BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • Spis treści
    Przebudźcie się! — 1991 | 8 października
    • Spis treści

      8 października 1991

      ONZ a pokój światowy

      W ONZ rozgrywają się ostatnio niezwykłe wydarzenia, które zmieniają pogląd wielu ludzi na tę organizację. Co się w niej dzieje i jakie to może mieć znaczenie na przyszłość?

      3 Co się dzieje w ONZ?

      5 Dlaczego utworzono Ligę Narodów?

      8 Organizacja Narodów Zjednoczonych — skuteczniejsze rozwiązanie?

      11 Byłem zawodowym włamywaczem!

      15 „Dzisiaj już takich nie robią” — a może jednak?

      20 „Ach, gdybym umiał tak grać!”

      26 Niecodzienna sztuka rodem z Madagaskaru

      28 Obserwujemy świat

      30 Od naszych Czytelników

      31 Jezioro umierające z pragnienia

      Dlaczego pornografia jest niebezpieczna 18

      Pornografia szerzy się w jednym kraju po drugim. Skoro cieszy się taką popularnością, czy naprawdę jest aż tak niebezpieczna?

      Dlaczego nie potrafię skończyć tego, co zacznę? 23

      Wielu młodym ludziom trudno jest doprowadzić do końca to, co zaczęli — prace domowe, lekcje i inne sprawy. Jak temu zaradzić?

  • Co się dzieje w ONZ?
    Przebudźcie się! — 1991 | 8 października
    • Co się dzieje w ONZ?

      COŚ się dzieje w Organizacji Narodów Zjednoczonych — coś zaskakującego, co wpłynie na twoją przyszłość. Przywódcy światowi spoglądają na te wydarzenia z ogromnym optymizmem. Rozważmy poniższe wypowiedzi:

      „Po czterdziestu pięciu latach od swych narodzin, po długim okresie sparaliżowania (...) [ONZ] przeobraża się na naszych oczach w autentycznego sędziego, który ustanawia prawa i stara się je wyegzekwować” (prezydent Francji François Mitterrand na XLV sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w dniu 24 września 1990 roku).

      Na tym samym spotkaniu były radziecki minister spraw zagranicznych Eduard Szewardnadze zauważył, że „trudno nie być zadowolonym z bezprecedensowej jedności Rady Bezpieczeństwa [ONZ] (...) Stanowisko państw członkowskich daje Radzie Bezpieczeństwa mandat do posunięcia się tak daleko, jak tego będą wymagać interesy świata”.

      Kilka dni później przemówił na forum Zgromadzenia Ogólnego prezydent USA George Bush. Pod wpływem dostrzeżonych zmian oświadczył: „Od roku 1945 nie widać było realnej możliwości wykorzystania ONZ zgodnie z jej celem — jako placówki działającej na rzecz międzynarodowego bezpieczeństwa zbiorowego”. Do wypowiedzi tej skłoniła go „historyczna jedność i stanowczość, z jaką ONZ zareagowała” na kryzys w Zatoce Perskiej. „Po raz pierwszy Rada Bezpieczeństwa zaczyna pracować zgodnie ze swym przeznaczeniem” — zaznaczył, po czym dodał, że „ONZ jest w stanie przyśpieszyć nadejście nowych czasów”, jeśli jej członkowie ‛zrezygnują ze straszliwej broni’. Czyniąc tak, mogą uwieńczyć sukcesem „historyczne dążenie do zaprowadzenia nowego ładu światowego i długiej ery pokoju”.

      Pełen optymizmu był też Guido de Marco, przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego. Z entuzjazmem oznajmił: „Zaświtała nadzieja na nowy system oparty na przyjaźni i współpracy między głównymi mocarstwami. (...) Osiągnięcia te wlały życie w ONZ”. Jego zdaniem „Zgromadzenie Ogólne w imponujący sposób umocniło swą rolę ośrodka międzynarodowych obrad i dyskusji”. Jak stwierdził dalej, dzięki temu nad „światem nie wisi już cień Armagedonu, który mogłaby rozpętać rywalizacja ideologiczna”.

      Cóż to za „osiągnięcia” tak raptownie wyniosły ONZ na upragniony piedestał, zapewniający jej prestiż i wpływy? Skąd ten optymizm przywódców światowych, mówiących z nadzieją o „nowym ładzie światowym i długiej erze pokoju”, wolnej od groźby nuklearnego Armagedonu?

