BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • Spis treści
    Przebudźcie się! — 1995 | 8 czerwca
    • Spis treści

      8 czerwca 1995

      Zarabianie milionów na śmierci milionów

      Obraz ten nosi tytuł „Czaszka z papierosem”, a namalował go Vincent van Gogh, malarz holenderski i namiętny palacz fajki. Artykuły wstępne mówią o obfitym żniwie śmierci, które palenie tytoniu zbiera obecnie zwłaszcza w krajach rozwijających się, a także wśród kobiet i nastolatków.

      [Prawa własności do ilustracji, strona 2]

      Na okładce i obok: Czaszka z papierosem

      Collectie Vincent van Goghstichting; Van Goghmuseum, Amsterdam

      3 Miliony istnień puszczane z dymem

      8 Balony zaporowe obrońców tytoniu

      14 Czy opłaca się zaciągać długi?

      20 Dochodzenie w sprawie „skażonej krwi” w Kanadzie

      23 Pasy, które ratują życie

      24 Młodzi ludzie pytają:

      Co zrobić, gdy któreś z rodziców nie dopisuje?

      30 Obserwujemy świat

      31 Łzy przyrody

      32 Nie przeocz zgromadzenia okręgowego „Rozradowanych chwalców Boga”

      Dlaczego organizm potrzebuje snu? 17

      Jak ważny jest sen? Co zrobić, żeby lepiej spać?

      Czy można przebaczyć i zapomnieć? 27

      Czy możesz przebaczyć, gdy ktoś poważnie wobec ciebie zgrzeszył? Czy powinieneś to uczynić?

  • Miliony istnień puszczane z dymem
    Przebudźcie się! — 1995 | 8 czerwca
    • Miliony istnień puszczane z dymem

      JEST jednym z najbardziej pokupnych artykułów świata. Ma rzesze wiernych nabywców i szybko opanowuje coraz to nowe rynki. Zachwyceni producenci szczycą się ogromnymi zyskami, wpływami politycznymi i prestiżem. Jedyny kłopot w tym, że najwierniejsi konsumenci wciąż wymierają!

      W czasopiśmie The Economist zauważono: „Papierosy należą do towarów przynoszących największe w świecie zyski. Stanowią też jedyny (sprzedawany legalnie) artykuł, którego konsumpcja — zgodna z przeznaczeniem — pogrąża konsumentów w nałogu i często zabija”. A zatem wielkie zyski producentów wyrobów tytoniowych są okupione ogromnymi stratami nabywców. Według danych amerykańskiego Ośrodka Profilaktyki i Zwalczania Chorób palący Amerykanie każdego roku tracą w sumie około pięciu milionów lat życia — mniej więcej minutę za minutę palenia. „Rokrocznie w następstwie palenia umiera 420 000 Amerykanów” — informuje tygodnik Newsweek. „Jest to 50 razy więcej niż z powodu zażywania narkotyków”.

      Co roku palenie tytoniu zabija na świecie trzy miliony osób, czyli sześć na minutę — takie dane zamieszczono w książce Mortality From Smoking in Developed Countries 1950-2000 (Śmiertelność wskutek palenia w krajach rozwiniętych w latach 1950-2000), wydanej przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), Amerykańskie Towarzystwo Walki z Rakiem oraz brytyjski Królewski Instytut Badań nad Rakiem. Jest to jak dotąd najobszerniejsza analiza zjawisk związanych z paleniem, obejmująca 45 krajów. „W większości krajów najgorsze dopiero nastąpi” — ostrzega Richard Peto ze wspomnianego brytyjskiego instytutu onkologicznego. „Jeżeli obecne tendencje się utrzymają, to zanim dzisiejsi młodzi palacze osiągną wiek średni lub się zestarzeją, wskutek palenia będzie umierać około 10 milionów ludzi rocznie, a więc średnio jedna osoba co trzy sekundy”.

      „Palenie niesie z sobą nieporównywalne z niczym ryzyko” — twierdzi dr Alan Lopez z WHO. „Wcześniej czy później zabija co drugiego palacza”. Podobnie wypowiada się Martin Vessey z Wydziału Zdrowia Publicznego uniwersytetu w Oksfordzie: „Czterdziestoletnie badania prowadzą do zatrważającego wniosku: połowa palaczy przypłaca swój nałóg śmiercią — świadomość tego jest doprawdy przerażająca”. Od lat pięćdziesiątych w wyniku palenia straciło życie 60 milionów ludzi.

      Myśl o tym napawa grozą także producentów wyrobów tytoniowych. Jeżeli każdego roku na świecie wskutek palenia umiera trzy miliony ludzi, a wielu innych porzuca nałóg, trzeba na to miejsce znaleźć w ciągu roku ponad trzy miliony nowych palaczy.

      Nowy rynek zbytu wyłonił się dzięki czemuś, co koncerny tytoniowe okrzyknęły wyzwoleniem kobiet. Otóż na Zachodzie paląca kobieta już od lat nikogo nie dziwi, ale w niektórych krajach do niedawna nie była dobrze widziana. Przedsiębiorstwa tytoniowe usiłują to zmienić. Próbują pomóc kobietom nacieszyć się nowo zdobytą pozycją finansową i poznać smak wolności. Reklamy zachwalają specjalne gatunki papierosów o rzekomo niższej zawartości smoły i nikotyny, które cieszą się popytem wśród palaczek uważających je za łagodniejsze. Są też papierosy perfumowane lub nieco wydłużone — przeznaczone dla kobiet, które dzięki paleniu mają nadzieję uzyskać smukłą sylwetkę. W Azji na reklamach tytoniowych widać młode, pełne wdzięku Azjatki, przyciągające wzrok wytwornym zachodnim strojem.

