-
Spis treściPrzebudźcie się! — 2005 | 22 stycznia
-
-
Spis treści
22 stycznia 2005
Lekarze zasługują na zrozumienie
Pacjenci cenią lekarzy, którzy rozumieją ich odczucia i obawy. Ale ilu pacjentów rozumie odczucia i napięcia lekarzy?
3 Lekarze w świecie ciągłych zmian
8 Jaka przyszłość czeka zawód lekarza?
12 Statkiem po wodzie i po... lądzie!
22 Miniaturowe „rycerzyki” mórz
32 „Moi profesorowie byli zachwyceni”
Co zrobić, gdy ktoś opowiada mi o swych kłopotach? 19
Wielu młodych potrzebuje kogoś, komu mogłoby się zwierzyć. Ale co zrobić, jeśli przytłacza cię to, co usłyszałeś?
Życie — zdumiewająca współpraca mikroskopijnych łańcuchów 24
Nasz organizm składa się z mnóstwa mikroskopijnych łańcuchów. Dowiedzmy się, jak funkcjonują i jak wpływają na nasze zdrowie.
-
-
Lekarze w świecie ciągłych zmianPrzebudźcie się! — 2005 | 22 stycznia
-
-
Lekarze w świecie ciągłych zmian
W roku 1174 Majmonides został nadwornym lekarzem w Egipcie i odtąd większość czasu spędzał w pałacu. Ale kiedy po całym dniu wracał do domu, czekały go dalsze obowiązki. Tak o tym pisał: „Po raz pierwszy od 24 godzin mogę coś zjeść i zaraz idę do moich pacjentów — wypisuję recepty i wyjaśniam im, jak mają sobie radzić ze swoimi przypadłościami. Chorzy przychodzą i wychodzą, aż zapada noc (...) Jestem tak wyczerpany, że nie mam siły otworzyć ust”.
LEKARZE zawsze musieli zdobywać się na ofiarność. Ale dzisiaj przyszło im uprawiać swój zawód w świecie gwałtownych zmian. Ich rozkład zajęć może być równie napięty jak Majmonidesa. Czy jednak cieszą się takim poważaniem jak dawniej? Jak nowe okoliczności wpływają na życie lekarzy? Czy coś się zmieniło w ich relacjach z pacjentami?
Nowe relacje
Niektórzy wciąż mają w pamięci obraz lekarza z czarną torbą, w której nosił wszystkie swoje przybory i medykamenty. W tamtych czasach, tak jak obecnie, lekarze wzbudzali mieszane uczucia. Najczęściej podziwiano ich za wiedzę, szanowano z racji zajmowanej pozycji i ceniono za etykę zawodową. Ale bywało i tak, że krytykowano ich za wygórowane honoraria, pomyłki czy rzekomy brak współczucia.
Tak czy owak, wielu lekarzy odczuwało satysfakcję, że może pomagać kolejnym pokoleniom tej samej rodziny. Składali pacjentom częste wizyty domowe, a na terenach wiejskich jadali z nimi posiłki lub nawet zostawali na noc, by odebrać poród. Nieraz sami sporządzali lekarstwa dla chorych. Bezinteresownie nieśli pomoc biednym, rezygnując z wynagrodzenia. Byli do dyspozycji przez 7 dni w tygodniu i przez 24 godziny na dobę.
Oczywiście gdzieniegdzie lekarze nadal tak pracują, ale w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w relacjach lekarz — pacjent zaszły większe zmiany niż wcześniej w ciągu wieków. Jak do tego doszło? Przyjrzyjmy się najpierw wizytom domowym.
Co się stało z wizytami domowymi?
Wizyty domowe były nieodłącznym elementem praktyki lekarskiej i w niektórych krajach wciąż cieszą się popularnością. Ale w skali ogólnoświatowej zwyczaj ten zanika. W dzienniku The Times of India napisano: „W dobie specjalistów i superspecjalistów lekarz rodzinny, który czuwa przy łóżku chorego, pozostaje w bliskich stosunkach z rodziną i w razie potrzeby śpieszy z wizytą domową, to wymierający gatunek”.
Obecnie wiedza medyczna jest tak rozległa, że lekarze często zdobywają specjalizację w jednej dziedzinie i pracują w zespole z kolegami rozmaitych specjalności. W rezultacie za każdym razem chory najprawdopodobniej trafia do innego lekarza. Dlatego nawiązanie stałego kontaktu między lekarzem a pacjentem, jak to bywało w przeszłości, jest raczej niemożliwe.
