-
Część 5: Wielki biznes zaciska szponyPrzebudźcie się! — 1992 | 8 kwietnia
-
-
Rozwój i upadek handlu światowego
Część 5: Wielki biznes zaciska szpony
SKOŃCZYŁA się pierwsza wojna światowa, lecz groźna sytuacja gospodarki europejskiej nie wróżyła nic dobrego. Katastrofa nastąpiła pod koniec października 1929 roku. Na giełdzie nowojorskiej nagle doszło do krachu. Wybuchła panika i w rezultacie upadło setki banków. Tysiące ludzi straciło miliony dolarów. Niektórzy popełnili samobójstwo, skacząc z wysokich budynków.
Wielki kryzys wkrótce przywiódł cały świat do ruiny gospodarczej i spowodował chaos w polityce, wzmagając napięcie, które w końcu doprowadziło do wybuchu drugiej wojny światowej. Profesor historii René Albrecht-Carrié wyjaśnił, że lata trzydzieste były okresem charakteryzującym się „częstymi kryzysami, których podłoże stanowiła katastrofalna sytuacja ekonomiczna”.
Tak więc już pierwsze dwudziestolecie po roku 1914 dowiodło, że światowy system ekonomiczny nie sprosta wymaganiom nowego wieku. Fakt ten zasługuje na szczególną uwagę, ponieważ w roku 1914 zgodnie z chronologią i proroctwami biblijnymi Bóg przestał pozwalać ludziom na sprawowanie władzy w sposób niezależny. W tym przełomowym roku ustanowił niebiańskie Królestwo, którego niewidzialną obecność miały poświadczać dostrzegalne wydarzenia. Część z nich wymieniono w 24 rozdziale Ewangelii według Mateusza, 21 rozdziale Ewangelii według Łukasza i 6 rozdziale Księgi Objawienia. Zachęcamy do zapoznania się z tymi fragmentami Biblii.
Inną wyraźną oznaką powołania do istnienia Królestwa Bożego jest stopniowe rujnowanie ziemi przez jej mieszkańców (Objawienie 11:18). Mamy aż nadto dowodów, iż proroctwo to spełnia się za naszych czasów, jeśli weźmiemy pod uwagę zanieczyszczenie środowiska naturalnego, uszkodzenie powłoki ozonowej chroniącej naszą planetę i groźbę klęski ekologicznej wskutek efektu cieplarnianego.
Wielki biznes — największy truciciel?
Rewolucja przemysłowa zapoczątkowała dość osobliwy postęp. Umożliwia on co prawda łatwiejsze, szybsze i tańsze zaspokajanie pragnień i potrzeb człowieka, ale jednocześnie jest odpowiedzialny za kwaśne deszcze, wycieki chemikaliów oraz trzebienie wilgotnych lasów tropikalnych. Pozwala turystom latać odrzutowcami na antypody, by mogli tam zaśmiecać czyste plaże i dewastować przyrodę. Zatruwa powietrze, żywność i wodę, narażając nas na przedwczesną śmierć.
Wielki biznes przyczynia się do rujnowania ziemi nie tylko przez rozwój techniki, lecz także przez dostarczenie motywacji. Jak zauważono w tygodniku Time, „od dawna główną przyczyną zanieczyszczenia środowiska jest dzika pogoń za zyskiem”. Pewien oenzetowski specjalista od gospodarki leśnej oświadczył, że „u podstaw nielegalnego wyrębu [lasów tropikalnych] leży chciwość”.
Kraje niekapitalistyczne ponoszą nie mniejszą winę. W roku 1987 dziennikarz Richard Hornik napisał, iż „przez blisko trzydzieści lat rządów komunistycznych Pekin zapewniał, że socjalistyczny program rozwoju wyklucza niszczenie środowiska”. Ale w chwili rozrachunku z przeszłością również Chiny dowiedziały się, jaką „cenę za postęp gospodarczy zapłaciła przyroda”.
