BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • „Przedmiot nienawiści wszystkich narodów”
    Świadkowie Jehowy — głosiciele Królestwa Bożego
    • Kler domaga się publicznej dyskusji

      Ponieważ prace C. T. Russella szybko rozchodziły się w dziesiątkach milionów egzemplarzy w wielu językach, duchowni katoliccy i protestanccy nie mogli przejść do porządku dziennego nad jego twierdzeniami. Złościło ich, że Russell demaskował niebiblijne pochodzenie ich nauk i że nie potrafią zapobiec odpływowi wiernych, toteż często potępiali z ambon jego pisma. Zakazywali parafianom przyjmowania literatury rozprowadzanej przez Badaczy Pisma Świętego i nierzadko starali się nakłonić władze do położenia kresu działalności tego wyznania. W USA gdzieniegdzie nadzorowali publiczne palenie książek Russella, na przykład w Tampie na Florydzie, w Rock Island w stanie Illinois, w Winston-Salem w Karolinie Północnej czy w Scranton w Pensylwanii.

      Niektórzy duchowni postanowili zamknąć usta Russellowi przez skompromitowanie go podczas publicznej dyskusji. Grupa kaznodziejów z okolic, w których działał, wybrała na swego rzecznika dra E. L. Eatona, pastora Kościoła metodystyczno-episkopalnego z North Avenue w Allegheny w stanie Pensylwania. W 1903 roku Eaton zaproponował bratu Russellowi publiczną dyskusję, a ten przyjął zaproszenie.

      Przedmiotem debaty miało być sześć zagadnień: Brat Russell twierdził, a dr Eaton zaprzeczał, że dusze zmarłych są pozbawione świadomości, że „drugie przyjście” Chrystusa nastąpi przed Millennium, a celem zarówno jego przyjścia, jak i Millennium jest zlanie błogosławieństw na wszystkie rodziny ziemi, i że pierwszego zmartwychwstania dostąpią tylko święci „wieku Ewangelii”, ale ogromne rzesze ludzi otrzymają możliwość zbawienia dzięki późniejszemu zmartwychwstaniu. Doktor Eaton twierdził, a brat Russell zaprzeczał, że po śmierci nikt już nie będzie poddawany żadnej próbie, że wszyscy zbawieni pójdą do nieba i że zatwardziałych grzeszników czekają wieczne męki. Kwestie te omówiono podczas sześciu spotkań, które odbyły się w roku 1903 w wypełnionej po brzegi Carnegie Hall w Allegheny.

      Co się kryło za tym wyzwaniem do dyskusji? Oceniając sprawę z historycznego punktu widzenia, Albert Vandenberg napisał później: „Każdej dyspucie przewodniczył pastor innego wyznania protestanckiego. Poza tym na podium obok wielebnego Eatona zasiadali kaznodzieje z pobliskich kościołów, zapewne by mu podsuwać wersety i udzielać wsparcia moralnego. (...) Skoro duchownym protestanckim udało się zawrzeć choćby nawet nieoficjalne przymierze, wobec tego musieli się bardzo bać, że Russell może nawrócić członków ich wyznań” („Charles Taze Russell: prorok z Pittsburgha, 1879-1909” w The Western Pennsylvania Historical Magazine ze stycznia 1986 roku, s. 14).

      Tego rodzaju debaty były stosunkowo rzadkie. Nie przynosiły rezultatów, jakich się spodziewali sprzymierzeni duchowni. Seria dyskusji z roku 1903 wywarła takie wrażenie na niektórych członkach gminy dra Eatona, że opuścili jego kościół i przyłączyli się do Badaczy Pisma Świętego. Nawet obecny tam duchowny przyznał, iż Russell ‛puścił strumień wody na piekło i zgasił ogień’. Jednakże sam brat Russell był zdania, że można się lepiej przysłużyć prawdzie, gdy wykorzystuje się czas i energię w inny sposób niż na takie polemiki.

      Niemniej duchowni nie zaprzestali ataku. Kiedy brat Russell przemawiał w Dublinie w Irlandii i w Otley w angielskim hrabstwie Yorkshire, umieścili wśród audytorium swoich ludzi, którzy wykrzykiwali zarzuty i oszczerstwa pod adresem mówcy. Brat Russell umiejętnie radził sobie w takich sytuacjach, udzielając odpowiedzi zawsze na podstawie Biblii.

      Duchowni różnych wyznań protestanckich utworzyli tak zwany Alians Ewangeliczny. W wielu krajach jego przedstawiciele agitowali przeciwko Russellowi i osobom rozpowszechniającym jego pisma. Na przykład w Teksasie w USA Badacze Pisma Świętego przekonali się, że wszyscy kaznodzieje — nawet w najmniejszych miasteczkach i wsiach — operowali tymi samymi fałszywymi zarzutami wobec Russella i jednakowo wypaczali jego nauki.

