Aktualne wydarzenia w świetle Biblii
Szczęśliwsze dzięki „staromodnej” metodzie wychowawczej
◆ Czy nowoczesne metody wychowywania dzieci są równie dobre jak starsze? Cenione angielskie czasopismo „New Scientist” donosiło niedawno o badaniach prowadzonych w celu znalezienia na to odpowiedzi. Uważnie obserwowano przy zabawie dwie grupy dzieci w wieku przedszkolnym. Dzieci w grupie „nowoczesnej”, czyli „postępowej”, otrzymały zabawki pobudzające do myślenia i przebywały na wolnym powietrzu, natomiast doglądano je minimalnie. Dzieci z grupy „staromodnej” musiały pozostawać w domu, mając niedużo zabawek, a przy tym nad ich zachowaniem sprawowano ścisły nadzór. Które z nich naruszyło surowe zasady dobrego zachowania, stawiano do kąta.
Co ujawniły te badania? Wykazały one, że dzieci bawiące się według „nowych” metod były znacznie bardziej agresywne, posuwały się do gróźb słownych, a nawet do przemocy fizycznej. Wśród chłopców w grupie „nowoczesnej” doszło do 89 agresywnych ekscesów (w tym 56 wypadków bijatyki). Tymczasem zaledwie pięć wystąpień zdarzyło się w grupie „staromodnej”, w dodatku ograniczyły się tylko do wymyślania sobie. Dziewczynki z grupy „nowoczesnej” w 42 wypadkach zachowały się agresywnie, podczas gdy w grupie „staromodnej” wcale nie było takich zajść.
Na co wskazują te wyniki? „New Scientist” wyjaśnia: „Dzieci z grupy staromodnej były po prostu wyraźnie szczęśliwsze od dzieci z grupy postępowej. (...) Nasze obserwacje z pewnością całkowicie harmonizują z dawnym poglądem, że gdy dzieci mają narzucone określone reguły postępowania i wiedzą, czego się trzymać oraz jakiej kary mają się spodziewać w razie przekroczenia owych reguł, są szczęśliwsze i czują się bezpieczniej niż wtedy, gdy są puszczone samopas i nie orientują się dokładnie, czego się od nich oczekuje”.
Rzecz oczywista, że nowe metody wychowania dzieci, sprzeczne z mądrością Bożą, nie mogą dać dobrych wyników. W Księdze Przysłów 13:24 czytamy na ten temat: „Kto kocha go [syna] — w porę go skarci” (Biblia Tysiąclecia).
Afrykański dylemat papieża
◆ Podczas niedawnej podróży po Afryce papież Jan Paweł II zmuszony był zająć się kwestią stosunku Kościoła do miejscowych zwyczajów małżeńskich. „W wielu okolicach puszczańskich”, donosi „New York Times”, „nawet księża i biskupi żyją w poligamii”. Pewien teolog belgijski, urzędujący w stolicy, dowodził ze swej strony, że nie chodzi o poligamię w ścisłym tego słowa znaczeniu, lecz — jak to nazywa Kościół — o konkubinat. W wypadku duchownego, zaznaczył, nigdy nie brano w rachubę zalegalizowania wielokrotnego małżeństwa. Teolog ów powiedział również: „Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że nie przystoi kapłanowi mieć żony. Dlatego nie urządza się żadnej ceremonii”.
Z drugiej strony papież opowiedział się zdecydowanie za celibatem. Jak na ironię stanowiska przywódców Kościoła czy to z Afryki, czy też z Watykanu, są sprzeczne z naukami Chrystusa i z Biblią. Poligamiści oraz ludzie żyjący ze sobą bez formalnego związku popełniają rozpustę, ewentualnie cudzołóstwo. Osoby takie należało usuwać ze społeczności chrześcijańskiej; a już z pewnością nie powinno się pozwalać, by pełniły funkcję księży albo biskupów. Ponadto według katolickiej Biblii Tysiąclecia: „Biskup (...) powinien być nienaganny, mąż jednej żony” — a więc niekoniecznie musi żyć w celibacie (1 Tym. 3:2, 12; 4:3; Mat. 19:9; 1 Kor. 5:9-13).