Dotkliwe skutki 40-letniego zatruwania środowiska w Europie Wschodniej zostały przez innego dziennikarza nazwane „najbrudniejszą sprawką komunizmu”. Dopiero teraz wychodzą na jaw rozmiary szkód. Na przykład miejscowość Bitterfeld, leżąca 50 kilometrów na północ od Lipska, zasłużyła sobie na niechlubne miano najbardziej zanieczyszczonego miasta w najbardziej zanieczyszczonym rejonie świata.
Owoce zaciekłej rywalizacji
Wielki biznes wpływa na nasze postępowanie w takiej samej mierze, jak religia i polityka. Mocno trzyma ludzi w swych szponach, co chyba najlepiej uwidacznia się w sposobie kształtowania ich osobowości.
Kapitalistyczny świat handlu powstał w istocie na podłożu zaciekłej rywalizacji. Duch współzawodnictwa panuje wszędzie — w szkołach, w zakładach pracy, w sferze rozrywki i sportu, a niekiedy nawet w rodzinach. Dzieci od niemowlęctwa dowiadują się, że mają górować nad innymi i być najlepsze. Zdobycie majątku jest uważane za sprawę pierwszorzędnej wagi, toteż ludzie nie przebierają w środkach, by się dorobić. Dążący do sukcesu mężczyźni i kobiety słyszą zachęty, żeby byli ambitni, a jeśli trzeba — nawet agresywni.
Człowiek biznesu uczy się grzeczności i uprzejmości. Ale czy zawsze cechy te odzwierciedlają jego prawdziwą naturę, czy też są tylko maską, którą czasem przywdziewa, by dobrze zagrać rolę? Amerykański publicysta Edgar Watson Howe przestrzegł w roku 1911: „Nie myśl, że ktoś, kto chce coś ci sprzedać, zawsze jest taki układny”.
Rywalizacja rozbudza zazdrość i chciwość. Osoby wybijające się na czoło nieraz zaczynają uważać się za lepsze i w rezultacie są aroganckie i wyniosłe. Natomiast ci, których spotykają ciągłe niepowodzenia, często tracą szacunek dla samych siebie i wpadają w przygnębienie. Nie wytrzymują konkurencji, postanawiają więc skończyć ze wszystkim. Postawa taka tłumaczy, dlaczego w niektórych krajach gwałtownie wzrosła liczba samobójstw wśród młodzieży.
Zawodne systemy ekonomiczne nie potrafią sprawiedliwie zadbać o potrzeby życiowe każdego człowieka, toteż niekiedy wypaczają jego osobowość. Jedni ludzie stają się niewdzięczni, samolubni i bezwzględni, a inni gorzknieją, zaczynają użalać się nad sobą i kopać dołki pod drugimi. Podnosząc pieniądz i bogactwo do rangi bożyszcza, świat handlu może łatwo pozbawić cię usposobienia duchowego.
Złudna potęga pieniądza
Pieniądz od początku swego istnienia oddziaływał na każdą dziedzinę życia społecznego, a w rezultacie również na stosunki międzyludzkie. Stworzono system cen, w którym dobra i usługi osiągnęły określoną wartość pieniężną. Szybko doszło do tego, że wszystko przeliczano na pieniądze. Stały się one miernikiem oceny najróżniejszych rzeczy. Jakby zapomniano o prawdzie zawartej w pewnej piosence — mianowicie że „to, co w życiu najcenniejsze, otrzymuje się za darmo”.
Nawet ludzi zaczęto oceniać głównie na podstawie zarobków lub majątku. Zwrócił na to uwagę dziennikarz Max Lerner, który w roku 1949 napisał: „W naszej kulturze heroizujemy bogaczy siedzących na pieniądzach i podziwiamy nie tylko ich wypowiedzi w sprawach, na których się znają, lecz także wymądrzanie się na każdy inny temat”. Nie tak dawno pewien reporter odniósł się z rezerwą do poglądu amerykańskiego prezydenta, który stanowczo twierdził, iż miarą wartości człowieka jest bogactwo. Ów dziennikarz dostrzegł w tym „oznakę nieumiarkowanego materializmu, który przeobraził lata osiemdziesiąte w dekadę pogoni za osobistym zyskiem oraz spowodował, że ludzi osądza się i klasyfikuje według ich stanu posiadania”.