      Jednakże te ataki na Russella czasami odnosiły skutek, jakiego duchowni nie przewidywali. Kiedy w kanadyjskiej prowincji Nowy Brunszwik pewien pastor wygłaszał z ambony kazanie znieważające Russella, wśród słuchaczy znalazł się mężczyzna, który osobiście czytał jego pisma. Był zbulwersowany oczywistymi kłamstwami, do jakich uciekał się pastor. Mniej więcej w połowie kazania człowiek ów wstał, wziął za rękę żonę i zawołał do siedmiu córek, śpiewających w chórze: „Chodźcie dziewczęta, idziemy do domu!” Cała dziewiątka wyszła, a pastor bezradnie patrzył, jak opuszcza go człowiek, który wybudował kościół i był finansową podporą zboru. Wkrótce gmina ta się rozpadła, a kaznodzieja wyjechał.

      Drwiny i oszczerstwa

      Desperackie próby zdyskredytowania C. T. Russella i jego współpracowników popchnęły duchownych do zaprzeczania temu, iż jest on ordynowanym chrześcijańskim sługą Bożym. Z podobnych względów żydowscy przywódcy religijni w I wieku uznawali Piotra i Jana za „ludzi niewykształconych i prostych” (Dzieje 4:13).

      Brat Russell nie studiował na wydziale teologicznym żadnej ze szkół chrześcijaństwa. Śmiało jednak oświadczył: „Wzywamy [duchownych], by udowodnili, że kiedykolwiek zostali ordynowani przez Boga albo że o to zabiegali. Zależy im jedynie na ordynacji sekciarskiej, czyli na pełnomocnictwie udzielonym przez ich własną sektę lub stronnictwo. (...) Bóg ordynuje kogoś, to znaczy upoważnia go do głoszenia, przez udzielenie mu Ducha Świętego. Ktokolwiek go otrzymał, ma moc i prawo nauczania i świadczenia w imieniu Bożym. Jeśli ktoś nie otrzymał Ducha Świętego, nie został upoważniony przez Boga do głoszenia” (Izaj. 61:1, 2).

      Aby zaszkodzić reputacji Russella, niektórzy duchowni głosili i publikowali o nim wierutne kłamstwa. Jedno z nich, zresztą do tej pory często wysuwane, dotyczy małżeństwa Russella. Chciano wywołać wrażenie, że Russell źle się prowadził. A jakie są fakty?

      W roku 1879 Charles Taze Russell poślubił Marię Frances Ackley. Żyli zgodnie przez 13 lat. Później ich związek zaczął się psuć, a to z powodu próżności Marii i jej ambicji, do której odwoływali się inni. Ale kiedy intencje jej pochlebców wyszły na jaw, wydawało się, że odzyskuje zrównoważony pogląd na własną osobę. Gdy były towarzysz brata Russella zaczął rozpowszechniać o nim kłamstwa, poprosiła nawet męża, by pozwolił jej odwiedzić kilka zborów i odeprzeć zarzuty, jakoby źle ją traktował. Jednakże miłe przyjęcie, z jakim się spotkała podczas owej podróży w roku 1894, najwyraźniej przyczyniło się do stopniowej zmiany jej mniemania o sobie. Próbowała zyskać większe prawo do decydowania o tym, co się ukaże w Strażnicy.a Bardzo się wzburzyła, gdy zdała sobie sprawę, iż nie będzie mogła publikować swoich artykułów, jeśli mąż, redaktor tego czasopisma, nie zatwierdzi ich treści (po sprawdzeniu zgodności z Pismem Świętym). Chociaż Russell usilnie starał się jej dopomóc, w listopadzie 1897 roku odeszła od niego. Niemniej zapewnił jej mieszkanie i środki do życia. W roku 1903 pani Russell wniosła sprawę do sądu i kilka lat później, w roku 1908, przyznano jej alimenty i orzeczono separację od stołu i łoża, nie zaś całkowity rozwód.

      Pani Russell nie zdołała zmusić męża do spełnienia jej żądań, więc gdy go opuściła, za wszelką cenę próbowała zepsuć mu opinię. W roku 1903 wydała traktat, który zamiast prawd biblijnych przedstawiał zmyślone zarzuty pod adresem brata Russella. Usiłowała nakłonić kaznodziejów różnych wyznań, by rozprowadzali tę publikację w miejscach, gdzie Badacze Pisma Świętego urządzali swe specjalne zebrania. W tamtym czasie niewielu duchownych chciało przyłożyć do tego rękę, co dobrze o nich świadczy. Jednakże później kler zajmował odmienną postawę.

