BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • Choroba serca — zagrożenie dla życia
    Przebudźcie się! — 1996 | 8 grudnia
    • Choroba serca — zagrożenie dla życia

      CO ROKU na całym świecie miliony kobiet i mężczyzn doznaje zawału serca. U wielu osób zostawia on po sobie nieliczne ślady. Dla innych kończy się śmiercią. U pozostałych powoduje rozległe uszkodzenie serca, które „stawia pod znakiem zapytania ich powrót do normalnych zajęć” — mówi kardiolog Peter Cohn, po czym dodaje: „Dlatego jeśli dojdzie do zawału serca, trzeba działać możliwie najszybciej”.

      Serce to mięsień, który przepompowuje krew przez nasz organizm. Podczas zawału część tego mięśnia ulega martwicy, gdyż zostaje pozbawiona dopływu krwi. A to ona przenosi tlen i składniki odżywcze, potrzebne sercu do prawidłowego funkcjonowania. Owe substancje docierają do serca przez oplatające je tętnice wieńcowe.

      Wszystkie części serca mogą zostać dotknięte jakąś chorobą. Najczęstszą jednak jest miażdżyca, która podstępnie atakuje tętnice wieńcowe. W ich ścianach odkładają się substancje lipidowe, tworząc złogi zwane blaszkami miażdżycowymi. Z upływem czasu owe blaszki grubieją, twardnieją i doprowadzają do zwężenia światła tętnic, ograniczając dopływ krwi do serca. Rozwija się choroba wieńcowa, stanowiąca przyczynę większości zawałów serca.

      Niedrożność jednej lub kilku tętnic powoduje niedobór tlenu w stosunku do potrzeb mięśnia sercowego i następuje zawał. Nawet w tętnicach mniej zwężonych może pęknąć blaszka miażdżycowa i w rezultacie powstać zakrzep. Chore tętnice są też bardziej podatne na skurcz. W miejscu skurczu niekiedy tworzy się zakrzep, a wtedy uwalnia się pewna substancja chemiczna, która jeszcze bardziej zwęża światło tętnicy, wywołując zawał.

      Jeżeli jakiś obszar serca jest dość długo niedotleniony, ulega uszkodzeniu. W przeciwieństwie do innych tkanek mięsień sercowy się nie regeneruje. Im dłużej trwa zawał, tym rozleglejsza jest martwica i tym większe prawdopodobieństwo śmierci. Wskutek zaś zmian w układzie przewodzącym serca jego rytm staje się niemiarowy, co może je wprowadzić w stan silnego drżenia (migotania). Przy takiej arytmii serce nie zaopatruje mózgu w dostateczną ilość krwi. W ciągu 10 minut mózg umiera i następuje zgon.

      W związku z tym ogromne znaczenie ma szybka interwencja wykwalifikowanego personelu medycznego. Może uratować serce od rozległych uszkodzeń, zapobiec arytmii lub ją przerwać, a nawet ocalić życie.

  • Rozpoznawanie i leczenie objawów
    Przebudźcie się! — 1996 | 8 grudnia
    • Rozpoznawanie i leczenie objawów

      KIEDY wystąpią objawy zawału serca, należy natychmiast szukać pomocy medycznej, gdyż w ciągu pierwszej godziny niebezpieczeństwo śmierci jest największe. Szybkie działanie może zapobiec nieodwracalnym uszkodzeniom mięśnia sercowego. Im większy obszar zostanie uratowany, tym skuteczniej serce będzie później pompować krew.

      Niektórzy jednak doznają zawału niemego, przebiegającego całkowicie bezobjawowo. Takie osoby na ogół nie uświadamiają sobie, że cierpią na chorobę wieńcową. Niestety, czasem rozległy zawał jest dopiero pierwszym sygnałem choroby serca. Gdy następuje zatrzymanie krążenia (przerwanie pracy serca) i natychmiast nie wezwie się pogotowia, a ktoś bezzwłocznie nie podejmie reanimacji, istnieją bardzo nikłe szanse na przeżycie.

      Jak podaje biuletyn Harvard Health Letter, mniej więcej połowa osób mających objawy choroby wieńcowej nie zgłasza się od razu do lekarza. Dlaczego? „Zwykle z tego powodu, że nie wiedzą, na co te objawy wskazują, albo nie traktują ich poważnie”.

      John,a Świadek Jehowy, który przeżył zawał serca, usilnie zachęca: „Kiedy twoim zdaniem coś jest nie w porządku, nie zwlekaj z wizytą u lekarza tylko dlatego, że nie chcesz wyjść na przewrażliwionego. Omal nie straciłem życia, bo nie zareagowałem dostatecznie szybko”.

