-
Dlaczego niepokoi go malejąca liczba wiernych?Przebudźcie się! — 1987 | nr 7
-
-
Dlaczego niepokoi go malejąca liczba wiernych?
W wielu kościołach liczba wiernych ciągle maleje. Jak wynika z trzech pierwszych artykułów korespondenta „Przebudźcie się!” z Włoch, sprawa ta wywołuje zaniepokojenie w samym Watykanie i martwi wielu katolickich publicystów i komentatorów. Czym tłumaczą to zmniejszanie się liczby wiernych?
WATYKAN się martwi. W maju ubiegłego roku opublikowano tam dokument zatytułowany Sekty i nowe ruchy religijne: apel pasterski. Dokument ten jest plonem badań, które podjęły w 1984 roku cztery kongregacje watykańskie, żeby ustalić, dlaczego tylu katolików odwraca się od Kościoła.
Wśród najrozmaitszych powodów, którymi Watykan tłumaczy odchodzenie katolików od Kościoła, podano następujące: „Troska o przyszłość; zastanawianie się nad tym, czym jest prawda i jak ją znaleźć; sens życia; brak odpowiedzi na nurtujące pytania; uczucie, że się zostało oszukanym, wykorzystanym, zlekceważonym, zdradzonym; rozczarowanie do praw i praktyk kościelnych”.
Wszystko to przypomina stan, w jakim się znajdowały tłumy garnące się do Jezusa: „Byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza” (Mat. 9:36).a W watykańskim dokumencie przyznano, że „obecne postępowanie Kościoła cechuje w znacznym stopniu słabość i nieudolność”, oraz podkreślono, iż „istnieje pewna próżnia, która wymaga niezwłocznego wypełnienia”. Wspomniano też o „braku przewodnictwa, cierpliwości i osobistego zaangażowania ze strony czołowych osobistości w Kościele”.
Inne źródła podają dalsze przyczyny porzucania Kościołów. Znany holenderski teolog katolicki Johannes Baptist Metz oświadczył: „Nasza zachodnia religia jest zeświecczała do szpiku kości. Nie ma już w niej ani śladu mesjanizmu. Ulotniło się z niej panowanie Boże. Bóg już się nie liczy ani w kościołach, ani w teologii, ani w kwestiach społecznych i politycznych naszych czasów”.
W międzynarodowym czasopiśmie teologicznym Concilium następująco skomentowano sytuację młodzieży hiszpańskiej: „Młodzież i Kościół to dwa całkiem odrębne, odległe światy”. W czasopiśmie tym wspomniano też, że podobnie przedstawia się sytuacja w Holandii, Belgii, RFN i w Australii.
W pewnym artykule prasowym nazwano ten dokument papieski „watykańskim biciem na trwogę”. W tym dokumencie proponuje się „przemyślenie na nowo tradycyjnego systemu parafialnego”. Parafie powinny „wyjść do ludzi i dawać świadectwo”. Powiedziano w nim również, że sekty „starają się serdecznie, osobiście i bezpośrednio nawiązywać kontakt z ludźmi, wyrywając ich z anonimowości i pobudzając do współdziałania, spontaniczności, poczucia odpowiedzialności i do zaangażowania”.
Dokument watykański wzywa do „nieustannego szkolenia w wierze” w celu zwalczania niewiedzy religijnej, tak typowej dla dzisiejszych wyznawców Kościoła. „Słowo Boże”, czytamy dalej, „powinno być na nowo odkryte jako ważny dokument scalający społeczność kościelną”, a działalność kaznodziejska powinna przybrać „biblijne rozmiary”.
Po tej samokrytyce wspomniany dokument wpada w ton złowieszczy: „Może nieraz wypadnie zaaprobować, a nawet poprzeć jakieś radykalne ingerencje podejmowane przez państwo w przysługującej mu sferze działania” (Kursywa nasza). To „zaproszenie” skierowane do państwa, żeby swoim wkroczeniem udzieliło pomocy w prowadzeniu walki, nie uszło uwagi prasy. „Czyżby cień ‚świeckiego ramienia’ miał znowu paść na religie niekatolickie, a zwłaszcza na tak zwane ‚sekty’?” — zapytuje Marco Tosatti w dzienniku La Stampa z 4 czerwca 1986.