      Przedtem Maria Russell potępiała ustnie i pisemnie tych, którzy pomawiali jej męża o złe prowadzenie się, a teraz sama go o to posądzała. Posługując się bezpodstawnymi twierdzeniami wysuwanymi podczas rozpraw sądowych w roku 1906, lecz nakazem sądu usuniętymi z protokołu, niektórzy przeciwnicy religijni brata Russella publikowali zarzuty obliczone na wywołanie wrażenia, że się niemoralnie prowadzi i dlatego nie może być sługą Bożym. Jednakże z protokołu sądowego wyraźnie wynika, iż oskarżenia te są fałszywe. Adwokat pani Russell zapytał ją, czy jej zdaniem mąż jest winny cudzołóstwa. Odpowiedź brzmiała: „Nie”. Warto też zauważyć, że kiedy w roku 1897 pani Russell przedstawiała zarzuty przeciwko mężowi przed komitetem złożonym z chrześcijańskich starszych, nic nie wspomniała o sprawach, o których mówiła później w sądzie, chcąc przekonać ławę przysięgłych co do konieczności przeprowadzenia rozwodu, chociaż incydenty te rzekomo wydarzyły się jeszcze przed owym spotkaniem ze starszymi.

      Dziewięć lat po tym, jak pani Russell po raz pierwszy wniosła sprawę do sądu, sędzia James Macfarlane odpowiedział listownie człowiekowi, który prosił o kopię protokołu sądowego, by jeden z jego współpracowników mógł skompromitować Russella. Sędzia oznajmił mu otwarcie, że byłaby to strata czasu i pieniędzy. Napisał tak: „W uzasadnieniu jej pozwu oraz w orzeczeniu ławy przysięgłych mowa jest o ‚zniewagach’, a nie o cudzołóstwie, i moim zdaniem zeznanie bynajmniej nie wskazuje, by Russell ‚pozostawał w cudzołożnym związku z jakąś współpozwaną’. W rzeczywistości nie było żadnej współpozwanej”.

      Spóźnionego potwierdzenia niewinności Russella dostarczyła sama Maria Russell w roku 1916 podczas uroczystości pogrzebowych męża w Carnegie Hall w Pittsburghu. Osłonięta woalką, podeszła przejściem między ławkami do trumny i złożyła na niej bukiecik konwalii. Na wstążce widniał napis: „Ukochanemu Mężowi”.

      Widać wyraźnie, że duchowieństwo używa tych samych metod, co jego odpowiednik z I wieku. Wtedy usiłowano zaszargać Jezusowi reputację, zarzucając mu, że jada z grzesznikami i że sam jest grzesznikiem i bluźniercą (Mat. 9:11; Jana 9:16-24; 10:33-37). Oszczerstwa te nie zmieniły prawdy o Jezusie, ujawniły natomiast, że ciskający je ludzie — wtedy i obecnie — są duchowymi dziećmi Diabła, którego imię znaczy Oszczerca (Jana 8:44).

      Wykorzystanie histerii wojennej do własnych celów

      Kiedy podczas pierwszej wojny światowej narody ogarnęła gorączka nacjonalizmu, przeciwko Badaczom Pisma Świętego ukuto nową broń. Duchowni protestanccy i katoliccy mogli teraz wyrażać swą wrogość pod płaszczykiem patriotyzmu. Wykorzystując histerię wojenną, usiłowali napiętnować Badaczy Pisma Świętego jako wywrotowców. Podobny zarzut podnieśli w I wieku przywódcy religijni z Jeruzalem zarówno wobec Jezusa Chrystusa, jak i apostoła Pawła (Łuk. 23:2, 4; Dzieje 24:1, 5). Skoro duchowni wysuwali takie oskarżenie, sami rzecz jasna musieli brać aktywny udział w działaniach wojennych, a większość czyniła to bez poważniejszych skrupułów, chociaż oznaczało to wysyłanie młodych mężczyzn na front, by zabijali współwyznawców z innego kraju.

      Po śmierci brata Russella Towarzystwo Strażnica wydało w lipcu 1917 roku książkę Dokonana tajemnica, omawiającą Księgę Objawienia, Ezechiela oraz Pieśń nad Pieśniami. Publikacja ta bez ogródek obnażała obłudę duchownych chrześcijaństwa. W stosunkowo krótkim czasie udało się ją rozpowszechnić w wielu egzemplarzach. Pod koniec grudnia 1917 roku i na początku 1918 Badacze w USA i w Kanadzie rozprowadzili też w 10 000 000 egzemplarzy ogniste orędzie zawarte w Miesięczniku Badaczy Pisma Świętego. Ten czterostronicowy traktat formatu niedużej gazety zatytułowano „Upadek Babilonu”, a podtytuł głosił: „Dlaczego chrześcijaństwo musi teraz cierpieć — jak się to skończy”. Religię katolicką i protestancką utożsamiono tam ze współczesnym Babilonem, który wkrótce musi runąć. Na poparcie tego twierdzenia zamieszczono komentarz z Dokonanej tajemnicy o proroctwach zawierających Boskie wyroki wydane na „mistyczny Babilon”. Ilustracja na odwrocie przedstawiała walący się mur. Olbrzymie spadające głazy nosiły napisy, na przykład: „Nauka o Trójcy (‛3 × 1 = 1’)”, „Nieśmiertelność duszy”, „Nauka o wiecznych mękach”, „Protestantyzm — wyznania wiary, kler etc.” albo „Katolicyzm — papieże, kardynałowie etc., etc.”