      Co spowodowało tę zmianę?

      „Zakończenie zimnej wojny [w Europie]” — odpowiedział sekretarz generalny Javier Pérez de Cuéllar w sprawozdaniu z działalności ONZ w 1990 roku. Ten stan napięcia przez całe dziesięciolecia „podsycał ciągłą podejrzliwość i strach oraz polaryzował świat”. De Cuéllar zauważył, że „wyłaniająca się koncepcja bezpieczeństwa jest identyczna z tą, którą od lat propagowała ONZ”.

      Jak powiedział sekretarz generalny, świat wydaje się wreszcie pojmować, iż „obsesja na tle zabezpieczenia militarnego prowadzi do samoczynnego przyśpieszania wyścigu zbrojeń, (...) krępuje dialog polityczny (...) i pogłębia we wszystkich narodach poczucie zagrożenia”. Jakie rezultaty dał ten nowy punkt widzenia?

      Na spotkaniach przywódców supermocarstw zapanowała atmosfera życzliwej współpracy i wzajemnego zaufania. W miarę upływu czasu niepotrzebny stawał się środek odstraszający w postaci jednakowego poziomu uzbrojenia wojsk rozmieszczonych w strategicznych punktach Europy. Runął mur berliński. Niemcy zostały zjednoczone. W kilku krajach Europy Wschodniej powstały nowe rządy, udostępniające obywatelom swobody, o jakich przedtem mogli tylko pomarzyć. Otwarto granice dla turystyki, wymiany kulturowej i handlowej. A co najważniejsze, Związek Radziecki i Stany Zjednoczone zaczęły zachwalać ONZ i głosić potrzebę posłużenia się nią jako skutecznym narzędziem do zaprowadzenia na świecie pokoju i bezpieczeństwa.

      Zachowanie trzeźwego poglądu

      Czy zaskoczyły cię te nagłe zmiany? Czy pomyślałeś, że wreszcie zaświtała nadzieja na pokój i bezpieczeństwo i że główną rolę w jej zrealizowaniu odegra ONZ? W świetle wspomnianych wydarzeń ten optymizm jest całkiem zrozumiały. Jednakże mądrość i historia każą zachować trzeźwy pogląd na tę sprawę.

      Zwróć uwagę, co powiedział w swym sprawozdaniu J. Pérez de Cuéllar: „W obecnym stuleciu po dwóch niszczycielskich wojnach dwukrotnie nie wykorzystano w pełni możliwości zbudowania na świecie pokojowego ładu”. Niemal tych samych słów użył 6 marca 1991 roku prezydent Bush w swym przemówieniu na posiedzeniu obu izb Kongresu USA: „Dwa razy w tym stuleciu światem wstrząsnęła wojna. Dwukrotnie z jej pożogi wyłoniła się nadzieja na trwały pokój. I dwukrotnie okazała się płonnym, nieuchwytnym marzeniem”.

      Amerykański sekretarz stanu James Baker był bardziej konkretny, gdy nawoływał Radę Bezpieczeństwa do uchwalenia rezolucji w sprawie użycia siły w Zatoce Perskiej. Przypomniał swym kolegom, że w 1936 roku etiopski „apel do Ligi Narodów pominięto milczeniem. Wysiłki Ligi zmierzające do odwrócenia skutków agresji spełzły na niczym i nie zapobiegły destabilizacji stosunków międzynarodowych i wybuchowi wojny”. Ponadto J. Baker oświadczył: „Nie możemy dopuścić, by ONZ poszła w ślady Ligi Narodów”.

      Czym była Liga Narodów? W jakim celu ją założono? Dlaczego zawiodła? Poznanie odpowiedzi na te pytania pomoże nam właściwie ocenić zmiany zachodzące w ONZ.

  • Dlaczego utworzono Ligę Narodów?
    Przebudźcie się! — 1991 | 8 października
    • Dlaczego utworzono Ligę Narodów?

      PIERWSZA WOJNA ŚWIATOWA przez cztery lata siała śmierć i spustoszenie, jakich nigdy przedtem nie widziano. Wszystkie wielkie mocarstwa wraz z innymi państwami podzieliły się na dwa wrogie obozy, z których każdy był pewny zwycięstwa, i ruszyły do walki, zagrzewane bojowymi okrzykami omamionych ludzi, sądzących, że wojna to wspaniała przygoda.