      Co się stało

      John wyjaśnia: „Półtora roku przed zawałem lekarz powiedział mi, że mam wysoki poziom cholesterolu, co należy do głównych przyczyn choroby wieńcowej. Nie przejąłem się tym jednak, bo przecież nie miałem jeszcze czterdziestki — czułem się młody i zdrowy. Bardzo żałuję, że nic wtedy nie zrobiłem. Występowały u mnie również inne sygnały ostrzegawcze — duszność przy wysiłku fizycznym i bóle, które brałem za niestrawność, a na kilka miesięcy przed zawałem silne zmęczenie. Większość tych objawów przypisywałem niedospaniu i nadmiernemu stresowi w pracy. Trzy dni przed zawałem poczułem w piersiach coś, co uznałem za skurcz mięśni. Był to mały zawał, poprzedzający ten rozległy, który nastąpił trzy dni później”.

      Ból lub ucisk w klatce piersiowej, nazywany dusznicą bolesną, pojawia się jako sygnał ostrzegawczy mniej więcej u połowy zawałowców. Niektórzy skarżą się na duszność, zmęczenie i osłabienie — symptomy wskazujące, że z powodu niedrożności naczyń wieńcowych serce nie jest wystarczająco dotlenione. Takie objawy ostrzegawcze powinny skłonić do wizyty u lekarza i zbadania serca. Doktor Peter Cohn mówi: „Leczenie dusznicy bolesnej nie zabezpiecza całkowicie przed zawałem, ale przynajmniej zmniejsza jego prawdopodobieństwo”.

      Zawał

      John opowiada dalej: „Tego dnia mieliśmy grać w piłkę. Po obiedzie, na który zjadłem hamburgera z frytkami, poczułem się źle, miałem nudności i coś ściskało mnie w piersiach, ale wszystko to zbagatelizowałem. Kiedy jednak znaleźliśmy się na boisku i zaczęliśmy grać, uświadomiłem sobie, że coś jest nie w porządku. W miarę jak mijało popołudnie, czułem się coraz gorzej.

      „Kilka razy kładłem się z twarzą do góry na ławce dla graczy i próbowałem rozluźnić mięśnie klatki piersiowej, ale one wciąż się kurczyły. W czasie gry robiło mi się zimno i słabo, więc mówiłem sobie: ‚Pewnie złapałem grypę’. Przy bieganiu wyraźnie brakowało mi tchu. Znowu położyłem się na ławce. Kiedy usiadłem, wiedziałem już, że sprawa jest bardzo poważna. ‚Muszę jechać do szpitala! NATYCHMIAST!’ — krzyknąłem do mojego syna Jamesa. Miałem wrażenie, że zapada mi się klatka piersiowa. Bolała tak bardzo, że nie mogłem się podnieść. ‚To chyba nie może być zawał’ — pomyślałem. ‚Przecież mam dopiero 38 lat!’”

      Syn Johna, wówczas 15-letni chłopiec, opowiada: „Dosłownie w ciągu kilku minut tata stracił siły i musieliśmy zanieść go do samochodu. Prowadził mój przyjaciel i bez przerwy zadawał tacie pytania, by się orientować, w jakim jest stanie. W końcu tata przestał odpowiadać. ‚John!’ — krzyczał przyjaciel. Ale tata nie reagował. Nagle poruszył się na siedzeniu, dostał drgawek i zaczął wymiotować. Cały czas wołałem: ‚Tato, kocham cię! Błagam, nie umieraj!’ Po tym ataku bezwładnie opadł na siedzenie. Myślałem, że umarł”.

      W szpitalu

      „Wbiegliśmy do szpitala po pomoc. Minęły jakieś dwie—trzy minuty od momentu, gdy mi się wydawało, że tata zmarł. Miałem jednak nadzieję, że zostanie uratowany. Ku mojemu zaskoczeniu w poczekalni znajdowało się około 20 Świadków Jehowy, którzy byli z nami na boisku. Pocieszali mnie i zapewniali o swej miłości, co bardzo mi pomogło w tych ciężkich chwilach. Jakieś 15 minut później przyszedł lekarz i oznajmił: ‚Udało nam się odratować twojego ojca, ale miał rozległy zawał serca. Nie jesteśmy pewni, czy przeżyje’.

      „Następnie pozwolił mi na chwilę wejść do taty. Wzruszyłem się bardzo, gdy tata mówił o miłości do rodziny. ‚Synu, kocham cię’ — powiedział w wielkim bólu. ‚Zawsze pamiętaj, że najważniejszą osobą w życiu jest Jehowa. Nigdy nie przestań Mu służyć i pomagaj mamie i swoim braciom, żeby też zawsze Mu służyli. Może umrę, ale mamy pewną nadzieję na zmartwychwstanie, więc gdy wrócę, chcę was wszystkich zobaczyć’. Obaj płakaliśmy — były to łzy miłości, strachu i nadziei”.

