BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • g70/8 ss. 8-11
  • Co mówi komórka

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Co mówi komórka
  • Przebudźcie się! — 1970-1979
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • Na co wskazuje materiał dowodowy?
  • W górę drabiny
  • Coraz większa złożoność powinna być widoczna
  • Czy proste formy życia są naprawdę proste?
    Pochodzenie życia — pięć pytań, które warto rozważyć
  • Czyżby ewolucjonizmowi brakowało podstaw?
    Przebudźcie się! — 1997
  • Dwa ważne pytania
    Przebudźcie się! — 2015
  • Jak powstało życie?
    Więcej tematów
Zobacz więcej
Przebudźcie się! — 1970-1979
g70/8 ss. 8-11

Co mówi komórka

PROCES ewolucyjny byłby możliwy jedynie wtedy, gdyby nieożywione związki chemiczne połączyły się ze sobą i utworzyły żywą komórkę. Naukowiec amerykański Isaac Asimov pisze w swej książce The Wellspring of Life [Źródła życia], jak mogło dojść do tego:

„Kiedyś, bardzo, bardzo dawno, być może dwa i pół miliarda lat temu, pod palącymi promieniami słońca w oceanie nasyconym związkami amonowymi i otoczonym trującą atmosferą, wśród mieszaniny cząstek organicznych powstała przypadkowo drobina kwasu nukleinowego, która w jakiś sposób zdołała się podwoić — a potem już nastąpiło wszystko inne!”

Czy jednak zaobserwowano kiedykolwiek, żeby takie zjawisko wystąpiło „przypadkowo”? Czy najzdolniejszym uczonym udało się kiedykolwiek wywołać taki proces?

Na co wskazuje materiał dowodowy?

W książce Introduction to Geology [Wprowadzenie do geologii] jest powiedziane: „Jeszcze nigdy nie zaobserwowano wypadku samorództwa.” Taki jest prosty fakt. Jeszcze nikt nie zaobserwował, żeby z nieożywionych związków chemicznych powstała „przypadkowo” żywa komórka.

Uczeni nie zdołali doprowadzić do tego nawet w najwymyślniejszych laboratoriach. Wytworzyli co prawda pewne związki zawierające węgiel, ale do żywej komórki, która mogłaby się rozmnażać, jest jeszcze bardzo daleko. Książka The Cell [Komórka] przyznaje, że takie eksperymenty „wcale nie wyjaśniają, jak z nieożywionej materii powstało życie”.

W związku z tym inżynier chemik M. S. Keringthan napisał do gazety Toronto Globe and Mail:

„Według mojej oceny ameba [organizm jednokomórkowy] składa się z około 100 biliardów [1017] atomów, głównie węgla, wodoru, tlenu, azotu, przy śladowych ilościach innych pierwiastków, takich jak fosfor, wapń i siarka. Wszystko to tworzy trwałe związki chemiczne.

„W gruncie rzeczy ewolucjonista twierdzi, że tyle atomów — po oddzieleniu się od innych związków — przypadkowo zetknęło się ze sobą w odpowiednich proporcjach i połączyło się, tworząc żywą amebę (...)

„Czy widziano, żeby ameby powstawały w ten sposób? Czy można utworzyć amebę przez umieszczenie w próbówce odpowiednich związków chemicznych? To jest niemożliwe i dlatego błędne jest twierdzenie, że to się stało w przeszłości (...) Hipoteza ewolucyjna załamuje się przy wyjaśnianiu pochodzenia życia; powstanie życia trzeba wyjaśnić jakoś inaczej.”

Poza tym naukowców wprawia w zdumienie skomplikowana budowa żywej komórki. Ewolucjonista F. Salisbury z Uniwersytetu Stanu Utah oświadczył: „Teraz już wiemy, że komórka jest o wiele bardziej skomplikowana niż sobie to wyobrażaliśmy.” Uczony ten ocenia, że jądro jednej komórki ciała ludzkiego „zawiera około miliarda jednostek informacji genetycznych. Gdyby te informacje wydrukować normalnymi czcionkami, powstałoby około 1000 tomów przeciętnej objętości.”

W trakcie badań okazało się, że wszystkie części składowe komórki uczestniczą w niezwykle skomplikowanych, ściśle powiązanych ze sobą funkcjach. Gdyby wszystkie te czynności nie przebiegały jednocześnie, komórka nie mogłaby utrzymać się przy życiu. Właśnie dlatego Salisbury powiada: „Wygląda na to, że wszystko musi się stać nagle: cały system musi powstać naraz, albo jest bezwartościowy.” Oczywiście coś takiego nie dzieje się przypadkowo ani nie potrafi tego wywołać człowiek i dlatego autor ubolewa: „Chyba jest jakieś wyjście z tego dylematu, ale na razie go nie widzę.”

Poniższe interesujące spostrzeżenia w tej sprawie pochodzą od przyrodnika Josepha Wood Krutcha:

„Na temat ‚brakującego ogniwa’ między małpami i człowiekiem wypisano już morze atramentu. Jednakże to brakujące ogniwo jest niczym w porównaniu ze wszystkimi brakującymi ogniwami — jeżeli one w ogóle istniały — między amebą a najpierwszą cząsteczką ledwie żyjącej substancji (...)

„Nadal utrzymuje się bezwzględna różnica pomiędzy materią ożywioną a nieożywioną, absolutna przepaść pomiędzy tym, co żywe, a tym, co nieżywe.”

Również w książce The Cell [Komórka] jest powiedziane: „Pod niejednym względem pojawienie się żywej komórki w jałowym i wrogim otoczeniu jest bardziej nieprawdopodobne niż późniejsze rozwinięcie się z prymitywnej komórki dinozaurów i naczelnych (...) Zasadnicze pytanie nauki, jak powstało życie, pozostaje bez odpowiedzi.”

