, że dzieci na ogół odbierają w domu solidne, racjonalne wychowanie”. Estela, Argentynka z Mendozy, ubolewa: „Boimy się naszych uczniów. Mszcząc się za niskie oceny, obrzucają nas kamieniami i zdolni są do różnych innych aktów agresji. Jeśli nauczyciel ma samochód, zniszczą mu go”.
Czy można się dziwić, że w wielu krajach brakuje kadry nauczycielskiej? Vartan Gregorian, prezes Fundacji Carnegiego, ostrzega: „W następnym dziesięcioleciu nasze [amerykańskie] szkoły będą musiały zatrudnić dwa i pół miliona nauczycieli”. Wielkie miasta „szukają nauczycieli w Indiach, Indiach Zachodnich, RPA, Europie i wszędzie, gdzie się da”. Oczywiście, rezultatem może z kolei być niedobór nauczycieli w wymienionych miejscach.
Dlaczego brakuje nauczycieli?
Zdaniem Yoshinoriego, japońskiego nauczyciela z 32-letnią praktyką, „zawód nauczyciela to zaszczytna praca, wykonywana ze szlachetnych pobudek i ciesząca się w Japonii uznaniem społecznym”. Niestety, nie w każdej kulturze nauczyciele są tak pozytywnie oceniani. Wyżej wymieniony Vartan Gregorian mówi o „upadku prestiżu zawodu nauczycielskiego, braku szacunku dla kwalifikacji nauczycieli i ich niskim statusie ekonomicznym. (...) Nauczanie w większości stanów [amerykańskich] jest wynagradzane gorzej niż jakakolwiek inna praca wykonywana przez osoby legitymujące się magisterium lub co najmniej bakalaureatem”.
Ken Eltis, autor wypowiedzi zamieszczonej na początku, napisał: „Jak reaguje nauczyciel, gdy widzi, że w wielu zawodach wymagających znacznie skromniejszego przygotowania zarabia się o wiele lepiej? I że pensje absolwentów, których uczył zaledwie rok temu (...) są wyższe od jego obecnej, a nawet od tej, którą spodziewa się dostać za pięć lat? Taka świadomość niewątpliwie odbije się na jego poczuciu własnej wartości”.
William Ayers napisał: „Nauczyciele są marnie wynagradzani (...) Zarabiamy zaledwie czwartą część tego, co prawnicy, połowę tego, co księgowi, mniej niż kierowcy ciężarówek i robotnicy stoczniowi. (...) Nie ma innego zawodu, który wymagałby tak wiele, dając w zamian tak mało w kategoriach ekonomicznych” (To Teach — The Journey of a Teacher). Na ten temat wypowiedziała się też w listopadzie 2000 roku pani Janet Reno, były amerykański prokurator generalny: „Potrafimy wysyłać ludzi na Księżyc. (...) Płacimy kolosalne sumy sportowcom. Dlaczego nie możemy podnieść uposażeń nauczycielskich?”
„Przeciętny nauczyciel zarabia za mało” — mówi Leemarys. „Moja pensja w Nowym Jorku należy do niskich — choć tyle lat studiowałam i choć życie w wielkim mieście niesie tak liczne stresy i uciążliwości”. Walentina, która uczy w Petersburgu, powiedziała: „Jeśli brać pod uwagę nasze zarobki, zawód nauczyciela jest niewdzięczny. Są one zawsze niższe od płacy minimalnej”. Podobnie sądzi Marlene, mieszkanka Chubut w Argentynie: „Skromne wynagrodzenia zmuszają nas do zatrudniania się na kilku etatach, co oznacza dojazdy w różne miejsca. To bardzo zmniejsza wydajność”. Arthur, nauczyciel z Kenii, mówi: „Ze względu na pogarszającą się sytuację gospodarczą nie jest mi łatwo być nauczycielem. Wielu moich kolegów potwierdzi, że względy finansowe zrażają ludzi do zawodu nauczycielskiego”.
Diana, która uczy w Nowym Jorku, narzeka na nadmiar pracy papierkowej, kradnącej czas. Inny nauczyciel napisał: „Większość dnia upływa na rutynowych, niemal automatycznie wykonywanych czynnościach”. Powszechna skarga brzmi: mnóstwo czasochłonnych, a zarazem zbędnych formularzy, które bez przerwy trzeba wypełniać.
