Pytania czytelników
● Czy zanim Bóg uzna nas za ordynowanych sług ewangelii, czyli kaznodziejów, musimy być ochrzczeni? W broszurze „Defending and Legally Establishing the Good News” („Obrona i prawne umocnienie dobrej nowiny”) posiedziano bowiem, że jeśli jeszcze nie jesteśmy chrzczeni, to przed sądem powinniśmy mówić, iż jesteśmy nieordynowanymi kaznodziejami.
Władze na ogół wymagają pewnych ceremonii ordynujących do służby kaznodziejskiej; dlatego za datę ordynowania zwykle liczy się dzień czyjegoś chrztu. To samo na pewno miało miejsce także w wypadku Jezusa, bo w spełnieniu Izajasza 61:1, 2 właśnie przy chrzcie został zlany na niego duch. Ktoś może dokonać kroku oddania się Jehowie przez Chrystusa oraz trwać w wiernym wychwalaniu Boga i w aktywnej służbie już na długo przed ochrzczeniem się w wodzie, gdy na przykład chwilowo nie ma odpowiedniej okazji. W takim wypadku dana jednostka jest wobec Boga ordynowanym kaznodzieją lub sługą ewangelii od czasu, gdy dokonała aktu oddania się Bogu, przy czym Bóg oczekuje, by przy pierwszej okazji usymbolizowała ten krok. Wyżej wspomniana broszura prawna ma zastosowanie w głównej mierze do prawa krajowego Stanów Zjednoczonych i uwzględnia podział sług ewangelii na ordynowanych kaznodziejów i kaznodziejów regularnych nieordynowanych. Traktując sprawę z punktu widzenia prawa krajowego broszura ta wskazuje, że na podstawie faktu, czy jesteśmy ochrzczeni, czy nieochrzczeni, możemy ustalić, do której klasy należymy. Wszystkich kaznodziejów, czy to zaliczonych do ordynowanych, czy też do regularnych dotyczą te same prawa.
Broszura prawna uwzględnia w tym wypadku fakt, że Bóg może ordynować kogoś lub namaścić go duchem, zanim został ochrzczony w wodzie; wskazuje, że Korneliusz i jego pogańscy domownicy zostali ordynowani duchem Bożym, nim ich zanurzono w wodzie. (Dzieje 10:44-48) Wprawdzie działo się tak wyjątkowo, jednak widać z tego, że Bóg może ordynować osobę Jemu oddaną już przed jej chrztem wodnym. Choćby osoba nieochrzczona była ordynowana przez Boga, może jednak przed sądem wskazać, że jeszcze nie poddała się ceremonii ordynacyjnej, to jest zanurzeniu w wodzie. Wobec prawa krajowego USA niech więc lepiej uchodzi za regularnego, niż za ordynowanego kaznodzieję. Towarzystwo Strażnica uznaje akt ochrzczenia w wodzie i przypisuje mu duże znaczenie; wynika to chociażby z tego, że do otrzymania własnego egzemplarza broszury „Głoszenie i nauczanie w pokoju i jedności” uprawnieni są tylko ci, którzy krok swego oddania się Bogu usymbolizowali przez chrzest.
● W 1 Koryntian 7:14 powiedziano, że niewierzący mąż zostaje uświęcony przez wierzącą żonę, podobnie jak i dzieci tego związku. „Strażnica” wykazała nam, że na podstawie zasługi rodzinnej, pochodzącej od strony wierzącej, takie dzieci mogą być zachowane w Armagedonie. Czy zasługa rodzinna rozciąga się też na niewierzącego współmałżonka i zapewni mu przeżycie Armagedonu, albo jaki w ogóle ma on z niej pożytek?
Małżeństwo jest urządzeniem boskim, ponieważ zostało wprowadzone przez Boga. On też ustanowił pewne reguły, które określają obowiązki małżonki i małżonka, a strona wierząca będzie się szczególnie pilnie starała traktować związek małżeński jako święty, czyniąc zadość boskim wymaganiom. Wierzący podejmuje się tego chętnie, jak gdyby dla Boga, swego Pana, któremu się oddał na służbę. Kiedy jeden z małżonków oddaje się Bogu, wówczas pociąga to za sobą pewną zamianę też dla drugiego, który przecież jest z nim jednym ciałem. Oddany Bogu traktuje teraz swego towarzysza życia z nowego punktu widzenia. Apostoł Paweł pisał do chrześcijan, którzy jako członkowie ciała Chrystusowego byli uświęceni przez Boga. (1 Kor. 6:11; 12:27) Uświęcony na pewno jest błogosławieństwem dla drugiego, gdyż stwarza mu szczególną okazję do poznania Boga i Chrystusa, wobec czego ten być może sam także dostanie się w stan uświęcenia. Zanim to nastąpi, jest on „uświęcony w stosunku do” swego współmałżonka. — NW.
