BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • w88 1.12 ss. 28-30
  • Czy zwyczaj „wypożyczania” dzieci jest rozsądny?

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Czy zwyczaj „wypożyczania” dzieci jest rozsądny?
  • Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1988
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • Dlaczego „pożycza” się dzieci?
  • Co warto brać pod uwagę
  • Istotne potrzeby duchowe
  • Pouczajcie swe dziecko od niemowlęctwa
    Tajemnica szczęścia rodzinnego
  • Pytania czytelników
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1983
  • Wychowywanie dzieci od niemowlęctwa
    Droga do szczęścia w życiu rodzinnym
  • W jakim wieku rozpocząć pouczanie swoich dzieci
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1972
Zobacz więcej
Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1988
w88 1.12 ss. 28-30

Czy zwyczaj „wypożyczania” dzieci jest rozsądny?

„JAK wiesz, Danielu, mam sporo dzieci”, rzekł kuzyn Daniela. „Postanowiłem więc porozdawać niektóre z nich krewnym”. Następnie wskazał na przyprowadzoną dziewczynkę i oświadczył: „Ta ma iść do ciebie”.

„Dziękuję”, odrzekł Daniel. Ale w głębi serca nie był zadowolony. Miał już własne dzieci i nie chciał ani nie potrzebował więcej. Niemniej w myśl miejscowego zwyczaju odrzucenie takiej propozycji poczytano by za śmiertelną obrazę — coś wręcz nie do pomyślenia! W ten sposób Danielowi przybyła na wychowanie jeszcze jedna córka.

W wielu krajach rozwijających się, zwłaszcza w Afryce, rodzice nierzadko „pożyczają” swoje dzieci krewnym bądź przyjaciołom na kilka miesięcy lub lat, czasami nawet bezterminowo. Mieszkańcom Zachodu zwyczaj ten może się wydać dziwny, w gruncie rzeczy jednak przypomina on posyłanie dzieci do szkół, przy których są internaty, albo na wielotygodniowe obozy letnie. Co jednak sądzić o wspomnianej tradycji „wypożyczania” dzieci? Czy to jest rozsądne?

Dlaczego „pożycza” się dzieci?

Wprawdzie odwieczne oceny wartości podlegają zmianom, ale w oczach mieszkańców Afryki dzieci nie są wyłączną własnością ojca i matki. Należą raczej do całej rodziny — bliższej i dalszej. Odpowiednie prawa do nich oraz pewien zakres władzy nad nimi przyznaje się również ciotkom, wujom, dziadkom i innym krewnym. Przysłowie zachodnioafrykańskie powiada: „Jeden człowiek rodzi dziecko, lecz wielu się nim zajmuje”.

W razie jakiegoś nieszczęścia, na przykład śmierci rodziców dziecka, krewni są więc gotowi i chętni przyjąć taką sierotę pod swój dach. Jednakże przy podejmowaniu decyzji w sprawie „wypożyczenia” swych pociech matki i ojcowie kierują się głównie względami finansowymi. Jeżeli są biedni, a mają liczne potomstwo, mogą dojść do wniosku, że skorzysta ono na przeprowadzce do krewnych, którym się lepiej powodzi. Rodzice tacy mogą rozumować, że zamożniejszym członkom rodziny łatwiej będzie ponieść koszty kształcenia, ubierania, leczenia i wyżywienia ich dziecka. Zatem to nie brak miłości rodzicielskiej, lecz pragnienie stworzenia potomstwu jak najlepszych warunków życiowych skłania niektórych rodziców do powierzenia ich dzieci cudzej opiece.

Wchodzi tu także w grę chęć zapewnienia dzieciom starannego wykształcenia. Czasami z rodzinnego domu jest do najbliższej szkoły bardzo daleko. Przeprowadzka całej rodziny mogłaby być zbyt kłopotliwa lub wręcz niemożliwa; toteż mogą uznać, że najlepiej będzie posłać dziecko do krewnych mieszkających w pobliżu szkoły.