      Zdemaskowane w ten sposób duchowieństwo wpadło we wściekłość, tak samo jak żydowscy przywódcy religijni, gdy Jezus obnażył ich obłudę (Mat. 23:1-39; 26:3, 4). W Kanadzie kler zareagował bardzo szybko. W styczniu 1918 roku blisko 600 kanadyjskich duchownych podpisało petycję, w której wzywało do obłożenia zakazem publikacji Międzynarodowego Stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego. Jak doniosła gazeta Winnipeg Evening Tribune, kiedy artykuł „Upadek Babilonu” z Miesięcznika Badaczy Pisma Świętego został skrytykowany z ambony przez Charlesa G. Patersona, pastora kościoła św. Szczepana w Winnipegu, skontaktował się z nim prokurator generalny Johnson i poprosił o egzemplarz tej publikacji. Wkrótce potem, 12 lutego 1918 roku, władze kanadyjskie wydały zarządzenie, zgodnie z którym posiadanie Dokonanej tajemnicy lub ukazanego powyżej traktatu było przestępstwem karanym grzywną oraz więzieniem.

      Jeszcze w tym samym miesiącu, 24 lutego, brat Rutherford, nowo wybrany prezes Towarzystwa Strażnica, przemawiał w Temple Auditorium w Los Angeles (Kalifornia). Temat jego wystąpienia wprawiał w zdumienie: „Świat się skończył — miliony ludzi z obecnie żyjących mogą nigdy nie umrzeć”. Przedstawiając dowody, że znany dotychczas świat naprawdę się skończył w roku 1914, brat Rutherford wskazał na trwającą wówczas wojnę i towarzyszący jej głód, uznając te zjawiska za część znaku zapowiedzianego przez Jezusa (Mat. 24:3-8). Następnie skupił uwagę na duchowieństwie, mówiąc:

      „Spośród wszystkich mieszkańców ziemi największą winę za wielką wojnę, która obecnie trapi ludzkość, ponosi według Pism kler. Przez 1500 lat wpajał ludziom szatańską naukę o tym, że to Bóg nadaje królom prawo do władzy. Mieszał religię z polityką, kościół z państwem, sprzeniewierzył się otrzymanemu od Boga przywilejowi ogłaszania orędzia o Królestwie Mesjasza i usilnie umacniał władców w przekonaniu, iż król sprawuje władzę z Bożej łaski i dlatego cokolwiek zrobi, jest słuszne”. Wskazując na rezultaty takiego działania, mówca powiedział: „Ambitni królowie Europy uzbroili się do wojny, bo chcieli zagarnąć cudze terytorium, a kler klepał ich po plecach i mówił: ‚Róbcie, co chcecie, nie możecie przecież uczynić nic złego, każde wasze posunięcie będzie właściwe’”. Ale wojnę popierało nie tylko duchowieństwo w Europie i kaznodzieje amerykańscy dobrze zdawali sobie z tego sprawę.

      Wykład ten obszernie skomentowano nazajutrz w Morning Tribune, dzienniku wydawanym w Los Angeles. Duchowni byli tak rozzłoszczeni, że jeszcze tego samego dnia zwołali posiedzenie stowarzyszenia duszpasterzy i wysłali swego prezesa do redakcji gazety, by wyraził ich najgłębsze oburzenie. Potem przez jakiś czas biura Towarzystwa Strażnica stale nachodzili agenci tajnych służb.

      W tym okresie podsycania nastrojów nacjonalistycznych zwołano w Filadelfii w USA konferencję duchowieństwa, na której przyjęto rezolucję domagającą się takiego zrewidowania „Ustawy o szpiegostwie”, aby każdy posądzony o jej naruszenie mógł być oddany pod sąd wojskowy i skazany na śmierć. Sprawę miał przedłożyć Senatowi John Lord O’Brian, specjalny pełnomocnik prokuratora generalnego do spraw wojny. Prezydent USA nie przyjął projektu tej ustawy. Ale generał-major armii amerykańskiej James Franklin Bell w chwili wielkiego wzburzenia wyjawił J. F. Rutherfordowi i W. E. Van Amburghowi, co się wydarzyło na konferencji i że projekt ten był wymierzony przeciwko zarządowi Towarzystwa Strażnica.