Przecenianie roli pieniędzy i dóbr, które się za nie nabywa, może zaciążyć na kontaktach z bliźnimi. Po przeprowadzce do jednego z państw kapitalistycznych w Europie młody Banglijczyk słusznie zauważył: „Tutaj wszyscy interesują się rzeczami; u nas bardziej interesujemy się ludźmi”.
Takie przywiązywanie nadmiernej wagi do pieniędzy obniża znaczenie pracy, która przestaje sprawiać przyjemność, jest natomiast ciężarem i środkiem do celu. Celu zaś nie stanowi zadowolenie z sukcesu lub z dawania potrzebującym, lecz sam zarobek. Postawa taka pozbawia radości, ponieważ „więcej szczęścia wynika z dawania niż z otrzymywania” (Dzieje 20:35).
Czy pozwolisz, by wielki biznes kształtował twą osobowość?
Postęp w dziedzinie nauki i techniki, który nastąpił w wyniku odkrycia i zastosowania stworzonych przez Boga praw natury, często przynosił ludzkości ogromne korzyści. Na przykład Świadkowie Jehowy nad wyraz cenią sobie nowoczesne metody drukowania oraz udoskonalone środki transportu i łączności, gdyż za ich pomocą mogą na niespotykaną skalę spełniać polecenie głoszenia (Mateusza 24:14).
Nie da się jednak zaprzeczyć, że wspaniałe możliwości otwierające się przed ludźmi dzięki postępowi zostały zaprzepaszczone przez tych, którzy pozwolili, by religia fałszywa, nieuczciwa polityka i niedoskonałe systemy ekonomiczne ukształtowały ich osobowość na bezbożną modłę.
Czy chciałbyś zmarnować wspaniałe możliwości otwierające się przed tobą, pozwalając wypaczyć własną osobowość? Czy chciwy handel nie skłoni cię do przyjęcia hierarchii wartości opartej wyłącznie na pieniądzu? Czy nie doprowadzi do tego, że miłość pieniędzy i dóbr materialnych zaczniesz stawiać ponad stosunki z innymi ludźmi? Czy nie pozbawi cię usposobienia duchowego?
Od roku 1914 wielki biznes zaciska szpony. Czy można jakoś ustrzec swą osobowość od jego wpływu? Oczywiście, że tak! Wyjaśni to następny artykuł z tej serii. Wskaże też, jak żyć, by doczekać dnia, gdy ludzie z ulgą stwierdzą, że nareszcie skończyły się kłopoty finansowe.
[Ramka na stronie 23]
Wielki biznes pomaga rozpoznać „dni ostatnie”
Kształtując osobowość człowieka, wielki biznes pomaga rozpoznać „dni ostatnie”, które tak opisano w Liście 2 do Tymoteusza 3:1-4: Wiedz jednak o tym, że w dniach ostatnich nastaną czasy krytyczne, trudne do zniesienia [między innymi z powodu kłopotów gospodarczych]. Ludzie bowiem będą...
Kochać się w sobie samych: Materialista interesuje się sobą. Uczucie to podsycają reklamy, podszeptując: „Wart jesteś tego, co najlepsze. Nie żałuj sobie. Myśl przede wszystkim o własnej korzyści!”
Kochać się w pieniądzach: Amerykański humorysta Mark Twain zauważył kiedyś: „Niektórzy uwielbiają pozycję społeczną, niektórzy bohaterów, niektórzy siłę, niektórzy Boga, (...) ale wszyscy uwielbiają pieniądze”.
Będą chełpliwi, wyniośli: Pewien polityk niemiecki tak scharakteryzował poczynania zakładów chemicznych ociągających się z zaprzestaniem dewastacji środowiska: „Widzę w tym głównie przejaw złej woli. To arogancja silnych”.
