BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • Spis treści
    Przebudźcie się! — 1996 | 22 lipca
    • Spis treści

      22 lipca 1996

      Czy nie nadużywa się wolności słowa?

      Ludzie ustanawiali przepisy, prowadzili wojny i oddawali życie, walcząc o wolność słowa. Dziś rozlegają się nowe głosy, które domagają się złagodzenia dotyczących jej przepisów.

      3 Historia idei wolności słowa

      6 Czy nie nadużywa się wolności słowa?

      9 Wolność słowa a dom — tykająca bomba zegarowa?

      12 Chwiejne podstawy „nowego ładu światowego”

      19 Stulecie kina

      22 W Parowie Browarnym zakwitły duchowe kwiaty

      28 Obserwujemy świat

      30 Od naszych Czytelników

      31 Bezkonkurencyjny sprinter

      32 Zależało mu na uczciwości

      Dlaczego zmienił hierarchię wartości 15

      Zapoznaj się z interesującą historią byłego strażnika Minsmere — 800-hektarowego rezerwatu przyrody w Anglii. Dlaczego zostawił tę pracę i zajął się czymś innym?

      Dlaczego innym młodym wolno się bawić? 25

      „Po prostu chcemy się trochę rozerwać, ale to bardzo trudne” — skarży się 15-letni Jason.

  • Historia idei wolności słowa
    Przebudźcie się! — 1996 | 22 lipca
    • Historia idei wolności słowa

      LUDZIE zawsze toczyli boje o wolność słowa. Gwarantowali ją przepisami, prowadzili o nią wojny i oddawali życie, aby wywalczyć prawo do publicznego wyrażania swych poglądów.

      Dlaczego owo na pozór naturalne prawo jest przyczyną sporów, które prowadzą nawet do rozlewu krwi? Dlaczego w dzisiejszych czasach, podobnie jak dawniej, gdzieniegdzie uważa się za niezbędne ograniczenie tej wolności lub całkowite jej zniesienie?

      Zapatrywania na swobodę wypowiedzi przypominają ogromne, rozkołysane wahadło w zegarze historii. Czasami wolność słowa uważano za należny przywilej, kiedy indziej za niedogodność, z którą władze lub religie musiały sobie jakoś poradzić.

      Historia obfituje w opowieści o ludziach, którzy — narażając się nieraz na ostre prześladowania lub utratę życia — walczyli o prawo do publicznego wypowiadania swych opinii. Zatem przypomnienie sobie kilku takich relacji przybliży nam istotę problemu.

      Z lekcji historii z pewnością pamiętamy greckiego filozofa Sokratesa (470-399 p.n.e.), którego poglądom i naukom przypisywano ujemny wpływ na moralność ateńskiej młodzieży. Wywołało to ogromne zamieszanie wśród greckich przywódców politycznych i religijnych i doprowadziło do śmierci filozofa. Jego mowa obrończa wygłoszona przed sądem, który ostatecznie skazał go na śmierć, jest jednym z najdobitniejszych przemówień na rzecz wolności słowa: „Gdybyście raczyli tym razem mnie wypuścić pod warunkiem, że nigdy więcej nie wolno mi będzie wypowiadać swego zdania w dociekaniu mądrości i że jeśli zostanę na tym przyłapany, poniosę śmierć, odpowiedziałbym wam: ‚Ateńczycy, usłucham raczej Boga niż was. Dopóki mi starczy życia i sił, nigdy nie przestanę dążyć do mądrości ani napominać i przekonywać każdego, kogo tylko spotkam. Bądźcie pewni, że tego właśnie żąda Bóg (...)’. I powiedziałbym jeszcze, Ateńczycy: ‚Uniewinnijcie mnie lub nie, ale wiedzcie, iż nigdy nie będę postępował inaczej, nawet gdybym miał za to umrzeć wiele razy’”.