Czy ta chęć ewentualnego skorzystania z pomocy państwa oznacza, że Watykan zamierza powrócić do metod stosowanych w mrocznym średniowieczu, aby zdławić wolność wyznania? Czy Jezus kiedykolwiek zwracał się o pomoc do władz politycznych, aby unieszkodliwić przeciwników swej nauki? Czy Piotr lub inni apostołowie tak postępowali? Czy to nie faryzeusze zwrócili się do Piłata, żeby kazał przybić Jezusa do pala? Czy zabieganie o pomoc ze strony państwa świadczy o sile duchowej, czy raczej jest przyznaniem się do słabości?
Nie wszyscy katolicy opuszczający Kościół przechodzą na inną religię. Jednakże wielu z nich przyłącza się do pewnej szczególnej społeczności religijnej. Jakie to wyznanie i dlaczego je wybiera znaczna grupa ludzi porzucających Kościół?
[Przypis]
a Przytoczono z katolickiej Biblii Tysiąclecia, wyd. II. Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie wersety cytowane w tym artykule i w trzech następnych pochodzą z tego katolickiego przekładu Biblii.
-
-
Dlaczego tyle ludzi przyłącza się do Świadków Jehowy?Przebudźcie się! — 1987 | nr 7
-
-
Dlaczego tyle ludzi przyłącza się do Świadków Jehowy?
DAJE się to zaobserwować w wielu krajach. Na przykład władze kościelne włoskiego miasta Bolonii zwołały za zgodą papieża konferencję w celu omówienia sposobów przeciwdziałania sukcesom Świadków Jehowy. Jak czytamy w gazecie La Repubblica, Kościół katolicki „bije na trwogę”, ponieważ co roku 10 000 katolików przyłącza się do Świadków Jehowy.
Zdaniem jezuity Giusseppe De Rosa „z religijnego punktu widzenia Świadkowie Jehowy są najgroźniejsi. Mają gruntowne wyszkolenie; zawsze trzymają w ręce Biblię”.
W poświęconym głównie Świadkom Jehowy artykule redakcyjnym, który się ukazał w czasopiśmie jezuickim La Civiltá Cattolica z 18 lutego 1984, czytamy:
„Pierwsza przyczyna szerzenia się tego ruchu leży w stosowanych przez niego środkach propagandowych [chodzi o działalność kaznodziejską]. Działalność ta (...) jest rzetelnie prowadzona od drzwi do drzwi przez ludzi gruntownie w niej przeszkolonych i głęboko przekonanych o jej słuszności (...).
„Druga przyczyna powodzenia Ś[wiadków] J[ehowy] leży w atrakcyjności jehowistycznego orędzia, które odpowiada potrzebom i wymaganiom ludzi naszych czasów oraz spełnia ich nadzieje. Po pierwsze, daje potrzebne poczucie bezpieczeństwa, co bywa szczególnie cenione teraz, kiedy wszystko jest tak niepewne i niestałe (...) Przede wszystkim chodzi tu o absolutnie pewne objawienie przyszłości i dlatego wszyscy, którzy je przyjmują, zostają uwolnieni od wszelkiego strachu czy niepokoju oraz mogą z radością patrzeć w przyszłość, mając ufność, że unikną zagłady w straszliwym dniu sądu Bożego nad niegodziwym światem i będą wiecznie szczęśliwi żyć na ziemi. Po drugie, jehowistyczne orędzie pomaga jednostce przezwyciężyć strach wywoływany przez obecny nieszczęsny świat, ponieważ oznajmia, że już niedługo dzisiejsza nieznośna sytuacja się zmieni, w związku z czym wkrótce nastanie nowa era, nowy świat, z którego zostaną usunięci wszyscy triumfujący dziś niegodziwcy (...).
„Trzecia przyczyna powodzenia Ś[wiadków] J[ehowy] tkwi w tym, że ruch ten nadaje swym członkom wyraźną i dokładną tożsamość; każdy spotyka się u nich z serdecznym przyjęciem, z wyrazami braterskiego przywiązania i solidarności”.
