BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • Księga Kapłańska — wezwanie do wielbienia Jehowy w świętości
    Strażnica — 1984 | nr 16
    • złożonej przez Jezusa Chrystusa, to mamy szansę utrzymania właściwej pozycji przed naszym świętym Bogiem, Jehową (1 Jana 2:1, 2).

      Nie ulega zatem wątpliwości, że Księga Kapłańska może mieć wpływ na wielbienie, które składamy swemu Bogu jako Jego chrześcijańscy świadkowie. Powinna nam przypominać, że Jehowa wymaga od swoich sług świętości. Musimy więc uświęcać Jego imię i stale przeciwstawiać się grzechowi. Co więcej, ta księga biblijna powinna nas pobudzać do dawania Najwyższemu tego, co mamy najlepsze, oraz do bezustannego zachowywania czystości i świętości w pełnieniu świętej służby ku chwale naszego świętego Boga, Jehowy.

  • Zawsze gotowi na nadejście końca
    Strażnica — 1984 | nr 16
    • Zawsze gotowi na nadejście końca

      Opowiada Herald Toutjian

      BYŁ rok 1896. Wielka fala pogromów zalewała bezbronne wspólnoty ormiańskie w Azji Mniejszej. Niebezpieczeństwo zaczęło zagrażać również domowi i rodzinie mojego dziadka, Lucjusza V. Toutjiana, mieszkającego wówczas w miasteczku Maras, którego dzieje sięgają starożytności i które położone jest wysoko w górach Taurus, w południowej części centralnej Turcji.

      Można było uciekać na południe, w kierunku Morza Śródziemnego, ale co dalej? „Do Ameryki!” — zadecydował dziadek. Rodzina pospiesznie spakowała rzeczy i ruszyła w drogę. W Tarsie — mieście, z którego pochodził apostoł Paweł — wszystkich zatrzymano i wtrącono do więzienia. I na tym by się skończyła cała wyprawa, gdyby w porę nie wkroczył pewien amerykański urzędnik; z jego pomocą pod osłoną ciemności uchodźcy dostali się na statek w najbliższym porcie śródziemnomorskim i odpłynęli na zachód.

      Podróż do Ameryki była wręcz koszmarem, zwłaszcza dla babci, która zostawiła za sobą wszystko, co składało się na jej dotychczasowe życie: przyjaciółki, krewnych oraz miłe wspomnienia ze spokojnego, owianego wonią kwiatów miasteczka Maras na słonecznym stoku góry.

      Po zawinięciu do portów w Marsylii i w Londynie nastąpiły dalsze dramatyczne wydarzenia. Wzburzony Atlantyk huczał złowieszczo, olbrzymie fale napierały na trzeszczący statek, a rodzinę spotkało kolejne nieszczęście. W połowie drogi nieoczekiwanie zmarło najmłodsze z pięciorga dzieci i zostało pochowane w morzu. Toteż gdy okręt przybił do nabrzeża w Nowym Jorku, wszystkie serca były pełne smutku i obaw. Rodzina po zejściu na ląd wsiąkła w masy ludzkie, które jak w tyglu przetapiającym mieszaninę różnych ras i narodowości przelewały się po ulicach wschodniej części miasta.

      DLACZEGO DRAMATYCZNE ŚLUBOWANIE?

      Pierwsze lata po przybyciu do Nowego Jorku w roku 1896 były naprawdę ciężkie. Niełatwo było przybyszom ze spokojnego tureckiego miasteczka przystosować się do warunków w ruchliwej metropolii. Trzeba było poznać nowy język, obce środowisko i oswoić się z szokującymi stosunkami międzyludzkimi. Często się przeprowadzali, ale niekoniecznie w poszukiwaniu dobrobytu materialnego; dziadek dobrze zdawał sobie sprawę z duchowych potrzeb rodziny. Miał wiele pytań dotyczących wieczystego zamierzenia Bożego i ostatecznego losu ludzkości. Niemniej przebyte prześladowania na tle religijnym i narodowym sprawiły, że na czoło wysunęła się kwestia dopuszczenia zła. Dlaczego miłosierny Bóg je toleruje? Jak długo to potrwa? Kiedy i jak się zakończy? Dziadek był zdecydowany znaleźć na te pytania zadowalające odpowiedzi, oczywiście oparte na Piśmie Świętym.