      Kilka wieków później, we wczesnych dziejach Rzymu, wahadło wychyliło się w jedną stronę, niosąc złagodzenie ograniczeń, ale potem nastąpiło odchylenie w drugą stronę — gdy tylko imperium się rozrosło, restrykcje obostrzono. Dla wolności słowa nastał wtedy najmroczniejszy okres. Za panowania Tyberiusza (14-37 n.e.) nie tolerowano żadnych głosów sprzeciwu wobec władzy i jej posunięć. Wrogiem wolności słowa był nie tylko Rzym. W owych czasach żydowscy przywódcy wymusili na Poncjuszu Piłacie skazanie na śmierć Jezusa za jego nauki, a od apostołów zażądali, by przestali głosić. Ale również oni woleli raczej umrzeć, niż zamilknąć (Dzieje 5:28, 29).

      Niemal w całych dziejach ludzkości często z byle powodu naruszano lub znoszono prawa obywatelskie gwarantowane przez władzę, co z kolei prowadziło do ciągłych walk o wolność słowa. Już w średniowieczu niektórzy domagali się spisania deklaracji jasno określającej ich prawa oraz ograniczenia ingerencji państwa w te swobody. W rezultacie zaczęto formułować akty prawne o doniosłym znaczeniu. Należy do nich Wielka Karta Swobód — kamień milowy w historii praw człowieka. Później pojawiła się angielska Deklaracja Praw (1689), Deklaracja Praw Wirginii (1776), francuska Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela (1789) oraz Karta Praw Stanów Zjednoczonych (1791).

      W obronie wolności wypowiedzi zabierało głos wiele wybitnych postaci historycznych żyjących w XVII, XVIII i XIX wieku. W roku 1644 angielski poeta John Milton, najlepiej znany jako autor poematu Raj utracony, napisał słynny traktat Areopagitica, wymierzony przeciw ograniczaniu wolności słowa drukowanego.

      W XVIII wieku w Anglii cieszono się coraz większą miarą wolności słowa, choć ciągle jeszcze istniały tam pewne ograniczenia. Kolonie amerykańskie domagały się prawa do nieskrępowanego wyrażania myśli zarówno w mowie, jak i na piśmie. Na przykład w konstytucji Pensylwanii z 28 września 1776 roku oświadczono między innymi: „Ludzie mają prawo swobodnie mówić i pisać o swych poglądach oraz je publikować, toteż nie wolno krępować wolności słowa drukowanego”.

      To oświadczenie stało się inspiracją do wniesienia w roku 1791 Pierwszej Poprawki do Konstytucji USA, która przedstawiała poglądy jej twórców na kwestię praw przysługujących ludziom: „Kongres nie może stanowić ustaw wprowadzających religię albo zabraniających swobodnego wykonywania praktyk religijnych; ani ustaw ograniczających wolność słowa lub prasy, albo naruszających prawo do spokojnego odbywania zebrań i wnoszenia do rządu petycji o naprawę krzywd”.

      Dziewiętnastowieczny filozof angielski John Stuart Mill opublikował w roku 1859 rozprawę „O wolności”, często cytowaną jako jedno z najwybitniejszych wystąpień na rzecz wolności słowa.

      Po nastaniu rzekomo światłego XX wieku boje o prawo do swobodnych publicznych wypowiedzi nie wygasły. Do prób ograniczenia wolności słowa dochodzi na przykład w USA, gdzie w salach rozpraw zarówno sądów niższych instancji, jak i Sądu Najwyższego rozlegają się mowy w jej obronie.

      Oliver Wendell Holmes junior, sędzia Sądu Najwyższego USA, w różnych orzeczeniach niejednokrotnie opowiadał się za wolnością słowa. Oto, co uważa za jej probierz: „Żadna zasada Konstytucji nie zasługuje bardziej na poszanowanie niż zasada wolności myśli — nie chodzi tu o zapewnienie jej tym, którzy się z nami zgadzają, lecz o to, by mogły z niej korzystać osoby, których poglądów nie znosimy” (Stany Zjednoczone przeciw Schwimmer, 1928).

      To właśnie brak poszanowania tej zasady jest zarzewiem walk prowadzonych w sądach i powodujących nieustanne kołysanie się wahadła między wolnością a jej skrępowaniem. Aż nazbyt często ludzie wyznają dewizę: „Wolność słowa dla mnie — ale nie dla ciebie”. W książce pod takim tytułem Nat Hentoff podaje przykłady zagorzałych orędowników Pierwszej Poprawki, którzy wraz z ruchem wahadła skłaniali się według własnego uznania to ku jednej, to ku drugiej stronie. Powołuje się na wypadki uchylania przez Sąd Najwyższy USA własnych decyzji. Część z nich dotyczyła Świadków Jehowy i ich wieloletniej walki o prawo do swobodnego mówienia o swych przekonaniach religijnych. Oto, co pisze: „Członkowie tego wyznania przez dziesięciolecia wydatnie przyczyniali się do ugruntowania wolności sumienia, dochodząc na drodze sądowej swych konstytucyjnych praw”.

