Przedstawianie dobrej nowiny — w pomocniczej służbie pionierskiej
1 Rozradowani pracownicy Jehowy, pionierzy pomocniczy, już drugi miesiąc obficiej niż zwykle rozsiewają drogocenne ziarno prawdy. Mówiąc słowami Psalmu 110:3 (uw. marg.), są to ci, którzy ‛ochoczo’ się zaofiarowali, poświęcając część swego urlopu lub wakacji na zanoszenie światła prawdy na terenach, gdzie nie ma zborów i gdzie w związku z tym ludzie mają znacznie mniejsze szanse usłyszenia i poznania prawdy, niż np. w dużych miastach, gdzie prawie w każdej dzielnicy jest zbór, a głosiciele opracowują tereny osobiste po kilka razy w roku.
2 Ta uszczęśliwiająca praca łączy w sobie przyjemne z pożytecznym: budujące, radosne przeżycia i ruch na świeżym powietrzu. Pionierzy pomocniczy przemierzają pieszo lub na rowerach znaczne odległości i spędzają większość dnia na powietrzu i w słońcu. Mają też więcej możliwości odnowienia sił po pracy przez kąpiel w rzece lub jeziorze bądź przez spędzenie na odpoczynku pogodnego popołudnia. Śpią zazwyczaj w stodołach lub przywiezionych namiotach. W tym celu niektóre zbory nawet zakupiły namioty na własny użytek. Odpadają wtedy koszta wypożyczania, a przebywanie w czystym, nie poplamionym namiocie to dodatkowa przyjemność.
3 Jak zwykle większość wyjeżdżających na tereny wiejskie stanowi młodzież nadzorowana przez starszych i sług pomocniczych. Coraz częściej jednak spotyka się osoby w starszym wieku. W ubiegłym roku w pewnej grupie pionierów pomocniczych rozpiętość wieku uczestników była ogromna: od 8 miesięcy do 82 lat. Jak to możliwe? Otóż bracia przyjechali całymi rodzinami razem z małymi dziećmi; codziennie jedna z matek zostawała na „dyżurze” i pilnowała dzieci, a pozostali wyruszali do służby. Pewna 70-letnia siostra, która kwaterowała pod dachem, powiedziała: „W tym roku, jeśli Jehowa pozwoli, że będę się dobrze czuła, pojadę znowu, ale tym razem pod namioty, razem z młodymi”.
4 Taka praca grupowa oraz wspólne życie, skupiające się około spraw duchowych, dostarcza niezapomnianych wrażeń. Już sam fakt, że prawie wszędzie można porozmawiać z ludźmi, sprawia radość. A cóż dopiero, gdy ludzie słuchają ze łzami w oczach, częstują czym mogą, i nie chcą wypuścić z domu? Jakaż to przyjemność dla głosicieli pochodzących z terenów, gdzie posłuch jest niewielki, a dużo ludzi popatrzy tylko przez wizjerek i w ogóle nie otwiera drzwi? Wielu takich, którzy jeszcze nigdy nie prowadzili studium z prawdziwego zdarzenia, ma tu możliwość założyć i prowadzić nawet kilka studiów. Nic więc dziwnego, że niektórzy przedłużają swój pobyt, a byli też i tacy, których serce pobudziło do pozostania w tej służbie na stałe.
5 Latem jedni wyjeżdżają po prostu tam, gdzie pilnie potrzeba pomocy. Inni zaś wyznaczają sobie określone cele. Posłuchajmy fragmentów doświadczenia naszego brata: „Postanowiłem część urlopu spędzić razem z córką w pomocniczej służbie pionierskiej (...) Największej radości zaznaliśmy w dwóch ostatnich dniach podczas opracowywania mojej rodzinnej miejscowości, z której wyjechałem 32 lata temu. Nie omieszkałem wykorzystać tej okoliczności. Z początku już w pierwszym domu nie chcieli nas słuchać i grzecznie się wymawiali. Wtedy zapytałem, czy znali kowala, który tu mieszkał i pracował w czasie wojny. Od tego się zaczęło. Okazało się, że ludzie dobrze pamiętają moich rodziców i mnie też sobie przypomnieli. Dzięki temu znacznie łatwiej było nam głosić. Wieść o naszym przybyciu szybko się rozeszła i później już w każdym domu wiedziano, kim jestem i z czym specjalnie do nich przyjechałem. Chętnie też z nami rozmawiano. Zdarzyło się nawet, że na ulicy zebrało się około 15 osób, aby nas posłuchać. Miałem ze sobą Biblię Tysiąclecia, którą się z powodzeniem posługiwałem. Ludzie zadawali dużo pytań, a jakaś kobieta pobiegła po własną Biblię. Odnieśliśmy wrażenie, iż wiele tych ludzi uświadomiło sobie, że głosimy prawdę. Niektórzy otwarcie przyznawali nam rację”. Brat ten zamierza jeszcze raz pojechać na ten teren. Jest nadzieja, że niektóre zasiane tam ziarna dobrej nowiny padły na dobrą glebę i przez studia biblijne w końcu wydadzą pożądany plon.
6 Czy są jeszcze ludzie czekający na zgromadzenie ich w tym okresie żniwnym? Sprawozdania z działalności ogólnoświatowej oraz doświadczenia z pracy pionierów pomocniczych dają na to pytanie odpowiedź twierdzącą. Jak więc zamierzamy postąpić w tej sytuacji? Czy będziemy nadal z zapałem współdziałać z Jezusem Chrystusem w odszukiwaniu tych ludzi i kierowaniu ich do organizacji? (Mat. 11:28-30). Mamy jego zapewnienie, że pozostanie z nami aż do zakończenia systemu rzeczy (Mat. 28:20). Ceńmy sobie zatem zaszczyt współpracy z Chrystusem i z radością pomagajmy sobie nawzajem, dopóki nie zostanie zebrany wszystek plon. Takie zadanie na dzisiejsze czasy wyznaczył nam Jehowa.