W watykańskim dokumencie przeanalizowano obecne potrzeby ludzkie, a według powyższego cytatu z czasopisma jezuickiego La Civiltá Cattolica właśnie orędzie głoszone przez Świadków Jehowy zaspokaja te potrzeby. Potwierdził to również katolicki pisarz Vittorio Messori w swej ostatniej książce pt. Scommessa sulla morte (Zakład o śmierć), gdzie czytamy:
„Fakt, iż najszybciej rozwijającym się na świecie wyznaniem, a więc religią, jest jedna z tych apokaliptycznych sekt — Świadkowie Jehowy — daje dużo do myślenia. W wielu krajach należy ona do społeczności religijnych, które mają najaktywniejszych członków (...), a są już chyba na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o zapał, gorliwość, aktywność i zdolność pozyskiwania prozelitów.
„Ich coraz wyraźniejsza obecność zaznacza się nie tylko w krajach tradycyjnie chrześcijańskich; są na całym świecie, gdzie w imię Jehowy w krótkim czasie uzyskują nieraz rezultaty usuwające w cień wszystko, co katoliccy, protestanccy czy prawosławni misjonarze osiągnęli przez całe stulecia swej działalności.
„Ta imponująca dynamika rozwoju jest niezrozumiała jedynie dla kogoś, kto nie chce przyznać, że (...) sposób, w jaki Świadkowie Jehowy odczytują Biblię, najwidoczniej zaspokaja rzeczywiste potrzeby ludzi, czemu nie potrafią już sprostać inne teologie.
„Pomawianie Świadków Jehowy o to, że swój pomyślny rozwój zawdzięczają umiejętnemu straszeniu innych, niczego nie tłumaczy. Wręcz przeciwnie: W odróżnieniu od ‚oficjalnych’ Kościołów zaprzeczają istnieniu piekła, głosząc unicestwienie złych i niewierzących oraz całkowity niebyt po śmierci. Jest to perspektywa raczej niemiła, lecz zdecydowanie mniej przerażająca niż groźba okropnych mąk przez całą wieczność”.
Istotnie, Bóg Świadków Jehowy jest Bogiem miłościwym, który nie przyprawia ludzi o przerażenie.
Poniższy cytat pochodzi z katolickiego czasopisma Mondo erre z marca 1986: „Trzeba przyznać, że Świadkowie Jehowy pierwsi żyją zgodnie z zasadami głoszonej przez siebie wiary: Nie unoszą się gniewem, nie palą, nie gromadzą bogactw, nie wdają się w dyskusje na tematy polityczne (...), płacą podatki, prowadzą cnotliwe i uczciwe życie, są szczęśliwi i uprzejmi. Dzięki temu cieszą się ogólną sympatią”.
Wywiady z byłymi katolikami
Warto zwrócić uwagę na relacje z pierwszej ręki, z których wynika, dlaczego dwoje byłych katolików wybrało inną religię.
Rosanna C., młoda mężatka mieszkająca w prowincji Parma w północnych Włoszech, opowiada:
„Lata dzieciństwa minęły spokojnie. Rodzice bardzo mnie kochali i wychowali w wierze katolickiej. Gdy byłam w wieku dojrzewania, ogarnęło mnie pragnienie dość typowe dla wielu młodych ludzi: chciałam coś robić dla Boga i Mu służyć. Pragnienie to jeszcze we mnie wzrosło, gdy zaczęłam czytać kupiony na stoisku z książkami egzemplarz Ewangelii. Nigdy tego przedtem nie czytałam. Pod wpływem tej lektury obudziła się we mnie miłość do Jezusa. Uświadomiłam sobie, że ma on dla ludzkości orędzie nadziei, chociaż nie pojmowałam jego znaczenia. Zrozumiałam też, że naśladowcy Jezusa muszą darzyć głęboką miłością Boga i bliźnich”.
Przebudźcie się!: Czy czułaś się zadowolona jako praktykująca katoliczka?