Od wizyt domowych zaczęto odchodzić jakieś sto lat temu, kiedy to popularność zyskały badania laboratoryjne i sprzęt diagnostyczny. W wielu instytucjach odpowiedzialnych za opiekę medyczną uznano, że wizyty domowe zabierają lekarzom zbyt dużo cennego czasu. Obecnie chorzy zazwyczaj bez większych trudności mogą dojechać do ośrodka zdrowia. Poza tym różne usługi medyczne świadczy personel pomocniczy oraz pracownicy pogotowia ratunkowego.
Dalsze zmiany
W dzisiejszym świecie stosunkowo mało lekarzy jest niezależnych. Usługi medyczne oferowane są najczęściej przez publiczne i niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej. Jednak sami lekarze zazwyczaj nie są zadowoleni z pośrednictwa takich instytucji, które na ogół narzucają im, ilu pacjentów mają przyjąć. „Jednemu pacjentowi mogę poświęcić od siedmiu do dziesięciu minut” — mówi dr Sheila Perkins, lekarz pierwszego kontaktu z Wielkiej Brytanii. „Z czego sporą część zabiera mi wpisywanie danych do komputera. Pozostaje niewiele czasu na nawiązanie dobrego kontaktu z pacjentem. To bardzo frustrujące”.
Inna zmiana ma związek z prawami pacjentów. Kiedyś zalecenia lekarzy były „święte”. Ale obecnie w wielu krajach pacjent musi być poinformowany o różnych metodach leczenia oraz ich ewentualnych następstwach i sam dokonuje świadomego wyboru. W rezultacie relacje między lekarzem a pacjentem nabrały innego wymiaru. Zdaniem niektórych rola lekarza została sprowadzona do roli technika.
Kolejne novum to wzrost liczby kobiet wykonujących zawód lekarza. Pacjenci często wolą udać się do lekarki, spodziewając się, że będzie ona lepszym słuchaczem. Wydaje się, że dzięki obecności kobiet środowisko medyczne stało się bardziej wyrozumiałe i współczujące.
Większość pacjentów ceni lekarzy, którzy rozumieją ich odczucia i napięcia. Słusznie jednak należałoby też zapytać: Ilu pacjentów rozumie odczucia i napięcia lekarzy? Takie wzajemne zrozumienie z pewnością sprzyjałoby dobrym stosunkom. Następny artykuł szerzej omówi to zagadnienie.
[Ilustracja na stronie 3]
Majmonides
[Prawa własności]
Brown Brothers
[Ilustracje na stronie 4]
Dawniej lekarze często składali wizyty domowe
-
-
Zestresowani lekarzePrzebudźcie się! — 2005 | 22 stycznia
-
-
Zestresowani lekarze
„Przyszło do mnie młode małżeństwo w nadziei, że pomogę ich nowo narodzonemu synkowi. Gdy go zbadałem, żal ścisnął mi serce. Miał nieuleczalną wadę wzroku. Czy wyobrażacie sobie, co czułem, mówiąc im, że ich synek nigdy nie będzie widział? Kiedy wyszli z gabinetu, byłem zupełnie przybity. Ale za chwilę wszedł następny pacjent, oczekując, że przywitam go z uśmiechem na ustach! To właśnie stresuje mnie w zawodzie lekarza” (chirurg oczny z RPA).
PACJENCI nie przychodzą do gabinetu po to, by się zajmować problemami lekarza. Umysły mają zaprzątnięte własnymi zmartwieniami. Dlatego mało kto myśli o tym, na jaki stres narażeni są lekarze.
Oczywiście napięcia nie omijają nikogo, a praca w służbie zdrowia to nie jedyne stresujące zajęcie. Ponieważ jednak prawie wszyscy mamy częściej lub rzadziej do czynienia z lekarzami, warto wiedzieć, co ich obciąża i jak to może na nich wpływać.
Z niemałym stresem wiąże się już walka o miejsce na wydziale medycyny. A początek studiów okazuje się zazwyczaj prawdziwym wstrząsem emocjonalnym. Dla studenta medycyny zaczyna się etap życia, który może zmienić jego mentalność i odczucia.
