-
Krewni Jezusa (cześć 1)Strażnica — 1960 | nr 2
-
-
rosnące potrzeby i zawsze darzyła go czystą miłością i oddaniem, by ten jej wychowanek otrzymał jak najlepsze wychowanie i wykształcenie teokratyczne. Trzydzieści lat później, gdy Jezus przystąpił do wielkiej publicznej kampanii kaznodziejskiej, zaczęła ściśle postępować jego śladami. Jak wiele innych, stała się jego oddaną uczennicą. Podczas całej swej służby Jezus nigdy nie okazywał jej większych względów niż innym oddanym Bogu niewiastom. Nigdy nie zwracał się do niej jako do „matki”, ale zawsze nazywał ją „niewiastą”. — Mat. 12:48; Jana 2:4.
Maria miała uszczęśliwiający przywilej znalezienia się wśród 120 osób, które w dniu Pięćdziesiątnicy otrzymały dar ducha świętego, stając się przez to pierwszymi namaszczonymi członkami ciała Chrystusowego, czyli organizacji chrześcijańskiej; to otwierało przed nimi możliwość życia wraz z nim w jego niebiańskim Królestwie. Od tej pory więc miała nadzieję wstąpienia do nieba, jednak nie w roli królowej niebios, tylko jako jedna ze 144 000 członków klasy chwalebnej niebiańskiej oblubienicy Chrystusa. Maria była promiennym przykładem wiernej, teokratycznej niewiasty. Dzisiejsze teokratyczne niewiasty czynią dobrze, jeśli stawiają sobie za wzór jej życie pełne oddania, posłuszeństwa i wierności.
-
-
Pożyczone modlitwyStrażnica — 1960 | nr 2
-
-
Pożyczone modlitwy
Pewien człowiek, który mieszkał kiedyś w niedostępnym dawniej dla cudzoziemców tybetańskim mieście Lhasa, opisał swe przeżycia w miesięczniku The National Geographic Magazine. Wspomniał tam o używanych przez Tybetańczyków chorągiewkach i kołowrotkach modlitewnych. W domach ludzi zamożnych spotyka się wielkie kołowroty tego rodzaju. Jak stwierdza były mieszkaniec Lhasy, w pewnym domu tybetańskim znajdował się masywny, 2,4 m wysoki bęben modlitewny, który dniem i nocą obracali ludzie specjalnie wynajęci w tym celu, aby się modlili za bogatego właściciela. Krótka notatka gazetowa, jaka ukazała się w Filadelfii (USA), przypomniała myślącym ludziom, że niejedni spośród chrześcijan z imienia niewiele różnią się od Tybetańczyków wynajmujących kogoś, żeby „odmawiał” za nich modlitwy. W gazecie The Sunday Bulletin podano bowiem:
„Jeden z kościołów w Scarsdale (stan Nowy Jork) wprowadził tytułem próby nowość, która najbardziej wewnętrznym przeżyciom religijnym nadaje dziwne piętno zmechanizowania. Chodzi o telefoniczne poranne i wieczorne ‚modlitwy dzienne’. Po nakręceniu numeru SC 3-4567 każdy może wysłuchać nagranej jednominutowej modlitwy, zupełnie tak samo jak po nakręceniu innego numeru może posłuchać o pogodzie. Reakcja była zaskakująca. ... Wiadomość ta dostała się do innych miast i Nowojorskie Towarzystwo Telefonów niespodzianie stwierdziło, że jego linie zostały obciążone taką powodzią rozmów, iż czuje się zmuszone zakładać nowe instalacje. ... Wydaje się rzeczą wprost nieprawdopodobną, że tak wieleset ludzi nakręca numer SC 3-4567 tylko po to, żeby posłuchać głosu nagranego na taśmie.” Na podobieństwo pogańskich Tybetańczyków wiele ludzi w chrześcijaństwie posługuje się pożyczonymi modlitwami, urządzeniem mechanicznym albo książką zastępując serce ludzkie.
-
-
Pytania czytelnikówStrażnica — 1960 | nr 2
-
-
Pytania czytelników
● Który to „świat” Bóg tak bardzo umiłował, jak o tym wspomniano w Jana 3:16, 17, oraz do którego „świata” Bóg posłał Jezusa, nie aby go sądził, lecz aby go zbawił?
W napisanym przez Jana sprawozdaniu z życia Jezusa polskie słowo „świat” jest tłumaczeniem greckiego słowa koʹsmos, które w oryginalnym tekście Ewangelii Jana występuje co najmniej 79 razy. Koʹsmos znaczy w zasadzie „porządek”, tzn. ustalony system, organizacje, porządek rzeczy zgodny z jakimś planem, urządzenie czegoś według określonego wzoru.