Rosanna: Niezupełnie. Gdy miałam 17 lat, uczyłam katechizmu dzieci w wieku od 10 do 12 lat. Jako członkini młodzieżowej grupy Akcji Katolickiej uczestniczyłam w zebraniach i medytacjach. Byłam bardzo zajęta sprawami kościelnymi. Dwie rzeczy jednak mi się nie podobały. Nigdy nie omawiano Biblii, dla której miałam tak głęboki szacunek, a ponadto w grupie, do której należałam, nie było prawdziwej, niesamolubnej miłości ani jedności. Ale to jeszcze nie wszystko. Nie potrafiłam przejść do porządku nad tym, że do naszej grupy przyjęto pederastę i lesbijkę i darzono ich wielkim szacunkiem. Pewnego popołudnia załamałam się i wybuchnęłam płaczem.
Przebudźcie się!: Czy łatwo ci było zostać Świadkiem Jehowy?
Rosanna: Nie, na pewno nie! Gdy rodzice zaczęli przyjmować w domu Świadków Jehowy, wcale nie miałam ochoty się do nich przyłączyć. Później jednak, pod wrażeniem ich przykładnego zachowania, postanowiłam ich bliżej poznać i przyłączyłam się do dyskusji biblijnej. Był to dla mnie moment przełomowy. Największe wrażenie zrobił na mnie fakt, że na wszystkie wysuwane przeze mnie zarzuty dawali jednoznaczne odpowiedzi z Biblii.
Przebudźcie się!: Czy po tej rozmowie prosiłaś o radę księży?
Rosanna: Tak, kilku, a także pewną zakonnicę. Ale nie zależało im zbytnio na przyjściu z pomocą „zagubionej owcy”. W 1977 roku, po gruntownym studium Biblii, usymbolizowałam swoje oddanie się Jehowie Bogu przez chrzest w wodzie.
Claudio C., lat 30, z Iserni (środkowe Włochy) powiedział:
„Mając dziesięć lat z własnej woli wstąpiłem do seminarium prowadzonego przez zakon kapucynów. Chciałem służyć Bogu jako misjonarz. Życie w seminarium z pewnych względów nastręczało trudności, mnie najbardziej jednak niepokoiła odmowa przełożonych udostępnienia mi Biblii, którą bardzo pragnąłem przeczytać. Jeszcze bardziej przybiła mnie wypowiedź pewnego księdza, że człowiek powstał przez ewolucję. Uświadomiłem sobie, iż w seminarium nie osiągnę swego celu służenia Bogu. Toteż opuściłem je, gdy miałem 15 lat”.
Przebudźcie się!: Jak nawiązałeś kontakt ze Świadkami Jehowy?
Claudio: Przyszli do naszego domu. Pamiętam, że zadałem im konkretne pytania, a oni odpowiedzieli mi jasno i wyraźnie. Zostawili dwie książki: Czy człowiek powstał w wyniku ewolucji, czy przez stwarzanie? oraz Czy Biblia rzeczywiście jest Słowem Bożym? Po przeczytaniu ich przekonałem się, że teorii ewolucji nie da się udowodnić i że Pismo Święte jest natchnione przez Boga. Razem ze mną zaczął szukać prawdy mój brat. Zastanawialiśmy się, czy Świadkowie rzeczywiście reprezentują prawdziwy chrystianizm. Żeby się o tym przekonać, musieliśmy dokładnie zbadać ich nauki.
Przebudźcie się!: I co wtedy zrobiliście?
Claudio: Rozmawialiśmy z trzema księżmi, a także z kaznodziejami kilku wyznań protestanckich. Po wnikliwym rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw przekonaliśmy się, że tylko Świadkowie Jehowy rzeczywiście pomagają ludziom zrozumieć Biblię. Zgłosiliśmy się więc do chrztu i zostaliśmy Świadkami Jehowy. W końcu osiągnąłem obrany w dzieciństwie cel służenia Bogu.
A może i ty, Drogi Czytelniku, chciałbyś porównać swoje poglądy religijne ze Słowem Bożym, Biblią? Czy masz dość odwagi, żeby uczynić to bezstronnie?
-