Brak nauczycieli, nadmiar uczniów
Berthold z Düren w Niemczech mówi o innej często wskazywanej bolączce: „Klasy są przepełnione! Czasem liczą nawet po 34 uczniów. To znaczy, że nie można poświęcić więcej uwagi dzieciom mającym trudności. Nawet nie dostrzega się ich specyficznych problemów. Zaniedbywane są indywidualne potrzeby poszczególnych uczniów”.
Leemarys wyjaśnia: „Rzeczą szczególnie uciążliwą — oprócz braku zainteresowania rodziców — było dla mnie w zeszłym roku to, że w klasie miałam aż 35 dzieci. Proszę sobie wyobrazić pracę z taką gromadą sześciolatków!”
Iris mówi: „W Nowym Jorku brakuje nauczycieli, zwłaszcza matematyki i innych przedmiotów ścisłych. Wszędzie znajdą lepszą pracę. Dlatego w nowojorskich szkołach zatrudnia się tylu obcokrajowców”.
Od nauczycieli naprawdę wiele się wymaga. Co ich motywuje, co sprawia, że nie rezygnują? Na te pytania spróbujemy odpowiedzieć w artykule zamykającym tę serię.
[Napis na stronie 9]
Ocenia się, że do amerykańskich szkół codziennie przemyca się jakieś 135 000 sztuk broni palnej
[Ramka i ilustracja na stronie 10]
Co decyduje o powodzeniu w pracy?
Kto to właściwie jest: dobry nauczyciel? Czy jest nim ktoś, kto tak wyćwiczy pamięć dziecka, żeby przyswajało sobie maksimum informacji i z łatwością rozwiązywało testy? A może ktoś, kto uczy myślenia, zastanawiania się i zadawania pytań? Ktoś, kto pomaga być dziecku lepszym członkiem społeczeństwa?
„Kiedy nauczyciel zrozumie, że jest partnerem uczniów w długiej i niełatwej podróży, jaką jest życie, kiedy nauczy się respektować ich godność i okazywać im szacunek choćby dlatego, że istnieją, wtedy dopiero ma szansę zostać dobrym nauczycielem. Potrzeba tylko tyle, a zarazem aż tyle” (To Teach — The Journey of a Teacher).
Dobry nauczyciel zna predyspozycje każdego ucznia i wie, jak pomóc mu najlepiej je wyzyskać. William Ayers napisał: „Musimy znaleźć lepszą drogę, musimy budować na fundamencie wrodzonych uzdolnień, zasobu doświadczenia, umiejętności i talentów (...) Przychodzi mi na myśl skarga rdzennej Amerykanki, której pięcioletniego synka uznano za mało zdolnego: ‚Wind-Wolf potrafi wymienić nazwy ponad czterdziestu ptaków i opisać ich wędrówki. Wie, że orzeł ma w ogonie trzynaście piór. Mojemu synkowi brakuje tylko jednego: nauczyciela, który by się poznał na jego możliwościach’”.
Żeby pomóc dziecku maksymalnie wykorzystać potencjał tkwiących w nim zdolności, nauczyciel musi dociec, jakie są jego zainteresowania i jakie bodźce skłonią je do odpowiednich działań. I wreszcie: naprawdę ofiarnym nauczycielem może być tylko ktoś, kto kocha dzieci.
[Prawa własności]
United Nations/Photo by Saw Lwin
[Ramka na stronie 11]
Czy nauka musi być rodzajem zabawy?
Pedagog William Ayers sporządził listę dziesięciu mitów związanych z nauczaniem. Jeden z nich głosi: „Dobry nauczyciel potrafi zrobić z nauki zabawę”. William Ayers pisze: „Zabawa to inaczej rozrywka, coś rozweselającego. Klauni są zabawni, podobnie żarty. Proces uczenia się może być zajmujący, absorbujący, pasjonujący i choć niekiedy wywołuje dezorientację, często bywa bardzo przyjemny. Jeśli jest odmianą zabawy — świetnie. Lecz wcale nie musi nią być”. Autor dodaje: „Żeby nauczać, trzeba mieć rozległą wiedzę, określone zdolności i kwalifikacje, zdrowy rozsądek i dużą wnikliwość, a przede wszystkim trzeba interesować się ludźmi i mieć na względzie ich dobro” (To Teach — The Journey of a Teacher).
Opisaną postawę zauważył u swoich podopiecznych Sumio z japońskiego miasta Nagoja: „Wielu uczniów szkół średnich nie interesuje się niczym innym, jak tylko szukaniem przyjemności i robieniem rzeczy nie wymagających żadnego wysiłku”.