Niewdzięczni, nielojalni: Pisarz angielski Thomas Fuller oznajmił: „Bogactwo raczej zaostrza apetyt niż go zaspokaja” oraz: „Normalną i powszechną praktyką w handlu jest oszustwo”.
Wyzuci z naturalnych uczuć: Kierując się żądzą zysku, przedsiębiorstwa czasem sprzedają krajom rozwijającym się produkty nie dopuszczane na inne rynki, a w państwach nie mających zbyt surowych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy budują fabryki, które mogą stwarzać zagrożenie dla zatrudnionych. Dowodzą w ten sposób, że nie liczą się z życiem ludzkim.
Nieprzejednani; będą oszczercami: Zdaniem ekonomisty Adama Smitha „handel, który właściwie powinien łączyć węzłem wspólnoty i przyjaźni zarówno kraje, jak i pojedyncze osoby, stał się głównym zarzewiem niezgody i wrogości”.
Bez panowania nad sobą, brutalni: Robienie ogromnych zakupów na raty i na karty kredytowe oraz kierowanie się dewizą: „Kupuj teraz, zapłacisz później”, do czego zachęcają handlowcy z myślą o zarobku — wszystko to świadczy o braku panowania nad sobą. Niektórzy żerują na słabościach ludzkich i bogacą się na narkotykach, niemoralności i hazardzie.
Nie kochający dobra; będą zdrajcami: Gazeta The German Tribune donosi: „Gdy w grę wchodzą olbrzymie nakłady na ochronę środowiska, normy moralne mogą pozostawiać wiele do życzenia”. Osobom wyzutym z zasad łatwo przychodzi zdradzenie innych dla własnej korzyści.
Zawzięci: Silne grupy nacisku, na przykład lobby przemysłu zbrojeniowego i tytoniowego, wciąż wydają kolosalne sumy na sterowanie polityką, by utrzymać wysokie ceny na swe artykuły, mimo iż zagrażają one zdrowiu i bezpieczeństwu publicznemu.
Nadęci pychą: Wbrew temu, co twierdzą ludzie usposobieni materialistycznie, bogactwo nie stanowi powodu do dumy. Grecki bajkopisarz Ezop oświadczył: „To, co widać na zewnątrz, jest nędzną namiastką wartości wewnętrznej”.
Będą się kochać bardziej w przyjemnościach niż w Bogu: Przemysł rozrywkowy kładzie nacisk na przyjemności, a pomija sprawy duchowe; w ten sposób wychowuje pokolenie hedonistów.
[Ilustracja na stronie 22]
Żądza zysku sprawiła, że Europa jest chyba najbardziej zanieczyszczonym kontynentem
-
-
Część 6: Kiedy się skończą trudności gospodarcze?Przebudźcie się! — 1992 | 8 kwietnia
-
-
Rozwój i upadek handlu światowego
Część 6: Kiedy się skończą trudności gospodarcze?
DOPÓKI chciwy handel mocno trzyma ludzi w swych szponach, trudności gospodarcze na pewno nie ustaną. Nie brzmi to pocieszająco. Ale jest też powód do optymizmu: jarzmo to wkrótce zostanie skruszone i kłopoty finansowe skończą się raz na zawsze. Tę dobrą wieść rozgłasza obecnie po całym świecie ponad cztery miliony Świadków Jehowy (zob. tekst w ramce na stronie 25).
Najskuteczniejsze narzędzie
Sprzedaż produktów lub usług ma ułatwić reklama. Chcąc rozszerzyć zbyt, trzeba pozyskać nabywców. Służą temu tablice ogłoszeniowe, prasa, radio, telewizja, nie mówiąc już o prospektach, natrętnie przysyłanych pocztą.