Studia medyczne — silne przeżycia
Czasami zaraz w pierwszym tygodniu studenci mają zajęcia w prosektorium. Sporo z nich nigdy wcześniej nie widziało ludzkich zwłok. Widok nagich bezwładnych ciał otwartych w celu przeprowadzenia lekcji anatomii może szokować. Studenci muszą się nauczyć radzić sobie z tymi emocjami. Często ratują się specyficznym poczuciem humoru — nadają zwłokom zabawne imiona. To, co ktoś postronny może postrzegać jako oznakę bezduszności i braku szacunku, jest dla studentów sposobem na oddalenie od siebie myśli o zmarłym człowieku.
Potem przychodzi kolej na praktyki w szpitalu. Większość ludzi dopiero gdzieś w średnim wieku zaczyna zastanawiać się nad przemijaniem życia. Tymczasem studenci medycyny już w młodości stają twarzą w twarz z nieuleczalnymi chorobami i śmiercią. Jeden z nich napisał, że pierwsze doświadczenia w szpitalu wzbudziły w nim „silną odrazę”. Poza tym zarówno w krajach biednych, jak i bogatych studenci mogą być wstrząśnięci, gdy po raz pierwszy uświadomią sobie, jak często ze względów finansowych nie zapewnia się ludziom potrzebnej opieki medycznej.
Jak adepci sztuki lekarskiej odreagowują napięcie? Pracownicy służby zdrowia nieraz dystansują się emocjonalnie od pacjentów, mówiąc o nich bezosobowo. Na przykład pielęgniarka powie: „Doktorze, pod dwójką mamy złamaną nogę”. Dla kogoś, kto nie rozumie przyczyn takiego zachowania, być może zabrzmi to jak ciężki dowcip.
Wyczerpanie emocjonalne
Po studiach lekarze posiadają rozległą wiedzę fachową, ale w praktyce duża część ich pracy polega na rozmowach z chorymi. Czasami czują się nieprzygotowani, by dźwigać związane z tym emocje. Jak zaznaczono we wstępie, jedną z najtrudniejszych rzeczy dla lekarza jest przekazanie złej wiadomości. Niektórzy muszą robić to codziennie. Chory znajdujący się w krytycznym położeniu często ma potrzebę dania upustu swej goryczy i oczekuje, że człowiek w białym fartuchu go wysłucha. Kontakt ze sfrustrowanymi, przerażonymi ludźmi może być tak męczący, że lekarze cierpią niekiedy na szczególnego rodzaju wypalenie zawodowe, zwane wyczerpaniem emocjonalnym.
Wspominając pierwsze lata pracy, lekarz rodzinny z Kanady napisał: „Byłem przygnieciony nawałem obowiązków: potrzebujący pomocy domagali się mojego czasu, przygnębieni chcieli rozładować napięcie, chorzy czekali na moją interwencję, naciągacze próbowali mnie wykorzystać; jedni przychodzili do mnie, inni nalegali, bym to ja przyszedł do nich, a jeszcze inni naprzykrzali mi się telefonami w moim własnym domu — nawet w sypialni. Ciągle tylko ludzie, ludzie, ludzie. Chciałem im pomagać, ale to było czyste szaleństwo” (A Doctor’s Dilemma, John W. Holland).
Czy upływ czasu łagodzi ten stres? Na bardziej doświadczonych lekarzach spoczywa przeważnie większa odpowiedzialność. Niekiedy decyzje stanowiące o życiu i śmierci trzeba podejmować natychmiast, i to być może na podstawie niepełnych informacji. „Kiedy byłem młodszy, nie zamartwiałem się” — wyjaśnia pewien lekarz z Wielkiej Brytanii. „To tak jak z brawurową jazdą młodych ludzi. Ale z wiekiem zaczynasz bardziej cenić życie. Teraz decyzje w sprawie leczenia znacznie częściej spędzają mi sen z powiek”.
Jak stres odbija się na lekarzach? Zwyczaj nabierania emocjonalnego dystansu do pacjentów może się przenieść na stosunki we własnej rodzinie. I wcale nie jest łatwo tego uniknąć. Niektórzy lekarze z niebywałym poświęceniem pomagają chorym radzić sobie z uczuciami. Ale ile empatii można okazać, by nie skończyło się to wyczerpaniem emocjonalnym? Lekarze muszą rozstrzygać takie dylematy.