      Porzuciwszy tradycyjny światopogląd religijny głoszony w wielkich kościołach, zajął się badaniem ugrupowań charyzmatycznych, ale jego pytania pozostały otwarte. „Pamiętam dramatyczną chwilę”, opowiadał mój ojciec, „gdy dziadek zebrał nas wszystkich i jako rodzina złożyliśmy ślubowanie, że już nigdy nie powrócimy do żadnego kościoła nominalnego chrześcijaństwa, gdzie praktykuje się tylko pozorny chrystianizm”. Dziadek doszedł do przekonania, że prawda musi być gdzie indziej.

      Toutjianowie zetknęli się z nią w zgoła niespodziewany sposób. Kiedy mieszkali jeszcze w Allegheny na terenie Pensylwanii, dziadek zwrócił uwagę na pewne ogłoszenie o wykładzie publicznym pastora Russella, ówczesnego prezesa Towarzystwa Strażnica. Zaciekawiły go pytania rzucone w tym ogłoszeniu i rodzina wybrała się pod wskazany adres. Niestety nie znaleźli tej sali i wrócili do domu rozczarowani. Dziadek jednak zapamiętał sobie, że warto zbadać nauki Towarzystwa Strażnica.

      Pilne poszukiwanie prawdziwych i logicznych wyjaśnień zostało nagrodzone na przełomie stuleci. W tym czasie Toutjianowie mieszkali już w Los Angeles, w Kalifornii. Pewnej niedzieli 1901 roku, gdy przechodzili obok kościoła, ochotniczo pracujący przedstawiciel Towarzystwa Strażnica wręczył im ulotkę poruszającą temat biblijny. (W tamtych latach posługiwano się między innymi właśnie taką metodą świadczenia, że rozdawano literaturę biblijną ludziom wychodzącym z kościoła po nabożeństwie). Spojrzawszy na nią, dziadek rzekł: „To ma związek z działalnością pastora Russella”. Ochotnik usłyszał jego słowa, po chwili dogonił oddalającą się rodzinę i zaprosił ją na pierwsze w życiu grupowe studium Biblii. Zgodzili się, przyszli, uznali, że jest to długo poszukiwana prawda, i tak związali się ze zborem w Los Angeles, liczącym wówczas 27 członków.

      CO PRZYNIESIE ROK 1914?

      Obydwa ówczesne pokolenia rodziny Toutjianów, to jest moi rodzice i dziadkowie, miały daleko idące nadzieje co do roku 1914. Jeszcze w roku 1880 podano w Strażnicy do wiadomości, że wtedy mają dobiec końca „czasy pogan”, które dziś określamy jako „czasy wyznaczone narodom” (Łuk. 21:24). Czy rzeczywiście w roku 1914 skończą się rządy Szatana i ustąpią miejsca długo wyczekiwanemu tysiącletniemu panowaniu Chrystusa Jezusa?

      W miarę zbliżania się tej daty stawało się coraz bardziej widoczne, że ludzkie rachuby nie zawsze pokrywają się z planem ułożonym przez Jehowę. W Strażnicy z 1 stycznia 1914 roku można było przeczytać: „Nie mieści się to w ludzkich możliwościach, żeby sobie wyobrazić, jak w ciągu jednego roku miałoby się spełnić to wszystko, czego według Pisma Świętego należałoby oczekiwać przed nastaniem Rządu Pokoju”. Następnie, po omówieniu znacznie zwiększonych szans przyszłego usługiwania, udzielono tam takiej zachęty: „Tym bardziej więc czuwajmy ciągle nad tym, abyśmy się nadawali do służby dla naszego Króla i mogli być w niej użyci”.