      Żona Johna, Mary, przybyła godzinę później. „Kiedy weszłam na izbę przyjęć, lekarz oświadczył: ‚Pani mąż miał rozległy zawał’. Struchlałam. Lekarz wyjaśnił, że serce Johna osiem razy poddawano defibrylacji. Polega to na przepuszczeniu prądu elektrycznego przez serce, co ma przerwać jego niemiarową czynność i przywrócić normalny rytm. Metoda ta — podobnie jak sztuczne oddychanie połączone z masażem serca, podawanie tlenu i leki we wlewach dożylnych — skutecznie ratuje życie.

      „Kiedy zobaczyłam Johna, żal ścisnął mi serce. Był bardzo blady i podłączony do monitorów mnóstwem rurek i przewodów. Modliłam się w duchu do Jehowy, by ze względu na moich trzech synów dodał mi sił do przetrwania tej próby. Prosiłam też o kierownictwo, abym w razie potrzeby podjęła mądre decyzje. Podchodząc do łóżka Johna, myślałam: ‚Co się mówi komuś kochanemu w takiej chwili? Czy naprawdę jesteśmy przygotowani na sytuacje zagrażające życiu?’

      „‚Kochanie’ — powiedział John. ‚Wiesz, że mogę tego nie przeżyć. Ale najważniejsze, żebyś razem z chłopcami pozostała wierna Jehowie, bo ten system wkrótce się skończy i nie będzie więcej chorób i śmierci. Chcę się obudzić w nowym świecie i zobaczyć tam ciebie i chłopców’. Po policzkach płynęły nam łzy”.

      Wyjaśnienia lekarza

      „Potem lekarz odwołał mnie na stronę i wyjaśnił, co wykazały badania — otóż u Johna doszło do 100-procentowej niedrożności przedniej zstępującej gałęzi lewej tętnicy wieńcowej. Zatkana była jeszcze jedna tętnica. Lekarz oświadczył, że muszę podjąć decyzję w sprawie leczenia męża. Do wyboru mieliśmy dwie metody: leczenie farmakologiczne albo angioplastykę. Jego zdaniem ta druga byłaby lepsza, więc zdecydowaliśmy się na nią. Lekarze jednak niczego nie obiecywali, gdyż dla większości ludzi ten rodzaj zawału kończy się śmiercią”.

      Angioplastyka to metoda chirurgiczna polegająca na wprowadzeniu do tętnicy wieńcowej cewnika zakończonego balonikiem, który po napełnieniu powietrzem rozszerza zwężone miejsce. Jest to bardzo skuteczna technika udrożniania naczyń krwionośnych. Jeżeli zamkniętych jest kilka tętnic, zwykle zaleca się by-pass.

      Złe rokowanie

      Przez następne 72 godziny po angioplastyce życie Johna wisiało na włosku. Wreszcie jego serce zaczęło odzyskiwać siły po urazie. Ale zachowało jedynie połowę dawnej wydolności, a jego duży obszar stanowiła tkanka bliznowata, toteż kalectwo wydawało się nieuniknione.

      Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, John zachęca: „Powinniśmy zwracać uwagę na ostrzeżenia i dbać o swe zdrowie, zwłaszcza gdy coś mu grozi — jesteśmy to winni Stwórcy, naszym rodzinom, duchowym siostrom i braciom oraz samym sobie. W znacznym stopniu my sami decydujemy, czy będziemy przyczyną radości czy smutku. To zależy od nas”.

      Przypadek Johna był ciężki i wymagał natychmiastowej interwencji. Oczywiście nie każdy, kto odczuwa pieczenie w klatce piersiowej, musi zaraz pędzić do lekarza. Jednakże przeżycia Johna uczą, że osoby, które dostrzegą u siebie objawy choroby serca, powinny poddać się badaniom.

      Jak można zmniejszyć ryzyko zawału serca? Zajmiemy się tym w następnym artykule.

      [Przypis]

      a Imiona w tej serii artykułów zostały zmienione.

      [Ramka na stronie 6]

      Objawy zawału serca

      • Nieprzyjemne uczucie ucisku, ciasnoty albo ból w klatce piersiowej, nie ustępujące po kilku minutach. Objaw ten można pomylić z silną zgagą

      • Ból może promieniować do szczęki, szyi, barków, ramion, łokci lub do lewej ręki albo umiejscowić się właśnie w tych częściach ciała

      • Długotrwały ból w nadbrzuszu

      • Duszność, zawroty głowy, omdlenia, pocenie się, skóra w dotyku zimna i wilgotna

      • Wyczerpanie — niekiedy odczuwane całe tygodnie przed zawałem

      • Nudności lub wymioty

      • Częste ataki dusznicy bolesnej, nie spowodowane wysiłkiem

      Objawy mogą przybierać różne formy — od łagodnych po ostre — i nie wszystkie towarzyszą każdemu zawałowi serca. Ale jeśli odczuwasz kilka z nich, bezzwłocznie szukaj pomocy. Czasami jednak zawał ma przebieg całkowicie bezobjawowy; jest to tak zwany zawał niemy.