Trudni pacjenci
Zapytani o napięcia spowodowane kontaktami z chorymi, lekarze często opowiadają o tak zwanych trudnych pacjentach. Wymieńmy choćby kilka typów.
Jeden z nich to pacjent, który marnuje czas lekarza, gdyż mówi dużo i chaotycznie, zamiast od razu przejść do sedna. Z kolei pacjent wymagający potrafi bez uzasadnionej potrzeby zadzwonić do lekarza w nocy lub w weekend bądź też domagać się leczenia, które w jego wypadku nie jest wskazane. Następny typ to pacjent nieufny. Niektórzy ludzie wyszukują na przykład przez Internet przydatne wiadomości o swojej chorobie. Ale czasami pochłania ich to do tego stopnia, że tracą zaufanie do swojego specjalisty, który nie zawsze ma czas na szczegółową analizę wszystkich takich informacji. Jakież to frustrujące dla lekarza, gdy sceptyczny chory nie chce z nim współpracować. Nie sposób też nie wspomnieć o pacjencie niecierpliwym, który przerywa kurację, zanim zdążyła przynieść rezultaty, i już szuka pomocy gdzie indziej.
Jednak w niektórych częściach świata najwięcej stresów przysparzają lekarzom nie pacjenci, lecz prawnicy.
Lekarze przyjmują postawę obronną
W wielu krajach coraz częściej oskarża się lekarzy o błąd w sztuce. Niekiedy prawnicy z błahych powodów pozywają ich do sądu, licząc na korzyści finansowe. „Ze względu na takie praktyki rosną stawki za ubezpieczenie od skutków pomyłki lekarskiej” — wyjaśnił przewodniczący Amerykańskiego Towarzystwa Lekarskiego. „Te procesy pociągają za sobą liczne bolesne konsekwencje. Oskarżony niesłusznie lekarz jest narażony na wstyd, stratę czasu (...) stres i lęki”. Zdarzały się nawet samobójstwa.
W rezultacie lekarze nierzadko są zmuszeni przyjąć postawę obronną i przy podejmowaniu decyzji myśleć o ewentualnych skutkach prawnych, a nie o tym, co będzie najlepsze dla chorego. „Uprawiając zawód lekarza, trzeba teraz myśleć o ratowaniu własnej skóry” — napisano w czasopiśmie Physician’s News Digest.
Ponieważ lekarze odczuwają coraz większą presję, sporo z nich zastanawia się nad przyszłością. Myślą o niej również pacjenci, którzy widzą, że pomimo postępu medycyny choroby dalej przysparzają licznych cierpień. W następnym artykule omówiono realistyczny pogląd na to, co przyszłość przyniesie zarówno lekarzom, jak i pacjentom.
[Ramka i ilustracja na stronie 6]
WSPÓŁPRACA Z LEKARZEM
1. Aby efektywnie wykorzystać wizytę u lekarza, zastanów się wcześniej, jak dokładnie, lecz zwięźle opowiedzieć mu o swoich dolegliwościach. Zacznij od najpoważniejszej sprawy
2. Poza godzinami przyjęć dzwoń do lekarza tylko w nagłych sytuacjach
3. Bądź cierpliwy. Pamiętaj, że postawienie diagnozy i leczenie wymaga czasu
[Ramka i ilustracje na stronie 7]
‛LECZENIE NAWET RUTYNOWYCH PRZYPADKÓW SPRAWIA WIELKĄ SATYSFAKCJĘ’
„Przepaść między praktyką lekarską w naszej okolicy a rejonami bardziej rozwiniętymi jest ogromna. Ponieważ zdobycie dobrego zawodu traktuje się tutaj jako sposób ucieczki od ubóstwa, studia medyczne cieszą się dużą popularnością. Jest jednak wielu lekarzy, a niewiele etatów. W rezultacie mają oni skromne pobory. Rzadko który pacjent może sobie pozwolić na prywatną wizytę. Pracuję w przestarzałym szpitalu z cieknącym dachem i zaledwie podstawowym wyposażeniem. Nasz personel składa się z dwóch lekarzy i pięciu pielęgniarek. Mamy pod opieką 14 000 ludzi.