      W ten sposób Strażnica nakreśliła swym czytelnikom, jaką postawę należy przybrać. Stójcie niezachwianie, czuwajcie, wyglądajcie rozwiązania od Jehowy, ale nie dopuśćcie do tego, by przesadne oczekiwania ukształtowały wasz stosunek do Boga i służby dla Niego. Wszyscy wierni, w tym również członkowie mojej rodziny, przyswoili sobie ten punkt widzenia. Niezadługo wyznaczoną datę potwierdziło spełniające się proroctwo: Naród istotnie powstał przeciwko narodowi, a wydarzenia, które się rozegrały w owym znamiennym roku, rzeczywiście były „początkiem bólów niedoli” dla obecnego systemu rzeczy (Mat. 24:7, 8). Stanowiło to jednak zarazem sprawdzian pobudek i oddania. Niektórzy oczekiwali zbyt wiele i zbyt szybko; niestety, nie sprostali próbie.

      „DOKŁADNIE TAK, JAK ZŁODZIEJ”

      Apostoł Paweł ostrzegł chrześcijan, że dzień sądu Jehowy przyjdzie niespodziewanie. Napisał: „Sami przecież wiecie całkiem dobrze, iż dzień Jehowy nadchodzi dokładnie tak, jak złodziej w nocy. (...) Tak więc nie śpijmy już, jak drudzy, ale pozostańmy przebudzeni i zachowujmy trzeźwą rozwagę” (1 Tes. 5:2-6). Rzecz zrozumiała, że przebudzeni, czujni chrześcijanie w XX wieku pilnie zważają na wszystkie wydarzenia i wskazówki chronologiczne, które mogłyby świadczyć o bliskości „dnia Jehowy” — tak jak człowiek spodziewający się w nocy przyjścia złodzieja prawdopodobnie będzie sobie tłumaczyć każdy niezwykły dźwięk jako dowód jego obecności.

      Słudzy Jehowy wiązali też pewne nadzieje z rokiem 1925. Uważano, że kiedy w owym roku skończy się cykl 70 prototypowych jubileuszy (70 x 50 lat), licząc od wejścia Izraelitów do Ziemi Obiecanej, rozpocznie się wielki pozaobrazowy Jubileusz, czyli tysiącletnie królowanie Chrystusa Jezusa. Wszakże sprawy potoczyły się inaczej.

      Rodzina moja zdołała sobie uświadomić, że niespełnione nadzieje zdarzały się nie tylko za naszych dni. Nie ziściły się przecież podobne oczekiwania apostołów. Spodziewali się oni, że zmartwychwstały Jezus Chrystus przywróci narodowi izraelskiemu dawną świetność, podnosząc go znów do rangi wybranego ludu Jehowy zarządzanego w sposób teokratyczny, co równocześnie oznaczałoby uwolnienie Żydów od uciążliwego zwierzchnictwa Rzymian. Zapytali go więc: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraelowi?” Odpowiedział im: „Nie do was należy zgłębienie wiedzy o czasach i porach, które Ojciec umieścił we własnym zakresie uprawnień” (Dzieje 1:6, 7). To samo dotyczy dziś klasy ‛wiernego niewolnika’. Cechuje ją czujność, baczne rozpatrywanie zamierzenia Bożego, czasem nawet pewna nadgorliwość w wypatrywaniu końca niegodziwego systemu panującego na świecie, ale ścisłe planowanie wydarzeń należy do uprawnień Jehowy (Mat. 24:34-36, 45-47).

