-
Kto chce zostać milionerem?Przebudźcie się! — 1992 | 8 czerwca
-
-
Kto chce zostać milionerem?
ODPOWIEDŹ wydaje się oczywista: prawie każdy. A najłatwiej nim zostać — jak się powszechnie sądzi — wygrywając duże pieniądze na loterii lub w totalizatorze.a
Wychodząc naprzeciw panującej modzie — a także ulegając pragnieniu uzyskania dodatkowych dochodów, płynących z loterii — od Moskwy po Madryt, od Manili po Meksyk rządy popierają loterie państwowe, które oferują wygrane nawet do stu milionów dolarów.
Tylko nieliczni faktycznie zostają milionerami. Pewien Anglik wypełniał kupony totalizatora przez 25 lat, zanim w końcu zdobył główną wygraną. Za 50 centów wygrał prawie 1,5 miliona dolarów. Jeszcze bardziej zawrotną sumę otrzymała mieszkanka Nowego Jorku, która na loterii stanu Floryda zgarnęła jedną z największych wygranych na świecie — 55 milionów dolarów.
Jednakże ludzie ci należą do wyjątków. Bardziej typowy jest przykład hiszpańskiego urzędnika w średnim wieku, od 30 lat kupującego co tydzień losy. Nigdy nie wygrał większej sumy, ale to go nie zniechęciło. „Ciągle wierzę, że mi się poszczęści” — powiada. Pewien mieszkaniec Montrealu, który na kanadyjskiej loterii stracił całotygodniową wypłatę, streścił pogląd wielu ludzi w słowach: „Takie gry są jedynym sposobem, by mały człowieczek mógł marzyć o lepszym życiu”. Niemniej mężczyzna ten również nie wygrał.
Mimo że loterie mają wszędzie wielu zwolenników, coraz większą popularnością cieszy się inna forma hazardu: automaty do gry. Wprawdzie „jednoręcy bandyci” nie oferują natychmiastowego bogactwa, ale w każdej chwili dają sposobność wygrania dość znacznej sumy. A maszyny te spotyka się już nie tylko w kasynach. Miłe dla ucha dzwoneczki, błyski świateł i sporadyczny brzdęk spadających monet reklamują owe wszędobylskie automaty w wielu europejskich kawiarniach, klubach, restauracjach i hotelach.
Frances, starsza wiekiem wdowa z Nowego Jorku, dwa lub trzy razy w tygodniu jedzie autobusem dwie i pół godziny do Atlantic City w stanie New Jersey. Tam odwiedza jedno z miejscowych kasyn i jakieś sześć godzin gra na automatach, po czym wraca do domu. „Nie wiem, co bym robiła bez Atlantic City” — zauważa. „To nasza rozrywka, to nasze zajęcie”.
Dla innych hazard oznacza dużo więcej niż zwykłą zabawę — stanowi ucieczkę od codziennego kieratu lub obiecującą szansę zdobycia majątku. Jest dla nich ważną — jeśli nie najważniejszą — częścią składową życia.
„Uprawiam hazard, ponieważ lubię związane z tym ryzyko” — wyjaśnia Luciano z Kordoby w Hiszpanii. „Nie chcę się usprawiedliwiać”, dodaje, „ale faktem jest, że zacząłem grać w bingo, bo popadłem w depresję. Potem rozglądałem się za innymi grami hazardowymi. To wspaniałe uczucie, gdy człowiek ma wypchane kieszenie i jest gotów do gry”. Innego zapalonego hazardzistę, który stracił posadę dyrektora, zapytano, czy kiedyś myślał o porzuceniu swego nałogu. „Zrezygnować z tego?” — odrzekł. „Nie dałbym rady. To całe moje życie”.
Hazardziści kierują się rozmaitymi motywami, ale jedno jest pewne: nie są jakąś marginalną grupką. Trzy czwarte dorosłych Amerykanów uprawia hazard — bardziej lub mniej namiętnie; podobne proporcje zachodzą w Hiszpanii, gdzie także jest mnóstwo graczy. A hazard to znakomity interes. Niewiele koncernów na świecie ma roczne obroty większe od przedsiębiorstw loteryjnych w 39 krajach.
