-
Hazard — nałóg lat dziewięćdziesiątychPrzebudźcie się! — 1995 | 8 października
-
-
Hazard — nałóg lat dziewięćdziesiątych
APARAT fotograficzny utrwalił na kolorowym filmie pewien obraz. Zdjęcie zajęło dwie strony niedzielnej gazety. Przedstawia olbrzymi magazyn przekształcony w salon do gry w bingo, w którym na tysiącach metrów kwadratowych — niemal jak okiem sięgnąć — tłoczą się gracze w każdym wieku i każdego koloru skóry. Czy widzisz ich zmęczone twarze i zaczerwienione oczy — oznaki niezliczonych godzin spędzonych na grze? Po nocy będącej pasmem porażek z niepokojem i nadzieją oczekują ogłoszenia kolejnej liczby, która może w końcu uczyni ich zwycięzcami.
Spójrz dalej. Czy dostrzegasz przejęcie na twarzach ludzi trzymających w rękach karty? Boją się, że mają nieszczęśliwy zestaw. Nieraz wyciągnięcie kolejnej karty przesądza o wygraniu lub przegraniu milionów dolarów. Popuść wodze wyobraźni. Czy widzisz spocone dłonie zdenerwowanego gracza? Czy słyszysz, jak szybko bije mu serce, jak w duchu się modli, żeby następne rozdanie było szczęśliwe właśnie dla niego, a nie dla innych?
A teraz wchodzisz do luksusowego kasyna w eleganckim hotelu albo na jakiejś łodzi. Nie czujesz się zagubiony w labiryncie automatów do gry, mieniących się jaskrawymi barwami? Czy nie ogłusza cię odgłos pociąganych dźwigni i obracających się tarcz? W uszach klientów dźwięk ten brzmi jak muzyka, bez względu na to, czy wygrają, czy przegrają. „Emocjonują się niepewnością tego, co przyniesie kolejne pociągnięcie dźwigni automatu” — mówi dyrektor pewnego kasyna.
Przeciskasz się przez tłum i podchodzisz do oblężonego stołu z ruletką. Wirująca przed twymi oczyma tarcza z czerwonymi i czarnymi przegródkami może cię zahipnotyzować. Pomaga jej w tym odgłos toczącej się kulki. Tarcza obraca się wielokrotnie, a od tego, gdzie się zatrzyma, zależy sukces albo porażka. Jeden taki obrót często oznacza stratę tysięcy dolarów.
Pomyśl, to zaledwie jedna z dziesiątków tysięcy takich scen — na całym świecie są tysiące podobnych miejsc i niezliczone miliony graczy. Samolotami, statkami, pociągami, autobusami oraz samochodami przybywają do kasyn we wszystkich zakątkach ziemi, żeby dać upust swej żądzy gry. Zyskała ona miano „ukrytej choroby, uzależnienia lat dziewięćdziesiątych — nałogowego hazardu”. Durand Jacobs, amerykański ekspert w dziedzinie zachowań hazardzistów, powiedział: „Przewiduję, że lata dziewięćdziesiąte będą na całym świecie historycznym okresem rozkwitu legalnego hazardu”.
Na przykład w roku 1993 przez kasyna w USA przewinęło się 92 miliony Amerykanów, to znaczy więcej niż przez stadiony, na których grały najlepsze drużyny baseballowe. Wydaje się, że budowie przybytków hazardu nie będzie końca. Obsługa hoteli na wschodnim wybrzeżu zaciera ręce. „Prawie brakuje miejsc, żeby każdego dnia pomieścić jakieś 50 000 ludzi odwiedzających kasyna”.