      POTRZEBA PRZEWODZENIA W SŁUŻBIE

      Dziadek umarł podczas drugiej wojny światowej, mając za sobą bogate i bardzo aktywne życie. Zostało po nim drugie pokolenie Świadków Jehowy — synowie Shield i Robert (mój ojciec), którzy energicznie stosowali się do wezwania: „Czuwajcie, stójcie mocno w wierze, działajcie po męsku, rośnijcie w siłę” (1 Kor. 16:13).

      Stryj mój, Shield Toutjian, podjął w okresie pierwszej wojny światowej pracę pielgrzyma i do swojej śmierci w roku 1949 pełnoczasowo pełnił funkcję podróżującego przedstawiciela Towarzystwa Strażnica, co odpowiadało pracy dzisiejszego nadzorcy obwodu. Ciągle spotykam jeszcze osoby, które pamiętają jego dynamiczną, krzepiącą osobowość oraz lojalność, z jaką usługiwał zborom w 47 stanach naszego kraju.

      Paweł radził Hebrajczykom: „Pamiętajcie o tych, którzy się podjęli wam przewodzić” (Hebr. 13:7). Mój ojciec właśnie starał się zawsze świecić przykładem, ponieważ miłował Jehowę i służbę dla Niego, a zwłaszcza pracę od drzwi do drzwi. Wcześnie zrozumiał, że starsi powinni brać na siebie obowiązki prawdziwych pasterzy. W roku 1926 zaproponował gronu starszych zboru w Oakland (Kalifornia) wyruszanie do służby polowej w niedzielne przedpołudnie, co jako pierwsza podjęła rodzina Betel w Brooklynie. Kiedy rozległo się wezwanie do służby pionierskiej, zareagował w ten sposób, że zbudował przyczepę mieszkalną, która przez następne 19 lat była jego domem. W 1930 roku przenieśliśmy się w odległe, pustynne i górzyste okolice rejonu Sierra Nevada w północnej Kalifornii. Ojciec dosłownie zostawił cały swój ziemski dobytek; nigdy nie stracił z oczu faktu, że Jehowa jest Bogiem „wymagającym wyłącznego oddania”. Umarł w roku 1961 (Powt. Pr. 4:24).

      Jako przedstawiciel trzeciego pokolenia trwającego w prawdzie pamiętam wiele z początków lat czterdziestych. Wybuch drugiej wojny światowej pogrążył w gęstym mroku Europę. Następnie po napaści Japończyków na Pearl Harbor w roku 1941 do międzynarodowych zmagań włączyły się Stany Zjednoczone. Na całej ziemi spadły na Świadków Jehowy prześladowania z powodu przestrzegania chrześcijańskiej neutralności. W wielu krajach naszą działalność obłożono zakazem. W Stanach Zjednoczonych często atakował nas wzburzony motłoch, co było przejawem osobliwie pojmowanego patriotyzmu. Zdawało się nam, że ta wojna przejdzie już bezpośrednio w rozstrzygającą bitwę wielkiego dnia Boga Wszechmocnego, w Armagedon (Obj. 16:14-16).

      OGROMNE DZIEŁO, KTÓRE TRZEBA JESZCZE WYKONAĆ

      Dobrze pamiętam, jak niecierpliwie wyglądaliśmy tego dawno zapowiedzianego wydarzenia. Tymczasem nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak ogromnego rozmachu musi jeszcze nabrać spełnianie się proroctwa Jezusa z Ewangelii według Mateusza 24:14: „Ta dobra nowina o królestwie będzie głoszona po całej zamieszkanej ziemi na świadectwo wszystkim narodom; a wtedy nadejdzie koniec”.