      [Ramka na stronie 7]

      Udzielanie pomocy

      Jeżeli u ciebie albo kogoś znajomego występują objawy zawału serca:

      • Nie bagatelizuj sytuacji.

      • Przerwij wykonywaną pracę i usiądź albo się połóż.

      • Jeżeli objawy utrzymują się dłużej niż kilka minut, wezwij pogotowie. Powiedz dyspozytorowi, że podejrzewasz zawał serca, i podaj mu informacje o miejscu twego pobytu.

      • Gdybyś sam mógł szybciej dowieźć chorego na pogotowie, uczyń to. Jeśli podejrzewasz zawał u siebie, poproś kogoś, by cię tam zawiózł.

      Czekając na pogotowie:

      • Poluźnij obcisłe ubranie, w tym pasek i krawat. Pomóż choremu ułożyć się wygodnie, podpierając go w razie potrzeby poduszkami.

      • Zachowaj spokój, bez względu na to, czy jesteś chorym czy jego opiekunem. Podniecenie może zwiększyć ryzyko wystąpienia zagrażającej życiu arytmii. W zachowaniu spokoju pomaga modlitwa.

      Kiedy się wydaje, że chory przestaje oddychać:

      • Zapytaj głośno: „Czy mnie słyszysz?” Jeżeli nie odpowiada, nie ma pulsu i nie oddycha, rozpocznij reanimację — sztuczne oddychanie i masaż serca.

      • Pamiętaj o trzech zasadniczych elementach reanimacji:

      1. Unieś brodę chorego, by otworzyć drogi oddechowe.

      2. Kiedy drogi oddechowe są otwarte, palcami zamknij choremu nozdrza i dwa razy powoli wdmuchuj mu powietrze w usta, dopóki nie uniesie się jego pierś.

      3. Aby wypchnąć krew z serca i piersi, 10 do 15 razy uciśnij środek klatki piersiowej pomiędzy sutkami. Co 15 sekund powtarzaj cykl 2 oddechów, a następnie 15 uciśnięć, aż chory odzyska puls i oddech albo zjawi się pogotowie.

      Sztuczne oddychanie i masaż serca powinny być wykonywane przez osobę wykwalifikowaną. Ale jeśli nikogo takiego nie ma w pobliżu, „jakakolwiek reanimacja jest lepsza od żadnej” — mówi dr R. Cummins, dyrektor pogotowia kardiologicznego. Jeżeli nikt jej nie podejmie, szanse chorego na przeżycie są nikłe. Reanimacja podtrzymuje go przy życiu do chwili nadejścia pomocy.

  • Jak zmniejszyć ryzyko?
    Przebudźcie się! — 1996 | 8 grudnia
    • Jak zmniejszyć ryzyko?

      U PODŁOŻA choroby wieńcowej leży wiele czynników związanych z genami, środowiskiem i stylem życia. Gdy jeden z nich lub więcej oddziałuje przez kilka czy kilkadziesiąt lat, może się rozwinąć choroba wieńcowa i nastąpić zawał serca.

      Wiek, płeć i dziedziczność

      Ryzyko zawału serca wzrasta z wiekiem. Około 55 procent zawałowców stanowią osoby powyżej 65 roku życia. Spośród tych, którzy umierają na zawał, jakieś 80 procent ma 65 albo więcej lat.

      Mężczyźni przed pięćdziesiątką są bardziej zagrożeni niż kobiety z tej samej grupy wiekowej. Ryzyko zawału u kobiet zwiększa się po menopauzie, ponieważ gwałtownie maleje wtedy poziom hormonu ochronnego — estrogenu. Według pewnych danych dzięki terapii estrogenowej niebezpieczeństwo zmniejsza się aż o jakieś 40 procent, choć wzrasta przy tym prawdopodobieństwo zachorowania na niektóre rodzaje nowotworów.

      Niebagatelną rolę odgrywa też dziedziczność. Jeżeli rodzice przeszli zawał przed 50 rokiem życia, dzieci należą do grupy zwiększonego ryzyka. Sytuacja wygląda podobnie nawet wtedy, gdy rodzice doznali zawału w starszym wieku. Choroby serca występują częściej u osób, w których rodzinie ktoś już miał tego rodzaju kłopoty.