Krewni zazwyczaj chętnie przyjmują takie dzieci, między innymi dlatego, że każde dodatkowe usta do nakarmienia to zarazem jeszcze jedna para rąk, które można zatrudnić przy pracach domowych. A rodzice czasami pomagają pokrywać koszty utrzymania swych dzieci, przysyłając pieniądze lub żywność.

Co warto brać pod uwagę

Wprawdzie „wypożyczenie” dzieci może im otworzyć drogę do gruntowniejszego wykształcenia oraz przynieść pewne korzyści materialne, warto jednak wziąć pod uwagę jeszcze inne aspekty tej sprawy. Chodzi przede wszystkim o to, czy dziecko będzie umiało się podporządkować nowym opiekunom i czy oni z kolei potrafią się przyzwyczaić do swego podopiecznego. Niekiedy rozwiązania takie sprawdzają się w praktyce i między dorosłymi a przybranymi dziećmi wytwarza się silna więź serdecznego porozumienia. Na przykład pewien chrześcijański nadzorca, mieszkający w Sierra Leone, przyjął pod swój dach osieroconego bratanka. Kiedy po latach zapytano go o tego chłopca, odrzekł: „Uważam Desmonda nie za przybrane dziecko, lecz za syna — z krwi i kości”.

Niestety, nie wszyscy traktują w ten sposób swoich nowych wychowanków. Oto przykład: W pewnym mieście zachodnioafrykańskim doszło do rozruchów. W powietrzu świstały kule. „Szybko!” — krzyknęła pewna kobieta do swoich dwóch maluchów. „Artur, schowaj się pod łóżko! A ty, Sorie, wyjrzyj przez okno i zobacz, co się dzieje!” Artur był jej rodzonym synem, Sorie natomiast — dzieckiem przybranym, przyjętym na wychowanie.

Potomstwo naturalne jest w takich rodzinach z reguły uprzywilejowane. Wskutek tego najczęściej nie dochodzi do osiągnięcia spodziewanych korzyści materialnych. Przybrane dzieci nader często są przeciążane obowiązkami i wykazują braki w wykształceniu, a ich potrzeby w zakresie ubioru oraz pomocy lekarskiej i dentystycznej są zaspakajane w ostatniej kolejności. Pewien misjonarz, który ma za sobą 23 lata działalności w Afryce, stwierdził: „Wychowanków prawie zawsze traktuje się jak dzieci drugiej kategorii”.

Warto też wziąć pod rozwagę jeszcze inną okoliczność: Opuszczenie domu przez dziecko wiąże się zwykle z pewnymi kosztami natury emocjonalnej. Umysły i serca dzieci są wrażliwe, podatne na różne wpływy. Od najwcześniejszych lat chcą mieć poczucie spokoju i bezpieczeństwa, wynikające z utrzymywania bliskiej więzi z rodzicami. Wyrwanie ze środowiska domowego i pójście do praktycznie biorąc obcych ludzi może stać się dla dzieci wyjątkowo ciężkim przeżyciem.

Pewna kobieta imieniem Comfort, mieszkanka Sierra Leone, wspomina, że mając 9 lat, musiała się przenieść do swojej ciotki. „Lata spędzone poza domem były straszne. Bardzo mi brakowało rodziny — zwłaszcza braci i sióstr. Czułam się, jakby mnie zabrano z miejsca, w którym powinnam być, i umieszczono tam, gdzie być nie powinnam. Ciotka traktowała mnie bardzo dobrze, ale nigdy nie potrafiłam rozmawiać z nią tak otwarcie, jak z własną matką. (...) Bez względu na to, w jakiej byśmy się znaleźli sytuacji, nigdy bym nie wysłała swych dzieci z domu, by mieszkały u kogoś innego”.