      Wielu współczesnych badaczy prawa i historyków szeroko się rozpisuje na temat licznych walk o ochronę wolności słowa, które pod koniec XX wieku odbywały się w salach sądowych nie tylko USA, ale też innych państw. Owej wolności nigdy nie można być pewnym. Wprawdzie czasem rządy się szczycą, że obywatele ich krajów z niej korzystają, doświadczenie pokazuje jednak, iż zmiana gabinetu lub sędziów może oznaczać jej koniec. Świadkowie Jehowy wiodą prym w boju o tę upragnioną swobodę.

      W książce These Also Believe (Oni także wierzą) profesor C. S. Braden pisze: „Swą walką o zachowanie praw obywatelskich [Świadkowie Jehowy] oddają demokracji nieocenioną przysługę, przyczyniając się w dużym stopniu do zapewnienia tych praw każdej mniejszości w Ameryce. Naruszenie praw obywatelskich jakiejkolwiek grupy stwarza zagrożenie dla praw pozostałych społeczności. Dlatego też wnoszą oni [Świadkowie] znaczący wkład w ochronę wielu najcenniejszych aspektów naszej demokracji”.

      Osobom miłującym wolność trudno pojąć, dlaczego niektóre rządy i religie odbierają ludziom swobodę wypowiedzi. W ten sposób depcze się jedno z podstawowych praw człowieka, a nakładane na nie ograniczenia ciążą wielu ludziom na całym świecie. Czy poglądy na wolność słowa nawet w krajach szanujących to elementarne prawo nadal będą przypominać rozkołysane wahadło? Czy idea wolności słowa stanie się parawanem dla nieprzyzwoitego lub wulgarnego języka? Ta kontrowersyjna sprawa już dziś trafia na wokandy.

      [Ilustracja na stronie 3]

      Sokrates bronił wolności słowa

      [Prawa własności]

      Musei Capitolini, Rzym

  • Czy nie nadużywa się wolności słowa?
    Przebudźcie się! — 1996 | 22 lipca
    • Czy nie nadużywa się wolności słowa?

      STOIMY u progu XXI wieku. Nadchodzące stulecie z pewnością przyniesie nowe nadzieje, ideały, obyczaje, wizje zdumiewających technologii oraz żądania większych swobód. Już dziś rządy, religie i ludzie o tradycyjnych poglądach zmieniają je pod naporem nowych opinii i roszczeń. W wielu krajach kategorycznie żąda się zniesienia obowiązujących dotąd ograniczeń wolności słowa, i to za wszelką cenę!

      Wulgarny język, pornograficzne sceny i lubieżne gesty — kiedyś zabronione w mediach, wywołujące grymas dezaprobaty na twarzach dziennikarzy i cenzorów radiowych i telewizyjnych — dziś w wielu krajach są na porządku dziennym, ukryte za parawanem wolności słowa.

      Użytkownicy komputerów, dorośli i dzieci, mogą teraz w ciągu kilku sekund przesłać na inny kontynent obrazy otwarcie przedstawiające lubieżne akty płciowe oraz rozmawiać z osobnikami znanymi z dopuszczania się przestępstw na tle seksualnym lub napastowania dzieci, którzy proszą o nazwiska i adresy i umawiają się na potajemne spotkania. W radiu i telewizji, a także z kaset i płyt odtwarzanych przez dzieci codziennie rozbrzmiewają utwory z tekstami podsuwającymi myśli o samobójstwie lub zabiciu rodziców, policjantów czy przedstawicieli władzy.