W roku 1994 w wielu stanach południowych przyjęto hazard z otwartymi ramionami i uznano za zbawienny, choć jeszcze całkiem niedawno traktowano go jak grzech. W czasopiśmie U.S.News & World Report zauważono, że „tam, gdzie kiedyś ludzie namiętnie czytali Biblię, dziś nałogowo grają w oczko — kasyna na lądzie i wodzie rozsiane są po całych stanach Missisipi i Luizjana, a na Florydzie, w Teksasie, Alabamie i Arkansas planuje się budowę nowych”. Niektórzy przywódcy religijni, do niedawna uznający hazard za grzech, dokonują obecnie w swych poglądach zwrotu o 180 stopni. Kiedy na przykład w roku 1994 władze Nowego Orleanu w Luizjanie zorganizowały uroczystość chrztu pierwszego pływającego kasyna na rzece Missisipi, pewien duchowny podziękował w modlitwie Bogu za „możliwość grania”. Nazwał ją ‛dobrodziejstwem, którym Bóg pobłogosławił to miasto’.
Ocenia się, że do 2000 roku 95 procent wszystkich Amerykanów znajdzie najbliższe kasyno w odległości 3—4 godzin jazdy samochodem. Duże zyski z hazardu ciągną również Indianie amerykańscy. Według U.S.News & World Report władze USA pozwoliły im dotychczas na prowadzenie w całym kraju 225 kasyn i salonów gry w bingo.
Jeżeli do tego wszystkiego dodamy jeszcze karty, totalizator sportowy, wyścigi koni i psów, bingo w kościołach i tym podobne, staje się jasne, w jaki sposób w roku 1993 Amerykanie wydali na legalne gry hazardowe 394 miliardy dolarów, to jest 17,1 procent więcej niż rok wcześniej. Przeciwnicy hazardu są przerażeni. „Pomaganiu ludziom służą przede wszystkim kościoły i świątynie oraz rząd” — powiedział dyrektor pewnej Komisji do Spraw Nałogowego Hazardu. „A teraz wszystkie te instytucje zajmują się hazardem”. Jedna z amerykańskich gazet nazwała mieszkańców USA „narodem hazardzistów”, a hazard określiła mianem „prawdziwie narodowej rozrywki”.
W Anglii pierwsza loteria powstała w roku 1826 i od tamtej pory świetnie prosperuje. Jak donosi czasopismo The New York Times Magazine, niezwykłą popularnością cieszy się również gra w bingo. „Moskwa jest pełna zatłoczonych kasyn. A libańscy hazardziści odwiedzający domy gry w Bejrucie Zachodnim wprost ryzykują życie, bo miejsca te są ostrzeliwane zarówno przez milicję, jak i fundamentalistów religijnych” — czytamy. „Osoby z dużymi wygranymi wracają do domów pod eskortą strażników uzbrojonych w karabiny maszynowe”.
„Kanadyjczycy nie uświadamiają sobie, że są narodem hazardzistów” — mówi urzędnik zajmujący się sprawami hazardu w jednej z prowincji kanadyjskich. „Pod pewnymi względami hazard prawdopodobnie stał się tu bardziej popularny niż w USA” — dodaje. „W ubiegłym roku Kanadyjczycy wydali na legalne zakłady 10 miliardów dolarów, to jest prawie 30 razy więcej niż na oglądanie filmów w kinie” — donosi gazeta The Globe and Mail. „Dowiadujemy się również, że bingo rozpowszechnione jest w Kanadzie na znacznie większą skalę niż kiedykolwiek w USA. Bardziej popularna jest także loteria. I to samo można powiedzieć o wyścigach konnych”.
„Nikt nie zna dokładnej liczby nałogowych graczy w RPA, ale musi ich być co najmniej ‚tysiące’” — napisano w tamtejszej gazecie. Natomiast rząd Hiszpanii jest w pełni świadomy problemu i rosnącej liczby hazardzistów. Z oficjalnych danych wynika, że wielu spośród 38 milionów mieszkańców tego kraju w ciągu jednego roku straciło na grach hazardowych 25 miliardów dolarów, co włączyło Hiszpanię do czołówki światowej. „Hiszpanie to nałogowi gracze” — powiedział pewien mężczyzna, który należy do grupy pomagającej hazardzistom. „Zawsze tacy byli. (...) Obstawiają wyniki wyścigów konnych, meczów piłki nożnej, grają na loterii, no i oczywiście w ruletkę, pokera, bingo i na automatach — tych diabelskich połykaczach pieniędzy”. Dopiero w ostatnich latach nałogowy hazard uznano w Hiszpanii za uzależnienie natury psychicznej.