Hazard najwyraźniej ma w sobie magiczną moc. Ale czy jest to nieszkodliwe zauroczenie, czy też kryje się w tym jakieś niebezpieczeństwo? Starożytne przysłowie ostrzega: „Kto chce się szybko wzbogacić, nie ujdzie kary” (Przypowieści [Przysłów] 28:20, Bw). Czy sprawdza się ono na tych, którzy chcieliby zbić majątek na hazardzie?
[Przypis]
a Gra hazardowa oparta na przykład na wynikach meczów piłki nożnej.
-
-
Hazard drogo kosztujePrzebudźcie się! — 1992 | 8 czerwca
-
-
Hazard drogo kosztuje
Ciało Bobby’ego znaleziono w samochodzie zaparkowanym na ulicy w północnej części Londynu. Mając zaledwie 23 lata, popełnił samobójstwo.
Do ośrodka opieki społecznej przyszedł starszy człowiek, który dotąd spał przez jakiś czas na ulicy. Był bardzo słaby, bo cztery dni nie jadł ani nie brał przepisanych leków na serce.
Emilio, ojciec pięciorga dzieci, był zupełnie załamany. Porzuciła go żona wraz z dziećmi. Teraz nawet nie chcą z nim rozmawiać.
SAMOBÓJCA, włóczęga i porzucony ojciec: trzy smutne wypadki, pozornie nie związane ze sobą, choć nie należące do rzadkości w dzisiejszym społeczeństwie. Niemniej każda z tych tragedii miała wspólną przyczynę — słabość do hazardu.
Wielu zapalonych graczy nie chce się przyznać do swego nałogu, a członkowie rodziny często ich kryją, by uniknąć społecznego potępienia. Ale przez ów niszczycielski nawyk miliony rodzin na świecie żyje w codziennej udręce i rozpaczy.
Nikt nie wie, ilu właściwie jest notorycznych hazardzistów. W USA umiarkowane oceny mówią o 10 milionach. Liczby są alarmujące i wszędzie szybko wzrastają, w miarę jak w kolejnych krajach otwierają się coraz to nowe możliwości uprawiania hazardu. Opisano go jako „najszybciej szerzący się nałóg”.
Sporo nowych hazardzistów zaczynało przypadkowo, chcąc tylko „spróbować szczęścia”. Dopiero potem wciągnęli się w ten koszmarny nawyk.
Gdy hazard wymyka się spod kontroli
Co zmienia przygodnego gracza w nałogowca? Przyczyny mogą być różne, ale hazardziści w pewnym momencie jakoś się przekonują, że nie mogą żyć bez swej pasji. (Zobacz tekst w ramce na stronie 23). Niektórzy doznają w czasie gry wzruszeń, jakich brak im na co dzień. Pewna hazardzistka wyznała: „Dla mnie naprawdę nie jest ważne, czy wygrywam, czy przegrywam. Gdy gram, a zwłaszcza gdy stawiam więcej od drugich, mam wrażenie, że jestem najważniejszą osobą na świecie. Ludzie mnie poważają. Strasznie mnie to podnieca!”
Inni zaczynają uprawiać hazard z powodu samotności czy depresji. Ester, matka czworga dzieci, wyszła za mąż za wojskowego, który często przebywał poza domem. Czuła się opuszczona i zaczęła grać na automatach w pawilonach gier. Wkrótce poświęcała na to kilka godzin dziennie. Szybko straciła pieniądze przeznaczone na zakupy i wtedy zaczęły się mnożyć problemy. Starała się ukryć swe kłopoty przed mężem, a zarazem rozpaczliwie próbowała zaciągać pożyczki w bankach lub u osób prywatnych, by móc dalej oddawać się nałogowi, kosztującemu ją 200 dolarów dziennie.
U jeszcze innych obsesja hazardu zrodziła się po wielkiej wygranej. Robert Custer, autorytet w dziedzinie nałogowego hazardu, wyjaśnia: „Namiętnymi graczami stają się na ogół ci, którzy początkowo często wygrywali”. Później nie potrafią się już oprzeć pragnieniu, by dalej wygrywać.