      Rola cholesterolu

      Cholesterol należy do tłuszczów niezbędnych nam do życia. Jest produkowany w wątrobie w postaci cząsteczek zwanych lipoproteinami i odprowadzany przez krew do komórek. Istnieją dwie frakcje tych lipoprotein: o niskiej gęstości (cholesterol LDL) i o wysokiej gęstości (cholesterol HDL). Chorobę wieńcową wywołuje zbyt duże stężenie we krwi cholesterolu LDL.

      Uważa się, że frakcja HDL pełni funkcję ochronną, przenosząc cholesterol z tkanek z powrotem do wątroby, gdzie zostaje przetworzony i usunięty z organizmu. Wysoki poziom cholesterolu LDL, a niski HDL pociąga za sobą duże ryzyko zapadnięcia na chorobę serca. Można je znacznie zmniejszyć przez obniżenie stężenia frakcji LDL — głównie dzięki przestrzeganiu diety oraz ćwiczeniom. Dobre rezultaty przynosi również stosowanie rozmaitych lekarstw, choć niektóre wywołują przykre skutki uboczne.a

      Zaleca się dietę ubogą w cholesterol i nasycone kwasy tłuszczowe. Zastąpienie produktów bogatych w kwasy nasycone innymi, na przykład masła olejem rzepakowym bezerukowym lub oliwą z oliwek, może zmniejszyć poziom cholesterolu LDL, chroniąc zasoby HDL. Natomiast, jak zauważono w czasopiśmie American Journal of Public Health, częściowo lub całkowicie uwodornione oleje roślinne — znajdujące się w wielu margarynach i tłuszczach pochodzenia roślinnego — mogą zwiększyć zawartość LDL i obniżyć poziom HDL. Poleca się też spożywanie mniejszych ilości tłustych mięs, a w zamian zjadanie chudych części kurczaka lub indyka.

      Badania wykazały, iż witaminy E i C oraz beta-karoten hamują rozwój miażdżycy u zwierząt. Prowadzi to do wniosku, że mogą też zmniejszać liczbę zawałów serca u ludzi. W pewnym stopniu zatem przed chorobą wieńcową chroni codzienne spożywanie jarzyn i owoców bogatych w witaminę C, beta-karoten i inne karotenoidy, takich jak pomidory, zielenina, papryka, marchew, bataty i melony.

      Podobno korzystnie wpływa również witamina B6 i magnez. Dobre efekty daje włączenie do diety fasoli, soczewicy, pewnych nasion i orzechów, a także ziaren, na przykład jęczmienia lub owsa. Ponadto uważa się, że można zmniejszyć ryzyko choroby wieńcowej, zjadając przynajmniej dwa razy w tygodniu takie ryby, jak łosoś, makrela, śledź czy tuńczyk, gdyż zawierają omega-3 wielonienasycone kwasy tłuszczowe.

      Siedzący tryb życia

      Zawał serca w większym stopniu zagraża ludziom, którzy prowadzą siedzący tryb życia. Prawie cały dzień są nieaktywni fizycznie i nie gimnastykują się regularnie. Do zawału często dochodzi u nich po wysiłku fizycznym, na przykład po ciężkiej pracy w ogrodzie, bieganiu, dźwiganiu ciężarów czy odgarnianiu śniegu. Natomiast u tych, którzy systematycznie zażywają ruchu, ryzyko jest mniejsze.

      Energiczny, 20—30 minutowy spacer trzy lub cztery razy w tygodniu może zmniejszyć niebezpieczeństwo zawału. Systematyczne ćwiczenia poprawiają wydolność serca, ułatwiają schudnięcie, obniżają poziom cholesterolu oraz ciśnienie krwi.

      Nadciśnienie, nadwaga i cukrzyca

      Wysokie ciśnienie krwi (nadciśnienie) prowadzi do uszkodzenia ścian tętnic, co umożliwia odkładanie się w nich cholesterolu LDL, tworzącego blaszki miażdżycowe. W miarę ich grubienia coraz trudniejszy staje się przepływ krwi i ciśnienie jeszcze bardziej wzrasta.

      Ponieważ nieprawidłowe ciśnienie krwi może być jedynym widocznym objawem choroby, należy je regularnie mierzyć. Obniżenie ciśnienia rozkurczowego (dolna liczba) o jedną jednostkę zmniejsza ryzyko zawału o 2 do 3 procent. Nadciśnienie skutecznie zwalczają leki. Pomaga w tym również zrzucenie zbędnych kilogramów, możliwe dzięki systematycznym ćwiczeniom oraz diecie, wymagającej niekiedy ograniczenia spożywania soli.