Dostępne dane potwierdzają, iż także Włochy opanowała gorączka hazardu. Na loterię i totalizatora sportowego, jak również na rozmaite gry oraz konkursy organizowane przez redakcje gazet wydaje się miliardy. „Hazard przeniknął do wszystkich dziedzin życia codziennego” — donosił raport tamtejszej komisji rządowej. W naszych czasach „hazard osiągnął niewyobrażalne niegdyś rozmiary”, napisano w dzienniku The New York Times, „i wszyscy — od członków rządu począwszy, a na proboszczach skończywszy — prześcigają się w wynajdowaniu sposobów zrobienia na tym interesu”.
Niestety, to prawda! Jak wykażą następne artykuły, w wielu wypadkach hazard przeniknął do każdej dziedziny życia ludzi.
-
-
Nałogowy hazardzista zawsze przegrywaPrzebudźcie się! — 1995 | 8 października
-
-
Nałogowy hazardzista zawsze przegrywa
„NAŁOGOWY hazard to taka sama choroba jak alkoholizm czy narkomania” — oświadczył profesor Jean Ades z Francji. „Jest to uzależnienie bez narkotyku i coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że padło jego ofiarą”. Hazardzistów ogarnia nieraz obsesyjne pragnienie odegrania się, toteż po stracie nawet ogromnych sum pieniędzy wciąż grają, i to ze zdwojoną pasją. „Przegrywający najczęściej szybko dochodzą do siebie po doznanym rozczarowaniu. Ale w wypadku niektórych pragnienie gry jest tak niepohamowane, że może zrujnować im życie” — napisał francuski dziennikarz. „Obiecują sobie, że zapanują nad nałogiem, ale w końcu to on bierze nad nimi górę. Są uzależnieni od hazardu”.
Pewien gracz z RPA wyznał: „Jeżeli ktoś jest nałogowym hazardzistą, to gdy zasiada do gry w ruletkę albo w oczko, nic więcej się nie liczy. Adrenalina burzy mu się w żyłach i gotów jest wydać ostatni grosz, byle jeszcze raz obróciła się tarcza, byle jeszcze raz wziąć do ręki karty. (...) Dzięki podwyższonemu poziomowi adrenaliny przez kilka dni i nocy nie potrzebowałem snu i tylko patrzyłem na karty i liczby, czekając na wiecznie nieosiągalną superwygraną”. Na koniec powiedział: „Jest wielu takich jak ja, którym nie wystarcza postawienie kilkuset, czy nawet kilku tysięcy randów. Gramy, dopóki nie stracimy wszystkiego, co mamy, dopóki doszczętnie nie zrujnujemy nawet swego życia rodzinnego”.
Jak napisał Henry R. Lesieur, profesor socjologii na nowojorskim Uniwersytecie św. Jana, u wielu hazardzistów — bez względu na to, czy wygrywają, czy tracą — pragnienie grania jest tak silne, „iż wytrzymują długie dni bez snu, bez jedzenia, a nawet bez korzystania z toalety. Kiedy grają, wszystkie inne sprawy przestają być ważne. A w czasie oczekiwania na wynik ogarnia ich ‚podniecenie’, które powoduje pocenie się dłoni, przyśpieszone bicie serca i nudności”.