Wyrafinowane sidło przesądu
Wielu graczy kieruje się bardziej wyczuciem niż logiką. Już zwykłe obliczenia powinny odstraszyć potencjalnego hazardzistę, gdyby powodował się samym rozsądkiem. Na przykład w USA prawdopodobieństwo zginięcia od pioruna wynosi 1 do 1 700 000. Szansa wygrania na loterii państwowej jest co najmniej dwukrotnie mniejsza.
Kto się spodziewa, że zostanie rażony piorunem? Co najwyżej nieuleczalny pesymista. A jednak prawie każdy, kto kupuje bilet loteryjny, marzy o tym, że jego numer zostanie wylosowany. Wygrana na loterii stanowi co prawda bardziej atrakcyjną perspektywę, ale okoliczność, iż wielu liczy na coś prawie niemożliwego, świadczy o poleganiu na przesądach. Wybierając ulubione „szczęśliwe liczby”, osoby te spodziewają się pokonać rachunek prawdopodobieństwa. (Zobacz tekst w ramce na stronie 24).
Claudio Alsina, matematyk hiszpański, zauważył, że gdyby kasyna oraz przedsiębiorstwa loteryjne używały w grach hazardowych liter zamiast cyfr, szanse wygrania pozostałyby dokładnie takie same, ale prysnęłaby cała magia — a zapewne także znaczna część wpływów. Niektóre cyfry zadziwiająco fascynują ludzi. Jedni lubią 9, 7, 6 i 0, inni natomiast obierają swą „szczęśliwą liczbę” na podstawie daty urodzin, horoskopu i tak dalej. Są i tacy, którzy podejmują decyzje pod wpływem różnych dziwacznych zdarzeń.
Pewnego mężczyznę, który zdążał do kasyna w Monte Carlo, spotkała raz nieprzyjemna niespodzianka: Przelatujący gołąb zabrudził mu kapelusz. Owego dnia człowiek ten wygrał 15 000 dolarów. Doszedł więc do przekonania, że łajno gołębia to dobry omen, i odtąd przed wejściem do kasyna zawsze udawał się najpierw na przechadzkę, oczekując kolejnego „znaku z nieba”. A zatem pod wpływem przesądów wielu graczy mylnie sądzi, iż dobra passa nigdy się nie skończy. Niestety, często wpadają przy tym w szpony bezlitosnej obsesji, która w końcu może ich zniszczyć.
Z miłości do pieniędzy
Ludzie uprawiają hazard, żeby wygrać pieniądze — w miarę możliwości wielkie pieniądze. Ale w wypadku nałogowego gracza wygrane sumy nabierają magicznych właściwości. W jego oczach „pieniądze to coś ważnego. (...) Pieniądze to przyjaźń. (...) Pieniądze to lekarstwo” — wyjaśnia Robert Custer. A dlaczego tyle dla niego znaczą?
W kręgach hazardzistów ludzie podziwiają tego, kto dużo wygrywa lub dużo wydaje. Chcą być blisko niego. A zatem wygrane pieniądze dają hazardziście poczucie, że jest kimś, że jest sprytny. Pozwalają zapomnieć o problemach, pomagają się odprężyć i dodają ducha. Mówiąc słowami badacza Jaya Livingstona, zapaleni gracze „stawiają wszystkie swe uczucia na kartę pieniędzy”. Jest to tragiczna pomyłka.
Kiedy minie dobra passa i hazardzista zaczyna raz za razem przegrywać, pieniądze stają się jeszcze ważniejsze. Teraz rozpaczliwie pragnie powetować sobie straty. Skąd wygrzebać tyle pieniędzy, by spłacić wierzycieli i znowu popróbować szczęścia? Wkrótce jego życie sprowadza się do nieustannej pogoni za gotówką.
W takim żałosnym położeniu znajdują się miliony hazardzistów. Są wśród nich mężczyźni i kobiety ze wszystkich grup wiekowych i z każdego środowiska. A w sidło hazardu może wpaść każdy, o czym świadczy obserwowany ostatnio wzrost liczby nałogowych graczy wśród nastolatków i gospodyń domowych.