„Czasami ktoś uważa, że nie zbadałem go należycie, ale gdy w poczekalni siedzi 25 osób, nie można poświęcić jednemu pacjentowi zbyt dużo czasu. Mimo to leczenie chorych, nawet gdy są to rutynowe przypadki, sprawia mi wielką satysfakcję. Na przykład matki często przyprowadzają dzieci niedożywione, odwodnione wskutek biegunki. Te maluchy mają pozbawione wyrazu oczy i wylęknione twarzyczki. Wyjaśniam wtedy matce, jak stosować płyn do nawadniania doustnego, leki przeciwpasożytnicze i antybiotyki. Gdy te środki zaczynają działać, dziecko odzyskuje apetyt. Po tygodniu wygląda zupełnie inaczej — ma błyszczące oczy, uśmiechniętą buzię i chęć do zabawy. Zostałem lekarzem, bo chciałem przeżywać takie chwile.
„Już w dzieciństwie pragnąłem nieść ulgę chorym. Ale nie spodziewałem się, że studia medyczne tak mnie zmienią. Widziałem, jak ludzie umierali, bo nie mieli pieniędzy na leczenie — czasami w grę wchodziły niewielkie kwoty. Żeby nie dać się tym przytłoczyć, musiałem przytępić swoją wrażliwość. Dopiero kiedy dowiedziałem się z Biblii, dlaczego ludzie cierpią, zrozumiałem, że Bóg jest współczujący, i odzyskałem zdolność wczuwania się w cudze położenie. Znów umiem płakać”.
[Ilustracje]
Doktor Marco Villegas, który pracuje w odosobnionym boliwijskim mieście w dorzeczu Amazonki
-
-
Jaka przyszłość czeka zawód lekarza?Przebudźcie się! — 2005 | 22 stycznia
-
-
Jaka przyszłość czeka zawód lekarza?
ROZWAŻANIA na temat tego, co przyszłość przyniesie lekarzom, nasuwają różne pytania. Na przykład: Czy postęp naukowy uwolni lekarzy od rutynowych zadań i pozwoli im poświęcać więcej czasu na bezpośredni kontakt z pacjentami? Oczywiście perspektywy rysujące się przed środowiskiem medycznym są związane z szerszymi zagadnieniami dotyczącymi przyszłości całego rodzaju ludzkiego. Światło na to, czego można się spodziewać, rzucają dwie księgi biblijne zawierające relacje z życia Jezusa i jego apostołów. Obie zostały napisane przez pewnego lekarza.
Dlaczego warto spojrzeć na te wydarzenia oczami lekarza? Jaki związek mają one z przyszłością lekarzy i pacjentów? Dlaczego niektórzy lekarze wyczekują czasów, kiedy ich zawód nie będzie już potrzebny?
Wielu lekarzy jest wnikliwymi obserwatorami życia. Łukasz, nazwany „umiłowanym lekarzem”, napisał dwie księgi biblijne, w których zawarł dokładne relacje o uzdrowieniach dokonanych przez Jezusa i apostołów (Kolosan 4:14). Pomogą nam one znaleźć odpowiedzi na następujące pytania: Czy to wszystko naprawdę się zdarzyło? A jeśli tak, co to oznacza dla lekarzy i pacjentów w dobie obecnej?
Świadectwo lekarza
Łukasz mógł zweryfikować autentyczność cudownych uzdrowień, rozmawiając z ludźmi, którzy widzieli je na własne oczy. Poza tym dużo podróżował z Pawłem i najwyraźniej był obecny przy uzdrowieniach dokonywanych przez tego apostoła. Warto zauważyć, że zrelacjonował je bardzo szczegółowo.
Na przykład opisując pewne zdarzenie, podał dzień, godzinę i miejsce: O północy pierwszego dnia tygodnia w Troadzie, leżącej w rzymskiej prowincji Azja, grupa chrześcijan zebrała się w pokoju na trzeciej kondygnacji (Dzieje 20:4-8). Łukasz donosi: „Kiedy Paweł dalej mówił, pewien młodzieniec imieniem Eutychus, siedząc w oknie, zapadł w głęboki sen, a pogrążony we śnie, spadł z trzeciej kondygnacji i podniesiono go martwego”. Wtedy to dzięki mocy od Boga Paweł usunął obrażenia odniesione przez chłopca i przywrócił mu życie. Po posiłku bracia zabrali go „żywego i czuli się niezmiernie pocieszeni” (Dzieje 20:9-12).