Były hazardzista wyznał, że głównym powodem trwania w tym nałogu nie jest wygrana, ale raczej owo „podniecenie”, ten dreszczyk emocji wywołany samą grą. „Hazard rozbudza nadzwyczaj gwałtowne emocje” — powiedział. „Kiedy obraca się koło rulety i czekasz na swą szansę, przychodzi chwila, że zaczyna wirować ci w głowie i prawie omdlewasz”. Potwierdza to André, hazardzista z Francji: „Jeśli postawiłeś na konia 10 000 franków i jest jeszcze 100 metrów do mety, to nawet gdyby ci ktoś powiedział, że zmarła twoja żona lub matka, nie zwróciłbyś na jego słowa najmniejszej uwagi”.
André wyjawił, dzięki czemu wciąż udawało mu się grać, nawet gdy dużo stracił. W banku, od przyjaciół i lichwiarzy pożyczał pieniądze na bardzo wysoki procent. Kradł czeki i fałszował książeczki oszczędnościowe. W kasynach uwodził samotne kobiety, a potem znikał z ich kartami kredytowymi. Jak napisał pewien francuski dziennikarz, „później André nie dbał nawet o to, czy kiedykolwiek uda mu się wyjść z ruiny finansowej. Działał już tylko pod wpływem swej obsesji”. Został przestępcą i trafił do więzienia. Jego małżeństwo się rozpadło.
Nałogowi hazardziści, podobnie jak narkomani czy alkoholicy, na ogół nie przestają grać, nawet gdy płacą za to utratą pracy, zdrowia, a w końcu także rodziny.
W wielu miastach Francji otworzyły się ostatnio możliwości rozwoju hazardu. Tam, gdzie inne interesy upadły, ogromne zyski osiągają lombardy. Ich właściciele mówią, że hazardziści często tracą wszystkie pieniądze i zastawiają pierścionki, zegarki, ubranie oraz różne cenne przedmioty, by kupić paliwo na powrót do domu. W niektórych miastach na wybrzeżu USA otwiera się nowe lombardy, czasem trzy, cztery lub więcej obok siebie.
Niektórzy wkroczyli nawet na drogę przestępstwa, byle móc dalej uprawiać hazard. Zdaniem profesora Lesieura dotychczasowe badania „ujawniły wśród nałogowych hazardzistów szeroki zakres zachowań niezgodnych z prawem: (...) fałszowanie czeków, przywłaszczanie, kradzieże, napady z bronią w ręku, bukmacherstwo, wyłudzanie pieniędzy i paserstwo”. Dodajmy do tej listy okradanie pracodawców. Jak twierdzi Gerry T. Fulcher, dyrektor Instytutu Edukacji i Leczenia Nałogowych Hazardzistów, do tego przestępstwa przyznało się 85 procent spośród tysięcy nałogowych graczy. „Gdyby wziąć pod uwagę same koszty”, powiedział dyrektor, „to nałogowy hazard w rzeczywistości może się okazać gorszy niż alkoholizm i narkomania razem wzięte”.
Dalsze badania ujawniły, że 97 procent nałogowych hazardzistów odbywających karę więzienia i przynajmniej dwie trzecie znajdujących się na wolności przyznało się do prowadzenia nielegalnej działalności w celu zdobycia pieniędzy na grę albo pokrycia zaciągniętych na nią długów. W miastach położonych w USA nad Zatoką Meksykańską, gdzie rozpowszechniony jest legalny hazard, w roku 1993 odnotowano 16 napadów na banki, czyli czterokrotnie więcej niż rok wcześniej. Aby móc dalej grać, pewien hazardzista ukradł w sumie 89 000 dolarów z ośmiu banków. Poza tym w różnych bankach hazardziści wymuszali pod groźbą śmierci olbrzymie sumy, by spłacić wierzycieli.