      Z oficjalnych akt rządu USA wynika, iż co najmniej od 21 lutego 1918 roku John Lord O’Brian był osobiście zaangażowany w zbieranie dowodów przeciwko Badaczom Pisma Świętego. Sprawozdanie z posiedzenia Kongresu w dniach 24 kwietnia i 4 maja zawiera notatki Johna Lorda O’Briana, w których z naciskiem podkreślał, że jeśli prawo nie pociąga do odpowiedzialności tego, kto mówi „prawdę, kierując się dobrymi pobudkami i w celach dających się usprawiedliwić” — jak oświadczono w zatwierdzonej przez Senat tak zwanej poprawce France’a do „Ustawy o szpiegostwie” — to brak mu podstaw do sądowego ścigania Badaczy Pisma Świętego.

      Również w Worcesterze w stanie Massachusetts „wielebny” B. F. Wyland wykorzystał histerię wojenną do wysunięcia zarzutu, jakoby Badacze Pisma Świętego prowadzili propagandę na rzecz wroga. W dzienniku Daily Telegram opublikował artykuł, w którym oświadczył: „Do waszych patriotycznych powinności obywatelskich należy zlikwidowanie Międzynarodowego Stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego z siedzibą w Brooklynie. Pod przykrywką religii uprawiają oni w Worcesterze propagandę na rzecz Niemiec, sprzedając książkę pod tytułem ‚Dokonana tajemnica’”. Bez ogródek oznajmiał władzom, że mają obowiązek aresztować Badaczy Pisma Świętego i uniemożliwić im dalsze urządzanie zebrań.

      Wiosną i latem 1918 roku zarówno w Ameryce Północnej, jak i w Europie trwały zaciekłe prześladowania Badaczy Pisma Świętego. Podżegali do nich między innymi duchowni Kościoła baptystycznego, metodystycznego, episkopalnego, ewangelickiego i katolickiego. Funkcjonariusze zabierali Badaczom Pisma Świętego literaturę biblijną, nie mając nakazu rewizji, a wielu wtrącali do więzienia. Kiedy indziej Badacze byli napadani przez motłoch, bici, chłostani, tarzani w smole i obsypywani pierzem, mieli połamane żebra i poranione głowy. Niektórzy zostali trwale okaleczeni. Chrześcijanki i chrześcijan więziono bez nakazu aresztowania i bez rozprawy sądowej. W Złotym Wieku z 29 września 1920 roku podano przeszło 100 przykładów takiego brutalnego traktowania.

      Oskarżeni o szpiegostwo

      Największy cios zadano Badaczom Pisma Świętego 7 maja 1918 roku, gdy władze federalne USA wydały nakaz aresztowania J. F. Rutherforda, prezesa Towarzystwa Biblijnego i Traktatowego — Strażnica, oraz jego najbliższych współpracowników.

      Poprzedniego dnia w Brooklynie wniesiono przeciw nim dwa akty oskarżenia. Gdyby jeden nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, zamierzano przedłożyć drugi. Pierwszy akt oskarżenia, skierowany przeciw większej liczbie osób, obejmował cztery punkty. Pierwsze dwa zarzucały Badaczom spisek naruszający „Ustawę o szpiegostwie” z 15 czerwca 1917 roku, a dwa następne — planowanie lub prowadzenie działalności sprzecznej z prawem. Rzekomo spiskowali w celu nakłonienia innych do nieposłuszeństwa i do uchylania się od służby w siłach zbrojnych USA oraz w celu utrudnienia poboru i rekrutacji mężczyzn do tej służby, i to w okresie, gdy państwo znajdowało się w stanie wojny. Zarzucano im, że dopuścili się jednego i drugiego albo próbowali to uczynić. W oskarżeniu wspomniano konkretnie o wydaniu i rozpowszechnianiu książki Dokonana tajemnica. Drugi akt oskarżenia dotyczył wysłania do Europy pewnej kwoty (przeznaczonej na biblijną działalność wychowawczą w Niemczech), co miało być sprzeczne z interesami Stanów Zjednoczonych. Kiedy pozwani stanęli przed sądem, wszczęto proces na podstawie pierwszego aktu oskarżenia, składającego się z czterech punktów.

      Jeszcze jedno oskarżenie o naruszanie „Ustawy o szpiegostwie” wniesiono w tym czasie przeciw C. J. Woodworthowi i J. F. Rutherfordowi w Scranton w Pensylwanii. Ale jak wynika z listu Johna Lorda O’Briana z 20 maja 1918 roku, niektórzy urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości obawiali się, że sędzia okręgowy Witmer, mający prowadzić rozprawę, nie zgodzi się z ich wykładnią „Ustawy o szpiegostwie”, a mianowicie że upoważnia ona do wstrzymania działalności ludzi szczerze głoszących swe przekonania religijne, które inni jednak mogą odebrać jako propagandę antywojenną. Dlatego Ministerstwo Sprawiedliwości zawiesiło postępowanie w Scranton, oczekując na wynik procesu bruklińskiego. Ponadto władze postarały się, by rozprawie we Wschodnim Nowojorskim Sądzie Okręgowym USA przewodził sędzia Harland B. Howe z Vermontu, o którym John Lord O’Brian wiedział, że w tych sprawach podziela jego poglądy. Proces rozpoczął się 5 czerwca, a oskarżenie reprezentowali Isaac R. Oeland oraz Charles J. Buchner, będący katolikiem. Brat Rutherford zauważył, iż w czasie rozprawy obaj wielokrotnie naradzali się z księżmi katolickimi.