Łukasz podaje, że towarzyszył też Pawłowi na Malcie. Kiedy korzystali z gościnności „naczelnika wyspy”, Publiusza, Paweł dokonał kolejnego cudu. Uzdrowił człowieka cierpiącego na chorobę, która do czasu wynalezienia antybiotyków stanowiła śmiertelne zagrożenie. Łukasz tak o tym opowiada: „Ojciec Publiusza leżał dręczony gorączką i czerwonką; Paweł poszedł do niego i pomodliwszy się, włożył na niego ręce i go uzdrowił. Po tym wydarzeniu pozostali ludzie na wyspie, którzy byli dotknięci chorobami, również zaczęli do niego przychodzić i dostępowali uleczenia” (Dzieje 28:7-9).
Co przekonało lekarza?
Kiedy Łukasz w Dziejach Apostolskich zrelacjonował te wydarzenia, ówcześni czytelnicy mogli zweryfikować fakty — wystarczyło porozmawiać z naocznymi świadkami. Spod pióra Łukasza wyszła ponadto księga biblijna nosząca jego imię, o której on sam tak napisał: „Od samego początku wszystko dokładnie prześledziłem, (...) żebyś całkowicie poznał, jak pewne jest to, czego cię ustnie uczono” (Łukasza 1:3, 4). Wszystko, co ten lekarz widział i zbadał, przekonało go o prawdziwości nauk Jezusa. Ich uzupełnieniem były cudowne uzdrowienia, potwierdzające zarazem wiarygodność proroctw biblijnych, według których Bóg definitywnie usunie wszelkie choroby (Izajasza 35:5, 6). Ponieważ Łukasz na co dzień stykał się z ludzkim cierpieniem, z pewnością bardzo pokrzepiało go rozmyślanie o czasach, gdy już nie będzie musiał pracować w swym zawodzie. Czy ta perspektywa przemawia również do ciebie?
Właśnie taka przyszłość czeka ludzi miłujących Boga, bez względu na to, w jakim zakątku ziemi mieszkają. Biblia obiecuje, że pod rządami Królestwa Bożego „żaden mieszkaniec nie powie: ‚Jestem chory’” (Izajasza 33:24). Sporo dzisiejszych lekarzy przekonało się, że wiara w tę biblijną obietnicę ma solidne podstawy.
‛Ta perspektywa ujęła mnie za serce’
„Jak większość studentów medycyny wybrałem ten kierunek, bo chciałem nieść ulgę chorym” — opowiada Jon Schiller, lekarz rodzinny z USA. „Perspektywa świata bez chorób ujęła mnie za serce. Na zebrania Świadków Jehowy zacząłem przychodzić po wykładach z historii zachodniej cywilizacji. Na tych wykładach doszedłem do wniosku, że religie są odpowiedzialne za mnóstwo problemów. Wydawało mi się również, że traktują Biblię w sposób pełen obłudy. Zastanawiałem się, czego naprawdę uczy ta Księga.
„W Sali Królestwa Świadków Jehowy najpierw zwróciłem uwagę na życzliwych ludzi, którzy pozytywnie odróżniali się od wielu moich znajomych. Jeden ze Świadków zaproponował, że mnie odwiedzi, by porozmawiać o Biblii. Potrafił znaleźć w niej odpowiedź na każde moje pytanie. Zrobiło to na mnie duże wrażenie.
„Z wiekiem coraz bardziej cenię sobie to, że jestem Świadkiem Jehowy. Kiedy młody lekarz zaczyna pracę, ma nadzieję, że dokona czegoś ważnego. Często jednak spotykam rozczarowanych ludzi, którzy dochodzą do wniosku, że właściwie niewiele zdziałali. Myślę, że jako Świadkowie Jehowy mamy coś wyjątkowego — wyraźny cel w życiu i nadzieję na przyszłość. Niezależnie od tego, czy pracujemy jako lekarze, mechanicy czy dozorcy, wiemy, że naprawdę ważne jest to, co robimy w służbie dla Jehowy Boga — bo robimy to dla Niego. I właśnie z tego czerpiemy satysfakcję”.