„Zapaleni hazardziści usiłujący zerwać z nałogiem cierpią na zespół odstawienia tak samo, jak palacze i narkomani” — podaje The New York Times. Jednakże zdaniem graczy przezwyciężenie tego nałogu może się okazać trudniejsze. Jeden z hazardzistów powiedział: „Niektórzy z nas nadużywali alkoholu i brali narkotyki, ale wszyscy zgadzamy się z tym, że nałogowy hazard jest znacznie gorszy od każdego innego uzależnienia”. Doktor Howard Shaffer z Ośrodka Badań nad Uzależnieniami przy Uniwersytecie Harvarda powiedział, że przynajmniej u 30 procent hazardzistów próbujących rzucić nałóg „występują objawy rozdrażnienia albo rozstrój żołądka, zaburzenia snu oraz podwyższone ciśnienie i przyśpieszony puls”.
Jak wyjaśnia dr Valerie Lorenz, dyrektor amerykańskiego ośrodka w Baltimore w stanie Maryland zajmującego się patologią hazardu, nałogowcy, nawet gdy nie przestają grać, „borykają się z takimi problemami zdrowotnymi, jak chroniczne bóle głowy, migrena, trudności z oddychaniem, dusznica bolesna, arytmia serca oraz drętwienie ramion i nóg”.
Hazardziści popełniają też samobójstwa. Czy może być coś gorszego od „nie zagrażającego życiu uzależnienia”, które prowadzi do śmierci? Na przykład czasopismo The New York Times Magazine podaje, że w pewnym okręgu w USA, gdzie niedawno otwarto kasyna, „wskaźnik samobójstw z jakichś przyczyn się podwoił, choć oficjalnie służba zdrowia nie chciała przypisać tego wzrostu hazardowi”. W RPA jednego tygodnia odebrało sobie życie trzech graczy. Trudno dokładnie określić, ile samobójstw rzeczywiście popełniono z powodu legalnego bądź nielegalnego hazardu oraz związanych z nim długów.
Samobójstwo to tragiczny sposób na wyrwanie się z żelaznego uścisku hazardu. Z następnego artykułu dowiemy się, jak niektórzy znaleźli lepsze wyjście.
[Napis na stronie 6]
Kwitną lombardy, wzrasta przestępczość
-
-
Młodzi — nowe ofiary hazarduPrzebudźcie się! — 1995 | 8 października
-
-
Młodzi — nowe ofiary hazardu
CZY nie kręcisz głową na myśl o tym, że dorośli ludzie — mężczyźni i kobiety — są pogrążeni w nałogu hazardu? Czy nie ogarnia cię niedowierzanie, gdy czytasz o dorosłych graczach, którzy kosztem swego dorobku i swych osiągnięć — pracy, interesów, rodziny, a czasem nawet życia — uprawiają hazard? Czy potrafisz pojąć rozumowanie dorosłego, wykształconego człowieka, który po wygraniu 1,5 miliona dolarów grał tak długo, aż jeszcze tej samej nocy stracił 7 milionów? W wielu wypadkach jest to podyktowane chciwością, pogonią za nieuchwytnym dolarem. Najczęściej jednak chodzi o emocje, które wywołuje sam hazard.
Jeżeli masz dzieci, czy nie pocieszasz się myślą, że hazard to zabawa ludzi dorosłych? Pomyśl więc nad tym jeszcze raz. Weź pod uwagę nowe ofiary — młodych ludzi, którzy albo są kandydatami na hazardzistów, albo już grają nałogowo. Fakty mogą cię zaskoczyć.
W gazetach i czasopismach pojawiły się niedawno takie nagłówki: „Hazard — nałóg młodzieży lat dziewięćdziesiątych”, „Coraz więcej młodych w sidłach hazardu”, „Narkotyk lat dziewięćdziesiątych — hazard uzależnia dzieci”, „Mój syn nie mógł przestać grać”.