Sytuacja ta przypomina czas krótko poprzedzający zniszczenie Sodomy. Dwaj poganie, którzy tylko co mieli pojąć córki Lota, zostali specjalnie uwzględnieni i otworzyła się przed nimi szczególna sposobność. Dzięki poślubieniu sprawiedliwie myślących niewiast otrzymali możliwość ratunku. Oni jednak wyszydzili ostrzenie. (1 Mojż. 19:14) Dlatego zginęli. Odrzucili zasługę, która im dała tę szczególną okazję. Nie skorzystali z niej, ponieważ nie chcieli zwrócić uwagi na ostrzeżenie od Boga. Tak samo będzie i teraz w wypadku niewierzącego partnera małżeńskiego. Jest on w specjalnie korzystnym położeniu, ale jeśli tym gardzi, to w Armagedonie zginie. Jest dorosły i sam za siebie odpowiedzialny, a więc w innej sytuacji niż dzieci, które jeszcze nie ponoszą żadnej odpowiedzialności i policzone są za „święte” na podstawie uświęcenia jednej ze stron rodzicielskich oraz które otrzymują od niej pouczenie o prawdzie, dostosowane do ich duchowych zdolności.
Tak więc wierzący partner małżeński może tylko pilnie się starać o spełnienie wszystkich obowiązków małżeńskich i wydawanie współmałżonkowi świadectwa, jeżeli chce słuchać; może też czynem pokazywać, na czym polega czyste, chrześcijańskie życie, i przez to zalecać prawdę. Poza tym może pouczać dzieci o prawdzie. Apostoł Piotr poparł takie postępowanie, gdy wierzącym niewiastom mającym mężów ‚nieposłusznych słowu’, czyli nie będących w prawdzie zalecił, co następuje: „Żony, bądźcie poddane swoim mężom, aby — jeśli którzy nie są posłuszni słowu — zostali pozyskani bez słowa przez postępowanie żon, stawszy się naocznymi świadkami waszego czystego prowadzenia się, połączonego z głębokim szacunkiem. I niech wasza ozdoba nie polega na uwydatniającym się splataniu włosów i zakładaniu złotych przystrojeń ani na noszeniu szat wierzchnich, ale niech nią będzie ukryty człowiek serca w niezniszczalnym stroju cichego i łagodnego ducha, który ma wielką wartość w oczach Bożych.” — 1 Piotra 3:1-4, NW.
Jaśniej sobie uprzytomnimy sprawę, o której wspomniał apostoł Paweł w 1 Koryntian 7:14, gdy weźmiemy pod uwagę cały związek myślowy: „Jeżeli jakiś brat ma niewierzącą żonę, która jednak zgadza się z nim mieszkać, niech jej nie opuszcza; a niewiasta mająca niewierzącego męża, który jednak zgadza się z nią mieszkać, niech nie opuszcza męża. Bo niewierzący mąż jest uświęcony w stosunku do żony, a niewierząca żona jest uświęcona w stosunku do brata; inaczej dzieci wasze byłyby w rzeczywistości nieczyste, lecz teraz są święte. Ale jeśli niewierzący zabiera się do odejścia, niech odchodzi; w takich okolicznościach brat lub siostra nie są skrępowani; Bóg przecież powołał was do pokoju. Bo skąd ty wiesz, żono, czy zbawisz męża? Albo skąd ty wiesz, mężu, czy zbawisz żonę?” — 1 Kor. 7:12-16, NW.
W oczach Bożych związek małżeński między obojgiem pozostaje prawnie obowiązujący i nie można opuścić strony niewierzącej na tej tylko podstawie, że się ‚nie nadaje do współżycia’ . Wierzący chroni się przez to przed duchowym cudzołóstwem. Ślubowanie małżeńskie jest wiążące, a bliskie stosunki i wspólnota małżeńska stwarzają dla niewierzącego wyjątkowo korzystną sytuację, którą wierzący powinien się postarać taktownie wyzyskać. Wierzący nie opuści niewierzącego z powodu jego niewiary, bo to nie jest oparta na Piśmie Świętym podstawa do rozwodu. Kiedy niewierzący chce opuścić wierzącego z powodu jego wierności, niech sobie odchodzi; w tym wypadku decyzja należy do niewierzącego. Ale jeżeli woli pozostać, to strona wierząca nie będzie rozrywać małżeństwa, lecz skorzysta ze sposobności, która może doprowadzić do pełnego i bezpośredniego uświęcenia niewierzącego. Samo pobranie się z wierzącym jeszcze nie zbawia automatycznie niewierzącego. Wniosek, że jego zbawienie nie jest pewne, lecz stale jeszcze wątpliwe i zależne od nawrócenia się niewierzącego, wynika chociażby z pytań apostoła Pawła: „Skąd ty wiesz, żono, czy zbawisz męża? Albo skąd ty wiesz, mężu, czy zbawisz żonę?” Niewierzący może dać się uratować albo i nie, ale dopóki to jeszcze pozostaje nierozstrzygniętą kwestią, wierzący może i powinien działać na rzecz zbawienia swego niewierzącego współmałżonka.