      Mało kto z żądających nieograniczonej swobody wypowiedzi nie zgodzi się z sędzią Sądu Najwyższego USA Olivierem Wendellem Holmesem juniorem, który ponad pół wieku temu w słynnym przełomowym orzeczeniu w sprawie wolności słowa napisał: „Nawet najdalej idąca ochrona wolności słowa nie będzie upoważniać do wszczynania w teatrze fałszywego alarmu pożarowego i wywoływania paniki”. Konsekwencje takiego czynu są oczywiste. Jakże nierozsądne jest jednak pomniejszanie znaczenia lub zupełne bagatelizowanie kolejnego zdania z tego samego orzeczenia i uparte postępowanie wbrew niemu. „Sedno każdej sprawy tkwi w tym”, oznajmił Holmes, „czy charakter danych słów i okoliczności ich użycia stanowią jednoznaczne i realne zagrożenie powstania rzeczywistych szkód, którym Kongres ma prawo zapobiegać”.

      Pornografia komputerowa

      „Dziś wszystko jest przepojone seksem”, poinformował tygodnik Time, „książki, czasopisma, filmy, programy telewizyjne, wideoklipy i reklamy perfum na przystankach autobusowych. Firmy oferujące usługi pornograficzne na telefon drukują ulotki reklamowe i wsuwają je pod wycieraczki samochodów. (...) Większość Amerykanów do tego stopnia oswoiła się z otwartym prezentowaniem erotyzmu i motywowaniem tego uprawnieniami, które zapewnia Pierwsza Poprawka [gwarantująca wolność słowa], iż prawie go nie zauważa”. Jednakże eksponowanie seksu za pośrednictwem komputera nadało nowe znaczenie i wymiar słowu „pornografia”. Stała się ona popularna, powszechnie dostępna i objęła zasięgiem cały świat.

      Pewne badanie wykazało, że abonentów sieci komputerowej, gotowych płacić od 10 do 30 dolarów miesięcznie za dostęp do elektronicznej „tablicy ogłoszeń” dla dorosłych, można znaleźć w „przeszło 2000 miast wszystkich 50 stanów amerykańskich oraz w 40 krajach i prowincjach na całym świecie — nie wyłączając takich państw, jak Chiny, gdzie za posiadanie materiałów pornograficznych grozi kara śmierci”.

      W tygodniku Time pewien rodzaj pornografii komputerowej określono mianem „kramu pełnego ‚zboczeń’, na który składają się sceny sadystyczne, masochistyczne, oddawanie moczu i stolca oraz stosunki płciowe z różnymi zwierzętami”. Pojawienie się tego rodzaju materiałów w publicznej sieci komputerowej, dostępnej na całym świecie dla mężczyzn, kobiet, a także dzieci, nasuwa poważne pytania dotyczące nadużywania wolności słowa.

      „Kiedy młodzi uzyskują dostęp do sieci”, zauważono w pewnej brytyjskiej gazecie, „ordynarna pornografia schodzi z najwyższych półek kiosków i znajduje się w zasięgu rąk niemal każdego dziecka, i to w zaciszu jego sypialni”. Przewiduje się, że do końca 1996 roku 47 procent wszystkich komputerów w brytyjskich domach zostanie podłączonych do sieci. „Wielu rodziców w Wielkiej Brytanii nie orientuje się w świecie najnowocześniejszej techniki tak dobrze, jak ich dzieci. W ciągu ostatnich 18 miesięcy ‚podróżowanie po Internecie’ stało się wśród nastolatków jednym z najbardziej popularnych sposobów spędzania wolnego czasu” — napisano we wspomnianej gazecie.

      Kathleen Mahoney, wykładająca prawo na uniwersytecie w Calgary w Kanadzie i specjalizująca się w sprawach dotyczących pornografii, powiedziała: „Społeczeństwo powinno sobie uświadomić, że istnieje środek przekazu, nad którym nikt nie sprawuje kontroli, a który może służyć wykorzystywaniu i krzywdzeniu dzieci”. Pewien kanadyjski funkcjonariusz policji oznajmił: „Wszystko wskazuje na to, iż lada dzień nastąpi gwałtowny wzrost liczby wykroczeń związanych z komputerową pornografią dziecięcą”. Wiele poradni rodzinnych uważa wpływ pornografii komputerowej na dzieci za „jednoznaczne i realne zagrożenie”.