Nastolatki i gospodynie w sidłach hazardu
Młodzi ludzie stają się łatwym łupem atrakcyjnych automatów i innych gier hazardowych, które dają im szansę szybkiego zdobycia pieniędzy. Z badań przeprowadzonych w pewnym mieście angielskim wynika, że cztery piąte czternastolatków regularnie gra na automatach, a większość z nich zaczynała w wieku 9 lat. Niektórzy chodzili na wagary, byle tylko pograć. W USA sondaż wśród uczniów szkół średnich wykazał, że u 6 procent „występują objawy prawdopodobnej chorobliwej skłonności do hazardu”.
Manuel Melgarejo, przewodniczący madryckiej grupy samopomocowej składającej się z byłych hazardzistów, wyjaśnił przedstawicielowi Przebudźcie się!, że podatne na wpływ dziecko może połknąć bakcyla gry po wygraniu na automacie jednej większej puli. Z dnia na dzień hazard staje się jego ulubioną rozrywką i pasją. Wkrótce młody nałogowiec może zacząć sprzedawać pamiątki rodzinne lub okradać najbliższych, a nawet potrafi posunąć się do drobnych kradzieży czy prostytucji, byle zdobyć pieniądze na granie.
Znawcy przedmiotu odnotowują również znaczny wzrost liczby gospodyń namiętnie uprawiających hazard. Na przykład w USA kobiety stanowią teraz około 30 procent nałogowych hazardzistów, ale szacuje się, że do roku 2000 odsetek ten wzrośnie do 50 procent.
María, robotnica będąca matką dwóch córek, jest typową przedstawicielką licznych gospodyń, które stały się nałogowymi hazardzistkami. W ciągu ostatnich siedmiu lat wydała na grę w bingo i na automaty 35 000 dolarów — głównie z pieniędzy przeznaczonych na utrzymanie domu. „Te pieniądze przepadły na zawsze” — wzdycha. „Z utęsknieniem wyglądam dnia, w którym będę mogła wejść do kawiarni z 50 dolarami w portmonetce i mieć tyle sił, by wydać je na dzieci [zamiast wrzucić do automatu]”.
Marzenia, które się zamieniają w koszmar
Hazard opiera się na marzeniach. Niektórzy szybko się otrząsają ze snów o bogactwie, lecz dla nałogowego gracza stają się one obsesją, od której nie potrafi się uwolnić i która może go doprowadzić do bankructwa, więzienia, a nawet śmierci.
Wprawdzie hazard obiecuje zaspokoić nasze uzasadnione potrzeby — dostarczyć przyjemnej rozrywki, nieco wzruszeń, trochę dodatkowych pieniędzy czy pozwolić na oderwanie się od codziennych trosk — ale w ostatecznym rozrachunku może bardzo drogo kosztować, jak się o tym boleśnie przekonali nałogowi gracze. Czy te potrzeby można zaspokoić w inny sposób?
[Ramka na stronie 23]
Portret nałogowego hazardzisty
HAZARDZISTA kontynuuje grę bez względu na to, ile traci. Jeżeli wygra, przeznacza pieniądze na dalszą grę. Chociaż zapalony gracz może twierdzić, że potrafi przestać, kiedy zechce, to jeśli ma w kieszeni pieniądze, wytrzymuje bez robienia zakładów co najwyżej parę dni. Odczuwa chorobliwy pociąg do hazardu.
Nieustannie brnie w długi. Gdy nie może spłacić wierzycieli, rozpaczliwie zaciąga dalsze pożyczki na pokrycie najpilniejszych należności oraz na dalszą grę. Wcześniej czy później dopuszcza się nieuczciwości. Potrafi nawet przetrwonić pieniądze swego pracodawcy. Zazwyczaj w końcu traci posadę.
Wszystko podporządkowuje grze — nawet żonę i dzieci. Jego nawyk nieuchronnie prowadzi do kłótni małżeńskich, a często może pociągnąć za sobą separację lub rozwód.
Wskutek głębokiego poczucia winy coraz bardziej zamyka się w sobie. Trudno mu utrzymywać więź z innymi. W końcu popada w głęboką depresję, a niekiedy nawet próbuje popełnić samobójstwo; może już nie widzieć innego wyjścia ze swej trudnej sytuacji.