A teraz przeczytaj poniższe informacje. „Winą za tę trudną sytuację władze w dużej mierze obarczają hazard rozwijający się dzięki poparciu państwa i kościoła” — podała pewna gazeta. „Obecnie chętni młodzi ludzie mają większe niż kiedykolwiek wcześniej możliwości robienia zakładów. A specjaliści ostrzegają, że przeszło 90 procent dorosłych nałogowych graczy zajęło się hazardem przed ukończeniem 14 lat” — powiedziano we wspomnianym piśmie. „Kiedyś większość nałogowców zaczynała grać około 14 roku życia. Teraz grają dzieci w wieku 9 i 10 lat” — oświadczyła znawczyni tematu. „Dlaczego? Ponieważ otworzyły się takie możliwości” — dodała. „Dzieciaki (...) są zewsząd bombardowane reklamami dotyczącymi hazardu. Jest to rozrywka przyjęta w społeczeństwie”. Rzecznik Anonimowych Hazardzistów oznajmił: „Sytuacja szybko się pogarsza. Dzieci zaczynają coraz wcześniej, a w nałóg wpada ich więcej niż kiedykolwiek przedtem”.
Według ankiety przeprowadzonej w jednym ze stanów USA około 3,5 procent nastoletnich graczy to potencjalni zapaleni hazardziści, a 9 procent to najprawdopodobniej przyszli hazardziści „gotowi na najwyższe ryzyko”. William C. Phillips, kierownik poradni pedagogicznej w jednej z amerykańskich szkół, oświadczył: „Co charakterystyczne, liczby wskazują, że wskaźnik uprawiających hazard jest wyższy wśród młodzieży niż wśród dorosłych”. Inny terapeuta zajmujący się uzależnieniami powiedział: „W następnym dziesięcioleciu młodociani hazardziści będą nam stwarzać więcej problemów niż narkomani”. Profesor Henry Lesieur przeprowadził ankietę wśród uczniów szkół średnich. Jak donosi gazeta The Los Angeles Times, „wyniki są uderzająco podobne do uzyskanych wśród studentów: Nastolatki uważane za ‚patologicznych’ lub ‚nałogowych’ graczy — ludzi, którzy stracili kontrolę nad uprawianiem hazardu — stanowią przeciętnie około 5 procent ogółu młodzieży w kraju”.
Terapeuci leczący hazardzistów zgodnie twierdzą, że najbardziej niepokojąca jest nie tyle liczba młodych graczy, ile „stosunek do hazardu dzieci, rodziców, a nawet pedagogów. (...) Wiele dzieci i ich rodziców uważa hazard za ‚nieszkodliwą rozrywkę’, która nie pociąga za sobą aż tak poważnych skutków jak narkotyki, alkohol, przemoc czy niemoralność”. Ale terapeuta Durand Jacobs ostrzegł, że hazard może zachęcać młodych ludzi do opuszczania szkoły i zdobywania łatwego zarobku, a nawet popycha ich na drogę przestępstwa.
Zastanówmy się nad przykładem pewnego ucznia szkoły średniej, który wcześnie zaczął uprawiać hazard. W szkole mnóstwo godzin lekcyjnych spędzał na grze z kolegami. Kiedy zaczął przegrywać i stracił kieszonkowe, ukradł gromadzone przez uczniów fundusze przeznaczone na żywność dla potrzebujących rodzin. Miał nadzieję, że gdy postawi skradzione pieniądze, uda mu się odzyskać telewizor i pierścionek z onyksem, które zabrał z mieszkania i zastawił, by spłacić wcześniejsze długi. W dziewiątej klasie miał już za sobą 20 dni spędzonych w domu poprawczym za kradzież 1500 dolarów, namiętnie też grał na pieniądze w pokera i bilard. „W miarę dorastania zwiększałem stawki” — powiedział. Aby spłacić długi, wkrótce zaczął okradać sąsiadów. Matka była zrozpaczona: Jej 18-letni syn był nałogowym hazardzistą!
W Anglii, jak podają socjologowie, liberalne prawa dotyczące hazardu zezwalają, by na automatach grały dzieci. Mnóstwo ich zajmuje się tym na lotniskach i w pawilonach gry, a potrzebne pieniądze zdobywa przez okradanie sklepów oraz własnych rodziców.