      Proces ujawnił, iż ani członkowie zarządu Towarzystwa, ani redaktorzy książki wcale nie mieli zamiaru przeszkadzać krajowi w prowadzeniu wojny. Przedstawione dowody wykazały, że zarówno plany napisania tej książki, jak i większa część tekstu powstały jeszcze przed przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do wojny (6 kwietnia 1917 roku) i że pierwotną umowę wydawniczą podpisano przed wejściem w życie ustawy (od 15 czerwca), o której naruszenie zostali posądzeni.

      Oskarżenie kierowało uwagę na dodatki dołączone do książki w kwietniu i czerwcu 1917 roku w trakcie jej przygotowywania i korekty. Znalazła się wśród nich wypowiedź duchownego Johna Haynesa Holmesa, który stanowczo twierdził, że wojna jest pogwałceniem zasad chrześcijaństwa. Jak wskazał jeden z obrońców, dzieło tego duchownego, opublikowane pod tytułem A Statement to My People on the Eve of War (Orędzie do mojego narodu w przeddzień wojny), było jeszcze w sprzedaży w czasie trwania rozprawy. Ani jego autorowi, ani wydawcy nie wytoczono procesu. Za opinie wyrażone w tym kazaniu pociągnięto jednak do odpowiedzialności Badaczy Pisma Świętego, którzy się na nie tylko powołali.

      W książce Dokonana tajemnica nikomu nie zabroniono uczestniczyć w walkach zbrojnych. Objaśniając proroctwa, zacytowano jednak wyjątki ze Strażnicy z roku 1915, by wykazać niekonsekwencję duchownych, którzy podają się za sług Chrystusa, a jednocześnie pomagają wojującym krajom prowadzić rekrutację.

      Kiedy okazało się, iż władze mają zastrzeżenia wobec książki, brat Rutherford natychmiast wysłał do drukarza telegram z prośbą o wstrzymanie produkcji. Jednocześnie przedstawiciel Towarzystwa udał się do amerykańskiego wywiadu wojskowego, by uzyskać informacje, co konkretnie wywołuje wątpliwości. Gdy ustalono, że z powodu toczącej się wówczas wojny zastrzeżenia budziły w książce strony od 247 do 253, Towarzystwo poleciło wyciąć je ze wszystkich egzemplarzy przed udostępnieniem ich ogółowi. A kiedy władze powiadomiły prokuratorów okręgowych, iż dalsza dystrybucja będzie stanowić pogwałcenie „Ustawy o szpiegostwie” (chociaż odmówiono wyrażenia opinii na temat zmienionej wersji), Towarzystwo zleciło całkowite wstrzymanie rozpowszechniania tej książki.

      Dlaczego tak wysokie wyroki?

      Mimo wszystkich tych działań 20 czerwca 1918 roku ława przysięgłych ogłosiła werdykt, w którym uznano, że każdy oskarżony jest winny wszystkich stawianych mu zarzutów. Następnego dnia siedmiub otrzymało cztery wyroki po 20 lat, przy czym mieli je odbywać równocześnie. A 10 lipca ósmy oskarżonyc dostał cztery wyroki po 10 lat, które też miał odsiadywać jednocześnie. Czy były to surowe kary? W piśmie do prokuratora generalnego z 12 marca 1919 roku prezydent Woodrow Wilson przyznał, iż „te kary więzienia są wyraźnie zbyt wysokie”. Nawet człowiek, który zastrzelił w Sarajewie następcę tronu Austro-Węgier, co zapoczątkowało łańcuch wydarzeń wprowadzających narody w wir pierwszej wojny światowej, nie został ukarany surowiej. Skazano go na 20 lat pozbawienia wolności, a na Badaczy Pisma Świętego wydano cztery takie wyroki.

      Co się kryło za tak surowymi karami? Sędzia Harland B. Howe oświadczył: „Zdaniem Sądu propaganda religijna, uprawiana z zapałem przez oskarżonych zarówno w kraju, jak i wśród naszych sprzymierzeńców, jest szkodliwsza niż dywizja żołnierzy niemieckich. (...) Człowiek nauczający religii zwykle ma duży wpływ na innych, a jeśli robi to szczerze, jego oddziaływanie jest tym silniejsze. To raczej potęguje, niż pomniejsza ich winę. Sąd uznał więc za najrozsądniejsze wymierzenie tym ludziom surowej kary”. Warto tu jednak wspomnieć, że przed ogłoszeniem wyroku sędzia Howe wyraził opinię, iż wystąpienia adwokatów oskarżonych podważały wiarogodność i zawierały ostrą naganę nie tylko państwowego wymiaru sprawiedliwości, ale też „wszystkich kaznodziejów w kraju”.