      Rozbieżne poglądy

      Każda próba Kongresu mająca na celu — zgodnie z orzeczeniem sędziego Holmesa i Sądu Najwyższego USA — nałożenie restrykcji na działalność określoną mianem pornografii komputerowej spotyka się z oburzeniem zwolenników swobód obywatelskich. „To zamach na Pierwszą Poprawkę” — oświadczył pewien profesor prawa z Harvardu. Także doświadczeni prokuratorzy drwią z takich rozwiązań — zauważono w tygodniku Time. Jeden z nich oznajmił: „Nie da się na ich podstawie wszcząć postępowania nawet w sądzie do spraw wykroczeń”. „Oznaczałyby wprowadzenie cenzury rządowej” — zauważył pracownik organizacji zajmującej się ochroną prywatności korespondencji elektronicznej. „Pierwsza Poprawka powinna obowiązywać także w Internecie” — oznajmił w wypowiedzi dla tygodnika Time. A jeden z amerykańskich kongresmanów oświadczył, iż „jest to jawne naruszenie wolności słowa i deptanie prawa ludzi dorosłych do porozumiewania się ze sobą”.

      Pewna pani profesor z uczelni prawniczej w Nowym Jorku twierdzi, że różne sposoby przedstawiania seksu, pomijając nawet kwestię praw obywatelskich i wolności słowa, niosą pewne korzyści. „Seks w Internecie może być nawet dla młodzieży wskazany” — zanotował jej opinię tygodnik Time. „[Cyberprzestrzeń] to bezpieczny obszar, dobry do odkrywania tego, co zakazane lub uznane za tabu (...) Dzięki niej można przeprowadzać szczere i otwarte rozmowy o rzeczywistym seksie lub o fantazjach seksualnych” — powiedziała.

      Wszelkie restrykcje nakładane na pornografię w sieciach komputerowych wywołują ostry sprzeciw także wśród znacznej części młodzieży, zwłaszcza uniwersyteckiej. Sporo studentów urządza marsze protestacyjne przeciw temu, co uważa za ograniczanie wolności słowa. Dziennik The New York Times zamieścił wypowiedź człowieka, który nie jest wprawdzie studentem, ale jego opinia z pewnością odzwierciedla odczucia wielu osób sprzeciwiających się wszelkim projektom zakazu pornografii komputerowej: „Podejrzewam, że użytkownicy Internetu w tym kraju jednogłośnie wyśmieją i zignorują taki projekt, a dla reszty abonentów na świecie Stany Zjednoczone staną się pośmiewiskiem”.

      W czasopiśmie U.S.News & World Report skomentowano oświadczenie przedstawiciela pewnej grupy działającej na rzecz wolności obywatelskich: „Cyberprzestrzeń [system sieci komputerowych] lepiej chroni wolność słowa niż Pierwsza Poprawka. Właściwie już teraz ‚zmuszenie ludzi do milczenia stało się dla rządu wręcz niemożliwe’”.

      W Kanadzie zajadłe spory toczą się wokół określenia tego, co jest naruszeniem zasad wolności słowa zawartych w tamtejszej Karcie Praw i Swobód. Przykładem są aresztowania malarzy, których obrazy oburzeni krytycy i policjanci uznali za nieprzyzwoite. Artyści i obrońcy wolności słowa połączyli się w proteście przeciw aresztowaniom i okrzyknęli je pogwałceniem prawa do swobodnej wypowiedzi. Jeszcze cztery lata temu na podstawie kanadyjskich przepisów dotyczących nieprzyzwoitych materiałów policja rutynowo konfiskowała wideokasety o treści pornograficznej, a handlujący nimi stawali przed sądem i otrzymywali wyroki skazujące.

      Sytuacja jednak radykalnie się zmieniła w 1992 roku, gdy w precedensowym procesie kanadyjski Sąd Najwyższy orzekł, iż zgodnie z zasadą wolności słowa, zagwarantowaną w Karcie Praw i Swobód, wydawanie tego rodzaju materiałów nie podlega ściganiu przez prawo. To orzeczenie „pociągnęło za sobą znaczne zmiany w społeczeństwie kanadyjskim” — napisano w czasopiśmie Maclean’s. Zauważono też: „W wielu miastach pornograficzne czasopisma i filmy wideo można dziś bez trudu kupić w ulicznych kioskach”. Ciągle dostępne są nawet te wideokasety, które zgodnie z orzeczeniem sądu kwalifikują się do objęcia zakazem.

      „Wiem, że wystarczy tam wejść, by znaleźć coś, co mogłoby być niedozwolone” — powiedział pewien funkcjonariusz policji. „Za handel takimi materiałami można by pewnie wnieść oskarżenie do sądu. Ale (...) nie mamy na to czasu”. Poza tym nie ma gwarancji, że oskarżenia zostaną uznane za uzasadnione. W obecnych pobłażliwych czasach przywiązuje się szczególną wagę do nieograniczonej wolności osobistej, a sądy często są sterowane przez opinię publiczną. Tego typu spory — bez względu na przytaczane argumenty — będą wciąż rozbudzać emocje i wywoływać podziały wśród zwolenników i przeciwników danej opcji.

      Swego czasu w Japonii obowiązywały surowe ograniczenia wolności słowa i prasy. Na przykład nie zezwolono na podanie rzetelnych informacji o pewnym trzęsieniu ziemi, które osiągnęło siłę 7,9 stopnia w skali Richtera i pozbawiło życia około tysiąca ludzi. Nie wolno było też ujawniać wypadków korupcji czy samobójstw popełnianych wspólnie przez kochanków. Surową cenzurą objęto nawet sprawy uważane za zwykłe błahostki, a wydawcy gazet ustępowali pod naciskiem władz. Jednakże po drugiej wojnie światowej restrykcje zostały zniesione i Japonia mogła się cieszyć większą miarą wolności słowa i prasy.

      Tym razem wahadło wychyliło się maksymalnie w drugą stronę — w czasopismach i niektórych komiksach dla dzieci zaroiło się od rysunków o erotycznej, nieprzyzwoitej tematyce. Na łamach poczytnej tokijskiej gazety The Daily Yomiuri zamieszczono kiedyś następującą uwagę: „Dla cudzoziemca, który dopiero co przybył do Japonii, najbardziej chyba szokującym widokiem są biznesmeni czytający w tokijskim metrze komiksy erotyczne. Obecnie krąg zwolenników tego rodzaju lektury zdaje się poszerzać o płeć piękną, w miarę jak na półki księgarń i supermarketów wchodzą ‚pikantne’ komiksy dla kobiet”.

      W roku 1995 renomowany dziennik Asahi Shimbun nazwał Japonię „rajem dla pornografii”. Kiedy redaktorzy i wydawcy zaczęli reagować na skargi rodziców i poszukiwać rozwiązania problemu na własną rękę, nie czekając na rozporządzenia rządu, młodzi czytelnicy zaprotestowali. Zachodzi pytanie: Czyje żądania w końcu przeważą?

      We Francji wolność słowa jest obecnie przedmiotem licznych sporów. W książce poświęconej temu tematowi pisarz francuski Jean Morange napisał: „Jest rzeczą oczywistą, że kwestia wolności słowa jeszcze nie została rozstrzygnięta i będzie nadal prowadzić do rozdźwięków. (...) Niemal co roku jakiś film, serial telewizyjny lub kampania reklamowa wywołuje gwałtowne reakcje i rozdmuchuje stary i wiecznie żywy spór o cenzurę”.

      W paryskim dzienniku Le Figaro ukazał się artykuł na temat grupy rapowej o nazwie Ministère amer (Gorzka służba), która nawołuje swych fanów do zabijania policjantów. Jeden z jej utworów zawiera słowa: „Nie będzie pokoju, dopóki [policja] nie spocznie w pokoju”. Rzecznik grupy oświadczył: „Nasze nagranie wzywa do podpalania posterunków policji i składania ofiar (...) [z policjantów]. Czy może być coś normalniejszego?” Przeciwko tej grupie nie podjęto żadnych działań.

      Amerykańskie zespoły rapowe również nawołują do zabijania policjantów i roszczą sobie do tego prawo na mocy ustawy o wolności słowa. We Francji, Włoszech, w Anglii i innych krajach europejskich oraz na całym świecie ludzie z różnych kręgów głośno żądają zniesienia wszelkich ograniczeń wolności publicznego wypowiadania się, nawet gdyby ‛charakter [owych wypowiedzi] miał stanowić jednoznaczne i realne zagrożenie’. Kiedy ustaną te spory i która strona wygra?