„Wśród młodzieży szkół średnich i wyższych najpopularniejszą i najszybciej szerzącą się formą hazardu są zakłady sportowe pomiędzy samymi (...) [uczniami], wspieranymi niekiedy przez miejscowych bukmacherów” — powiedział D. Jacobs. „Chyba niewiele szkół średnich i wyższych nie ma dobrze zorganizowanego totalizatora sportowego”. Dodajmy do tego karty, loterię oraz kasyna, do których wpuszcza się nieletnich, gdyż wyglądają na starszych, niż są naprawdę.
„Trzeba zauważyć, że sporo ludzi stało się nałogowymi hazardzistami, ponieważ wygrywali jako nastolatki” — oświadczył D. Jacobs. „Jego zdaniem ‚przeważająca większość’ młodych ludzi została wprowadzona w arkana hazardu przez rodziców lub krewnych uznających go za dobrą zabawę” — czytamy w The Los Angeles Times. Inny terapeuta zajmujący się uzależnieniami dodał: „Rodzice muszą stawić czoło temu samemu problemowi, z którym borykają się w wypadku alkoholu i narkotyków. Myślę po prostu, że w miarę rozwoju hazardu wzrasta liczba nowych nałogowych graczy”. Specjaliści leczący hazardzistów twierdzą, iż wzorem narkomanów i alkoholików również coraz więcej młodych nałogowych graczy zdobywa pieniądze przez kradzieże, handel narkotykami i uprawianie prostytucji. Rodzice mogą uważać hazard za „dobrą zabawę”, ale policja jest innego zdania.
„Dzieci, które namiętnie grają na automatach, (...) wykazują wszystkie szkodliwe cechy dorosłych nałogowych hazardzistów. Młodzi, którzy uzależnili się od tych maszyn, mogli zaczynać w wieku dziewięciu lub dziesięciu lat. Tracili kieszonkowe, pieniądze przeznaczone na obiady w szkole i drobne znalezione w domu. Upływał rok czy dwa lata i chłopcy zaczynali kraść. Sprzedawali wszystko, co mieli w swych pokojach: kije baseballowe, książki, a nawet cenniejsze przedmioty, takie jak magnetofony. Rodzeństwu ginęły zabawki. Żadna rzecz w domu nie była bezpieczna. Moody słyszał, że zrozpaczone matki pragnące uchronić swe mienie gromadziły wszystko w jednym pokoju albo na noc chowały swe torebki pod pościel. Co zaskakujące, zupełnie nie zdawały sobie sprawy z tego, co się dzieje z ich pociechami, podobnie jak ptasie mamy nie mają pojęcia, co zrobić z kukułczym jajem. Mimo wszelkich wysiłków dzieciom zawsze udawało się coś ukraść. Kiedy miały 16 lat, do drzwi pukała policja” (David Spanier, Easy Money: Inside the Gambler’s Mind).
Jak wykazały te artykuły, w świat hazardu — na przykład w grę w bingo czy loterię — wiele osób dorosłych i młodocianych zostało wprowadzonych przez kościoły. Czy organizacje religijne i ich przywódcy, podający się za naśladowców Chrystusa, powinni zachęcać do jakiejkolwiek formy hazardu, rozpowszechniać ją i popierać? Z pewnością nie! Każda odmiana hazardu odwołuje się do jednej z najgorszych cech w człowieku — do pragnienia zdobycia czegoś za nic, a mówiąc bardziej bezpośrednio, do chciwości. Jego propagatorzy usiłują ludziom wmówić, że nie ma nic zdrożnego w osiąganiu zysku kosztem drugich. A czy Jezus popierałby działalność, która pociąga za sobą rozpad rodziny, wstyd, kłopoty ze zdrowiem i wręcz rujnuje życie? W żadnym razie! Natchnione Słowo Boże oznajmia wyraźnie, że chciwcy nie odziedziczą Królestwa Bożego (1 Koryntian 6:9, 10).