[Ramka i ilustracja na stronie 24]
Człowiek, który rozbił bank w Monte Carlo
W LIPCU 1891 roku Anglik Charles Wells odwiedził kasyno w Monte Carlo. W ciągu zaledwie paru dni zamienił 10 tysięcy franków w milion, a co zdumiewające, wyczyn ten powtórzył w cztery miesiące później. Sporo graczy bezskutecznie próbowało rozszyfrować jego „system”. Wells zawsze twierdził, że nigdy go nie miał. Rzeczywiście — w następnym roku stracił wszystkie pieniądze i zmarł bez grosza przy duszy. Jak na ironię zdarzenie to wykorzystano do rozreklamowania kasyna. Zyskało ono światowy rozgłos, którym się cieszy po dziś dzień.
Miraż Monte Carlo
Wielu hazardzistów wierzy, że automaty do gry i tarcze ruletki mają pamięć. Toteż gracze w ruletkę czasami sądzą, iż jeśli do tej pory powtarzał się pewien ciąg liczb, to tarcza zapewne dalej będzie wyróżniać liczby należące do tego ciągu. Również niektórzy miłośnicy maszyn do gry są przekonani, że jeśli przez dłuższy czas nikt nie wygrał całej puli na jakimś automacie, musi to wkrótce nastąpić. Takie błędne założenia nazywa się mirażem Monte Carlo.
Zarówno tarcza ruletki, jak i mechanizm automatu do gry działa na zasadzie całkowitej przypadkowości. A zatem to, co się zdarzyło wcześniej, nie ma żadnego znaczenia. Jak podaje The New Encyclopædia Britannica, w tego rodzaju grach hazardowych „prawdopodobieństwo uzyskania danego wyniku jest w każdej kolejce takie samo, jak we wszystkich innych”. Tak więc szanse wygrania są każdorazowo dokładnie jednakowe. Mimo to miraż Monte Carlo zrujnował już wielu hazardzistów, a zarazem napełnił kasy domów gry.
-
-
Coś lepszego niż coś za nicPrzebudźcie się! — 1992 | 8 czerwca
-
-
Coś lepszego niż coś za nic
PRAWIE wszyscy hazardziści stają się w końcu biedniejsi niż byli, zanim zaczęli grać. Nawet ci nieliczni, którzy faktycznie wygrali olbrzymie sumy, często się przekonują, że nie są one kluczem do szczęścia.
W Japonii pewien 36-letni kawaler wygrał na loterii 45 000 dolarów. Miał zamiar kupić za nie dom, ale stał się przedmiotem takiej zawiści i tylu oszczerstw, iż doszedł do wniosku, że te pieniądze po prostu nie są tego warte. Ku zdumieniu współpracowników spalił na ich oczach kupon z wygraną.
Na Florydzie policja aresztowała kobietę, która planowała zabić synową, mimo że wygrała na loterii 5 milionów dolarów. Jej syn powiedział, że matka oszalała z powodu złej lokaty pieniędzy oraz nadmiernych wydatków, które pochłonęły jej fortunę.
Przegrany staje się zwycięzcą
Domingo, ojciec pięciorga dzieci, był notorycznym hazardzistą. Mówi: „Gorzej było, gdy wygrywałem. Myślałem sobie wtedy, że jestem jakimś geniuszem, i nie mogłem się doczekać, kiedy wrócę do stołu gry, by dowieść, że to nie był przypadek.
„Kiedy ogarniała mnie ta obsesja, czułem się jak otumaniony. Gotów byłem opuścić żonę i dzieci, byle tylko dalej grać. Chociaż co rusz przyrzekałem, że już nigdy nie zasiądę do gry, w głębi serca wiedziałem, że to tylko obiecanki. Pamiętam, jak pewnego razu zapewniałem żonę, że na dobre zerwałem z hazardem, a w tej samej chwili myślałem, skąd zdobyć pieniądze na grę.