      Nadwaga sprzyja nadciśnieniu i zaburzeniom w gospodarce tłuszczowej. Unikanie i leczenie otyłości jest głównym sposobem zapobiegania cukrzycy, która przyśpiesza rozwój choroby wieńcowej i zwiększa ryzyko zawału serca.

      Palenie

      Palenie papierosów znacznie przyczynia się do rozwoju choroby wieńcowej. W USA jest bezpośrednią przyczyną około 20 procent wszystkich zgonów spowodowanych chorobą serca i prawie 50 procent zawałów serca u kobiet poniżej 55 roku życia. Palenie podnosi ciśnienie krwi i wprowadza do krwiobiegu szkodliwe substancje, jak nikotyna i tlenek węgla. A związki te uszkadzają tętnice.

      Ponadto palacze narażają na niebezpieczeństwo osoby zmuszone wdychać dym z ich papierosów. Badania wykazały, że ryzyko zawału serca u niepalących wzrasta, jeśli mieszkają z palaczami. A zatem ktoś, kto rzuca ten nałóg, działa nie tylko na własną korzyść, ale może nawet uratować życie swym niepalącym bliskim.

      Stres

      Napięcia emocjonalne i psychiczne prędzej mogą wywołać zawał serca i nagły zgon u osób z chorobą wieńcową niż u tych, które mają zdrowe tętnice. Jak wykazały badania, pod wpływem stresu naczynia z blaszkami miażdżycowymi ulegają zwężeniu, co ogranicza przepływ krwi aż o 27 procent. Wyraźne zwężenie daje się zauważyć nawet w tętnicach, w których choroba nie poczyniła większych spustoszeń. Inne badania sugerują, iż silny stres może spowodować oberwanie się blaszki w tętnicy i w rezultacie zawał serca.

      Publikacja Consumer Reports on Health podaje: „Niektórzy zdają się kroczyć przez życie ze złym nastawieniem. Są cyniczni, zapalczywi, łatwo tracą panowanie nad sobą. Podczas gdy większość ludzi przechodzi do porządku dziennego nad drobiazgami, osoby negatywnie usposobione wpadają w złość niewspółmierną do jej przyczyn”. Długotrwały gniew i wrogość podnoszą ciśnienie krwi, przyśpieszają puls i pobudzają wątrobę do wprowadzania cholesterolu do krwiobiegu. Uszkadza to tętnice wieńcowe i sprzyja rozwojowi choroby wieńcowej. Podobno złość dwukrotnie zwiększa ryzyko zawału serca i takie bezpośrednie zagrożenie utrzymuje się przez przynajmniej dwie godziny od jej wybuchu. Co może pomóc?

      Jak informuje dziennik The New York Times, zdaniem dra Murraya Mittlemana ludzie, którzy w konfliktowych sytuacjach próbują trzymać emocje na wodzy, mają szansę zmniejszyć ryzyko dostania zawału serca. Przypomina to słowa zanotowane przed wiekami w Biblii: „Życiem dla ciała jest serce spokojne” (Przysłów [Przypowieści] 14:30, BT).

      Apostoł Paweł wiedział, co to znaczy żyć w stresie. Wspomniał o troskach, które nurtowały go dzień w dzień (2 Koryntian 11:24-28). Doznawał jednak pomocy od Boga, toteż napisał: „O nic się nie zamartwiajcie, ale we wszystkim niech wasze gorące prośby zostaną przedstawione Bogu w modlitwie i błaganiu wraz z dziękczynieniem; a pokój Boży, który przewyższa wszelką myśl, będzie strzegł waszych serc i władz umysłowych poprzez Chrystusa Jezusa” (Filipian 4:6, 7).

      Chociaż u podłoża chorób serca leżą jeszcze inne czynniki, podane tutaj informacje mogą pomóc w uświadomieniu sobie zagrożenia i poczynieniu stosownych kroków. Niektórzy jednak zastanawiają się, co mają robić osoby, które przeżyły zawał i muszą sobie radzić z jego skutkami. W jakim stopniu mogą powrócić do zdrowia?

  • Powrót do zdrowia
    Przebudźcie się! — 1996 | 8 grudnia
    • Powrót do zdrowia

      TO NATURALNE, że osobę po zawale dręczą różne obawy. Czy nie dostanie kolejnego zawału? Czy ból oraz ubytek sił i energii nie uczynią z niej kaleki albo w jakiś inny sposób jej nie ograniczą?

      John, wspomniany w drugim artykule, miał nadzieję, że z czasem codzienne złe samopoczucie i ból w piersiach ustaną. Ale po kilku miesiącach powiedział: „Jak dotąd nie ustały. Poza tym szybko się męczę, mam kołatanie serca, więc ciągle się zastanawiam, czy zaraz nie dostanę drugiego zawału”.