Chociaż obecne wyrafinowane reklamy telewizyjne ogromnie się różnią od ogłoszeń heroldów w starożytnej Grecji, spełniają jednak to samo zadanie — urabiają opinię publiczną. Odkąd Jan Gutenberg wynalazł druk z zastosowaniem ruchomej czcionki, przed reklamą otworzyły się nowe perspektywy, toteż w roku 1758 wybitny pisarz angielski Samuel Johnson orzekł: „Reklamy są teraz tak liczne, że ogląda się je bardzo pobieżnie, muszą zatem przyciągać uwagę niezwykłością obietnic oraz sugestywnością wypowiedzi — czasem wzruszających, a czasem wręcz patetycznych”. Można by pomyśleć, że słowa te padły dzisiaj, w roku 1992.
Rozwój działalności reklamowej przyśpieszyła rewolucja przemysłowa. Umożliwiła wyprodukowanie mnóstwa nowych towarów, które czekały na nabywcę. Docierano do niego za pośrednictwem coraz liczniejszych gazet i czasopism. Jeszcze skuteczniejszym narzędziem okazały się później radio i telewizja. Reklamą zajęły się oddzielne przedsiębiorstwa. Od roku 1812, kiedy to w Londynie powstała firma „Reynell i Syn”, zaczęto tworzyć agencje reklamowe.
Gdy reklama uczciwie informuje o dostępnych na rynku produktach lub usługach, mogących zaspokoić uzasadnione potrzeby, bywa użytecznym narzędziem. Nieraz jednak posuwa się za daleko i kusi, by nabyć coś nieprzydatnego lub natychmiast dogodzić swym kaprysom, nawet gdyby przyszło się zadłużyć. „Pochlebia, błaga, argumentuje, woła” — opisuje ją pewien autor, po czym dodaje: „Bez względu na to, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, czy wychodzi nam to na dobre, czy na złe, reklama oddziałuje na nas wszystkich”.
Potencjalnych kupców przekonują często jakieś nieistotne szczegóły. Sprzedawcy zachwalający swój towar odwołują się do egoizmu, grają na uczuciach. Niejednokrotnie posługują się półprawdami. Co gorsza, nieraz okazują zupełny brak zainteresowania dobrem drugich, zatajając pewne wady wyrobu lub nie informując o jego szkodliwości — wszystko to w imię walki konkurencyjnej.
Czy walka konkurencyjna jest konieczna?
Być może podzielasz zdanie wielu osób, iż konkurencja rynkowa jest motorem postępu. W dobie dzisiejszej uczciwe współzawodnictwo stanowi też pod pewnymi względami ochronę dla konsumenta. Ale podręcznik Psychology and Life (Psychologia i życie) kwestionuje twierdzenie, jakoby rywalizacja była „nieodłączną cechą natury ludzkiej”, pytając: „Czy zawsze musimy postawić stopę na karku zwyciężonego, by czuć się szczęśliwi?”
W książce tej wprawdzie zauważono, iż ludzie wychowani w systemie konkurencyjnym „podejmują wyzwanie i dążą do pokonania współzawodnika”, lecz nie uznano ducha rywalizacji za skłonność wrodzoną. Na dłuższą metę konkurencja i tak nie przynosi pomyślnych rezultatów. Jak wykazują testy, „wznieca pragnienie wygrania za wszelką cenę, a to często obniża jakość pracy”.
Na przykład współzawodnictwo czasem rozbudza lęk przed niepowodzeniem. A strach — w szkole, w pracy czy gdzie indziej — wcale nie sprzyja odnoszeniu sukcesów. Poza tym rywalizacja nieraz prowadzi do nieuczciwości. Uczniowie, którzy myślą tylko o otrzymaniu lepszych ocen niż inni, mogą stracić z oczu rzeczywisty cel nauki, jakim jest przygotowanie się do roli wartościowego i użytecznego obywatela.
W podręczniku Psychology and Life, napisanym w latach trzydziestych, wspomniano o Samoańczykach tworzących zbiorowość prawie nie znającą walki konkurencyjnej. Jak czytamy, „wytworzone produkty magazynują w składzie, z którego wszyscy mogą korzystać stosownie do potrzeb”. Dalej wyjaśniono: „Antropolodzy donoszą, że ludzie ci są równie szczęśliwi jak członkowie bardziej zindywidualizowanych społeczeństw w innych częściach świata”.