      Na wykonanie czekała jeszcze wielka praca na całym świecie. Począwszy od roku 1943 we wszystkich zborach przystąpiono do szkolenia głosicieli na cotygodniowym kursie zwanym Teokratyczną Szkołą Służby Kaznodziejskiej. A Szkoła Gilead, mieszcząca się w tym czasie na północ od Nowego Jorku, zaczęła co pół roku wysyłać do dalekich krajów wysoko wykwalifikowanych misjonarzy. Słowa Jezusa, mówiące o świadczeniu „po całej zamieszkanej ziemi”, ujrzeliśmy w znacznie szerszej perspektywie. Znowu dostosowaliśmy swój punkt widzenia do rozwijającej się działalności ogólnoświatowej, aby nie pozostać za nią w tyle; trzymaliśmy się ściśle Jehowy i Jego organizacji ze „wszelką formą modlitwy i błagania”, zarazem ‛czuwając z wielką stałością’ (Efez. 6:18).

      Szybko upłynęły kolejne dziesięciolecia wytężonej pracy i wyłoniło się pytanie: Co przyniosą lata siedemdziesiąte? Obaj moi synowie, Duane i Jonathan, oraz córka Carmel — przedstawiciele czwartego pokolenia — zdążyli dorosnąć i pozakładali własne rodziny. Oczekiwaliśmy na rok 1975, kiedy miało upłynąć 6000 lat istnienia człowieka. Nurtowało nas pytanie: Czy ta data zapoczątkuje tysiącletnie rządy Chrystusa?

      Wracając teraz myślą do owego roku uświadamiamy sobie, że słowa Jezusa z Ewangelii według Mateusza 24:36 nie upoważniają nas do wyznaczania chwili nadejścia końca. Oto one: „O dniu owym i godzinie nikt nie wie, ani aniołowie niebios, ani Syn, tylko Ojciec”. Mimo wszystko trzecie i czwarte pokolenie zwracało baczną uwagę na znaki czasów i było ‛bardzo zajęte dziełem Pańskim’ (1 Kor. 15:58). Moi synowie Duane i Jonathan oraz zięć Matthew Leondis podobnie jak ja sam usługują w charakterze starszych różnym zborom na terenie Kalifornii. Prócz tego Jonathan przez pewien czas miał przywilej pełnić służbę pełnoczasową jako pionier, a następnie jako członek rodziny Betel w głównej siedzibie Towarzystwa Strażnica.

      WŁAŚCIWA POSTAWA W CZASIE KOŃCA

      Niewątpliwie Jehowa dopuszcza, żeby Jego dzisiejsi słudzy — tak jak pierwsi chrześcijanie — żywili pewne nadzieje i oczekiwania. Dzięki temu ujawniają się nasze prawdziwe pobudki oraz zakres naszego oddania. Rodzina nasza musiała odpowiedzieć sobie na pytania: Czy podjęliśmy się służyć Bogu tylko na krótki termin, dyktując własne warunki? Czy chodzi nam jedynie o to, by w niedługim czasie otrzymać jakąś nagrodę? Czy też stale pozostajemy czujni i aktywni, ufając, że Jehowa niezawodnie dotrzyma swoich obietnic? (Tyt. 1:2).

      Dwa pokolenia mojej rodziny, ojciec i dziadek, odeszły, mając za sobą bogate w treść, szczęśliwe życie. Cztery pokolenia zostały: prawnuczęta, wnuki, dzieci i ja. Sześcioro moich wnuków służy teraz Jehowie, wyzyskując nadarzające się sposobności i przyjmując na siebie różne zadania tak w zborze, jak i w pracy kaznodziejskiej; czekają na nadejście końca i odbudowę ziemskiego Raju. Wszyscy ufamy, że ta od dawna spodziewana chwila nastąpi w czasie wyznaczonym przez Jehowę. Nie zapominamy o przestrodze proroka Habakuka: „Wciąż go oczekuj; bo niechybnie się sprawdzi. Nie przyjdzie za późno” (Hab. 2:3).