Kiedy czytając sprawozdanie Jana spotykamy słowo koʹsmos, to nie potrzebujemy za każdym razem pomyśleć zaraz o świecie składającym się z niebios i ziemi, w którym niebiosa tworzą niewidzialne, obdarzone władzą moce duchowe, a ziemię — stworzenia ludzkie, które podlegają władzy owych niewidzialnych mocy duchowych i się jej podporządkowują. Nie musimy więc koniecznie kojarzyć sobie tego słowa ze światem w rodzaju tych, które były lub będą związane z ziemią, jak na przykład ze światem z okresu Edenu, gdy Adam i Ewa byli jeszcze bezgrzeszni, albo ze światem poza ogrodem Eden, czyli bezbożnym światem przedpotopowym, z obecnym światem ‚teraźniejszych niebios i ziemi’, bądź z nadchodzącym światem ‚nowych niebios i nowej ziemi’. Gdybyśmy przy słowie „świat” ciągle myśleli tylko o tych światach, łatwo moglibyśmy popaść w zakłopotanie i głowić się, o który z tych różnych światów właściwie chodzi w danym wypadku.
Weźmy na przykład pierwsze cztery ze spotykanych u Jana zastosowań słowa koʹsmos, czyli „świat”. Czytamy: „Prawdziwa światłość, która daje światło ludziom wszelkiego rodzaju, miała właśnie przyjść do świata (1). On był w świecie (2), a świat (3) zaczął istnieć poprzez niego, ale świat (4) nie zwrócił na niego uwagi. Przyszedł do swojego domu, lecz jego własny lud go nie przyjął.” (Jana 1:9-11, NW) Do którego to świata przyszedł Jezus jako prawdziwa światłość? Prawdą jest, że stało się to w okresie istnienia świata ‚teraźniejszych niebios i ziemi’. (2 Piotra 3:7, NT) Czy jednak o tym świecie jest mowa w Jana 1:9-11? Czy to był świat, który „zaczął istnieć poprzez niego”? Czy świat, do którego przyszedł i do którego jego własny lud go nie przyjął, był ‚jego domem’?
Musimy pamiętać, że Jezus do dziedzin niższych, ziemskich, czyli cielesnych zstąpił z niewidzialnych, wyższych dziedzin duchowych. Dlatego powiedział do Żydów: „Wyście z niskości, jam z wysokości; wyście z tego świata, jam nie jest z tego świata.” (Jana 8:23, NT) Tutaj Jezus określił pewien świat jako „wysokości”, a inny świat jako „niskości”. Oświadczył, że ludzie z niskości są „z tego świata”. Ponieważ sam przyszedł z góry, więc o sobie powiedział, że „nie jest z tego świata”. Co to był za świat? Niewątpliwie był to pewien określony porządek, czyli system, jednak aby mógł istnieć jakiś porządek lub system, muszą być ludzie albo rzeczy, które by mogły być uporządkowane lub ułożone w jakiś sposób. Jest więc rzeczą zrozumiałą, że słowo „świat”, użyte tu przez Jena, oznacza ludzi w pewien sposób zorganizowanych, ludzi, którym narzucono jakiś porządek, którzy podlegają pewnemu systemowi rzeczy.
Powróćmy teraz do Jana 1:9-11. Jezus, prawdziwa światłość, która oświeca ludzi wszelkiego rodzaju, miał kiedyś przyjść do świata, czyli do pewnego porządku ludzkiego, to znaczy znaleźć się wśród ludzi poddanych określonemu porządkowi. Jezus przyszedł z wysokości, spośród aniołów, aby pobyć między ludźmi na ziemi, między stworzeniami ludzkimi, które żyły według istniejącego wśród nich porządku rzeczy. Dopóki był w ciele, a zwłaszcza podczas publicznej służby kaznodziejskiej, gdy starał się wejść w styczność ze wszystkimi ludźmi, z zagubionymi owcami z domu izraelskiego, Jezus znajdował się w tym „świecie” ludzkim. Był on Słowem Bożym, za którego pośrednictwem zaczęły istnieć wszystkie rzeczy. Stąd Jezus Chrystus był odpowiedzialny za istnienie owego świata ludzi, choć nie był odpowiedzialny za organizację albo ustalony porządek rzeczy, w którym ci ludzie żyli i działali.