      Jednakże temu „wyzwoleniu” kobiet dotrzymuje kroku śmiertelność spowodowana paleniem. W ciągu minionych 20 lat w Japonii, Norwegii, Polsce, Szwecji i Wielkiej Brytanii podwoiła się liczba kobiet zapadających na raka płuc, a w USA i Kanadzie wzrosła o 300 procent. „Robisz postępy, mała!” — obwieszcza pewna reklama papierosów.

      Niektóre koncerny tytoniowe stosują niecodzienne strategie. Na Filipinach, gdzie wyznaje się głównie katolicyzm, pewna spółka bezpłatnie rozprowadza kalendarze z wizerunkiem Marii Panny, pod którym bez żenady umieściła swój znak firmowy. „Nigdy dotąd nie widziałam czegoś podobnego” — oświadczyła dr Rosmarie Erben, doradca w zakresie opieki zdrowotnej, pracująca dla WHO w Azji. „Usiłują skojarzyć wizerunek Madonny z tytoniem, żeby Filipinki uznały palenie za coś dobrego”.

      Szacuje się, że w Chinach pali 61 procent dorosłych mężczyzn, a tylko 7 procent kobiet. Zachodni producenci tytoniu są ogromnie zainteresowani „wyzwoleniem” milionów uroczych mieszkanek Dalekiego Wschodu, którym tak długo odmawiano „przyjemności” będących udziałem ich wspaniałych sióstr z Zachodu. W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu: rynek opanowały zakłady tytoniowe stanowiące własność państwa — to one dostarczają większości papierosów.

      Niemniej zachodnie przedsiębiorstwa stopniowo torują sobie drogę. Niektóre firmy tytoniowe, choć mają ograniczone możliwości reklamy, w celu pozyskania nowych nabywców uciekają się do podstępu. Chiny importują filmy z Hongkongu, toteż aktorom często płaci się, by palili papierosy — cóż za wyrafinowany chwyt reklamowy!

      Ponieważ we własnym kraju prężne amerykańskie koncerny tytoniowe napotykają rosnący opór, więc w poszukiwaniu nowych ofiar wyciągają swe macki gdzie indziej. Fakty dowodzą, że przypuściły zaciekły atak na kraje rozwijające się.

      Na całym świecie przedstawiciele służby zdrowia biją na alarm. Oto niektóre nagłówki: „Afryka walczy z nową plagą — paleniem tytoniu”; „W Azji w miarę rozszerzania się rynku tytoniowego dym przeradza się w pożar”; „Liczba palących w Azji grozi wybuchem epidemii raka”; „Nowa wojna w krajach trzeciego świata: wojna tytoniowa”.

      Na kontynencie afrykańskim ogromnych spustoszeń dokonała susza, wojna domowa i epidemia AIDS. Jednakże brytyjski kardiolog dr Keith Ball oświadczył: „Pomijając wojnę atomową oraz głód, palenie papierosów stanowi największe zagrożenia dla zdrowia Afryki”.

      Olbrzymie koncerny międzynarodowe podpisują kontrakty z miejscowymi rolnikami, by uprawiali tytoń. Ci z kolei wycinają drzewa, tak potrzebne na opał i do celów budowlanych, i wykorzystują je w procesie obróbki tytoniu. Hodują tytoń, ponieważ przynosi to znacznie większe zyski niż produkcja żywności. Afrykanie, choć żyją w niedostatku, często znaczną część skromnych dochodów wydają na papierosy. Toteż afrykańskie rodziny zaciskają pasa, pęcznieją natomiast kiesy zachodnich koncernów tytoniowych.

      Ponieważ dla zachodnich firm tytoniowych kraje rozwijające się to przede wszystkim wielka szansa pomnażania kapitałów, obiektem ich zainteresowania stała się Afryka, Ameryka Łacińska i Europa Wschodnia. Ale prawdziwą kopalnią złota jest gęsto zaludniona Azja. W samych Chinach pali aż 300 milionów ludzi, czyli więcej, niż wynosi liczba mieszkańców USA. Co roku Chińczycy wypalają oszałamiająco dużo papierosów: 1,6 biliona, czyli jedną trzecią wszystkich papierosów wypalanych na świecie!

      „Zdaniem lekarzy boom tytoniowy w Azji jest niezwykle groźny dla zdrowia” — informuje The New York Times. Richard Peto ocenia, iż w ciągu następnych 20 do 30 lat palenie będzie powodować dziesięć milionów zgonów rocznie, z czego dwa miliony przypadnie na same Chiny. Jego zdaniem w kraju tym pięćdziesiąt milionów dzisiejszych dzieci może kiedyś umrzeć wskutek chorób związanych z paleniem.

      Doktor Nigel Gray doszedł do następującego wniosku: „Z historii minionych 50 lat palenia wynika, że Chiny i kraje Europy Wschodniej są skazane na szczególne nasilenie epidemii chorób związanych z tym nałogiem”.

      „Czy to możliwe, by produkt powodujący w USA 400 000 przedwczesnych zgonów rocznie, do którego rząd amerykański tak usilnie zniechęca swych obywateli, po przekroczeniu granic tego państwa nagle stawał się czymś innym?” — pyta dr Prakit Vateesatokit z Tajlandzkiej Kampanii Antynikotynowej. „Czy z chwilą, gdy dany artykuł zostaje wywieziony za granicę, przestaje się liczyć ludzkie zdrowie?”

      Rozwijający się przemysł tytoniowy ma potężnego sprzymierzeńca w rządzie USA, który pomógł mu umocnić pozycję za granicą — zwłaszcza na rynkach azjatyckich. Przez całe lata nie wolno było sprowadzać amerykańskich papierosów do Japonii, Tajlandii, Tajwanu i innych krajów; w grupie tej znalazły się państwa, których rządy zastrzegły sobie monopol na wyroby tytoniowe. Organizacje antynikotynowe protestowały przeciw importowi papierosów, ale rząd amerykański posłużył się skuteczną bronią — zagroził wprowadzeniem podwyższonych taryf celnych.

      Na skutek presji w roku 1985 wiele krajów azjatyckich otworzyło swe granice i masowo zaczęły napływać wyroby tytoniowe z USA. W roku 1988 eksport amerykańskich papierosów do Azji wzrósł aż o 75 procent.

      Zapewne najtragiczniejszymi ofiarami tych wojen tytoniowych są dzieci. Na łamach periodyku The Journal of the American Medical Association przedstawiono wyniki badań, z których wynika, że „początkujący palacze to w 90% dzieci i nastolatki”.

      Według tygodnika U.S.News & World Report w USA jest 3,1 miliona palących nastolatków. Codziennie przybywa ich 3000, a więc milion rocznie.

      Pewien gatunek papierosów jest reklamowany rysunkiem szukającego wrażeń wielbłąda, ukazywanego często z papierosem zwisającym z pyska. Wspomnianej reklamie zarzuca się, że wciąga w nałóg nikotynowy młodych ludzi, zanim sobie uświadomią, na jakie niebezpieczeństwo narażają swe zdrowie. Trzy lata od jej wprowadzenia nastolatkom sprzedaje się już o 64 procent więcej papierosów tej marki. Pewna uczelnia medyczna w amerykańskim stanie Georgia przeprowadziła sondaż, który wykazał, że ów charakterystyczny rysunek z reklam papierosowych rozpoznawało aż 91 procent sześciolatków.

      Inną popularną postacią z reklam jest zawadiacki kowboj, który galopuje na koniu i — według pewnego nastolatka — zdaje się mówić: „Kiedy palisz, nikt cię nie powstrzyma”. Pewien gatunek papierosów jest podobno najlepiej sprzedającym się artykułem konsumpcyjnym w świecie. Stanowi on aż 69 procent wszystkich wyrobów tytoniowych kupowanych przez nastoletnią młodzież i jest też najbardziej rozreklamowany. Prócz tego dla zachęty do każdej paczki dodaje się talony, za które można otrzymać dżinsy, kapelusze i odzież sportową popularną wśród młodzieży.

      Organizacje zwalczające palenie zdają sobie sprawę z potęgi reklamy, toteż w wielu krajach doprowadziły do zakazu reklamowania wyrobów tytoniowych w radiu i telewizji. Jednakże pomysłowi specjaliści od reklamy obchodzą ten zakaz na różne sposoby, na przykład sprytnie rozmieszczają afisze reklamowe w czasie imprez sportowych. Tak oto podczas transmisji telewizyjnej pokazuje się rzeszom młodych kibiców ich ulubionego piłkarza na tle ogromnej tablicy reklamującej papierosy.

      W dzielnicach śródmiejskich lub w pobliżu szkół eleganckie kobiety w mini spódniczkach, w stroju kowbojskim czy safari za darmo częstują papierosami zaciekawionych nastolatków. Bezpłatne papierosy rozprowadzane są w salonach gier, na dyskotekach i podczas koncertów rockowych. Jak wynika z planu marketingowego pewnej spółki (który przechwyciła prasa), w Kanadzie pewien gatunek papierosów przeznaczono głównie dla francuskojęzycznych chłopców w wieku od 12 do 17 lat.

      Lansuje się pogląd, że palenie jest przyjemne, zapewnia sprawność fizyczną i popularność, stanowi oznakę męskości. Pracownik pewnej firmy reklamowej przyznaje: „Nasz zespół usiłował za wszelką cenę skłonić do palenia czternastoletnie dzieci”. W Azji plakaty reklamowe przedstawiają młodych, zdrowych, atletycznie zbudowanych Amerykanów lub Europejczyków biegających po plaży albo boisku i oczywiście zaciągających się papierosami. „Mieszkańcy Zachodu i ich styl życia to fascynujący wzór do naśladowania, któremu palacze z Azji nie potrafią się oprzeć” — zauważono w pewnym czasopiśmie handlowym.

      Po wydaniu miliardów dolarów na reklamę sprzedawcy wyrobów tytoniowych odnoszą dziś wielkie sukcesy. W czasopiśmie Reader’s Digest opublikowano specjalny raport, z którego wynika, że wzrost liczby młodych palaczy jest alarmujący. Nadmieniono w nim: „Obecnie pali 22,7 procent ludności Filipin poniżej 18 roku życia. W niektórych miastach Ameryki Łacińskiej do grona palaczy zalicza się zdumiewająco dużo nastolatków — aż 50 procent. W Hongkongu palą nawet siedmioletnie dzieci”.

      A więc przedsiębiorstwa tytoniowe święcą za granicami tryumfy, mają jednak bolesną świadomość, że w ojczystym kraju gromadzą się nad nimi ciemne chmury. Jakie są ich szanse na przetrwanie burzy?

      [Napis na stronie 3]

      Najwierniejsi konsumenci wciąż wymierają

      [Napis na stronie 5]

      Azja, tytoniowe pola śmierci

      [Napis na stronie 6]

      90 procent nowych palaczy to dzieci i nastolatki!

      [Ramka na stronie 4]

      Przepis na śmierć, czyli co zawiera papieros

      Chociaż w papierosach może występować aż 700 różnych dodatków, prawo zezwala producentom trzymać skład chemiczny wyrobów tytoniowych w tajemnicy. Tymczasem spotyka się w nich metale ciężkie, pestycydy oraz środki owadobójcze. Niektóre z tych substancji są tak toksyczne, że zawierających je odpadów nie wolno składować w ziemi. Z subtelnym dymkiem z papierosa unosi się około 4000 substancji, między innymi aceton, arsen, butan, tlenek węgla i cyjanek. Płuca palacza oraz otaczających go osób są narażone na działanie co najmniej 43 związków rakotwórczych.

      [Ramka na stronie 5]

      Zagrożenie dla niepalących

      Może mieszkasz albo pracujesz z nałogowymi palaczami, a może stykasz się z nimi w środkach komunikacji? Jeżeli tak, to w dużym stopniu zagraża ci rak płuc i choroby serca. Badania przeprowadzone w roku 1993 przez amerykański Urząd Ochrony Środowiska (EPA) wyjawiły, że dym papierosowy znajdujący się w powietrzu należy do czynników rakotwórczych z grupy A, a więc najniebezpieczniejszych. Do takiego wniosku doprowadziła analiza wyników aż 30 badań, którym poddano zarówno dym unoszący się z końca zapalonego papierosa, jak i wydychany z płuc palacza.

      EPA twierdzi, że w USA wskutek biernego palenia umiera na raka płuc 3000 osób rocznie. Wyniki badań opublikowanych w czerwcu 1994 roku przez Amerykańskie Stowarzyszenie Lekarzy potwierdziły powyższe dane i dowiodły, że kobiety, które nigdy nie paliły, lecz wdychają powietrze zanieczyszczone dymem tytoniowym, są o 30 procent bardziej narażone na ryzyko nabawienia się raka płuc niż pozostałe niepalące.

      Co roku wskutek wdychania dymu papierosowego od 150 000 do 300 000 małych dzieci zapada na zapalenie oskrzeli i płuc. Ponadto każdego roku dym wywołuje nasilenie objawów astmy u 200 000 do 1 000 000 amerykańskich dzieci.

      Według Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego rokrocznie z powodu biernego palenia umiera na choroby serca i naczyń krwionośnych jakieś 40 000 osób.

      [Ilustracje na stronie 7]

      Urocza azjatycka modelka i adresatki reklam

  • Balony zaporowe obrońców tytoniu
    Przebudźcie się! — 1995 | 8 czerwca
    • Balony zaporowe obrońców tytoniu

      W LATACH czterdziestych Londyn był oblężony. Niemieckie myśliwce i bomby latające siały grozę i spustoszenie. Ale gdyby nie tragizm sytuacji, mieszkańców miasta mógłby rozbawić pewien osobliwy widok.

      Nad ich głowami unosiły się na długich linach tysiące balonów. Miały przeszkadzać w nurkowaniu atakującym samolotom i unieszkodliwić przynajmniej niektóre latające bomby, wywołując ich eksplozję nad ziemią. Jednakże pomysłowa skądinąd zapora balonowa okazała się niemal bezskuteczna.

      Producenci wyrobów tytoniowych również znaleźli się w stanie oblężenia. Wielkie imperia tytoniowe, wydające się niegdyś niezwyciężoną twierdzą i dysponujące ogromną potęgą polityczną i ekonomiczną, są dziś zewsząd atakowane.

      Środowisko lekarskie publikuje całe stosy materiałów utrzymanych w tonie oskarżycielskim. Wojowniczy urzędnicy służby zdrowia prowadzą krucjatę antynikotynową. Oburzeni rodzice skarżą się, że ofiarą padają ich dzieci. Nieugięci ustawodawcy oczyszczają z dymu papierosowego biura, restauracje, obiekty wojskowe i pokłady samolotów. Wiele krajów wydało zakaz reklamowania wyrobów tytoniowych w radiu i telewizji. W USA całe stany procesują się z firmami tytoniowymi o milionowe odszkodowania na pokrycie kosztów leczenia. W wir walki rzucili się nawet prawnicy.

      Aby odeprzeć napastników, przedsiębiorstwa tytoniowe podjęły akcję defensywną — wypuściły swoje balony zaporowe. Jednakże ta obrona okazuje się tylko nadętym pustosłowiem.

      W ubiegłym roku społeczeństwo USA przypatrywało się, jak oburzeni ustawodawcy oraz przedstawiciele służby zdrowia przypuścili energiczny szturm na przemysł tytoniowy. W kwietniu 1994 roku w czasie przesłuchania przed komisją kongresową członków zarządów siedmiu wielkich amerykańskich koncernów tytoniowych zapoznano ich z obciążającymi statystykami: rokrocznie umiera 400 000 Amerykanów, a miliony innych dostają się w szpony nałogu, chorują lub są bliskie śmierci.

      Cóż mieli na swą obronę przedstawiciele przemysłu tytoniowego przyparci do muru? Uczynili kilka interesujących spostrzeżeń. „Jeszcze nie udowodniono, iż palenie rzeczywiście wywołuje choroby” — oznajmił na przykład rzecznik Instytutu Tytoniu. Twierdzono nawet, że zwyczaj palenia jest równie nieszkodliwy, jak wiele innych przyjemności, na przykład jedzenie słodyczy lub picie kawy. „Obecność nikotyny nie czyni papierosów narkotykiem ani palenia nałogiem” — oświadczył prezes zarządu jednego z koncernów. A pewien naukowiec zatrudniony w przedsiębiorstwie tytoniowym przekonywał: „Założenie, iż każda ilość nikotyny w papierosach uzależnia, jest błędne”.

      Skoro jednak papierosy nie uzależniają, brzmiał kontrargument komisji, to dlaczego przedsiębiorstwa tytoniowe regulują zawartość nikotyny w swych wyrobach? „Chodzi o smak” — wyjaśnił członek zarządu innego koncernu. Czy może być coś gorszego niż niesmaczny papieros? I chociaż pokazano mu sterty materiałów z archiwów jego koncernu, które dotyczyły uzależniających własności nikotyny, dalej obstawał przy swoim.

      Najwidoczniej człowiek ten i jemu podobni będą się upierać przy swych twierdzeniach bez względu na to, ilu palaczy trafi na cmentarz. Na początku roku 1993 dr Lonnie Bristow, prezes Amerykańskiego Towarzystwa Lekarskiego, wystąpił z interesującą propozycją. W periodyku The Journal of the American Medical Association napisano: „Zaprosił przedstawicieli zarządów największych amerykańskich koncernów tytoniowych, aby towarzyszyli mu w obchodzie sal szpitalnych i przyjrzeli się, jak wyglądają następstwa palenia u pacjentów cierpiących na raka i inne chroniczne schorzenia płuc. Nie znalazł się ani jeden chętny”.

      Przemysł tytoniowy chełpi się, że w okresie potęgującego się na świecie bezrobocia ma do zaoferowania dobre stanowiska pracy. Na przykład w Argentynie zatrudnia bezpośrednio milion ludzi, a w sposób pośredni zapewnia pracę dalszym czterem milionom. Ogromne wpływy z podatków pobieranych od przedsiębiorstw tytoniowych zjednały im przychylność wielu rządów.

      Pewien koncern tytoniowy hojnie dotuje grupy mniejszościowe, stwarzając pozory dbałości o pomyślność społeczeństwa. Ale jak wynika z wewnętrznych dokumentów koncernu, prawdziwym powodem utworzenia tego „funduszu rozwoju okręgu wyborczego” było pozyskanie głosów potencjalnych wyborców.

      Ten sam koncern, pragnąc zjednać sobie środowisko artystyczne, przeznacza duże sumy na dotacje dla muzeów, instytucji oświatowych, szkół tańca oraz towarzystw muzycznych. Urzędnicy zatrudnieni w tych placówkach pokonują wewnętrzne opory i przyjmują tak bardzo im potrzebne tytoniowe pieniądze. Niedawno nowojorskie środowisko artystyczne stanęło przed dylematem, gdy wspomniany koncern zwrócił się do niego o poparcie akcji wymierzonej przeciw ustawie antytytoniowej.

      Poza tym potentaci tytoniowi oczywiście nie wahają się obsypywać pieniędzmi polityków, którzy mogą wykorzystać swe wpływy, aby obalić wszelkie projekty sprzeczne z interesami przemysłu tytoniowego. Jego obrońcami bywają wysocy urzędnicy państwowi. Niektórych wiążą z nim wspólne interesy, inni zaś mają dług wdzięczności za hojne poparcie finansowe w kampanii wyborczej.

      Pewien amerykański kongresman podobno otrzymał od przedsiębiorstw tytoniowych dotacje na sumę ponad 21 000 dolarów i w rezultacie głosował przeciw kilku propozycjom ustaw antytytoniowych.

      Niedawno były senator i dobrze opłacany lobbysta broniący interesów firm tytoniowych, a zarazem namiętny palacz, dowiedział się, iż ma raka gardła, płuc i wątroby. Teraz rozpacza i wyznaje, że czuje się jak głupiec, bo „skazał sam siebie na taką pokutę w łóżku”.

      Wydając krocie dolarów na reklamę i umacniając przez to swe wpływy, potentaci tytoniowi zaciekle atakują opozycję. Jeden ze sloganów brzmi niczym memento wypisane na sztandarze wolności: „Dziś papierosy. A co jutro?” Sugeruje, iż w następnej kolejności ofiarą jakiejś fanatycznej prohibicji może paść kofeina, alkohol i hamburgery.

      Za pośrednictwem prasy próbuje się zdyskredytować szeroko komentowane badania amerykańskiego Urzędu Ochrony Środowiska, z których wynika, że bierne palenie jest rakotwórcze. Przemysł tytoniowy ogłosił zamiar wszczęcia batalii prawnej. W jednym z programów telewizyjnych oskarżono pewne przedsiębiorstwo, iż przez manipulowanie zawartością nikotyny usiłuje wciągnąć w nałóg konsumentów. Wkrótce potem stacji telewizyjnej, która nadała ten program, wytoczono proces o odszkodowanie w wysokości 10 miliardów dolarów.

      Przedsiębiorstwa tytoniowe prowadzą zaciekłą walkę, ale atmosfera wokół nich gęstnieje od oskarżeń. W minionym czterdziestoleciu przeprowadzono jakieś 50 000 badań, rośnie więc góra dowodów na to, że palenie tytoniu jest szkodliwe.

      A do jakich wybiegów uciekają się firmy tytoniowe, by odeprzeć zarzuty? Uparcie powołują się na jeden fakt: palacze rzucają palenie. Ma to być dowód, że nikotyna nie uzależnia. Niemniej statystyki ujawniają coś wręcz przeciwnego. To prawda, że 40 milionów Amerykanów zdołało rzucić palenie. Ale 50 milionów dalej pali, a 70 procent z nich twierdzi, że chciałoby z tym zerwać. Spośród 17 milionów tych, którzy corocznie podejmują próbę rzucenia palenia, aż 90 procent wraca do niego przed upływem roku.

      W USA po operacji raka płuc prawie 50 procent palaczy powraca do nałogu. Spośród ofiar zawału serca 38 procent zaczyna palić jeszcze przed opuszczeniem szpitala. Również 40 procent pacjentów, którym zoperowano zrakowaciałą krtań, znów sięga po papierosy.

      Spośród milionów palących nastolatków amerykańskich trzy czwarte twierdzi, że przynajmniej raz podjęło stanowczą próbę rzucenia nałogu, niestety bezskutecznie. Ze statystyk wynika ponadto, iż dla wielu młodych papierosy to odskocznia do narkotyków. Prawdopodobieństwo, że młody palacz sięgnie po kokainę, jest 50 razy większe, niż że zrobi to niepalący. Potwierdzają to słowa pewnej trzynastolatki: „Nie mam żadnych wątpliwości, że palenie to pierwszy krok do narkomanii. Prawie każdy, kogo znam, z wyjątkiem trzech osób, palił, zanim zaczął brać narkotyki”.

      A co powiedzieć na temat papierosów o małej zawartości smoły? Badania dowodzą, że w rzeczywistości mogą być jeszcze szkodliwsze, a to z dwóch powodów: po pierwsze, palacz zwykle bardziej się zaciąga, żeby zaczerpnąć nikotyny, której domaga się organizm, a to zwiększa oddziaływanie toksycznych składników dymu na płuca; po drugie, pod wpływem błędnego mniemania, że pali „zdrowsze” papierosy, może nie być tak skłonny do zerwania z nałogiem.

      Samej tylko nikotynie poświęcono przeszło 2000 badań. Wynika z nich, że jest ona jedną z najbardziej uzależniających substancji znanych człowiekowi, a na dodatek należy do najszkodliwszych. Nikotyna przyśpiesza tętno i powoduje zwężenie naczyń krwionośnych. Do układu krążenia przenika w ciągu siedmiu sekund, szybciej nawet niż zastrzyk dożylny. Pobudza mózg do domagania się następnej dawki, a zdaniem niektórych uzależnienie to jest dwukrotnie silniejsze niż w wypadku heroiny.

      Czy pomimo swych wymówek przedsiębiorstwa tytoniowe są świadome uzależniających własności nikotyny? Wiele wskazuje, że tak, i to nie od dzisiaj. Na przykład w roku 1983 pewien naukowiec pracujący dla koncernu tytoniowego przeprowadził badania, które wykazały, że szczury zdradzają typowe objawy uzależnienia: otóż same dawkowały sobie nikotynę, regularnie uderzając w dźwignie. Podobno przemysł tytoniowy szybko się postarał o zatajenie wyników tych badań i dopiero niedawno ujrzały one światło dzienne.

      Potentaci tytoniowi nie czekali z założonymi rękami, aż ze wszystkich stron posypie się na nich grad ciężkich pocisków. Nowojorska Rada do Spraw Badań nad Tytoniem prowadzi bowiem — jak to określił dziennik The Wall Street Journal — „najdłuższą kampanię dezinformacji w historii gospodarki amerykańskiej”.

      Pod sztandarem niezależnych badań Rada przeznaczała miliony dolarów na uciszanie napastników. Wszystko rozpoczęło się w roku 1953, kiedy dr Ernst Wynder z ośrodka onkologicznego Memorial Sloan-Kettering Cancer Center odkrył, iż posmarowanie grzbietów myszy smołą tytoniową powodowało tworzenie się guzów. Przemysł tytoniowy powołał wówczas do życia wspomnianą Radę w celu zbijania gromadzących się dowodów — wyraźnie przemawiających za szkodliwością palenia tytoniu — przez przeciwstawianie im wyników własnych badań.

      Jak to możliwe, by naukowcy zatrudniani przez Radę uzyskiwali wyniki sprzeczne z rezultatami badań reszty środowiska naukowego? Niedawno opublikowane materiały ujawniają misterną sieć intryg. Wielu uczonych pracujących dla Rady — nadzorowanych przez zastępy czujnych prawników, a ponadto skrępowanych spisanymi kontraktami — stwierdziło, że rosnące obawy co do szkodliwości palenia są w pełni uzasadnione. Gdy jednak trzeba było spojrzeć faktom w oczy, to według The Wall Street Journal Rada „niekiedy lekceważyła rezultaty prowadzonych badań, a nawet je przerywała, jeśli potwierdzały, że palenie zagraża zdrowiu”.

      Przez wiele lat potajemnie prowadzono badania nad bezpieczniejszym papierosem. Ujawnienie ich byłoby równoznaczne z milczącym przyznaniem, że palenie rzeczywiście jest szkodliwe. Pod koniec lat siedemdziesiątych wpływowy prawnik pracujący dla pewnego koncernu tytoniowego radził zaniechać wszelkich prac nad „bezpiecznym” papierosem — jako z góry skazanych na niepowodzenie — a wszystkie materiały na ten temat wyrzucić do kosza.

      W toku wieloletnich badań dwie rzeczy stały się pewne, mianowicie: nikotyna naprawdę uzależnia, a palenie papierosów zabija. Wprawdzie w oficjalnych wystąpieniach firmy tytoniowe gwałtownie tym faktom zaprzeczają, niemniej podejmowane przez nie działania dowodzą, iż doskonale zdają sobie z tego sprawę.

      David Kessler z amerykańskiego Urzędu do Spraw Żywności i Leków (FDA) mówi o rozmyślnej manipulacji: „Niektóre gatunki papierosów rzeczywiście zasługują dziś na miano wyspecjalizowanego systemu dostarczania nikotyny w precyzyjnie wyliczonych dawkach (...) wystarczających, by wywołać i utrwalić uzależnienie”.

      Kessler ujawnił, że firmy tytoniowe są właścicielami wielu patentów zdradzających ich zamiary. Należy do nich patent na genetycznie zmienioną odmianę tytoniu o najwyższej dotąd spotkanej zawartości nikotyny. Inny wynalazek to nasycanie filtrów i bibułek papierosowych nikotyną, co wzmaga jej oddziaływanie. Jeszcze inny pomysł polega na tym, że palacz otrzymuje większą dawkę nikotyny, gdy zaczyna palić papierosa, niż gdy go dopala. Z dokumentacji koncernów tytoniowych wynika ponadto, że do papierosów dodaje się związki amoniaku, aby z tytoniu uwolnić więcej nikotyny. „Do krwi palacza przenika [jej] prawie dwa razy więcej niż zwykle” — informuje dziennik The New York Times. FDA podał do wiadomości, że nikotyna jest substancją uzależniającą oraz że zamierza on objąć papierosy ściślejszą kontrolą.

      Rządy też są w pewnym sensie uzależnione od papierosów. Na przykład rząd amerykański pobiera od wyrobów tytoniowych podatki stanowe i federalne na sumę 12 miliardów dolarów rocznie. Jednakże według obliczeń federalnego Biura Oceny Postępu Techniki koszty palenia sięgają 68 miliardów dolarów rocznie — są to wydatki na opiekę zdrowotną plus straty gospodarcze.

      Szczycenie się korzyściami ekonomicznymi i tworzeniem licznych stanowisk pracy, łaskawy mecenat nad artystami, zaciekłe zbijanie argumentów co do szkodliwości palenia — przemysł tytoniowy rzeczywiście wprowadził do akcji defensywnej nieco interesujących balonów. Przyszłość pokaże, czy będą skuteczniejsze niż balony zaporowe nad Londynem.

      Widać jednak wyraźnie, że potentaci tytoniowi nie potrafią się już dłużej maskować. Zarabiają miliony na zabijaniu milionów i wcale nie wydają się zbyt przejęci tym, że ich poczynania pociągają za sobą tak obfite żniwo śmierci.

      [Napis na stronie 8]

      Obrona papierosów okazuje się nadętym pustosłowiem

      [Napis na stronie 9]

      Z oficjalnych badań wynika, że bierne palenie jest rakotwórcze

      [Napis na stronie 10]

      Nikotyna jest jedną z najbardziej uzależniających substancji

      [Napis na stronie 11]

      Zarabiają miliony na zabijaniu milionów

      [Ramka na stronie 10]

      Co pokazują wyniki 50 000 badań?

      Oto zaledwie kilka zagrożeń związanych z używaniem tytoniu, przed którymi ostrzegają uczeni:

      RAK PŁUC: 87 procent umierających na raka płuc stanowią palacze.

      CHOROBY SERCA: Ryzyko nabawienia się schorzeń układu sercowo-naczyniowego jest u palaczy o 70 procent większe.

      RAK PIERSI: Dla kobiet, które palą po 40 lub więcej papierosów dziennie, niebezpieczeństwo śmierci na raka piersi jest o 74 procent większe.

      UPOŚLEDZENIE SŁUCHU: Dzieci urodzone przez palące matki gorzej słyszą.

      CUKRZYCA: Diabetycy, którzy palą lub żują tytoń, są bardziej narażeni na uszkodzenie nerek oraz szybko postępującą retinopatię (zwyrodnienie siatkówki).

      RAK OKRĘŻNICY: Badania, którymi objęto ponad 150 000 osób, wykazały wyraźny związek między paleniem a rakiem okrężnicy.

      ASTMA: Bierne palenie może potęgować objawy astmy u dzieci.

      SKŁONNOŚCI DO PALENIA: Matki, które podczas ciąży palą, rodzą córki czterokrotnie bardziej skłonne do palenia.

      BIAŁACZKA: Wiele wskazuje na to, że palenie wywołuje białaczkę szpikową.

      OBRAŻENIA W CZASIE ĆWICZEŃ: Według badań przeprowadzonych przez Armię USA palacze częściej doznają obrażeń podczas ćwiczeń.

      OSŁABIENIE PAMIĘCI: Duże dawki nikotyny w czasie wykonywania skomplikowanych zadań mogą znacznie obniżyć sprawność umysłową.

      DEPRESJA: Psychiatrzy gromadzą dowody na istnienie związku między paleniem a silną depresją i schizofrenią.

      SAMOBÓJSTWO: Badania przeprowadzone wśród pielęgniarek wykazały, że u tych, które palą, dwa razy częściej występują skłonności samobójcze.

      Inne zagrożenia: rak jamy ustnej, krtani, gardła, przełyku, trzustki, żołądka, jelita cienkiego, pęcherza, nerki, szyjki macicy; udar, zawał, przewlekłe schorzenia płuc, niewydolność krążenia, wrzody trawienne, cukrzyca, niepłodność, urodzenie dziecka z niedowagą, osteoporoza oraz infekcje uszu. Można tu również wymienić zagrożenie pożarowe, gdyż palenie jest główną przyczyną pożarów w domach, hotelach i szpitalach.

      [Ramka na stronie 12]

      Tytoń bez dymu — groźna namiastka

      Jedna z odmian tytoniu przeznaczona jest do ssania, a obroty jej producentów wynoszą 1,1 miliarda dolarów rocznie. Największe sukcesy odnosi wytwórnia umiejętnie zwabiająca nowych klientów wyrobami o różnych smakach. Zyskały one dużą popularność. Oferują „lekki rausz tytoniowy”, który zaspokaja pragnienie, ale nie na długo. Były wiceprezes wspomnianej wytwórni powiedział: „Sporo ludzi rozpoczyna od produktów aromatyzowanych, lecz w końcu i tak sięga po [najmocniejszy gatunek]”. Reklamy głoszą, że jest to „mocna prymka dla silnych mężczyzn”, która „sprawia satysfakcję”.

      Strategię tę opisano w dzienniku The Wall Street Journal, gdzie czytamy też, że firma ta broni się przed zarzutem, jakoby „manipulowała dawkami nikotyny”. Przytoczono słowa dwóch chemików zatrudnionych niegdyś w tej wytwórni, którzy wypowiadając się po raz pierwszy na ten temat, wyjaśnili, że „przedsiębiorstwo nie manipuluje zawartością, lecz ilością nikotyny przyswajanej przez konsumentów”. Oświadczyli również, że do tytoniu dodaje się różne chemikalia, aby zwiększyć jego zasadowość, dzięki czemu „uwalnia się więcej nikotyny”. The Wall Street Journal wyjaśnia też różnicę między tytoniem do ssania i tytoniem do żucia, pisząc, że chodzi o „rozdrobniony tytoń, którego się nie żuje, lecz który się ssie. Jego amatorzy umieszczają szczyptę między policzkiem a dziąsłem, po czym przesuwają ją językiem z miejsca na miejsce, od czasu do czasu spluwając”.

      W czasie ssania różnosmakowych gatunków tego tytoniu, przeznaczonych dla początkujących, do krwiobiegu trafia zaledwie 7-22 procent zawartości nikotyny. Najsilniejszy gatunek może u nowicjusza wywołać mdłości. Jest on wytwarzany z dokładnie rozdrobnionego tytoniu i przeznaczony dla „prawdziwych mężczyzn”. Podczas ssania uwalnia się aż 79 procent zawartej w nim nikotyny i natychmiast przenika do krwi. W USA przeciętny wiek początkujących konsumentów tej używki wynosi dziewięć lat. A kto w tym wieku potrafi się długo opierać pokusie sięgnięcia po silniejsze gatunki i zostania „prawdziwym mężczyzną”?

      W rezultacie amatorzy tytoniu do ssania otrzymują większe dawki nikotyny niż palacze papierosów. Ocenia się, że czterokrotnie zwiększa on ryzyko nabawienia się raka jamy ustnej, a raka gardła — aż pięćdziesięciokrotnie.

      W USA na jakiś czas podniosła się wrzawa w związku z procesem wytoczonym pewnej firmie tytoniowej przez matkę dobrze się zapowiadającego młodego lekkoatlety, który zmarł na raka jamy ustnej. Będąc 12-letnim chłopcem, bezpłatnie otrzymał na rodeo pudełko tytoniu do ssania i z czasem zaczął zużywać cztery takie pudełka tygodniowo. Przeszedł szereg bolesnych operacji języka, szczęki i szyi, aż wreszcie lekarze się poddali. Pacjent zmarł w wieku 19 lat.

      [Ramka na stronie 13]

      Jak zerwać z paleniem

      Milionom ludzi udało się rzucić palenie. Jeżeli palisz, choćby nawet od dawna, ty także zdołasz zerwać z tym szkodliwym zwyczajem. Oto kilka pomocnych wskazówek:

      • Warto z góry wiedzieć, czego należy się spodziewać. Objawy abstynencyjne mogą obejmować niepokój, drażliwość, zawroty i bóle głowy, bezsenność, rozstrój żołądka, głód, różne zachcianki, zaburzenia koncentracji oraz dreszcze. Z pewnością nie są to przyjemne perspektywy, ale najsilniejsze symptomy trwają tylko kilka dni, po czym stopniowo ustępują, w miarę jak organizm oczyszcza się z nikotyny.

      • Teraz na dobre rozpoczyna się walka w sferze psychicznej. Nie tylko ciało przyzwyczaiło się do nikotyny — również twój umysł przywykł do czynności związanych z paleniem. Zastanów się, w jakich okolicznościach sięgałeś po papierosa, i zmień te nawyki. Na przykład jeśli paliłeś zawsze po posiłku, postanów sobie, że odtąd zaraz po jedzeniu będziesz wstawał od stołu i wychodził na spacer lub zmywał naczynia.

      • Gdyby nagle pojawiło się silne pragnienie zapalenia, być może pod wpływem jakiegoś stresu, pamiętaj, że prawdopodobnie minie ono w ciągu pięciu minut. Zaplanuj sobie zawczasu jakieś zajęcie — na przykład pisanie listu, gimnastykę czy też zjedzenie zdrowej przekąski. W opanowaniu pragnień ogromną pomocą jest modlitwa.

      • Gdy próby zerwania z nałogiem nie przynoszą rezultatu, nie zniechęcaj się. Ważne jest, by się nie poddać.

      • Jeżeli obawiasz się przytycia, pamiętaj, że niewielkie przybranie na wadze nic nie znaczy w porównaniu z korzyściami płynącymi z uwolnienia się od nałogu. Warto mieć w zasięgu ręki owoce i warzywa oraz pić dużo wody.

      • Rzucenie palenia a wytrwanie bez papierosa to dwie różne sprawy. Postanów sobie, jak długo po niego nie sięgniesz: dzień, tydzień, trzy miesiące, nigdy więcej.

      Jezus powiedział: „Masz miłować swego bliźniego jak samego siebie” (Marka 12:31). Zarówno z miłości do bliźnich, jak i do samego siebie — przestań palić. (Patrz artykuł „Chrześcijański pogląd na palenie” w Przebudźcie się! z 8 grudnia 1989 roku, strony 13-15).

Publikacje w języku polskim (1960-2026)
Wyloguj
Zaloguj
  • polski
  • Udostępnij
  • Ustawienia
  • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
  • Warunki użytkowania
  • Polityka prywatności
  • Ustawienia prywatności
  • JW.ORG
  • Zaloguj
Udostępnij