      Amerykanka imieniem Jane była młodą wdową, gdy przeszła zawał serca. „Myślałam, że tego nie przeżyję”, wyznała, „albo że znowu będę miała zawał i umrę. Bałam się tym bardziej, że musiałam się opiekować trójką dzieci”.

      Hiroshi z Japonii opowiada: „Doznałem szoku, kiedy się dowiedziałem, że moje serce już nigdy nie będzie pracować jak dawniej — jego wydolność spadła o 50 procent. Ponieważ mogłem robić niecałą połowę tego, co przedtem, więc spodziewałem się, że przyjdzie mi zrezygnować z pewnych zajęć, które wykonywałem jako kaznodzieja Świadków Jehowy”.

      Jeżeli komuś brakuje sił, może go ogarniać depresja i uczucie bezużyteczności. „Smuciłam się, że nie jestem w stanie robić tyle, co dawniej. Zamiast pomagać innym, sama potrzebowałam pomocy” — ubolewała 83-letnia Marie z Australii, oddana pełnoczasowa głosicielka Świadków Jehowy. A Harold, mieszkaniec RPA, powiedział: „Przez trzy miesiące nie byłem zdolny do pracy. Mogłem co najwyżej spacerować po ogrodzie. Strasznie mnie to przygnębiało!”

      Po drugim zawale Australijczyk imieniem Thomas stanął wobec konieczności poddania się operacji by-passu. „Niezbyt dobrze znoszę ból”, opowiadał, „toteż wydawało mi się, że nie przetrzymam poważnego zabiegu”. A Jorge z Brazylii tak opisał swe odczucia po operacji serca: „Ponieważ miałem kłopoty finansowe, bałem się, że moja żona zostanie sama, bez żadnego wsparcia. Nie liczyłem, że jeszcze pożyję”.

      Rekonwalescencja

      Co wielu osobom pomogło wrócić do zdrowia i odzyskać równowagę emocjonalną? Jane odpowiedziała następująco: „Zawsze gdy ogarniało mnie przerażenie, zwracałam się do Jehowy w modlitwie i przerzucałam na Niego swoje brzemiona” (Psalm 55:23). Modlitwa pomaga odzyskać siły i pokój umysłu, niezwykle potrzebne w zmaganiu się z trudnościami (Filipian 4:6, 7).

      John i Hiroshi poddali się rehabilitacji. Właściwa dieta i ćwiczenia wzmocniły ich serca i na nowo podjęli pracę. A powrót do zdrowia psychicznego i emocjonalnego przypisywali wsparciu ducha Bożego.

      Thomas odważył się na zabieg dzięki pomocy chrześcijańskich braci: „Przed operacją odwiedził mnie nadzorca i pomodlił się ze mną. Żarliwie prosił Jehowę, żeby dodał mi sił. Tamtej nocy myślałem tylko o tej modlitwie i czułem, że tacy starsi są prawdziwym dobrodziejstwem — w okresach napięcia już samo ich współczucie działa kojąco”.

      Włoszka imieniem Anna radzi sobie z depresją w taki sposób: „Kiedy popadam w zniechęcenie, rozmyślam o wszystkich błogosławieństwach, których zaznałam w służbie dla Jehowy, i o tych, których dostąpimy pod panowaniem Królestwa Bożego. Odzyskuję wtedy spokój”.

      Również Marie jest wdzięczna Jehowie za troskę. Znalazła oparcie nie tylko w swojej rodzinie. „Moi duchowi bracia i siostry”, mówi, „choć noszą własne brzemiona, znajdowali czas na wizyty u mnie, telefony i pisanie pocztówek. Jak mogłam być smutna, widząc tyle przejawów miłości?”

      Serce nie może być samotne

      Jeżeli serce ma wyzdrowieć, podobno nie może być samotne. Wsparcie rodziny i przyjaciół niezwykle ułatwia powrót do zdrowia osobom, których serca muszą się zabliźnić zarówno w sensie dosłownym, jak i przenośnym.

      Michael z RPA zauważył: „Trudno mi wyjaśnić innym, jaki jestem przybity. Ale gdy w Sali Królestwa bracia okazują mi troskliwość, ogarnia mnie wzruszenie i czuję się znacznie lepiej”. Także Australijczyka imieniem Henry niezwykle podniosła na duchu szczera miłość oraz zrozumienie, jakie okazywał mu zbór: „Naprawdę bardzo potrzebowałem ciepłych słów zachęty”.

      Jorge cenił sobie głęboką troskę, jaką drudzy go otoczyli, wspierając finansowo jego rodzinę, gdy nie był w stanie pracować. Również Oldze ze Szwecji oraz jej bliskim praktycznej pomocy udzielali współwyznawcy. Niektórzy robili dla niej zakupy, a inni sprzątali mieszkanie.