      [Ilustracja na stronie 7]

      Pornografia komputerowa — „kram pełen ‚zboczeń’”

  • Wolność słowa a dom — tykająca bomba zegarowa?
    Przebudźcie się! — 1996 | 22 lipca
    • Wolność słowa a dom — tykająca bomba zegarowa?

      JEŻELI w wypełnionym po brzegi teatrze ktoś bez powodu zawoła „Pali się!”, a uciekający w panice tłum stratuje kilka osób, to czy inicjator alarmu nie powinien ponieść odpowiedzialności za ich śmierć czy obrażenia? Kiedy słyszysz: „Nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale będę bronił twego prawa do mówienia tego”, czy to oznacza, że dano ci całkowicie wolną rękę, nieograniczoną swobodę publicznego mówienia wszystkiego, co ci przyjdzie na myśl, bez względu na konsekwencje? Niektórzy tak uważają.

      Na przykład we Francji muzycy rapowi nawoływali do zabijania policjantów i rzeczywiście kilku funkcjonariuszy poniosło śmierć z rąk wielbicieli tej muzyki. Czy wobec tego jej wykonawców nie należało pociągnąć do odpowiedzialności za podżeganie do stosowania przemocy? A może prawo powinno ich chronić? Radio, telewizja i sieci komputerowe umożliwiają najmłodszym dostęp do programów przesyconych przemocą bądź seksem. Czasem dzieci odgrywają zapamiętane sceny, wyrządzając szkodę sobie i innym. Czy nie powinny za to odpowiadać także osoby upowszechniające takie materiały?

      Z badań przeprowadzonych przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne „wynika, że przeciętne dziecko, oglądające telewizję 27 godzin w tygodniu, między 3 a 12 rokiem życia jest świadkiem 8000 morderstw i 100 000 aktów przemocy” — poinformowało czasopismo U.S.News & World Report. Czy rodzice postępowaliby słusznie, lekceważąc wpływ, jaki na ich dzieci wywierają tego rodzaju programy? A może stanowią one „jednoznaczne i realne zagrożenie”? Czy nie należałoby zakreślić w tym miejscu jakiejś granicy, czyli nałożyć pewnych ograniczeń na wolność słowa?

      Grupa psychologów uniwersyteckich przeprowadziła badania wśród czterolatków, z których jedna część regularnie oglądała filmy rysunkowe o „bojowo nastawionych superbohaterach”, a druga bajki o łagodnej tematyce. Okazało się, że dzieci z pierwszej grupy były później bardziej skłonne do bójek i rzucania przedmiotami. Ale wpływ przemocy pokazywanej na szklanym ekranie nie kończy się wraz z okresem dzieciństwa. Inne badania, którymi w latach 1960-1995 objęto 650 osób, ze szczególnym uwzględnieniem ich zwyczajów oglądania telewizji i zachowania, wykazały, że kto w młodości oglądał programy pełne brutalnej przemocy, w życiu dorosłym zachowywał się bardziej agresywnie, na przykład znęcał się nad małżonkiem i prowadził samochód w stanie nietrzeźwym.

      Dzieci — choć nie wszystkie — przyznają, że kino i telewizja wywierają na nie wpływ. W roku 1995 pewna kalifornijska grupa pomagająca dzieciom przeprowadziła ankietę wśród 750 młodych osób w wieku od 10 do 16 lat. Na każde dziesięcioro z nich sześć powiedziało, że pokazywanie seksu w telewizji popycha do zbyt wczesnego podejmowania życia płciowego.

      Niektórzy twierdzą, iż dzieci nie traktują poważnie przemocy pokazywanej w kinie i telewizji, toteż wszystkie te filmy mrożące krew w żyłach nie mają na nie wpływu. „Jeżeli tak jest”, zauważono w pewnej brytyjskiej gazecie, „to dlaczego władze szkolne w środkowej części USA musiały tłumaczyć tysiącom dzieci, że w miejskiej sieci kanalizacyjnej nie ma żółwi Ninja? Otóż dlatego, iż maluchy wchodziły do kanałów, by odszukać swych ulubieńców”.