      Teraz w wieku 73 lat spoglądam wstecz na moje życie pełne cennych wspomnień związanych z organizacją Jehowy. Pamiętam wzruszający moment z dzieciństwa, gdy widziałem brata Russella stojącego w otwartym samochodzie i machającego ręką na pożegnanie zborowi z San Francisco. Odjeżdżał na pociąg mający go odwieźć do Los Angeles, gdzie wygłosił — jak się później okazało — swoje ostatnie przemówienie, wracają także inne wspomnienia: ze służby pionierskiej w latach trzydziestych na trudno dostępnych terenach, z licznych zjazdów i zgromadzeń, przy czym na czoło wybija się zjazd w Columbus (stan Ohio) z 1931 roku, kiedy to przyjęliśmy nazwę Świadków Jehowy (Izaj. 43:10).

      Zdaję sobie sprawę, że żyjemy w okresie, gdy trzeba dotrzymywać kroku klasie ‛wiernego niewolnika’ Jehowy. Nie ulega wątpliwości, że jak nigdy dotąd musimy być czujni oraz trzeźwi i nie zapominać, że Jehowa jest godzien tego, by Mu oddawać cześć i lojalnie służyć bez względu na końcową nagrodę. Dlaczego? Ponieważ jest Źródłem wszystkiego, co dobre — w tym również naszego życia i nadziei na przyszłość. Jakże wspaniała będzie ta przyszłość: pokojowe rajskie warunki, zdrowie i szczęście, zmartwychwstanie (gdy nasi bliscy powstawszy z grobów znów będą razem z nami), oraz wieczne życie w chwalebnej jedności z naszym Ojcem niebiańskim! (Obj. 4:11; Łuk. 23:43).

      [Ilustracja na stronie 23]

      Herald Toutjian w górskich rejonach Kalifornii w latach trzydziestych; trzyma otwartą walizeczkę ułatwiającą szybkie pokazanie podręczników do studiowania Biblii

      [Ilustracja na stronie 24]

      W odpowiedzi na wezwanie do służby pionierskiej nasza rodzina zbudowała tę przyczepę mieszkalną, z której potem korzystała przez wiele lat

      [Ilustracja na stronie 26]

      Cztery pokolenia rodziny Heralda Toutjiana

  • „Czy mogę ci przerwać na chwilkę?”
    Strażnica — 1984 | nr 16
    • „Czy mogę ci przerwać na chwilkę?”

      Pytanie takie często oznacza przerwę w normalnych zajęciach. Może zgodzisz się na to, by urwać chwilę ze swego cennego czasu i wysłuchać kogoś lub udzielić pomocy. Czy jednak twój dar jest szczery? Czy poświęcasz komuś nie tylko czas, lecz także całą swą uwagę?

      Kwestię tę trafnie ilustrują słowa pewnego rozwydrzonego chłopca w wypowiedzi o nauczycielu, który potrafił go pozyskać: „Dużo dzieci czeka, żeby z nim porozmawiać, ale kiedy się już wejdzie do niego, umie wywołać wrażenie, że się jest jedynym człowiekiem na świecie, który go interesuje”.

      Oto klucz do zrozumienia tajemnicy, jak sobie zjednywać ludzi — trzeba poświęcać im całą uwagę. Apostoł Paweł okazywał taką gotowość, starając się spieszyć innym z pomocą; napisał: „Dla Żydów stałem się jak Żyd, aby pozyskać Żydów. Dla tych, co są pod Prawem, byłem jak ten, który jest pod Prawem (...). Dla nie podlegających Prawu byłem jak nie podlegający Prawu (...). Dla słabych stałem się jak słaby (...). Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych” (1 Kor. 9:20-22, Biblia Tysiąclecia).

      Kiedy więc znajdujesz czas na to, żeby komuś przyjść z pomocą, czy masz wtedy na uwadze nie tylko ilość, ale też jakość?

Publikacje w języku polskim (1960-2026)
Wyloguj
Zaloguj
  • polski
  • Udostępnij
  • Ustawienia
  • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
  • Warunki użytkowania
  • Polityka prywatności
  • Ustawienia prywatności
  • JW.ORG
  • Zaloguj
Udostępnij