      Orzeczenie to niezwłocznie zaskarżono do sądu apelacyjnego. Ale sędzia Howe stanowczo odrzucił prośbę o zwolnienie za kaucjąd, a 4 lipca — zanim mogło się odbyć przesłuchanie w sprawie trzeciego i ostatniego odwołania w sprawie kaucji — siedmiu braci pośpiesznie przewieziono do więzienia federalnego w Atlancie w stanie Georgia. Później wykazano, że w trakcie tego niezwykle stronniczego procesu popełniono 130 uchybień proceduralnych. Prace nad przygotowaniem dokumentów potrzebnych do rozpatrzenia apelacji trwały długie miesiące. Tymczasem skończyła się wojna. Dnia 19 lutego 1919 roku ośmiu uwięzionych braci wystosowało do prezydenta USA Woodrowa Wilsona prośbę o ułaskawienie. Wielu obywateli wysyłało do nowego prokuratora generalnego listy nawołujące do uwolnienia braci. A 1 marca 1919 roku w odpowiedzi na prośbę prokuratora generalnego sędzia Howe zlecił „natychmiastowe złagodzenie” wyroków. Oznaczałoby to zmniejszenie kary, ale jednocześnie potwierdzałoby, że oskarżeni są winni. Zanim do tego doszło, obrońcy naszych braci przedłożyli prokuratorowi wymagane dokumenty, dzięki czemu sprawa trafiła na wokandę sądu apelacyjnego.

      Dziewięć miesięcy po skazaniu Rutherforda i jego współtowarzyszy, 21 marca 1919 roku (a więc już po wojnie), sąd apelacyjny wyznaczył kaucję wysokości 10 000 dolarów za każdego z ośmiu oskarżonych; złożono ją w Brooklynie 26 marca i bracia zostali wypuszczeni na wolność. Dnia 14 maja 1919 roku sąd apelacyjny w Nowym Jorku orzekł: „Oskarżonym w tej sprawie nie zapewniono rzetelnego i bezstronnego procesu, do jakiego mieli prawo, toteż poprzedni wyrok zostaje uchylony”. Sprawę skierowano do ponownego rozpatrzenia. Oskarżeni byli wzywani do sądu pięć razy, aż wreszcie 5 maja 1920 roku prokurator na rozprawie otwartej w Brooklynie ogłosił, że wycofuje oskarżenie.e Dlaczego? Jak wynika z korespondencji zachowanej w Archiwach Państwowych USA, Ministerstwo Sprawiedliwości obawiało się, że ponieważ minęła histeria wojenna, bezstronna ława przysięgłych odrzuciłaby oskarżenie. Prawnik L. W. Ross napisał w liście do prokuratora generalnego: „Moim zdaniem ze względu na opinię publiczną byłoby lepiej, gdybyśmy z własnej inicjatywy” umorzyli sprawę.

      Tego samego dnia, 5 maja 1920 roku, wycofano też drugi akt oskarżenia wniesiony w maju 1918 roku przeciwko J. F. Rutherfordowi i jego czterem współpracownikom.

      Kto naprawdę za tym stał?

      Czy za tym wszystkim rzeczywiście stał kler? John Lord O’Brian temu zaprzeczał. Ale ludzie ówcześnie żyjący dobrze znali fakty. W gazecie Appeal to Reason, wydawanej w Girard w stanie Kansas, ukazał się 22 marca 1919 roku następujący protest: „Zwolennicy pastora Russella, gnębieni przez złośliwy ‚prawomyślny’ kler, zostali skazani i osadzeni w więzieniu bez możliwości złożenia kaucji, chociaż nie szczędzili wysiłku, by spełnić wymagania ‚Ustawy o szpiegostwie’. (...) Oświadczamy, że bez względu na to, czy ustawa ta była formalnie zgodna z Konstytucją i uzasadniona etycznie, owi zwolennicy pastora Russella zostali na jej podstawie niesłusznie skazani. Kto bez uprzedzeń przeanalizuje dowody, szybko się przekona, iż ludzie ci ani nie mieli zamiaru złamać prawa, ani w ogóle tego nie uczynili”.

      Po latach w książce Preachers Present Arms (Kaznodzieje prezentują broń) dr Ray Abrams zauważył: „To ciekawe, że tylu duchownych zawzięcie próbowało pozbyć się russellitów [jak pogardliwie nazywano Badaczy Pisma Świętego]. Długotrwałe spory i nienawiść na tle religijnym, których w czasie pokoju sądy w ogóle nie dostrzegały, teraz w atmosferze histerii wojennej znalazły drogę do sali rozpraw”. Autor oznajmił również: „Analiza całej sprawy prowadzi do wniosku, że za ruchem zmierzającym do zlikwidowania russellitów od początku kryły się kościoły i duchowieństwo” (ss. 183-185).