      Ale już w ciągu kilku miesięcy świat aż nazbyt dobrze poznał straszliwą cenę wojny. A kiedy ta rzeź ludzi i bezmyślne zniszczenia się skończyły, uginał się pod ciężarem olbrzymiego długu wojennego. Należało jakoś zapobiec ponownemu wybuchowi takiego konfliktu, na przykład przez utworzenie instytucji, dzięki której narody mogłyby rozstrzygać swe zatargi drogą pokojową, a nie zbrojną. Czy była to nowa idea? Niezupełnie.

      Dlaczego poprzednie wysiłki zawiodły

      Przed pierwszą wojną światową powołano do istnienia specjalny sąd, którego zadaniem było podejmowanie prób pokojowego rozwiązywania sporów. Chodzi o Stały Trybunał Arbitrażu z siedzibą w Hadze w Holandii. Na początku naszego stulecia wiele ludzi miało nadzieję, że stanie się on forum rokowań, które zastąpiłyby wojnę. Ale co się wydarzyło w roku 1899 i 1907 na Haskich Konferencjach Pokojowych, które doprowadziły do ustanowienia tego trybunału, znanego jako Trybunał Haski?

      Państwa reprezentowane na obu tych spotkaniach nie zgodziły się na to, by postępowanie rozjemcze było obligatoryjne, ani na ograniczenie czy zredukowanie swych arsenałów broni. W zasadzie odrzucały wszelkie propozycje rozbrojeniowe i torpedowały każdy projekt, który w wypadku sporu zobowiązywałby je do rokowań.

      Kiedy więc Trybunał Haski zaczął wreszcie funkcjonować, zainteresowane państwa dopilnowały, żeby w niczym nie ograniczył ich całkowitej niezawisłości. Jak tego dokonały? Prostym wybiegiem — zadecydowały, że przedkładanie sprawy rozjemcom będzie nieobowiązkowe. A kraje, które zwracały się ze swymi sporami do trybunału, nie musiały się stosować do jego orzeczeń.

      Jednakże to przezorne chronienie suwerenności własnego narodu zagrażało pokojowi i bezpieczeństwu świata. Tak więc wyścig zbrojeń pozostawał poza zasięgiem jakiejkolwiek kontroli, aż w końcu ugodził w ludzkość, gdy strzały oddane latem 1914 roku zburzyły pokój światowy.

      Jak na ironię, kiedy wybijały jego ostatnie minuty, Serbia w odpowiedzi na ultimatum Austrii wyraziła gotowość „przyjęcia rozwiązania pokojowego przez wniesienie tej sprawy (...) przed Międzynarodowy Trybunał Haski”. Ale skoro nie było to obligatoryjne, Austria nie czuła się zmuszona do zaakceptowania ewentualnego „rozwiązania pokojowego”. Dla utrzymania pokoju wypowiedziała więc wojnę — co przypłaciło życiem ponad 20 milionów żołnierzy i cywilów!

      Duchowieństwo nawołuje do utworzenia Ligi

      W maju 1919 roku biskup Chauncey M. Brewster oświadczył na diecezjalnym zjeździe Kościoła episkopalnego w USA, że „nadzieja świata na sprawiedliwy i trwały pokój leży w oparciu prawa narodów na nowym autorytecie. (...) Prawo międzynarodowe musi być bardziej wiążące, niż to wynika z postanowień Konferencji Haskiej [która powołała Trybunał Haski]. Dlatego związek współpracujących narodów powinien nosić cechy przymierza albo ligi”.

      Tego samego zdania był belgijski kardynał katolicki Mercier. „Wydaje mi się”, powiedział w wywiadzie z marca 1919 roku, „że głównym obowiązkiem rządów wobec przyszłych pokoleń jest uniemożliwienie powtórzenia się zbrodni, od których świat jeszcze krwawi”. Negocjatorów traktatu wersalskiego nazwał „budowniczymi nowego świata” i zachęcał, by dla zrealizowania tego celu sformować ligę narodów. Spodziewał się, że stanie się ona doskonałym obrońcą pokoju.