      Osoby z chorym sercem niejednokrotnie muszą ograniczyć swój udział w zajęciach, które bardzo lubiły. Na przykład Sven, mieszkaniec Szwecji, mówi: „Czasami rezygnuję z wyruszenia do służby kaznodziejskiej, bo jest zbyt wietrznie lub za zimno, a to pobudza naczynia do skurczu. Cieszę się, że wielu Świadków okazuje mi wtedy wyrozumiałość”. Kiedy Sven musi zostać w łóżku, może wysłuchać programu zebrań, który bracia życzliwie nagrywają na kasetę. „Informują mnie na bieżąco o wydarzeniach w zborze i dzięki temu czuję się, jakbym w nich uczestniczył”.

      Przykuta do łóżka Marie jest szczęśliwa, że może studiować Biblię z osobami, które przychodzą do jej domu. W ten sposób w dalszym ciągu mówi innym o cudownej przyszłości, której sama wyczekuje. Thomas ceni sobie okazywaną mu troskę: „Starsi są bardzo wyrozumiali i przydzielają mi teraz mniej zadań”.

      Rodziny potrzebują wsparcia

      Dla krewnych sytuacja ta może być równie trudna jak dla samego chorego. Żyją w lęku i stresie. Alfred z RPA pamięta, że jego żona bardzo się o niego martwiła: „Kiedy wróciłem ze szpitala, co rusz budziła mnie w nocy, żeby sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku. Nalegała też, bym co trzy miesiące zgłaszał się do lekarza na badania”.

      W Księdze Przypowieści 12:25 czytamy, że ‛zmartwienie w sercu przygnębia’. Carlo z Włoch zauważył po zawale, że jego kochająca i troskliwa żona „ma stany depresyjne”. Lawrence z Australii powiedział: „Nie wolno zaniedbywać współmałżonka. Często przeżywa silne napięcia”. Należy zatem pamiętać o potrzebach całej rodziny, łącznie z dziećmi. Sytuacja w domu może się źle odbijać na ich stanie emocjonalnym i fizycznym.

      James, wspomniany w drugim artykule, po zawale ojca zamknął się w sobie. „Miałem wrażenie”, opowiada, „że już nigdy nie będę mógł się zabawić, bo zaraz stanie się coś złego”. Wyjawił swe obawy ojcu i pracował nad skuteczną wymianą myśli z innymi, dzięki czemu zmienił nastawienie. Właśnie w tym okresie zajął się jeszcze czymś, co wywarło duży wpływ na jego życie. „Więcej czasu poświęcałem na osobiste studium Biblii i przygotowywanie się do zebrań chrześcijańskich” — oświadczył. Trzy miesiące później oddał się Jehowie i usymbolizował to chrztem wodnym. „Od tamtej pory”, wyznaje, „cieszę się bardzo bliską więzią z Jehową. Naprawdę mam Mu za co dziękować”.

      Człowiek po zawale znajduje czas, by pomyśleć nad swym życiem. John na przykład ujrzał wiele spraw w innym świetle. „Dostrzegłem marność dążeń świeckich i uświadomiłem sobie, jak ważną rolę odgrywa miłość rodziny i przyjaciół oraz jak wiele znaczymy dla Jehowy. Teraz moja więź z Jehową, rodziną i chrześcijańskimi braćmi jest dla mnie jeszcze bardziej cenna”. Wspominając swe ciężkie przeżycia, dodał: „Nie wyobrażam sobie, jak bym to przetrzymał, gdyby nie nadzieja na czasy, kiedy wszystko zmieni się na lepsze. Gdy ogarnia mnie przygnębienie, myślę o przyszłości, a wtedy dzisiejsze problemy wydają się mniej ważne”.

      Opisane powyżej osoby przeżywają wzloty i upadki w czasie rekonwalescencji pozawałowej, ale mocno trzymają się nadziei na Królestwo, o które Jezus Chrystus nauczył nas się modlić (Mateusza 6:9, 10). Królestwo Boże zapewni ludziom doskonałe życie wieczne na rajskiej ziemi. Wtedy choroby serca oraz wszelkie inne dolegliwości znikną raz na zawsze. Ten nowy świat jest tuż-tuż. Najlepsze życie naprawdę mamy wciąż przed sobą! (Joba 33:25; Izajasza 35:5, 6; Objawienie 21:3-5).

Publikacje w języku polskim (1960-2026)
Wyloguj
Zaloguj
  • polski
  • Udostępnij
  • Ustawienia
  • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
  • Warunki użytkowania
  • Polityka prywatności
  • Ustawienia prywatności
  • JW.ORG
  • Zaloguj
Udostępnij