      Jednakże prześladowania Badaczy Pisma Świętego nie wygasły wraz z końcem wojny. Wkroczyły jedynie w nową fazę.

      Policja pod presją księży

      Kiedy wojna się skończyła, duchowieństwo podnosiło inne kwestie, by w miarę możliwości zahamować działalność Badaczy Pisma Świętego. W latach dwudziestych w katolickiej Bawarii oraz w innych częściach Niemiec wielu braci aresztowano na podstawie przepisów o handlu domokrążnym. Ale gdy sprawy trafiały do sądów apelacyjnych, sędziowie zwykle rozstrzygali je na korzyść Badaczy Pisma Świętego. W końcu gdy takich procesów namnożyło się tysiące, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało w roku 1930 okólnik zawiadamiający wszystkich policjantów, że mają już nie występować przeciwko Badaczom Pisma Świętego na podstawie przepisów o handlu domokrążnym. Dzięki temu nacisk z tej strony na krótki czas osłabł i Świadkowie Jehowy prowadzili w Niemczech działalność na wyjątkowo dużą skalę.

  • „Przedmiot nienawiści wszystkich narodów”
    Świadkowie Jehowy — głosiciele Królestwa Bożego
    • [Ramka na stronie 655]

      Duchowieństwo ujawnia swe odczucia

      Godne uwagi są komentarze periodyków religijnych na temat skazania w roku 1918 J. F. Rutherforda i jego współpracowników:

      ◆ Czasopismo „The Christian Register” doniosło: „Rząd z bezwzględną precyzją obalił tym samym założenie, że poglądy religijne, choćby nie wiadomo jak nierozsądne i szkodliwe, można szerzyć bezkarnie. Jest to stara sztuczka, lecz do tej pory byliśmy wobec niej zdecydowanie zbyt tolerancyjni. (...) Wygląda to na koniec russellizmu”.

      ◆ W publikacji baptystów „The Western Recorder” napisano: „Nic dziwnego, że przywódca tej kłótliwej sekty będzie więziony w ośrodku dla niepoprawnych przestępców. (...) Naprawdę trudno przy tym rozstrzygnąć, czy oskarżonych należałoby posłać do więzienia, czy do zakładu dla psychicznie chorych”.

      ◆ Periodyk „The Fortnightly Review” powołał się na wypowiedź z nowojorskiej gazety „Evening Post”, gdzie powiedziano: „Wierzymy, że wszyscy kaznodzieje wezmą sobie do serca opinię tego sędziego, według którego nauczanie jakiejkolwiek religii nie pozostającej w całkowitej zgodzie z prawem jest poważnym przestępstwem, i to jeszcze bardziej karygodnym, jeśli głosiciel ewangelii czyni to w szczerości ducha”.

      ◆ Czasopismo „The Continent” pogardliwie nazwało oskarżonych „zwolennikami zmarłego ‚pastora’ Russella” i wypaczyło ich przekonania, podając, jakoby twierdzili, „iż wszyscy prócz grzeszników powinni być zwolnieni od walki z niemieckim kajzerem”. Jak utrzymywano, według waszyngtońskiego prokuratora generalnego „rząd włoski jakiś czas temu skarżył się Stanom Zjednoczonym, że Rutherford i jego współtowarzysze (...) uprawiali w tamtejszej armii propagandę antywojenną”.

      ◆ Tydzień później większą część powyższej wypowiedzi przytoczył dosłownie periodyk „The Christian Century”, pokazując, iż w pełni się z nią zgadza.

      ◆ W katolickim czasopiśmie „Truth” zamieszczono krótką wzmiankę o wyrokach, a następnie wyrażono odczucia wydawców: „Literatura tego ugrupowania jest przepełniona zaciekłymi atakami na Kościół katolicki i jego duchowieństwo”. Usiłując przykleić etykietkę „wywrotowca” każdemu, kto się publicznie nie zgadza z Kościołem katolickim, dodano: „Coraz wyraźniej widać, że duch nietolerancji ściśle się łączy z działalnością wywrotową”.

      ◆ W książce „Preachers Present Arms” dr Ray Abrams zaznaczył: „Kiedy wiadomość o dwudziestoletnich wyrokach dotarła do wydawców pism religijnych, praktycznie rzecz biorąc każde z nich, wielkie czy małe, dało wyraz radości z tego powodu. Nie zdołałem odszukać jakichkolwiek słów współczucia w żadnej z ortodoksyjnych gazet religijnych”.

Publikacje w języku polskim (1960-2026)
Wyloguj
Zaloguj
  • polski
  • Udostępnij
  • Ustawienia
  • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
  • Warunki użytkowania
  • Polityka prywatności
  • Ustawienia prywatności
  • JW.ORG
  • Zaloguj
Udostępnij