„Straciłem wszystkie pieniądze — swoje i żony — straciłem przedsiębiorstwo i zabrnąłem po uszy w długi. Nie było dnia, żebym w coś nie zagrał, dopóki pewne wydarzenie nie skłoniło mnie do zbadania samego siebie. Zacząłem studiować Biblię ze Świadkami Jehowy. To, czego się dowiadywałem, robiło na mnie duże wrażenie, ale nie od razu zerwałem z hazardem. Wdzięczny jestem Świadkowi, który ze mną studiował, że okazał mi tyle cierpliwości.
„Jednakże orędzie biblijne wkrótce zaczęło na mnie oddziaływać. Pomogło mi opuścić mój urojony świat i spojrzeć na siebie oczami Boga. Doznałem szoku. Poczułem się głęboko zawstydzony, tak jak ci, do których w I wieku apostoł Paweł pisał: ‚Jakiż więc mieliście wtedy pożytek? Taki, którego się teraz wstydzicie, a końcem tego jest śmierć’ (Rzymian 6:21, Bw).
„Poznawanie Boga, Jego imienia i osobowości, a zwłaszcza Jego miłosierdzia, pobudziło mnie do zmiany sposobu postępowania, do tego, by myśleć raczej o innych niż o sobie. W końcu całkowicie się uwolniłem od nawyku gry i oboje z żoną zgłosiliśmy się do chrztu.
„Jezus powiedział, że prawda nas wyswobodzi (Jana 8:32). Z pewnością sprawdziło się to na mnie. To właśnie prawda ze Słowa Bożego dała mi coś, dla czego warto żyć, przywróciła mi poczucie własnej godności i przyniosła prawdziwe zadowolenie. Zdołałem nawet pomóc jednemu z dawnych kolegów od gry, żeby tak jak ja przeobraził swe życie. Kiedy wraz z żoną został ochrzczony, cieszyłem się bardziej niż z którejkolwiek wygranej.
„W ciągu ostatnich 20 lat nie zagrałem ani razu, nawet o małą sumkę. Nie mogę powiedzieć, żeby to przyszło łatwo, ale też nie było zbyt trudne. A to, co otrzymałem od Boga, z nawiązką zaspokoiło wszystkie potrzeby, które próbowałem zaspokajać hazardem”.a
Dla wszystkich pragnących spełniać wolę Bożą zasadnicze znaczenie ma pogląd biblijny. A osoby stosujące się do rad Boga nie tylko unikają zmartwień przysparzanych przez hazard, ale przekonują się przy tym, że mogą od Niego otrzymać coś, co daleko przewyższa każdą wygraną.
Nieporównanie cenniejsza fortuna
W I wieku Paweł napisał do Tymoteusza: „Nakazuj, ażeby (...) nie pokładali nadziei w niepewnym bogactwie, lecz w Bogu, który nam ku używaniu wszystkiego obficie udziela, ażeby dobrze czynili, (...) byli hojni i chętnie dzielili się z innymi, gromadząc sobie skarb jako dobry fundament na przyszłość, aby dostąpić żywota prawdziwego” (1 Tymoteusza 6:17-19, Bw).
Jednym ze skarbów, które należy gromadzić, jest dobre imię u Boga. Pozwala ono dostąpić „żywota prawdziwego” — życia wiecznego, największej ze wszystkich nagród. Jezus powiedział w modlitwie do Boga: „To znaczy życie wieczne: poznawać mają Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz tego, któregoś posłał, Jezusa Chrystusa” (Jana 17:3).
W przeciwieństwie do niepewnych wygranych pieniężnych nagroda, którą oferuje Bóg, jest do zdobycia dla każdego, kto spełnia Jego wolę. Co więcej, czynienie woli Bożej dostarcza wszelkich upragnionych wzruszeń, daje człowiekowi poczucie własnej godności oraz pozwala prowadzić sensowne życie. A ponieważ hazard drogo kosztuje, warto pamiętać o radzie zawartej w starym angielskim przysłowiu: „Najlepiej rzuca kośćmi ten, kto je porzuca”.
[Przypis]
a Już wielu hazardzistom udało się przezwyciężyć nałóg dzięki pomocy Świadków Jehowy. Inni znaleźli wsparcie w grupach samopomocowych, takich jak Anonimowi Hazardziści.
