-
Co sobie obierzesz za cel życia?Strażnica — 1987 | nr 1
-
-
Powołani z szeregów pionierów specjalnych, Harry z żoną zostali skierowani w charakterze misjonarzy na śliczne skaliste wyspy Palau w zachodniej części Oceanu Spokojnego, gdzie pełnią służbę do tej pory. Jak wygląda życie misjonarzy w tych okolicach?
ŚWIADCZENIE PRZY UŻYCIU ŁODZI
Na wyspach Mikronezji przy dawaniu świadectwa bardzo często korzysta się z łodzi lub chodzi pieszo. Harry i jego żona Rene pamiętają, jak pierwszy raz ruszyli łodzią do głoszenia na odległej wyspie. „Zatrzymaliśmy się w domu położonym wiele kilometrów w głębi wyspy nad długą, krętą rzeką, która wiła się przez taki gąszcz namorzynów i dżunglę, że nad naszymi głowami splatało się sklepienie zieleni”, wspomina brat. „Z bazy założonej w tym domu wyruszaliśmy rzeką, zatrzymując się po drodze, żeby głosić ludziom mieszkającym nad jej brzegami. Któregoś wieczora na krótko przed zapadnięciem zmroku wracaliśmy ze służby polowej i spiesznie płynęliśmy pod prąd, żeby dostać się na noc do naszej kwatery. Nagle Rene krzyknęła. Szybko się odwróciłem i jeszcze zdążyłem zobaczyć rozbryzg wody oraz długi ogon zanurzającego się gada. Był to krokodyl słonowodny, a te należą do największych gatunków na świecie. Szczęśliwie dotarliśmy do domu, zdrowi i cali. Chociaż pora była wykąpać się w rzece, to jednak po zobaczeniu tego olbrzyma uznaliśmy, że bezpieczniej będzie uwiązać wiadro na lince i wody do mycia naczerpać do łódki”.
Ponieważ do wielu wiosek i poszczególnych domów nie da się dojechać żadnym pojazdem lądowym ani łodzią, misjonarze godzinami wędrują po ścieżkach leśnych wśród pięknych palm kokosowych i tak docierają do przyjaźnie usposobionych, pokornych ludzi. Harry opowiada: „Zawsze znajdujemy uszy otwarte na głos prawdy. Ci żyjący w rozproszeniu krajowcy często dają wyraz swej gościnności. Wspinają się na palmę kokosową, zrywają świeży orzech, maczetą odcinają wierzchołek i częstują napojem wprost z tego oryginalnego naczynia. Jest on bardzo orzeźwiający, smaczny i pożywny”.
Jak zostały nagrodzone wysiłki misjonarzy na Palau? Działa tam teraz zbór złożony z 42 prawdziwych chrześcijan. W roku 1985 każdego miesiąca przeciętnie 10 osób głosiło pełnoczasowo, a na Pamiątkę śmierci Chrystusa przybyło 193 osoby.
Co teraz, po 17 latach pracy pełnoczasowej, Harry myśli o swojej decyzji całkowitego poświęcenia się służbie dla Jehowy? „Gdybym 17 lat temu nie poznał prawdy Bożej”, mówi, „czas i życie zmarnowałbym na dążeniach światowych. Nigdy bym nie znalazł tego spokoju wewnętrznego ani poczucia bezpieczeństwa, których zaznawałem przez te lata, będąc pionierem i misjonarzem, najpierw przez kilka lat samotnie, a później razem z Rene, z którą dzielę ostatnie osiem lat działalności misjonarskiej”.
-
-
Co sobie obierzesz za cel życia?Strażnica — 1987 | nr 1
-
-
SŁUŻBA PIONIERSKA PROWADZI DO WIĘKSZYCH PRZYWILEJÓW
„W 1974 roku”, wspomina Milton, „poproszono mnie o podjęcie służby misjonarskiej na terenie oddalonym od domu o 6400 kilometrów — na wyspach Palau w Mikronezji. Trzeba było się przyzwyczaić do dalekich pieszych wędrówek wśród roślinności tropikalnej i do podróżowania łodzią.
Milton przypomina sobie, jak któregoś parnego dnia po wielogodzinnej wędrówce zakurzonymi dróżkami „przybyliśmy całkiem wyczerpani do domu pewnej rodziny zainteresowanych. Matka posłała syna na dół do rzeki. Wrócił z ogromnym ochłodzonym w wodzie arbuzem. Zjedliśmy go więcej niż połowę i jakże nas to orzeźwiło!”
Milton wyjaśnia, do czego doszło po roku działalności misjonarskiej: „Pomyślałem sobie, że chciałbym zobaczyć na własne oczy osiągnięcie na Palau trzech celów — żeby miejscowi bracia w końcu wzięli na siebie odpowiedzialność za zbór, żeby młodzi podejmowali służbę pełnoczasową i żeby zbór zbudował własną Salę Królestwa. Po dziesięciu spędzonych tu latach zostały wysłuchane moje modlitwy o zrealizowanie wszystkich trzech celów”.
-