      Gazeta The New York Times z 2 stycznia 1919 roku zamieściła na stronie tytułowej nagłówek: „Papież żywi nadzieję na utworzenie Ligi Narodów”. Pierwszy akapit głosił: „W orędziu noworocznym do Ameryki, (...) papież Benedykt [XV] wyraził nadzieję, iż konferencja pokojowa doprowadzi do ustanowienia nowego ładu światowego oraz Ligi Narodów”. Papież właściwie nie użył określenia „nowy ład światowy”, ponieważ jednak wiązał z Ligą tak wielkie nadzieje, zarówno agencja Associated Press, jak i Watykańskie Biuro Prasowe najwyraźniej uznały to wyrażenie za odpowiednie.

      Rozważmy te oczekiwania w kontekście tamtych czasów. Zatrwożona ludzkość domagała się położenia kresu konfliktom zbrojnym. Przez całe wieki w aż nazbyt licznych wojnach przelano całe morze krwi. A największa z nich dopiero co się skończyła. W świecie rozpaczliwie spragnionym nadziei rozległy się słowa papieża: „Niechaj się narodzi Liga Narodów, która przez likwidację poboru do wojska zredukuje siły zbrojne, przez ustanowienie trybunałów międzynarodowych wyeliminuje albo załagodzi konflikty, przez oparcie pokoju na solidnych podstawach zagwarantuje każdemu niezależność i równouprawnienie”. Gdyby Liga Narodów mogła to wszystko osiągnąć, faktycznie stworzyłaby „nowy ład światowy”.

      Dlaczego zawiodła

      Cele i metody działania Ligi wyglądały pięknie, praktycznie i realnie — na papierze. W Pakcie Ligi Narodów stwierdzono, że została powołana „dla rozwoju współpracy między narodami oraz dla zapewnienia im pokoju i bezpieczeństwa”. Osiągnięcie tego celu zależało od współdziałania państw i ‛przyjęcia zobowiązań nieuciekania się do wojny’.

      W związku z tym państwa członkowskie uroczyście zobowiązały się utrzymać pokój i ustaliły, że w razie powstania sporu zainteresowane strony „skierują go bądź to na drogę postępowania rozjemczego, bądź przedłożą go do rozpatrzenia Radzie” Ligi. W dodatku Liga Narodów wcieliła do swego systemu pokojowego Stały Trybunał Arbitrażu w Hadze. Z pewnością sądzono, iż wszystko to wyeliminuje groźbę wybuchu kolejnej wielkiej wojny. Ale tak się nie stało.

      Według niektórych historyków Liga nie wywiązała się ze swego zadania między innymi dlatego, że wielu „jej członków nie uświadamiało sobie, jaka jest cena pokoju”. Sporą część tej ceny stanowiło ograniczenie uzbrojenia. Ale narody nie chciały się na to zdobyć. Toteż historia się powtórzyła — tyle że na nieporównanie większą skalę. Ponownie rozpoczął się wyścig zbrojeń. Liga nie potrafiła skłonić narodów do zjednoczenia wysiłków w celu zahamowania go. Żadne wezwania ani argumenty nie odnosiły skutku. Państwa zapomniały o wielkiej lekcji z 1914 roku: ogromne arsenały broni wbijały je w dumę, dając im poczucie przewagi militarnej.

      Innym istotnym składnikiem ceny pokoju było uznanie wartości „bezpieczeństwa zbiorowego”. Atak na jeden kraj miał być traktowany jako napaść na wszystkie państwa. Ale co naprawdę się stało, kiedy jedno z nich zamiast rokowań wybrało agresję? Inne państwa nie podjęły wspólnych wysiłków w celu przerwania konfliktu, lecz podzieliły się na różne obozy, szukając w nich ochrony. A przecież ta sama iluzja wciągnęła je w wir wojny roku 1914!

      Znaczenie Ligi osłabił również fakt, że nie przystąpiły do niej Stany Zjednoczone. Wielu sądzi, iż było to „jedyne wielkie mocarstwo, które potrafiłoby zapewnić jej skuteczność działania” i swą obecnością nadać Lidze rangę organizacji światowej, co mogłoby się przyczynić do jej sukcesu.

      Ale Liga zawiodła z jeszcze innych powodów. Weźmy pod uwagę klauzulę z początkowej części Paktu: „Każdy członek Ligi może za dwuletnim uprzedzeniem wystąpić z Ligi” (artykuł I.3.). Owa skądinąd słuszna zasada odebrała Lidze stabilność, a to z kolei zachwiało narody w postanowieniu lojalnego jej popierania.

      Ta otwarta furtka zdała Ligę na łaskę i niełaskę państw członkowskich, które mogły ją porzucić, kiedy tylko chciały. Ich interesy stały się ważniejsze od losu całej organizacji. Toteż do maja 1941 roku wystąpiło z niej 17 państw. Ciężka artyleria drugiej wojny światowej zdruzgotała nadzieję na „nowy ład światowy” i doprowadziła do upadku Ligi.

      Trzeba było znaleźć coś skuteczniejszego!

      [Napis na stronie 7]

      Liga Narodów nie zapobiegła drugiej wojnie światowej

      [Ilustracja na stronie 7]

      Bombardowanie miasta Cassino we Włoszech, 15 marca 1944

      [Prawa własności]

      U.S. Army

  • Organizacja Narodów Zjednoczonych — skuteczniejsze rozwiązanie?
    Przebudźcie się! — 1991 | 8 października
    • Organizacja Narodów Zjednoczonych — skuteczniejsze rozwiązanie?

      W PREAMBULE Karty Narodów Zjednoczonych wyrażono takie oto szlachetne życzenia: „My, ludy Narodów Zjednoczonych, zdecydowane uchronić przyszłe pokolenia od klęski wojny, która za naszego życia dwukrotnie pogrążyła ludzkość w smutku, (...) i [pragnące] zjednoczyć nasze siły dla utrzymania pokoju i bezpieczeństwa między narodami, (...) postanawiamy połączyć nasze wysiłki dla osiągnięcia tych celów”.

      Czy ONZ ‛osiągnęła te cele’? Czy skłoniła narody do zjednoczenia sił i zachowania pokoju oraz bezpieczeństwa? Jak dotąd nie, chociaż usilnie próbowała okazać się znacznie skuteczniejsza niż Liga Narodów. Jednakże pokolenie będące świadkiem jej narodzin w 1945 roku ciągle jest nękane przez wojny, rewolucje, inwazje, agresje i zamachy stanu dokonywane na całej ziemi. A owych aktów przemocy często dopuszczano się w państwach, które postanowiły ‛utrzymywać pokój i bezpieczeństwo między narodami’.

      Wciąż jeszcze nieskuteczna

      Krytycy ganiący ONZ za to, że nie zdołała zapobiec owym nieszczęściom, chyba zapominają o istotnym fakcie — siła organizacji zależy od uprawnień przyznanych jej w statucie i od tego, w jakiej mierze jej członkowie zechcą się wywiązywać z przyjętych na siebie zobowiązań. Przede wszystkim trzeba pamiętać, iż Karta Narodów Zjednoczonych nie czyni ONZ rządem światowym, dzierżącym władzę zwierzchnią nad wszystkimi państwami członkowskimi.

      Artykuł 2.7. głosi: „Żadne postanowienie niniejszej Karty nie upoważnia Narodów Zjednoczonych do ingerencji w sprawy, które z istoty swej należą do kompetencji wewnętrznej któregokolwiek państwa”. Konferencja Narodów Zjednoczonych (UNCIO), zwołana do San Francisco w dniach od 25 kwietnia do 26 czerwca 1945 roku w celu ostatecznego opracowania Karty, uznała za konieczne „upewnienie się, że w obecnej sytuacji światowej Narody Zjednoczone nie wykroczą poza dopuszczalne ramy czy stosowne granice”.

      Czy zwróciłeś uwagę na słowa: „w obecnej sytuacji światowej”? Gdyby miała ona ulec zmianie, to według UNCIO zasadę tę można by zmodyfikować, o ile „wymagałyby tego sytuacja światowa, opinia publiczna i faktyczna współzależność państw świata”.

      Sformułowany w Karcie cel ONZ, jakim jest utrzymanie „pokoju i bezpieczeństwa między narodami”, odzwierciedla pragnienia całej ludzkości. Świat z pewnością byłby o wiele bezpieczniejszy, gdyby narody przestrzegały artykułu 2.4. Karty NZ: „Wszyscy członkowie powinni powstrzymywać się (...) od groźby użycia siły lub jej użycia przeciwko całości terytorialnej lub niezawisłości politycznej któregokolwiek państwa”. Jednakże egocentryzm państw członkowskich wielokrotnie udaremniał wysiłki ONZ zmierzające do wywiązania się z jej zadań. Zamiast „załatwiać swe spory międzynarod[owe] środkami pokojowymi”, narody lub całe bloki narodów często wszczynały wojnę, twierdząc, że chodzi o „sprawy, które z istoty swej należą do kompetencji wewnętrznej” danych państw (artykuł 2.3. i 2.7.).

      Narody nie tylko lekceważyły pokojowe metody ONZ, ale też naruszały jej zasady rozstrzygania konfliktów i otwarcie je łamały. Politycy wielokrotnie wygłaszali na forum ONZ długie przemówienia, w których usiłowali usprawiedliwić akty agresji. To omijanie reguł ustanowionych dla utrzymania pokoju aż nazbyt często paraliżowało ONZ w chwilach krytycznych i poważnie podkopywało jej autorytet. Uczestnicy takich obrad często bywają sfrustrowani. Zresztą przemówienia te zazwyczaj okazują się zwykłą sofistyką, mającą na celu pomniejszenie lub usprawiedliwienie przemocy i przelewu krwi. Nic więc dziwnego, że zdaniem sekretarza generalnego ONZ Javiera Péreza de Cuéllara organizację tę „uważano w pewnych kręgach za swoistą wieżę Babel, a w najlepszym razie za arenę na ogół jałowych debat dyplomatycznych”.

      ONZ nie mogła okazać się skuteczniejsza z jeszcze jednego powodu. Jak stwierdził J. Pérez de Cuéllar, 24 października 1945 roku, kiedy zaczęła funkcjonować, „nie istniała żadna spójna strategia pokojowa”. Jakże więc organizacja ta miała zgodnie z założeniami stać się skutecznym narzędziem zapewniającym światu bezpieczeństwo?

      Jaki pokój mogłaby osiągnąć?

      J. Pérez de Cuéllar odpowiada: „Pokój nie usunie wszystkich konfliktów. Umożliwi jedynie rozstrzyganie ich środkami innymi niż siła czy zastraszanie. (...) ONZ stara się przygotować do tego naszą wyobraźnię”. Tak więc jedyny osiągalny pokój polega na niedopuszczaniu do użycia przemocy.

      Czy taki pokój rzeczywiście oznacza bezpieczeństwo? Wprawdzie „w poczet członków Organizacji Narodów Zjednoczonych może być przyjęte każde państwo miłujące pokój” (artykuł 4.1.), ale czy naród miłujący pokój w chwili przystąpienia do tej organizacji już zawsze będzie go miłował? Rządy się zmieniają, a nowe władze obierają nową politykę. Co będzie, jeśli w jakimś państwie członkowskim wezmą górę elementy radykalne i skrajnie nacjonalistyczne, wysuwające zachłanne roszczenia terytorialne? Albo gdy zacznie ono gromadzić broń nuklearną i chemiczną? Wtedy wewnątrz ONZ zatykałaby bomba zegarowa. Ostatnie wypadki na Bliskim Wschodzie wskazują jednak, że taki bieg wydarzeń mógłby skłonić narody do udzielenia ONZ pełnomocnictw potrzebnych do usunięcia czynników zagrażających ich bezpieczeństwu.

      Czy narody mogą uczynić ją skuteczniejszą?

      Jeszcze nigdy narody nie uświadamiały sobie tak wyraźnie „faktycznej współzależności państw świata” — jak to określiła UNCIO. Nikt już nie może izolować się od drugich. Każdy kraj jest członkiem tej samej międzynarodowej społeczności. Wszystkie borykają się z jednakowymi problemami, takimi jak katastrofalne skutki zanieczyszczania środowiska, ubóstwo, wycieńczające choroby, nielegalny handel narkotykami, prowadzony na każdym kontynencie, terroryzm czy nowoczesna broń nuklearna, którą posiada w swych arsenałach coraz więcej państw. W obliczu wszystkich tych trudności narody mają tylko dwa wyjścia: albo będą zabiegać o pokój i bezpieczeństwo pod auspicjami ONZ, albo popełnią zbiorowe samobójstwo.