Rodzice powinni od najmłodszych lat uczyć dzieci, że wszelkie formy hazardu są złe. Nie uważajcie go za zabawę, ale za początek lenistwa, kłamstwa, oszustwa i nieuczciwości. W wielu krajach istnieją organizacje pomagające w przezwyciężeniu tego nałogu, na przykład grupy Anonimowych Hazardzistów. Ale jeśli hazard przysparza ci kłopotów, szukaj wskazówek przede wszystkim w Słowie Bożym, Biblii. Sporo osób, które myślały już o samobójstwie, twierdzi, że usłuchaniu tych natchnionych rad zawdzięcza życie.
Co ciekawe, Świadkowie Jehowy pomogli niejednemu człowiekowi wyrwać się ze szponów nałogowego hazardu. Po wielu latach występnego życia, między innymi namiętnego uprawiania hazardu, pewien były gracz napisał: „Gdy ja i moja dziewczyna zaczęliśmy studiować Biblię ze Świadkami Jehowy, od razu radykalnie zmieniło się me postępowanie. Byłem uzależniony od hazardu i zerwanie z nim sprawiło mi najwięcej trudności. Ale dzięki pomocy Jehowy oraz wsparciu mojej narzeczonej, a także dzięki studium, modlitwie i rozmyślaniu, zwłaszcza o Bożym poglądzie na chciwość, udało mi się opanować ten nałóg. Razem z narzeczoną, która już od 38 lat jest moją żoną, oddaliśmy życie Jehowie. Chociaż od dawna usługujemy pełnoczasowo tam, gdzie są większe potrzeby, i występuję w charakterze podróżującego przedstawiciela Towarzystwa Strażnica, nie wyzbyłem się uzależnienia i opanowuję je tylko dzięki pomocy i kierownictwu Jehowy”.
Jeżeli jesteś hazardzistą, czy możesz się uwolnić od nałogu? Oczywiście, że tak, jeśli tylko będziesz stale korzystał z pomocy Bożej i mówił o niej innym potrzebującym.
[Napis na stronie 9]
Młodociani hazardziści będą wkrótce stwarzać więcej problemów niż narkomani
[Napis na stronie 11]
Chciwcy nie odziedziczą Królestwa Bożego
[Ramka na stronie 10]
Żetony mile widziane w kaplicy katolickiej w Las Vegas
Odwiedzający Kaplicę Najświętszego Odkupiciela często proszą księdza: „Niech ojciec się pomodli, żebym wygrał”.
Do Las Vegas w amerykańskim stanie Nevada przyjeżdżają co roku miliony ludzi ze wszystkich zakątków ziemi, licząc na uśmiech fortuny. W wypełnionej ciepłym światłem kaplicy katolickiej, gdzie wzdłuż ścian stoją rzeźby przedstawiające Narodziny Chrystusa, Ostatnią Wieczerzę i Ukrzyżowanie, ciągnie się zyski z hazardu — wierni kładą na tacę żetony z kasyna.
„Od czasu do czasu na którejś tacy znajdujemy 500-dolarowy żeton” — mówi z miękkim irlandzkim akcentem ojciec Leary z tejże kaplicy.
Przez dziesiątki lat potrzeby wiernych zaspokajał kościół katolicki w centrum Las Vegas, ale gdy na południowym krańcu głównej ulicy postawiono cztery z największych na świecie hoteli-kasyn — MGM Grand, Luxor, Excalibur i Tropicanę — przecznicę dalej wybudowano Kaplicę Najświętszego Odkupiciela.
Zapytany o powód, ów ksiądz odpowiada: „A dlaczego by nie? Właśnie tam są ludzie”.
I tam też są pieniądze. A zatem dlaczego by nie?
[Ilustracja na stronie 9]
Hazard wprowadza w złe towarzystwo
-