[Ilustracja na stronie 26]
Życie wieczne na rajskiej ziemi to nagroda, z którą nie może się równać żadna wygrana pieniężna
-
-
Czy chrześcijanie mogą uprawiać hazard?Przebudźcie się! — 1992 | 8 czerwca
-
-
Czy chrześcijanie mogą uprawiać hazard?
CZY chrześcijanin może uprawiać hazard, żeby uzyskać coś za nic? Nie, ponieważ Słowo Boże zachęca, by pracował na utrzymanie swoje i rodziny: „Kto nie chce pracować, niech też nie je. (...) [Polecam,] aby spokojnie pracowali i zarabiali na życie” (2 Tesaloniczan 3:10, 12, Współczesny przekład).
Pewien socjolog nazwał loterię ‛narzędziem, za pomocą którego wielu biedaków wzbogaca garstkę ludzi’, co się potwierdza we wszystkich odmianach hazardu. Czy chrześcijanin miałby dążyć do wzbogacenia się kosztem tych, którzy ledwie wiążą koniec z końcem? Ma przecież „miłować swego bliźniego jak siebie samego” (Marka 12:31). Tymczasem hazard nie pobudza do miłości, lecz do samolubstwa, nie rodzi współczucia, ale obojętność.
U podłoża hazardu często leży obca chrystianizmowi żądza — chciwość. W Liście do Rzymian 7:7 Paweł pisze: „Nie pożądaj” (Bw). Słowo „pożądać” znaczy „odczuwać wielkie pragnienie, chęć czegoś”. Czy hazardzista, który chce wygrać pieniądze bliźniego, nie żywi właśnie takiego nieodpartego pragnienia? Jest ono nie do pogodzenia z ideałami chrześcijańskimi, do których należy dzielenie się z innymi i dawanie.
W Biblii czytamy: „Korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy; niektórzy, ulegając jej, (...) uwikłali się sami w przeróżne cierpienia” (1 Tymoteusza 6:10, Bw). Jest to trafny opis żałosnej sytuacji notorycznego gracza, zniewolonego przez nawyk, który raz po raz zadaje mu bolesne ciosy.
Jezus powiedział, że ludzi można rozpoznać po „ich owocach” (Mateusza 7:20). Pomijając nawet to, że hazard doprowadza nałogowych graczy i ich rodziny do nędzy, już od dawna kojarzy się go z nieuczciwością i przestępczością. The New Encyclopædia Britannica podaje: „Zła sława, jaką cieszy się hazard, jest w dużym stopniu skutkiem nieuczciwości jego propagatorów”. Zarówno legalne, jak i nielegalne formy hazardu mają powiązania ze zorganizowaną przestępczością. Czy chrześcijanin chciałby ją popierać, choćby tylko pośrednio?
Jak wyjaśniono w drugim artykule tej serii, hazardziści często kierują się przesądami, usilnie poszukując szczęśliwych liczb, szczęśliwych dni, czy też licząc na szczęśliwą passę. Gracze od wieków skwapliwie zabiegają o łaski bogini szczęścia, starając się jej przypochlebić. Rzymianie nazywali ją Fortuną, a w samym Rzymie z czasem wzniesiono na jej cześć 26 świątyń.
Prorok Izajasz wspomniał o podobnym bóstwie, czczonym przez odstępczych Izraelitów, a nazywanym gadh. Napisał: „Którzy opuściliście Pana, (...) bóstwu szczęścia [po hebrajsku gadh] zastawiacie stół” (Izajasza 65:11, Bw). Zgodnie z panującym zwyczajem, w ostatnim dniu roku nakrywano dla bóstwa szczęścia stół z rozmaitymi potrawami. Starożytni wierzyli, że dzięki temu zapewnią sobie pomyślność w nadchodzącym roku.
Bóg nie pochwalał tych, którzy naiwnie pokładali ufność w gadh, czyli bogini szczęścia, oczekując od niej rozwiązania swych problemów. Poleganie na szczęściu było równoznaczne z opuszczeniem prawdziwego Boga, Jehowy. Zamiast bić czołem przed kapryśną Fortuną, chrześcijanie powinni ufać prawdziwemu Bogu, Jehowie, który obiecuje nam bogactwa nieporównanie cenniejsze i który nas nigdy nie zawiedzie.
-