Również Francis, żyjący w zachodniej Afryce, wychował się pod opieką przybranych rodziców. Mężczyzna ten wyznał: „Żałuję, że nigdy nie udało mi się nawiązać bliskiej więzi z moją prawdziwą matką. Odnoszę wrażenie, że oboje straciliśmy coś, co ma dużą wartość”.

Istotne potrzeby duchowe

Najważniejszą ze wszystkiego jest jednak duchowa pomyślność dzieci. A Bóg w swej mądrości radzi, by zaspokajaniem ich potrzeb duchowych zajmowali się sami rodzice. Zwracając się do izraelskich ojców i matek, Stwórca polecił: „Te słowa, które ci dzisiaj przykazuję, masz sobie wziąć do serca; będziesz je wpajać swemu synowi oraz rozmawiać o nich, gdy usiądziesz w domu i gdy pójdziesz drogą, i kładąc się, i wstawając” (Powtórzonego Prawa 6:6, 7). Apostoł Paweł podobnie napominał chrześcijańskich ojców, nakazując im: „A wy, ojcowie, nie drażnijcie się ze swymi dziećmi, lecz wychowujcie je w karności i podług wytycznych Jehowy” (Efezjan 6:4).

Ale czy można wychowywać dziecko „w karności i podług wytycznych Jehowy”, gdy się je wyśle, by zamieszkało u niewierzących krewnych? Jakże krótkowzrocznie postępują rodzice, którzy w imię korzyści materialnych lub przez wzgląd na wykształcenie składają w ofierze duchową pomyślność swego dziecka!

A co sądzić o lokowaniu syna lub córki na dłuższy okres u współwyznawców? Jakkolwiek rozwiązanie takie jest lepsze niż posłanie dziecka do niewierzących, to jednak z wielu powodów również jest niewskazane. Dziecko i w tym wypadku może mieć poważne trudności z przystosowaniem się w sensie społecznym, uczuciowym i psychicznym. Niektórzy młodociani w takich warunkach popadli w przygnębienie bądź też zaczęli obracać się w złym towarzystwie i dopuszczać się wykroczeń. Część z nich całkowicie zatraciła docenianie wartości duchowych.

Ojcowie i matki dobrze wiedzą, ile umiejętności, cierpliwości i czasu wymaga zaszczepienie dziecku miłości do Jehowy. Skoro niełatwo jest osiągnąć ten cel nawet prawdziwym rodzicom, zżytym ze swymi pociechami od urodzenia, to ileż trudniejsze będzie to dla ludzi wychowujących cudze dzieci! A ponieważ w grę wchodzi życie wieczne, rodzice muszą poważnie i z modlitwą przemyśleć, czy warto je komuś „wypożyczyć”.

Z drugiej strony chrześcijanie muszą sami zadecydować, w jaki sposób zechcą skorzystać z rady zawartej w Liście 1 do Tymoteusza 5:8: „Z pewnością jeśli ktoś swoich nie zaopatruje, a już zwłaszcza domowników, to wiary się wyrzekł i jest gorszy niż człowiek niewierzący”. Jeżeli sami nie są w stanie zaspokoić potrzeb materialnych dziecka, to powinni dopilnować, by w istniejących warunkach zostały w jak największym stopniu uwzględnione jego potrzeby duchowe.

Psalmista napisał: „Dzieci to dar od Boga; daje On je w nagrodę” (Psalm 127:3, The Living Bible). Otaczajcie więc swoje pociechy miłością i trzymajcie je przy sobie. Kochajcie je i pozwólcie im kochać was. Pomóżcie im wyrosnąć na duchowo usposobionych mężczyzn i kobiety, gdyż dzięki temu zaznają wiecznotrwałych błogosławieństw. Niewykluczone, że i wy będziecie mogli powiedzieć, jak niegdyś Jan o swych duchowych synach i córkach: „Nie ma dla mnie większego powodu do wdzięczności niż takie rzeczy — abym słyszał, że moje dzieci dalej chodzą w prawdzie” (3 Jana 4).

    Publikacje w języku polskim (1960-2025)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij