-
Spis treściPrzebudźcie się! — 1991 | 8 listopada
-
-
Spis treści
8 listopada 1991
Jak się zapatrywać na sport?
Ludzie od dawien dawna lubią sport, ale zarazem wypaczają jego sens. Jakie problemy trapią dzisiejszy sport? Jak można ich uniknąć i zachować właściwy pogląd na tę sprawę?
3 Jak się zapatrywano na sport
5 Dzisiejsze problemy ze sportem
10 Zachowanie właściwego poglądu na sport
13 „Dziś wieczorem już nie będziesz żył”
Co jest złego we flirtowaniu? 16
Czy flirtowanie to tylko niewinna zabawa, nieunikniona na pewnym etapie drogi do miłości? A może wiążą się z nim jakieś realne niebezpieczeństwa, których warto się ustrzec?
Coś nowego w międzynarodowym budownictwie 19
Setki osób pracują za darmo na budowach rozsianych po całym świecie. Przyjeżdżają tam na własny koszt. Dlaczego to robią? Jakie są ich wrażenia?
-
-
Jak się zapatrywano na sportPrzebudźcie się! — 1991 | 8 listopada
-
-
Jak się zapatrywano na sport
WIELKI Stwórca jest według Biblii „szczęśliwym Bogiem”, który pragnie, by Jego stworzenia także były szczęśliwe (1 Tymoteusza 1:11). Nic więc dziwnego, że obdarzył ludzi zdolnością odczuwania radości z gry i zabawy. W The New Encyclopædia Britannica czytamy: „Historia sportu oraz igrzysk jest nieodłącznie związana z dziejami człowieka”.
Za najważniejsze wydarzenie w rozwoju sportu uchodzi pojawienie się piłki. „Fakt, że zwierzęta lubią uganiać się za różnymi przedmiotami”, napisano we wspomnianej encyklopedii, „sugeruje, iż być może zawsze (...) goniono lub podrzucano jakiś odpowiednik piłki”.
Co ciekawe, równie dawno posługiwano się przyrządami do odbijania piłki. „Nie ulega wątpliwości, że Persowie, Grecy oraz Indianie amerykańscy znali gry z użyciem kija” — informuje Britannica. „Za panowania Dariusza I (522-486 p.n.e.) Persowie najwyraźniej dobrze znali jakąś odmianę polo, choć samo to słowo jest pochodzenia tybetańskiego. Golf we współczesnej formie podobno narodził się w Szkocji, ale już w czasach rzymskich miał szacowne pierwowzory w wielu krajach Europy”.
Ranga igrzysk w dawnych czasach
Zawody sportowe były popularne już na setki lat przed skompletowaniem Pism Hebrajskich („Starego Testamentu”). Na przykład w starożytnej Grecji co cztery lata urządzano igrzyska w Olimpii. Britannica podaje: „Istnieją doniesienia o mistrzostwach w Olimpii z okresu od 776 r. p.n.e. do 217 r. n.e.”, a więc obejmujące prawie tysiąc lat! Igrzyska olimpijskie były dla Greków tak ważne, że za ich pomocą odmierzali czas, nazywając każdy czteroletni okres pomiędzy nimi olimpiadą. Według tej dawnej rachuby czasu Jezus Chrystus urodził się podczas 194 olimpiady.
Pisma Hebrajskie nic nie wspominają o igrzyskach, chociaż jeden z proroków mówi, że „ulice (...) miasta [Jeruzalem] pełne będą chłopiąt i dziewcząt grających na ulicach jego” (Zachariasza 8:5, Biblia gdańska). Ponad sto lat przed narodzeniem Jezusa wprowadzono w Izraelu greckie zawody sportowe. W Jeruzalem założono gimnazjon i nawet niektórzy kapłani zaniedbywali swe obowiązki, by wziąć udział w ćwiczeniach (2 Machabejska 4:12-15, Biblia poznańska).
August Cezar, który panował w cesarstwie rzymskim, gdy narodził się Jezus, był miłośnikiem sportu, co przyczyniło się do spopularyzowania igrzysk w całym imperium. Jednakże obywateli Rzymu szczególnie interesowały dyscypliny wiążące się z walką, na przykład boks albo zapasy. „Zawody” te często zamieniały się w okrutne, krwawe potyczki, podczas których mężczyźni walczyli na śmierć i życie ze sobą lub ze zwierzętami.
Sport w „Nowym Testamencie”
Jednakże takie straszliwe wypaczenia nie oznaczały, że sport jest zły sam w sobie. Nigdzie w Biblii nie czytamy, by Jezus czy jego uczniowie go potępiali. Przeciwnie, podczas nauczania apostołowie często czerpali unaocznienia właśnie z tej dziedziny.
Na przykład apostoł Paweł wyraźnie miał na myśli biegi wchodzące w skład igrzysk olimpijskich, gdy zachęcał chrześcijan: „Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko jeden zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli”. Dodał jeszcze: „A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzymuje, tamci wprawdzie, aby znikomy zdobyć wieniec, my zaś nieznikomy” (1 Koryntian 9:24, 25, Bw).
Przy innej okazji Paweł powiedział, że chrześcijanin powinien być zdecydowany tak biec, by zdobyć nagrodę życia. „Pędzę ku mecie, po nagrodę powołania w górę” — oświadczył (Filipian 3:14). A ilustrując potrzebę przestrzegania reguł moralnych, przypomniał Tymoteuszowi: „Gdy ktoś współzawodniczy choćby w igrzyskach, nie bywa nagrodzony wieńcem, jeśli nie współzawodniczył według prawideł” (2 Tymoteusza 2:5). Natomiast apostoł Piotr oświadczył, iż chrześcijańscy pasterze, którzy wypełniają swe obowiązki, ‛otrzymają niewiędnący wieniec chwały’ (1 Piotra 5:4).
Jako pasterz, Tymoteusz bez wątpienia miał w pieczy również młodych chrześcijan lubiących sport. Dlatego Paweł napisał mu, że „cielesna zaprawa [gimnastyka] (...) jest tylko trochę użyteczna”. Przyznał w ten sposób, iż ćwiczenia gimnastyczne, rygorystycznie uprawiane przez Greków, przynosiły pewną korzyść. Szybko jednak dodał: „Pobożność jest użyteczna wszechstronnie, gdyż niesie obietnicę życia teraźniejszego i tego, które ma nadejść” (1 Tymoteusza 4:8; zob. The Kingdom Interlinear Translation of the Greek Scriptures).
Właściwy pogląd na sport
Tak więc Pismo Święte wskazuje, że ćwiczenia cielesne mogą zajmować w życiu stosowne miejsce. Jednakże należy zapatrywać się na nie w sposób zrównoważony. „Niech wszystkim stanie się znana wasza rozwaga” — zalecał Paweł (Filipian 4:5). Ale jakże o nią trudno!
Starożytni Grecy nadawali igrzyskom zbyt wielką rangę, Rzymianie zaś propagowali dyscypliny, które szkodziły zarówno zawodnikom, jak i widzom lubującym się w tych krwawych widowiskach. Inni znowu w imię religii występowali przeciwko zawodom sportowym, a nawet zabraniali ich urządzania. W The New Encyclopædia Britannica zauważono: „Siedemnastowieczny purytanizm ograniczył zabawy [sportowe] w Europie i Ameryce”.
Ostatnio sport przeżywa odrodzenie, które chyba nie ma sobie równego w historii. Jak mówi The World Book Encyclopedia, „sport prawdopodobnie jest obok pogody najczęstszym tematem rozmów”. Nazwano go nawet „opium dla mas”.
Jakie problemy stworzył ten entuzjazm dla sportu? Czy odbija się niekorzystnie na tobie lub twojej rodzinie? Jak zachować właściwy pogląd na sport?
-
-
Dzisiejsze problemy ze sportemPrzebudźcie się! — 1991 | 8 listopada
-
-
Dzisiejsze problemy ze sportem
LUDZIE mawiali kiedyś, że wartość sportu polega na kształceniu charakterów. Twierdzili, iż uprawianie go uczy szlachetności, doceniania dla ciężkiej pracy i sprawia radość. Ale argumenty te zakrawają dziś na pustosłowie, a nawet na hipokryzję.
Szczególnie poważnym problemem jest znaczenie, jakie przykłada się do wygrywania. Czasopismo Seventeen nazywa to „ciemną stroną sportu”. Dlaczego? Ponieważ, jak czytamy, „zwycięstwo staje się o wiele ważniejsze od uczciwości, obowiązków szkolnych, zdrowia, szczęścia i większości innych istotnych spraw. Stopniowo zaczyna przesłaniać wszystko”.
Smutne następstwa przywiązywania zbyt wielkiej wagi do osiągnięć sportowych zilustrowano na przykładzie biegaczki Kathy Ormsby, gwiazdy sportu studenckiego. Dnia 4 czerwca 1986 roku podczas mistrzostw lekkoatletycznych, kilka tygodni po ustanowieniu akademickiego rekordu USA w biegu na 10 kilometrów kobiet, Kathy nagle zboczyła z trasy, wbiegła na pobliski most i zeskoczyła, usiłując popełnić samobójstwo. Uratowano ją, ale od pasa w dół została sparaliżowana.
Scott Pengelly, psycholog zajmujący się sportowcami, przekonał się, że Kathy nie była wyjątkiem. Po jej próbie samobójczej opowiadał: „Dzwonili do mnie ludzie, którzy mówili: ‚Czuję się tak samo, jak Kathy’”. Również Mary Wazeter z uniwersytetu w Georgetown, dzierżąca w swej grupie wiekowej rekord USA w półmaratonie, usiłowała odebrać sobie życie skacząc z mostu i została trwale sparaliżowana.
Przemożna chęć odniesienia zwycięstwa i spełnienia oczekiwań bywa ogromnym obciążeniem, a przegrana ma niekiedy tragiczne następstwa. Na przykład w 1986 roku zakwalifikowanie się drużyny baseballowej „California Angels” do amerykańskiego superpucharu zwanego World Series zależało od tego, czy mistrz w rzutach piłki Donnie Moore jeszcze tylko raz zmusi zawodnika z Bostonu do spudłowania. Tymczasem przeciwnik tak celnie trafił w piłkę, że zdołał obiec wszystkie bazy i bostończycy wygrali mecz oraz zdobyli prawo do zagrania w World Series. Donnie, jak twierdzą jego przyjaciele, wpadł w obsesję na tle tego nieudanego rzutu i w końcu się zastrzelił.
Zaciekłe współzawodnictwo
Innym pokrewnym problemem dzisiejszego sportu jest zaciekłe współzawodnictwo. Bez przesady można powiedzieć, że potrafi ono przemienić zawodników w potwory. Bokser Larry Holmes, były mistrz świata wagi ciężkiej, oświadczył, że wchodząc na ring podlega przeobrażeniu: „Muszę odłożyć na bok dobroć, a napełnić się złem, jak doktor Jekyll i mister Hyde”. Sportowcy rozniecają w sobie zawziętość, starając się nie dopuścić do tego, by ktoś równie utalentowany ich pokonał.
„Musicie palić się do walki”, oświadczył były trener piłkarski, „a nic tak nie podsyca tego ognia, jak nienawiść”. Nawet poprzedni prezydent USA Ronald Reagan podobno powiedział kiedyś studenckiej drużynie piłkarskiej: „Wolno wam odczuwać szlachetną nienawiść do przeciwników. Jest ona czysta, bo darzycie nią tylko symbol w trykotach”. Ale czy pielęgnowanie nienawiści do przeciwnika jest naprawdę słuszne?
Bob Cousy, niegdyś najlepszy koszykarz drużyny „Boston Celtics”, opowiadał, jak polecono mu kryć Dicka Barnetta, znanego z celnych rzutów zawodnika „Los Angeles Lakers”. „Od rana do wieczora siedziałem w swoim pokoju”, wspominał Cousy, „i cały czas myślałem o Barnetcie, po części zastanawiając się, jak go ograć, a po części rozniecając nienawiść do niego. Kiedy znalazłem się na boisku, byłem tak rozwścieczony, że gdyby powiedział mi choćby zwykłe ‚cześć’, chyba dałbym mu w zęby”.
Faktem jest, że zawodnicy często starają się celowo unieszkodliwić przeciwnika i są za to nagradzani. Jak powiedział dziennikarz sportowy Ira Berkow, kiedy piłkarz wyeliminuje z gry zawodnika drużyny przeciwnej, koledzy „chwytają go w objęcia i ściskają za dobrą robotę. Jeżeli skutecznie fauluje, (...) na koniec sezonu otrzymuje podwyżkę, a jeśli jest szeregowym graczem, to może liczyć na przedłużenie kontraktu. Dlatego zawodnicy dumnie noszą swoje przydomki w rodzaju: Podły Joe Greene, Jack-Morderca Tatum” i temu podobne (The New York Times z 12 grudnia 1989).
Fred Heron, piłkarz z drużyny „St. Louis”, opowiadał: „Trenerzy powiadomili nas, iż środkowy obrońca [zespołu „Cleveland Browns”] miał kontuzjowaną szyję. Zasugerowali, że gdyby nadarzyła się okazja, mam spróbować wyeliminować go z gry. Podczas meczu przebiłem się więc przez linię obrony, wyminąłem dwóch zawodników i już byłem przy nim. Z całych sił szarpnąłem go za głowę tak, że wypuścił piłkę z rąk. Koledzy mi gratulowali, ale ja patrzyłem, jak tamten leży na ziemi i wije się z bólu. Nagle pomyślałem: Czy stałem się zwierzęciem? To jest gra, a ja próbuję zrobić z kogoś kalekę”. Heron zauważył też: „Kibice urządzili mi owację”.
Wielu stwierdza z ubolewaniem, że głównym problemem dzisiejszego sportu są kontuzje będące następstwem zaciętego współzawodnictwa. Niestety, doznają ich między innymi miliony dzieci, którym już bardzo wcześnie wpaja się ducha ostrej rywalizacji. Według pewnej amerykańskiej organizacji ochrony konsumenta co roku z powodu kontuzji sportowych trafia na pogotowie cztery miliony dzieci, a dalsze osiem milionów leczą lekarze domowi.
Obecnie kontuzje wielu dzieci mają charakter przewlekły, co dawniej należało do rzadkości. Kiedy sport był dla dzieci tylko zabawą, to jeśli coś im się stało, szły do domu i nie wracały na boisko, dopóki nie wyzdrowiały. Tymczasem podczas zawodów sportowych, charakteryzujących się zaciekłą rywalizacją, dzieci często grają dalej, ze szkodą dla nadwerężonych lub bolących części ciała. Dawny gwiazdor baseballu Robin Roberts wini za to głównie dorosłych. „Wywierają na dzieciaki zbyt silną presję — zarówno psychiczną, jak i fizyczną — i to dużo wcześniej, niż są zdolne ją znieść”.
Pieniądze i oszustwa
Kolejnym problemem związanym ze sportem jest dominująca rola pieniędzy. Chciwość wydaje się całkowicie wypierać szlachetność i zasady fair play. „Z przykrością trzeba powiedzieć, że w latach osiemdziesiątych sport zupełnie stracił niewinność” — ubolewał Jay Mariotti, felietonista z gazety The Denver Post. „W lata dziewięćdziesiąte [sport] wkroczył dumnie jako monstrualna potęga kulturotwórcza, jako interes przynoszący astronomiczne zyski (63,1 miliarda dolarów, 22 miejsce w USA), który czasem bardziej kojarzy się ze szwindlem”.
W ubiegłym roku 162 baseballistów z głównych lig amerykańskich — więcej niż co piąty — zarobiło przeszło milion dolarów każdy, przy czym najwyższa pensja wynosiła trochę ponad trzy miliony dolarów. W roku bieżącym ponad 120 graczy zarobi po dwa miliony i więcej, w tym 32 dostanie przeszło trzy miliony, a co najmniej jeden będzie otrzymywał od 1992 aż do 1995 roku z górą pięć milionów dolarów! Również w innych dyscyplinach sportowych pogoń za pieniędzmi i ogromnymi zarobkami stała się zjawiskiem nagminnym.
Nawet w sporcie uniwersyteckim często liczą się głównie pieniądze. Trenerzy zwycięskich zespołów są hojnie wynagradzani, zarabiając nawet do miliona dolarów rocznie, na co składa się pensja i dochody z reklamy. W USA szkoły, których drużyny piłkarskie na zakończenie roku zakwalifikowują się do mistrzostw pucharowych, otrzymują ogromne sumy pieniędzy — niedawno było to 55 milionów dolarów. „Futboliści i koszykarze muszą zarabiać”, wyjaśnia rektor John Slaughter, „a chcąc zarabiać, muszą zwyciężać”. I tak powstaje błędne koło, w którym najważniejsze staje się zwycięstwo — a skutki bywają katastrofalne.
W wypadku zawodowych piłkarzy od zwycięstw zależy utrzymanie posady, toteż nieraz są gotowi niemal na wszystko. „To już nie jest sport” — mówi były gwiazdor baseballu Rusty Staub. „To okrutny, brutalny biznes”. Rozpanoszyło się oszustwo. „Jeżeli nie oszukujesz, to znaczy, że nie starasz się wygrać” — wyjaśnia baseballista Chili Davis. A Howard Johnson z drużyny basseballowej „New York Mets” mówi: „Robisz, co się da, pilnując tylko, by cię nie przyłapano”.
Takie praktyki są demoralizujące, a stanowią poważny problem także w sporcie uniwersyteckim. „Niektórzy trenerzy i prezesi dopuszczają się oszustw”, przyznaje Harold L. Enarson, były rektor Uniwersytetu Stanowego w Ohio, „tymczasem rektorzy i członkowie zarządów uczelni przymykają na to oczy”. W ostatnim roku Krajowy Akademicki Związek Sportowy ukarał za łamanie przepisów 21 amerykańskich uniwersytetów, a w 28 innych przeprowadził dochodzenia.
Nic więc dziwnego, że kolejnym dotkliwym problemem sportu jest upadek moralny młodych zawodników. Wielu z nich zażywa środki podnoszące sprawność fizyczną, natomiast stosunkowo niewielu zdobywa wykształcenie. Pewne wiarogodne badania potwierdzają, iż na uczelniach z poszerzonym programem sportowym zawodnicy spędzają w sezonie więcej czasu na boisku niż na nauce i w salach wykładowych. Również z badań zleconych przez rząd amerykański wynika, że w co trzeciej szkole wyższej posiadającej silną drużynę koszykówki jeden na 5 zawodników nie uzyskuje dyplomu.
Nawet ci nieliczni studenci, którzy ostatecznie odnoszą sukcesy w sporcie zawodowym i dużo zarabiają, aż nazbyt często kończą tragicznie. Nie potrafią dbać o sprawy finansowe i trzeźwo patrzeć na życie. Jednym z wielu przykładów jest Travis Williams, który w lutym tego roku umarł w wieku 45 lat jako bezdomny nędzarz. W roku 1967 grając w drużynie „The Green Bay Packers”, ustanowił nie pobity do dziś rekord w amerykańskim futbolu zawodowym. Wyznał kiedyś, że w szkole „nigdy nie musiał chodzić na lekcje. Pokazywał się tylko na treningach i meczach”.
Problemy kibiców
Obecnie młodzi ludzie więcej czasu spędzają na oglądaniu sportu niż na uprawianiu go, co stwarza niemałe problemy. Przede wszystkim chodzenie na mecze często oznacza zetknięcie się z wulgarnością, a nawet brutalnością innych kibiców. Emocje towarzyszące niektórym imprezom sportowym nieraz prowadzą do bójek, w czasie których setki widzów doznaje obrażeń, a niektórzy giną.
Dzisiaj jednak większość ludzi nie bywa osobiście na zawodach, lecz ogląda je w telewizji. W USA 24-godzinny kanał sportowy poświęca więcej czasu na informacje ze sportu niż jakakolwiek z głównych sieci telewizyjnych na codzienne wiadomości. Ale czy oglądanie sportu w zaciszu domowym rozwiązuje wszystkie problemy?
W żadnym wypadku. „Mój mąż od lat zna każdego zawodowego sportowca” — wyjaśnia pewna kobieta. „Zresztą nie on jeden. Zaledwie kilku jego przyjaciół nie ogląda sportu regularnie. Najgorzej, że odbija się to na dzieciach”. „Jestem oburzona”, dodaje, „że mąż traci czas na oglądanie sportu i nie myśli ani o mnie, ani o dzieciach”.
Czy to odosobniony wypadek? Bynajmniej. Prawie na całym świecie niektórzy domownicy spędzają zbyt dużo czasu na oglądaniu sportu w telewizji, zaniedbując resztę rodziny. Pewna gospodyni z Brazylii wskazuje, jak groźne może to mieć skutki: „Stopniowo słabnie miłość i zaufanie między mężem a żoną, co zagraża małżeństwu”.
Entuzjaści sportu nierzadko popadają w przesadę pod jeszcze innym względem. Bardzo często odnoszą się do sportowców z nabożną czcią, która niezbyt się podoba nawet samym ich idolom. „Gdy pojawiłem się w rodzinnym mieście, ludzie stanęli wokół i wpatrywali się we mnie, jakby czekali na błogosławieństwo od papieża” — wyznał czołowy tenisista niemiecki Boris Becker. „Kiedy ujrzałem oczy moich fanów, (...) pomyślałem, że to oczy potworów. Były nieruchome i martwe”.
Sport niewątpliwie może działać jak magnes. Potrafi emocjonować i rozbudzać patriotyzm lokalny. Ludzi fascynuje nie tylko gra zespołu i wyczyny zawodników, ale również wielka niewiadoma, jaką jest wynik meczu. Chcą wiedzieć, kto zwycięży. Prócz tego milionom ludzi sport pozwala się oderwać od szarej monotonii życia.
Czy jednak sport potrafi naprawdę uszczęśliwić? Czy może przynieść konkretne korzyści? I jak uniknąć problemów z nim związanych?
[Ramka na stronie 9]
Sport jako religia
Kanadyjczyk Tom Sinclair-Faulkner dowodził, że „hokej jest w Kanadzie czymś więcej niż zwykłą grą: dla niejednego pełni funkcję religii”. Taka postawa jest typowa dla wielu entuzjastów sportu, bez względu na to, gdzie mieszkają.
Na przykład w USA do sportu przylgnęła etykietka „uznanej religii świeckiej”. Psycholog David Cox wskazał na „liczne podobieństwa między sportem a słownikową definicją religii”. Dodał też, że niektórzy „traktują sportowców jak bogów albo świętych”.
Fanatycy sportu składają mu w ofierze czas i pieniądze, często kosztem swych rodzin. Kibice spędzają mnóstwo godzin na oglądaniu imprez sportowych w telewizji. Z dumą ubierają się w barwy swej drużyny i noszą jej emblematy. Z zapałem śpiewają piosenki i skandują hasła dowodzące, że są zapalonymi zwolennikami danej dyscypliny.
Wielu sportowców przed meczem nawet prosi Boga o błogosławieństwo, a po strzeleniu bramki dziękuje Mu na kolanach. W 1986 roku podczas Piłkarskich Mistrzostw Świata pewien znany zawodnik argentyński przypisał swego gola pomocy Bożej. Fanatycy sportu, tak jak wyznawcy niektórych religii, zyskali miano „dogmatycznych fundamentalistów”. Fanatyzm ten doprowadza do krwawych, czasem śmiertelnych bójek między kibicami przeciwnych drużyn.
Podobnie jak religia fałszywa, tak „świecka religia” sportu dostarcza swym żarliwym zwolennikom rytuałów, relikwii, tradycji i „świętych”, ale nie nadaje ich życiu rzeczywistego sensu.
[Ilustracja na stronie 7]
Zawodnicy często są faulowani
[Ilustracja na stronie 8]
Oglądanie programów sportowych może poróżnić rodzinę
-
-
Zachowanie właściwego poglądu na sportPrzebudźcie się! — 1991 | 8 listopada
-
-
Zachowanie właściwego poglądu na sport
UPRAWIAJĄC ulubiony sport, doznajemy krzepiącego uczucia, że nasze ciało jest nam posłuszne i odznacza się zręcznością i wytrzymałością. Bóg stworzył nas tak, by aktywność fizyczna sprawiała nam radość. Ale bardzo wiele ludzi z przyjemnością obserwuje też grę innych. A zatem sport, tak jak wiele innych rzeczy, jest pożyteczny, jeśli zajmuje właściwe miejsce w życiu.
Posłużmy się przykładem. Co się dzieje, gdy ktoś idzie na plażę nacieszyć się słońcem, lecz opala się zbyt długo? Doznaje bolesnych oparzeń, które psują całą radość, a nawet są niebezpieczne. Podobnie ma się rzecz ze sportem. Małe dawki są miłe, ale nadmiar bywa szkodliwy.
Uprawianie sportu może stanowić wspaniały relaks i rozrywkę, niemniej nie powinno być celem samym w sobie, nie przynosi bowiem prawdziwego zadowolenia ani trwałego szczęścia. Niestety, czasami za zrozumienie tego płaci się osobistą tragedią. „Wszystkie moje trofea i medale nic nie znaczą” — wyznała Mary Wazeter, biegaczka sparaliżowana po fatalnym w skutkach skoku z mostu.
„Dużo się nauczyłam o życiu” — opowiadała dalej. „Między innymi tego, że wbrew opinii wielu ludzi dążenie do perfekcji i sukcesu nie zapewnia prawdziwego zadowolenia. Nie dały mi go ani świetne wyniki w nauce, ani uczestniczenie w mistrzostwach stanowych, ani zgrabna figura”.
Dość ostro wypowiedział się na ten temat socjolog John Whitworth: „Po zawodach nie zostaje nic poza statystyką. Wszystko to wydaje się takie płytkie. Przypuszczam jednak, że pasuje to do naszego społeczeństwa”. Obecne przecenianie znaczenia sportu stawia wszystkie inne wartości w fałszywym świetle.
Po zwycięstwie w biegu na 200 metrów podczas Olimpiady w 1964 roku Henry Carr wyjaśnił: „Kiedy wracałem do wioski olimpijskiej, po raz pierwszy dobrze obejrzałem ten złoty medal. (...) Pomyślałem sobie: I to ma być cała nagroda za tyle lat ciężkiej pracy? Powinienem być szczęśliwy, a byłem wściekły. Boleśnie się zawiodłem”. Podobnie czuł się bokser Marlon Starling po zdobyciu w 1987 roku tytułu mistrza świata zawodowców w wadze półśredniej. Powiedział: „Tytuł ten jest niczym wobec słów mojego dziecka: ‚Tatusiu, kocham cię’”.
Można z tego wyciągnąć cenny wniosek: Pierwsze miejsce w życiu słusznie należy się twórczej pracy, rodzinie, a przede wszystkim wielbieniu Boga. Biblia ma rację, gdy oznajmia, że „cielesna zaprawa [a więc sport] (...) jest tylko trochę użyteczna” (1 Tymoteusza 4:8). Wynika stąd, że sport powinien odgrywać w naszym życiu rolę drugorzędną. A ponieważ może być ogromnie fascynujący, stale musimy czuwać, by nie zaniedbywać spraw ważniejszych od niego.
Jeżeli więc rodzina uskarża się, że zbyt wiele czasu tracisz na uprawianie lub oglądanie sportu albo na opowiadanie o nim, postąpisz mądrze, gdy szybko coś z tym zrobisz. Pewna kobieta, której mąż zmienił swój stosunek do sportu, zauważyła z wdzięcznością: „Teraz ma więcej czasu dla mnie i dla dzieci. Czasem całą rodziną oglądamy jakiś mecz w telewizji, ale wieczory spędzamy przeważnie na wspólnych spacerach i rozmowach o tym, jak minął dzień. Bardzo je lubimy i dzięki nim czujemy się szczęśliwi”.
W związku z problemami, jakie mogą się wyłonić, warto uczciwie zapytać samych siebie, czy nie poświęcamy sportowi za dużo czasu i uwagi. Jednakże istnieją jeszcze inne powody, dla których należy zachować właściwy pogląd na sport.
Co powiedzieć o współzawodnictwie?
Jeżeli gra ma przynosić pożytek, a nie szkodę, trzeba mieć właściwy stosunek do współzawodnictwa. „Trenerzy, nauczyciele wychowania fizycznego, rodzice, same dzieci — wszyscy tak pragną zwycięstw, że zapominają, czym w ogóle ma być [dla młodych ludzi] sport” — ubolewał lekarz zawodowej drużyny hokejowej. Celem sportu, powiedział, powinno być „uczenie dyscypliny oraz pracy w zespole, podnoszenie sprawności fizycznej, a co najważniejsze — dostarczenie zabawy”.
Niestety jednak domaganie się zwycięstw często psuje tę zabawę. Psycholog Bruce Ogilvie opowiada: „Przeprowadziłem kiedyś wywiady w 10 obozach baseballowych obu głównych lig i 87 procent nowych zawodników żałowało, że kiedykolwiek wzięło udział w meczach ligi młodzieżowej, ponieważ odebrało im to całą radość z gry, którą przedtem traktowali jako zabawę”. Poza tym wskutek zaciętej rywalizacji zawodnicy nabawiają się mnóstwa kontuzji.
Biblia radzi: „Nie popadajmy w próżność, pobudzając jeden drugiego do współzawodnictwa, zazdroszcząc sobie wzajemnie” (Galatów 5:26). Grecki wyraz przetłumaczony tu na ‛pobudzać do współzawodnictwa’ oznacza dosłownie „wyzywać do walki, prowokować”. Dlatego w Biblii gdańskiej oddano ten werset następująco: „Nie bądźmy chciwi próżnej chwały, jedni drugich wyzywając”. Natomiast w przypisie do New World Translation podano inne możliwe tłumaczenie: „Przymuszając się wzajemnie do próby sił”.
A zatem pobudzanie się do współzawodnictwa najwyraźniej nie jest mądre. Nie sprzyja kształtowaniu dobrych stosunków z drugimi. Gdy zostajesz zmuszony do próby sił i pokonany, a zwycięzca przechwala się tym, możesz się poczuć upokorzony. Zażarta rywalizacja świadczy o braku miłości (Mateusza 22:39). Ale jeśli współzawodnictwo przebiega w przyjacielskiej, życzliwej atmosferze, gra staje się o wiele bardziej interesująca i zabawna.
Niektórzy woleliby znaleźć takie sposoby uprawiania sportu, które ograniczyłyby rywalizację do minimum. „Jestem zwolennikiem uprawiania sportu dla samego sportu przez młodzież do lat 13—14” — oznajmił angielski trener piłkarzy. Radził nie prowadzić punktacji ani klasyfikacji drużyn — „żadnych eliminacji, żadnych finałów”. Istotnie, wygrywanie nie powinno być najważniejsze, a najlepiej, żeby w ogóle przestało być ważne.
Stosunek do sportowców
Właściwy pogląd na sport wiąże się również z naszym stosunkiem do utalentowanych i sławnych sportowców. To zrozumiałe, że niekiedy podziwiamy ich umiejętności i wyczyny. Ale czy powinniśmy robić z nich idoli? Młodzież często oblepia ściany pokoi zdjęciami takich sportowców. Czy dzięki swym osiągnięciom rzeczywiście stają się oni godni szacunku? Niekiedy jest wręcz odwrotnie.
W USA pewien świeżo upieczony zawodnik znakomitej drużyny futbolowej z początku patrzył z podziwem na wielu kolegów. Oświadczył jednak, że ich zachowanie i postawa ‛zupełnie zburzyły całą jego sympatię i szacunek dla nich’. Wyjaśnił dalej: „Na przykład któryś z nich mówił: ‚Wiesz, w tym tygodniu miałem pięć dziewczyn, nie licząc mojej żony’. A ja spojrzałem na niego i pomyślałem sobie: I ten facet był moim idolem?”
Z pewnością uwielbianie jakiegokolwiek człowieka jest niewłaściwe, zwłaszcza jeśli chodzi o kogoś celującego w dziedzinie, o której Biblia mówi, że przynosi niewielki, a więc ograniczony pożytek. Słudzy Boży są zachęcani do ‛uciekania od bałwochwalstwa’ (1 Koryntian 10:14).
Kiedy sport jest pożyteczny?
Jak zauważyliśmy, Biblia mówi, że fizyczna zaprawa, na przykład w formie gier sportowych, „jest tylko trochę użyteczna” (1 Tymoteusza 4:8). Pod jakim względem? Jak mógłbyś odnieść pożytek ze sportu?
Żyjący w II wieku Grek Galen, osobisty lekarz cesarza rzymskiego Marka Aureliusza, podkreślał, że ćwiczenia mają ogromne znaczenie dla zdrowia. Polecał gry w piłkę, ponieważ w naturalny sposób poprawiają sprawność całego ciała. Poza tym zazwyczaj dostarczają niezłej zabawy, a każdy raczej woli grać w to, co mu sprawia przyjemność, niż zajmować się innymi ćwiczeniami.
Wielu stwierdza, że uprawianie sportu zapewnia im dobre samopoczucie. Po urozmaiconym treningu czy meczu czują się odmłodzeni i odświeżeni. I nic dziwnego, gdyż dr Dorothy Harris mówi, że „ruch to najlepszy środek uspokajający, jaki dała nam natura”.
Panuje dziś zgodny pogląd, że ćwiczenia fizyczne — gimnastyka, jogging czy gry — są ważne dla zdrowia. „Ludzie sprawni fizycznie łatwo i bez zmęczenia wykonują swe obowiązki i starcza im jeszcze energii na inne zajęcia” — zauważono w The World Book Encyclopedia. „I chyba skuteczniej przeciwstawiają się procesowi starzenia”.
Jednakże bez względu na to, jak bardzo sport podnosi sprawność fizyczną, daje on tylko ograniczone korzyści. Ludzkie wysiłki nie potrafią zapobiec starzeniu się i śmierci. Tymczasem Biblia po stwierdzeniu, że „cielesna zaprawa (...) jest tylko trochę użyteczna”, dodaje: „Pobożność jest użyteczna wszechstronnie, gdyż niesie obietnicę życia teraźniejszego i tego, które ma nadejść” (1 Tymoteusza 4:8).
Tylko Jehowa, nasz Stwórca, może obdarzyć nas życiem. Nic nie jest więc ważniejsze od pobożności, która oznacza nacechowane szacunkiem oddawanie czci Bogu, połączone ze służbą dla Niego. Toteż osoby odznaczające się pobożnością dają pierwszeństwo spełnianiu woli Bożej. Pragną wytężać siły w służbie dla Boga i jak Jezus Chrystus korzystać ze swej młodości opowiadając innym dobrą nowinę o Bogu i Jego Królestwie.
Dzięki stawianiu spraw Bożych na pierwszym miejscu faktycznie można sobie zjednać Jego uznanie i dostąpić życia wiecznego w sprawiedliwym nowym świecie. A Jehowa, szczęśliwy Bóg, zapewni tam ludziom prawdziwe zadowolenie i trwałe szczęście.
-