‛Zasady biblijne korzystnie wpłynęły na naszą rodzinę’
Doktor Krister Renvall pracuje jako lekarz w Finlandii i bardzo lubi rozmowy z małymi pacjentami. „Pewnego dnia rozmawiałem z 12-letnią dziewczynką, śmiertelnie chorą na raka” — opowiada. „Dała mi książkę Prawdziwy pokój i bezpieczeństwo — skąd?a Byłem poruszony tym, że w obliczu śmierci mówi mi o swej wierze, ale nie znalazłem czasu na przeczytanie książki. Praca w szpitalu w Helsinkach tak mnie pochłaniała, że cierpiała na tym moja rodzina.
„Jakiś czas później po tę książkę sięgnęła żona. Od razu doszła do wniosku, że to, czego się z niej dowiaduje, jest prawdą. Odwiedziła ją kobieta będąca Świadkiem Jehowy i zaczęły studiować Biblię. Z początku żona trochę się obawiała mojej reakcji. Ale kiedy mi powiedziała o studium, odrzekłem: ‚Cokolwiek może nam pomóc, na pewno jest dobre’. Przyłączyłem się do studium. Wprowadzanie w czyn zasad biblijnych korzystnie wpłynęło na naszą rodzinę i pomogło nam inaczej spojrzeć na życie. Byłem zachwycony perspektywą świata bez chorób; taki zamiar Boga wobec rodzaju ludzkiego wydał mi się oczywisty. Wkrótce zostaliśmy ochrzczeni — najpierw moja żona i ja, a z czasem reszta rodziny. Dziewczynka, z którą kiedyś rozmawiałem, umarła, ale jej wiara w dalszym ciągu żyje”.
W obecnym gwałtownie zmieniającym się świecie lekarze żyją w coraz większym stresie, dlatego ich ofiarność w niesieniu chorym pomocy zasługuje na szczere wyrazy uznania. Na szczęście szybkim krokiem nadchodzą kolejne zmiany — i to na niespotykaną dotąd skalę. Wielu lekarzy z ufnością wyczekuje przyszłości obiecanej w Słowie Bożym — świata bez chorób (Objawienie 21:1-4). Warto osobiście zbadać tę sprawę.
[Przypis]
a Wydawnictwo Świadków Jehowy.
[Ramka i ilustracje na stronach 10, 11]
„UŚWIADOMIŁAM SOBIE, ŻE ŻYCIE MA SENS”
„Kiedy pracowałam z niepełnosprawnymi dziećmi, spostrzegłam, że rodzice będący Świadkami Jehowy są inni. Lepiej niż pozostali radzili sobie z ułomnością dziecka. Zauważyłam też, że byli bardziej oczytani, niż można by się spodziewać, biorąc pod uwagę ich zawód. Podziwiałam ich wiarę. Moją prawie całkowicie zburzyli zwolennicy teorii ewolucji. Jednakże studia medyczne wzbudziły we mnie fascynację cudem życia.
„W tym samym czasie zaczęłam sobie uświadamiać, że tak naprawdę nie wiem, jak wychowywać swoje dzieci. Czego zabraniać? Do czego zachęcać? Jaki cel im wytyczyć? Sama odczuwałam pustkę w życiu. Nawet modliłam się o pomoc.
„Wtedy właśnie otrzymałam od Świadków Jehowy czasopismo poświęcone karceniu dzieci w duchu miłości. Przedstawione tam zasady biblijne okazały się bardzo praktyczne, więc przystałam na propozycję studium Pisma Świętego. Kiedy się dowiedziałam, dlaczego Jehowa stworzył życie i w jakim celu umarł Jezus, uświadomiłam sobie, że życie ma sens (Jana 3:16; Rzymian 5:12, 18, 19). Teoria ewolucji wypaczyła mój sposób myślenia. Poczułam ogromną ulgę, gdy zrozumiałam, że Bóg nigdy nie chciał, by ludzie chorowali i umierali. Dzisiaj wciąż z prawdziwą satysfakcją opowiadam szczerym osobom o tym, że już wkrótce Bóg uleczy wszelkie choroby”.
[Ilustracje]
Helena Bouwhuis z Holandii pracuje z młodzieżą szkolną jako terapeutka
[Ilustracje na stronie 9]
Łukasz — lekarz i pisarz biblijny — towarzyszył apostołowi Pawłowi, gdy ten uleczył ojca Publiusza i przywrócił życie Eutychusowi
[Ilustracje na stronie 10]
Doktor Jon Schiller z USA
[Ilustracje na stronie 10]
Doktor Krister Renvall z Finlandii
-