Rosa, zawodowo doradzająca uczniom nowojorskich szkół, zauważyła: „Dla większości uczniów nauka to coś nudnego. Nauczyciel też ich nudzi. Żądają, żeby wszystko było zabawne. Nie rozumieją, że korzyści z nauki są wprost proporcjonalne do wkładu pracy”.
Obsesja na punkcie zaznawania przyjemności sprawia, że młodym trudno się wysilać i poświęcać. Sumio kontynuuje: „Sedno tkwi w tym, że nie potrafią myśleć perspektywicznie. Bardzo mało licealistów uświadamia sobie, że ciężka praca dziś przyniesie im korzyści jutro”.
[Ilustracja na stronie 7]
DIANA, USA
[Ilustracja na stronie 8]
„Narkomania to zjawisko powszechne, jednak niewiele przypadków zostaje wykrytych” (MICHAEL, NIEMCY).
[Ilustracja na stronach 8, 9]
„Dzieci stykają się z przemocą i narkomanią we własnych domach” (AMIRA, MEKSYK).
[Ilustracja na stronie 9]
„Należy traktować nauczycieli jak profesjonalistów, a nie jak trochę szlachetniejszą odmianę nianiek” (SANDRA FELDMAN, PREZES AMERYKAŃSKIEJ FEDERACJI NAUCZYCIELI).
-
-
Uczenie — radość i satysfakcjaPrzebudźcie się! — 2002 | 8 marca
-
-
Uczenie — radość i satysfakcja
„Dzięki czemu się nie zniechęcam? Praca nauczyciela bywa trudna i wyczerpująca, ale gdy widzę, z jakim zapałem dzieci zdobywają wiedzę, i gdy obserwuję ich postępy, mam ochotę uczyć dalej” (Leemarys, nauczycielka z Nowego Jorku).
POMIMO licznych napięć, niepowodzeń i rozczarowań miliony nauczycieli wcale nie myśli o rezygnacji z zawodu, a tysiące studentów przygotowuje się do pracy dydaktycznej. Czy nie martwi ich to, że wysiłki nauczycieli nie zawsze spotykają się z należnym uznaniem? Co ich motywuje?
Nauczycielka z Rosji o imieniu Inna wyjaśnia: „To naprawdę piękne przeżycie: obserwować dawnych uczniów, kiedy już dorosną, słyszeć wyrazy wdzięczności pod swoim adresem za to, czego ich nauczyłam. Gdy mówią, z jakim rozrzewnieniem wspominają szkolne lata, nabieram nowych sił”.
Giuliano — pedagog, którego wypowiedzi cytowaliśmy w poprzednich artykułach — zauważa: „Dla nauczyciela źródłem niekłamanej satysfakcji jest świadomość, że obudził zainteresowanie ucznia. Omówiłem kiedyś pewne zagadnienie historyczne, a gdy skończyłem, uczniowie nalegali, żebym kontynuował wykład, bo chcieli dowiedzieć się więcej. Takie spontaniczne reakcje cieszą jak promienie słońca w mroczny dzień, ponieważ są dowodem rodzenia się w młodych ludziach emocji, których wcześniej nie doświadczali. Warto widzieć ich twarze, ich błyszczące oczy, gdy pojmą jakąś trudną lekcję”.
Oddajmy głos Elenie z Włoch: „Moim zdaniem więcej satysfakcji można znaleźć w zwykłych zdarzeniach dnia codziennego — w skromnych sukcesach uczniów, niż w wielkich osiągnięciach, które przychodzą rzadko”.
Connie, Australijka po trzydziestce, dzieli się następującym spostrzeżeniem: „To bardzo miłe, kiedy uczeń znajdzie czas na napisanie listu z wyrazami wdzięczności, bo świadczy to o jego więzi z nauczycielem”.
Zgadza się z nią Oscar, Argentyńczyk z Mendozy: „Do najcenniejszych chwil zaliczam spotkania z uczniami — na ulicy czy gdziekolwiek — gdy słyszę od nich słowa uznania za to, czego ich nauczyłem”. Angel z Madrytu zauważa: „Poświęciwszy część życia temu pięknemu, choć trudnemu zawodowi, największą radość czerpię niewątpliwie z tego, że moi wychowankowie wyrośli na porządnych ludzi, do czego w jakimś stopniu się przyczyniłem”.