      Obecnie toczą się gwałtowne spory na temat płynnej — zdaniem wielu — granicy między wolnością słowa a aktami przemocy, popełnianymi w różnych rejonach USA pod wpływem wystąpień przeciw aborcji. Przeciwnicy przerywania ciąży publicznie twierdzą, że lekarze i pracownicy szpitali, w których dokonuje się aborcji, są mordercami nie zasługującymi na to, by żyć. Co gorliwsi nawołują do zabijania takich lekarzy i ich asystentów. Potajemnie zdobywa się ich nazwiska i adresy oraz numery rejestracyjne samochodów. W rezultacie lekarze i pracownicy szpitali giną od strzałów.

      „Wolność słowa nie ma tu nic do rzeczy” — wołała przewodnicząca Amerykańskiej Federacji Świadomego Rodzicielstwa. „Równie dobrze można by krzyknąć ‚Pali się!’ w teatrze pełnym ludzi. Sytuacja jest taka sama — wystarczy spojrzeć na serię morderstw dokonanych w klinikach w ciągu ostatnich kilku lat”. Podżegający do tych aktów przemocy twierdzą, że korzystają jedynie z prawa zagwarantowanego w Pierwszej Poprawce do Konstytucji USA — z wolności słowa. A spory ciągną się dalej. Prawo to będzie nadal przedmiotem walk toczonych na forum publicznym, sądy zaś będą zmuszone rozstrzygnąć tę kwestię, choć niestety żadne rozwiązanie nie zadowoli wszystkich.

      Co mogą zrobić rodzice

      Dom powinien być dla dzieci bezpieczną oazą, a nie miejscem, gdzie ktoś może je łatwo wykorzystać czy skrzywdzić, albo gdzie z natury spokojne maluchy pobudza się do gwałtownych zmian nastroju i brutalnych zachowań. „Być może jesteście pewni, że wasze dziecko nigdy nie stanie się agresywne mimo oglądania w telewizji potężnych dawek przemocy” — powiedział pod adresem rodziców pewien wykładowca uniwersytecki z USA. „Ale nie macie pewności, czy nie zostanie zamordowane lub okaleczone przez inne dziecko, wychowane na takich samych programach”. Następnie zaapelował: „Ograniczenie wystawiania dzieci na wpływ przemocy pokazywanej w telewizji powinno stać się częścią programu ochrony zdrowia publicznego, podobnie jak dbałość o instalowanie w samochodach fotelików dla maluchów, noszenie kasków w czasie jazdy na rowerze, przeprowadzanie szczepień i właściwe odżywianie”.

      Na pewno nie pozwolilibyście obcemu człowiekowi wejść do waszego domu, używać wulgarnych słów i dosadnie opowiadać dziecku o seksie i przemocy, toteż nie pozwólcie, by takim intruzem były radio i telewizja. Musicie wiedzieć, kiedy wyłączyć odbiornik albo zmienić kanał. Musicie także wiedzieć, co wasze dziecko ogląda na ekranie telewizora i komputera, nawet w zaciszu swego pokoju. Jeżeli zna się na informatyce i ma dostęp do sieci komputerowych, może co wieczór karmić się programami, które uznalibyście za szokujące. Gdybyście doszli do wniosku, że nie powinno ich oglądać, po prostu mu tego zabrońcie, wyjaśniając wasze stanowisko. Takimi ograniczeniami nie wyrządzicie mu krzywdy.

      Przede wszystkim jednak uczcie swe dzieci żyć według zasad Bożych, a nie według norm tego niegodziwego systemu rzeczy, propagującego plugawą mowę i brutalne postępki (Przypowieści 22:6; Efezjan 6:4). Apostoł Paweł udzielił chrześcijanom ponadczasowej rady, którą powinniśmy się kierować w naszym życiu. „Rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wśród was wspominane, jak się godzi świętym; ani haniebne postępowanie, ani głupia gadanina, ani sprośne żarty — to, co nie przystoi — lecz raczej dziękczynienie” (Efezjan 5:3, 4).

      [Ilustracje na stronie 10]

      Niektóre programy telewizyjne mogą popchnąć do przestępstwa i niemoralności

Publikacje w języku polskim (1960-2026)
Wyloguj
Zaloguj
  • polski
  • Udostępnij
  • Ustawienia
  • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
  • Warunki użytkowania
  • Polityka prywatności
  • Ustawienia prywatności
  • JW.ORG
  • Zaloguj
Udostępnij