Wynika z tego, iż sprawny, zadowalający system wcale nie musi się opierać na konkurencji. Pewien znany przedsiębiorca twierdzi, że choć może ona być bodźcem niezbędnym dla jednostek niedojrzałych, jednak osobom dojrzałym motywacji dostarcza sama praca. Radości przysparza im zdobywanie umiejętności i wiedzy, twórcze działanie, uszczęśliwianie innych, wprowadzanie udoskonaleń i dokonywanie odkryć.
Naprawdę mądra jest zatem rada biblijna: „Nie popadajmy w próżność, pobudzając jeden drugiego do współzawodnictwa, zazdroszcząc sobie wzajemnie” (Galatów 5:26; Kaznodziei 4:4).
Uwolnij się, by zyskać coś lepszego!
Nie ulega wątpliwości, że chciwy handel to narzędzie, którym do swych własnych celów posługuje się Szatan. To właśnie on stwarza trudności gospodarcze i za ich pomocą coraz bardziej omotuje ludzkość. Troska o zdobycie upragnionych dóbr spycha na dalszy plan zaspokajanie najkonieczniejszych potrzeb duchowych. Popierana przez handel produkcja przedmiotów jednorazowego użytku przynosi szkodę środowisku naturalnemu. Chęć posiadania od razu wszystkiego odbiera niejednemu zadowolenie z tego, co posiada. W interesowaniu się sprawami ekonomicznymi właściwie nie ma nic zdrożnego, ale jeśli pomija się przy tym zasady Boże, w końcu budzi to w człowieku samolubstwo, a potem chciwość.
Chciwość zaś i przesadne zabieganie o własne korzyści stanowią formę bałwochwalstwa, potępianego przez Boga (Kolosan 3:5). Ci, którzy pozwalają, by handel wypaczał ich osobowość, narażają się na takie samo niebezpieczeństwo, jak zwolennicy religii fałszywej i stronnicy rządów ludzkich. Grozi im ściągnięcie na siebie niezadowolenia Bożego. Jezus ostrzegł: „Baczcie na siebie, aby serca wasze nie były ociężałe wskutek obżarstwa i opilstwa oraz troski o byt [łącznie z trudnościami gospodarczymi] i aby ów dzień [sądu Jehowy] was nie zaskoczył” (Łukasza 21:34, Bw).
Kto chce być chrześcijaninem, ten musi się wyrwać ze szponów niedoskonałych systemów ekonomicznych, to znaczy przeciwstawić się rozniecanemu przez nie duchowi i zrezygnować z samolubnych dążeń materialistycznych. Musi zadbać, by jego osobowość kształtował wszechmocny Stwórca, a nie pieniądz. Powinien dokładać wszelkich starań, żeby zawsze postępować uczciwie. Zamiast wciąż myśleć o tym, jak zdobyć więcej, będzie się cieszyć z tego, co już ma (Efezjan 5:5; 1 Tymoteusza 6:6-11; Hebrajczyków 13:18).
Chcąc się opierać na właściwej hierarchii wartości, chrześcijanie muszą regularnie analizować swe cele życiowe (Filipian 1:9, 10). Biorą to pod uwagę przy w wyborze pracy dla siebie i wykształcenia dla dzieci. Nie zapominają, iż „wszystko w świecie — pragnienie ciała, pragnienie oczu, popisywanie się środkami do życia — pochodzi nie od Ojca, lecz ze świata. Ponadto świat przemija i tak samo jego pragnienie, ale kto wykonuje wolę Boga, pozostaje na zawsze”. Stale pamiętają, że gdy świat przeminie, w gospodarce nastąpi „wielki krach”, z którego ani handel, ani jego rzecznicy nigdy się nie podźwigną (1 Jana 2:16, 17).
-