      Były radziecki minister spraw zagranicznych E. Szewardnadze zauważył: „ONZ może działać skutecznie, jeśli otrzyma odpowiedni mandat od swych członków — jeśli państwa na pewien czas dobrowolnie przekażą jej część swych suwerennych praw i w interesie większości powierzą wykonanie określonych zadań”. Następnie dodał: „Tylko w ten sposób możemy osiągnąć trwały i nieodwracalny pokój”.

      Gdyby propozycja ta została zrealizowana, wtedy ONZ miałaby prawo autorytatywnie potępić każde państwo zagrażające pokojowi światowemu. Dysponując realną siłą, byłaby w stanie szybko i zdecydowanie powstrzymać agresorów. Ale czy państwa członkowskie kiedykolwiek dadzą jej taki mandat i w obronie pokoju ‛postawią do dyspozycji siły zbrojne, pomoc i ułatwienia’? (Artykuł 43.1.) Mogą tak uczynić, jeżeli zostanie zagrożona podstawa ich narodowych interesów. Gdyby uznały, że można temu zaradzić przez ‛zjednoczenie sił’ pod sztandarem ONZ — „dla utrzymania pokoju i bezpieczeństwa między narodami” — wówczas nabrałyby większego szacunku dla tej organizacji.

      Może się zastanawiasz, czy właśnie taki obrót sprawy zwiastuje rola, jaką ONZ odegrała podczas kryzysu w Zatoce Perskiej. Niewykluczone. Wiele państw stanęło wtedy w obliczu katastrofy ekonomicznej. A gdyby ich powiązane ze sobą gospodarki się załamały, wraz z nimi runąłby system ekonomiczny całego świata. Tak więc narody połączyły swe wysiłki na forum ONZ. Rada Bezpieczeństwa ogłosiła serię rezolucji zmierzających do pokojowego rozwiązania kryzysu, a gdy to zawiodło, uchwaliła rezolucję o użyciu siły w Zatoce Perskiej.

      Nawołując do podjęcia takiej decyzji, amerykański sekretarz stanu James Baker powiedział: „Historia daje nam teraz jeszcze jedną szansę. Zimna wojna jest już za nami, mamy więc szansę zbudować świat, o jakim marzyli założyciele (...) ONZ. Mamy szansę uczynić z Rady Bezpieczeństwa i ONZ rzeczywiste narzędzia służące zaprowadzeniu na całej ziemi pokoju i sprawiedliwości. (...) Musimy urzeczywistnić naszą wspólną wizję pokojowego świata, uwolnionego już od zimnej wojny”. A nawiązując do debaty na temat użycia siły w Zatoce Perskiej, J. Baker zaznaczył: „Myślę, że zostanie zaliczona do najdonioślejszych wydarzeń w dziejach ONZ. Z pewnością w dużej mierze zadecyduje o przyszłości tego gremium”.

      Świadkowie Jehowy mocno wierzą, że Organizacja Narodów Zjednoczonych już niedługo odegra główną rolę na arenie światowej. Niewątpliwie będą to pasjonujące wydarzenia, a ich rezultaty wywrą przemożny wpływ na twoje życie. Zachęcamy cię, żebyś poprosił mieszkających w pobliżu Świadków Jehowy o więcej szczegółów na ten temat. Biblia wyraźnie wskazuje, iż ONZ już wkrótce otrzyma moc i władzę. Dokona wtedy zadziwiających rzeczy, które wprawią cię w zdumienie. Na pewno zachwyci cię też wiadomość, że bardzo bliskie jest naprawdę skuteczne rozwiązanie problemów świata, dające gwarancję wiecznego pokoju i bezpieczeństwa!

      [Ilustracja na stronie 9]

      Guido de Marco, przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego ONZ (po prawej), i sekretarz generalny Javier Pérez de Cuéllar na XLV sesji ZO

      [Prawa własności]

      UN photo 176104/​Milton Grant

Publikacje w języku polskim (1960-2026)
Wyloguj
Zaloguj
  • polski
  • Udostępnij
  • Ustawienia
  • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
  • Warunki użytkowania
  • Polityka prywatności
  • Ustawienia prywatności
  • JW.ORG
  • Zaloguj
Udostępnij