Leemarys, której wypowiedź przytoczono na początku, dodaje: „Moim zdaniem nauczyciele to doprawdy szczególna kategoria ludzi. Tkwi w nas odrobina szaleństwa, skoro porywamy się na tak odpowiedzialne zadanie. Niemniej gdy tylko możemy, trwamy w obranym zawodzie i nie ma dla nas milszej rzeczy pod słońcem, niż uczyć — nieważne, czy to będzie jedno dziecko, czy kilkoro. Sprawia nam to radość”.
Czy dziękujesz swoim nauczycielom?
Czy jako uczeń albo matka bądź ojciec ucznia podziękowałeś kiedyś nauczycielowi za czas, wysiłek i osobiste zainteresowanie? Może wysłałeś któremuś z nich pocztówkę lub list? Arthur z Kenii trafnie zauważa: „Również nauczyciele rozkwitają pod wpływem pochwał. Uczniowie, rodzice i przedstawiciele rządu powinni okazywać im szacunek i z uznaniem wyrażać się o ich pracy”.
Pedagog i publicystka LouAnne Johnson napisała: „Wśród nadsyłanej do mnie korespondencji dotyczącej nauczycieli na każdy list z negatywną oceną przypada sto z pozytywną, co utwierdza mnie w przekonaniu, że jest znacznie więcej dobrych pedagogów niż złych”. Rzecz ciekawa, niektórzy ludzie nawet wynajmują detektywów, „żeby znaleźć swoich dawnych nauczycieli, bo chcą im podziękować”.
Od nauczycieli w dużej mierze zależy fundament, na którym opiera się nasza edukacja. Również cenieni profesorowie świetnych uniwersytetów bardzo wiele zawdzięczają nauczycielom, którzy nie szczędzili czasu ani starań, by w nich rozbudzić, a później rozwijać głód wiedzy, chęć uczenia się i dociekliwość. Wspomniany już Arthur z Nairobi podkreśla: „Każdy urzędnik wysokiego szczebla — czy to w sektorze państwowym, czy prywatnym — miał w pewnym okresie życia jakiegoś nauczyciela”.
Należy się od nas głęboka wdzięczność tym wszystkim kobietom i mężczyznom, którzy podsycali naszą ciekawość, poruszali umysły i serca, pokazywali, jak zdobywać wiedzę i zaspokajać pragnienie zrozumienia świata.
Ale jeszcze głębszą wdzięczność winni jesteśmy Największemu Nauczycielowi, Jehowie Bogu, który natchnął pisarza biblijnego do sformułowania następujących rad: „Synu mój, jeśli przyjmiesz moje wypowiedzi i zachowasz u siebie moje przykazania, aby swym uchem zwracać uwagę na mądrość, tak by skłonić serce ku rozeznaniu; jeśli też przywołasz zrozumienie i wydasz głos za rozeznaniem, jeśli będziesz tego szukał jak srebra i poszukiwał jak ukrytych skarbów, to zrozumiesz bojaźń przed Jehową i znajdziesz poznanie Boga. Gdyż Jehowa daje mądrość; z jego ust pochodzi wiedza i rozeznanie” (Przysłów 2:1-6).
W tym skłaniającym do refleksji fragmencie trzykrotnie pojawia się słowo „jeśli”, sygnalizujące warunek. Gdy spełnimy te warunki, ‛znajdziemy poznanie Boga’, czyli zdobędziemy wykształcenie, które niewątpliwie góruje nad każdym innym.
[Ramka na stronie 13]
Szczęśliwa matka
Nauczyciel z Nowego Jorku dostał list tej treści:
„Z całego serca dziękuję za to, co Pan zrobił dla moich dzieci. Gdyby nie Pańskie umiejętności, troskliwość, życzliwość i pomoc, z pewnością nie udałoby im się osiągnąć tak wiele. To dzięki Panu mogę być dumna z dzieci i zawsze będę o tym pamiętać. Z wyrazami głębokiego szacunku, S.B”.
Czy i ty mógłbyś dodać otuchy jakiemuś nauczycielowi?
[Ilustracja na stronie 12]
„Warto widzieć ich twarze, ich błyszczące oczy, gdy pojmą jakąś trudną lekcję” (GIULIANO, WŁOCHY)
[Ilustracje na stronie 13]
„To bardzo miłe, kiedy uczeń znajdzie czas na napisanie listu z wyrazami wdzięczności” (CONNIE, AUSTRALIA)
-