Czy ten świat ludzki ‚zwrócił na niego uwagę’? W Jana 1:10 powiedziano, że nie, a ściślej mówiąc, nie uczyniła tego większość ludzi. Uczepili się oni porządku, który się im podobał i do którego się dopasowali. Nie pragnęli żadnej zmiany. Tym sposobem nie przyjął Jezusa jego własny lud, a więc stworzenia, które swoje istnienie zawdzięczały jego twórczej pracy; nie przyjęli go nawet Żydzi. Ale czy w ogóle nikt nie przyjął światła, czy nikt nie zwrócił na nie uwagi, nikt go nie uznał? Jana 1:12 podaje nam, że niektórzy go przyjęli. Czytamy tam: „Jednak tym wszystkim, którzy go przyjęli, dał moc stania się dziećmi Bożymi, ponieważ wierzyli w jego imię.” — NW.
Z uwagi na to, że tak potraktowała Jezusa większość omawianego świata ludzi, można powiedzieć, że świat nienawidził Jezusa. Gdy jego przyrodni bracia powiedzieli do niego: „Ukaż się otwarcie światu”, Jezus odpowiedział: „Was świat nienawidzić nie może [nie ma powodu, NW], mnie zaś nienawidzi, bo ja daję świadectwo przeciwko niemu [światu], że uczynki jego są złe.” (Jana 7:4-7, Kow) Dlatego Jezus nie wystąpił otwarcie przed światem ludzi, a na święto do Jeruzalem udał się potajemnie. Chciał zapobiec przedwczesnym próbom zabicia go przez świat pałający do niego nienawiścią. Większość tego świata ludzkiego nie miłowała Jezusa i było do przewidzenia, że nie będzie miłowała również tych, którzy wyszli ze świata i stali się naśladowcami Jezusa. Z tej przyczyny Jezus powiedział do swych apostołów: „To wam przykazuję, abyście się miłowali wzajemnie. Jeśli was świat nienawidzi, wiedzcie, że mnie pierwej, niżeli was, miał w nienawiści. Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; lecz że ze świata nie jesteście, alem ja was wybrał ze świata, przeto świat was nienawidzi.” — Jana 15:17-19, NT.
Aby móc nienawidzić, świat musi się składać z ludzi, ze stworzeń, które potrafią nienawidzić. Jezus nie modlił się za tym przepełnionym nienawiścią światem ludzkim. Do swego Ojca niebiańskiego modlił się tak: „Za nimi proszę [za ludźmi, których mi dałeś ze świata]; nie za światem proszę, ale za tymi, których mi dałeś ... I nie jestem więcej na świecie, ale oni są na świecie, a ja do ciebie idę.” „Ze świata nie są, jak ze świata i ja nie jestem. Poświęć ich w prawdzie twojej; słowo twoje prawdą jest. Jakeś Ty mię posłał na świat, tak i ja posłałem ich na świat.” „Nie tylko za nimi proszę, lecz i za tymi, którzy przez słowo ich [apostołów] uwierzą we mnie, aby wszyscy byli jedno.” „Ojcze sprawiedliwy! i świat cię nie poznał, alem ja cię poznał i ci poznali, żeś Ty mię posłał.” — Jana 17:9-11, 16-18, 20, 21, 25, NT.
Kogo w takim razie umiłował Ojciec niebiański, Jehowa Bóg? Czy cały ten świat ludzki, do którego przestali należeć apostołowie i późniejsi wierni? Niech odpowiedzią na te pytania będą słowa modlitwy samego Jezusa: „Ja w jedności z nimi [nie ze światem], a ty w jedności ze mną, żeby byli uczynieni doskonałymi w jedności, aby świat poznał, żeś ty mnie posłał i że umiłowałeś ich tak, jak umiłowałeś mnie ... ponieważ umiłowałeś mnie przed założeniem świata.” (Jana 17:23, 24, NW) Bóg umiłował ludzi, którzy umiłowali tego, kogo On miłował, mianowicie Jego Syna Jezusa Chrystusa. Świat ludzki nie miłował Syna umiłowanego przez Ojca. Umiłowali go ci, którzy przestali stanowić jedność ze światem i którzy stali się jednością z Jezusem Chrystusem. A Ojciec niebiański umiłował właśnie tych, którzy byli w jedności z Jezusem Chrystusem. To wyklucza „świat” ludzki z miłości Ojca. Ktokolwiek z tego świata ludzkiego pragnąłby się dostać w zakres miłości Ojca, ten musi zaprzestać nienawidzenia Jezusa, bo to czyni świat. Tacy ludzie muszą się odłączyć od wyzutego z miłości świata, muszą umiłować Syna Bożego i pojednać się z nim. Takich Bóg Ojciec miłuje na równi ze swoim Synem.
Rozpatrzmy teraz na podstawie tego zrozumienia Jana 3:16, 17, to znaczy teksty, co do których zadano pytanie wymienione na wstępie. Te wiersze brzmią: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Boć nie posłał Bóg Syna swego na świat, aby sądził świat, ale aby świat był zbawiony przezeń.” Słowa Jezusa nie
-