Martwe związki chemiczne nie utworzą więc „przypadkowo” żywej komórki, która mogłaby się rozmnażać. Nawet inteligentni ludzie nie potrafią do tego doprowadzić. Takie jednokomórkowce, jak ameba, powstają dzisiaj tylko z już istniejącej ameby — „według rodzaju swego”. Jeszcze nigdy nie zaobserwowano żadnego wyjątku od tej reguły.

Kiedy się więc pominie „domysły” na temat powstania żywej komórki, to na czyją korzyść przemawiają dowody — na korzyść Biblii czy teorii ewolucji?

W górę drabiny

Ewolucjoniści twierdzą, że następnym stopniem było przekształcenie się ‚prostych’ organizmów jednokomórkowych, takich jak ameba, w organizmy wielokomórkowe. Czy jednak jest jakiś dowód na taki stopniowy rozwój form życia? W książce Earth’s Most Challenging Mysteries [Najosobliwsze tajemnice Ziemi] czytamy:

„Nie ma dwu- ani trzykomórkowych form przejściowych pomiędzy protozoa [jednokomórkowcami] a metazoa [wielokomórkowcami]. Gdyby jednak nie dało się dokonać tego istotnego połączenia, wówczas cała hipoteza ewolucyjna upadnie.”

Nie dokonano tego. Nigdzie nie stwierdzono, żeby jednokomórkowce przekształciły się w dwu- lub trzykomórkowce. Wprost przeciwnie, jednokomórkowe protozoa dzieli od najprymitywniejszych wielokomórkowców metazoa ogromna przepaść. I nie ma żadnego dowodu na to, że te protozoa przekształciły się kiedykolwiek w metazoa.

Bardzo interesujący jest przy tym fakt, że dzisiaj takie formy życia w ogóle się nie zmieniają. Żadna z tych ‚prostych’ form życia nie zdradza chęci ‚ulepszania się’. Nigdy też nie usiłują piąć się w górę, by przejść w bardziej skomplikowane formy życia. Jakim prawem wmawia się więc, że tak było dawniej?

W poważnym czasopiśmie Science (wydawanym przez Amerykańskie Stowarzyszenie Popierania Postępu Nauk) omówiono książkę uzasadniającą teorię stopniowego rozwoju jednokomórkowców w wielokomórkowe formy życia. W recenzji tej powiedziano, że wyjaśnienia podane w książce trzeba uznać za „science fiction” [fantazja naukowa]. Cytujemy: „Jak powstały wielokomórkowce i czy to nastąpiło jednorazowo, czy też wielokrotnie, czy powstawały zawsze jednakowo, czy też na różne sposoby — to trudne pytania, nad którymi debatuje się już od dawna i na które, jak mówi John Corliss ‚w ostatecznym rozrachunku właściwie nie ma odpowiedzi’”.

„Nie ma odpowiedzi” oraz „science fiction” — to dobre dla ewolucjonistów. Ale do jakiego wniosku dojdziemy, gdy przy rozpatrywaniu dowodów odrzucimy „domysły”? Fakty są całkowicie zgodne z tym, czego należałoby się spodziewać po sprawozdaniu biblijnym. One wskazują, że jednokomórkowe i wielokomórkowe formy życia zostały stworzone oddzielnie i że potem się rozmnażały ‚według rodzaju swego’.

Coraz większa złożoność powinna być widoczna

Coraz większa złożoność, jaką zakładają ewolucjoniści, powinna się przejawiać jeszcze pod innym względem, mianowicie w samej budowie komórki. Należałoby się spodziewać znalezienia jakichś wzorów, które by potwierdzały przesuwanie się komórek ‚w górę drabiny’.

W jądrach żywych komórek są nosiciele czynników dziedzicznych. Twory te są nazywane chromosomami. Jeżeli rzeczywiście odbywa się proces ewolucyjny, to można by się spodziewać, że w parze z coraz większą złożonością form życia idzie systematyczny wzrost liczby chromosomów.

Profesor Moore z Uniwersytetu Stanu Michigan mówi na ten temat:

„W mojej praktyce wykładowcy, który uczy ewolucjonizmu inteligentnych, samodzielnie pracujących studentów, często pokazywano mi w podręcznikach różnych autorów rozbieżne zestawienia liczby chromosomów (...)

„Moi samodzielnie myślący studenci tak formułowali pytanie lub problem: Jeżeli zwierzęta przekształcały się z tak zwanych form pojedynczych w skomplikowane formy wielokomórkowe (a podobną myśl wyrażali w odniesieniu do roślin), to czy następuje przy tym systematyczny wzrost liczby chromosomów?”

Czy następuje? Ludzie mają w komórkach swego ciała 46 chromosomów. Wobec tego mniej skomplikowane rośliny i zwierzęta powinny mieć ich mniej. Tymczasem okazuje się, że na przykład mysz amerykańska ma ich 48, skunks 50, małpa kapucynka 54, krowa 60, a osioł 62! Nawet skromny ziemniak ma 48, bawełna zaś 52 chromosomy! A jednokomórkowy pierwotniak zwany aulacantha ma 1600 chromosomów!

Nie ma więc systematycznego wzrostu liczby chromosomów, jakiego należałoby się spodziewać, gdyby miał miejsce proces ewolucyjny. Stwierdzamy natomiast, że każdy rodzaj żywych stworzeń ma odmienny, stały układ chromosomów. Tego właśnie należało się spodziewać, jeżeli każdy rodzaj ze swymi cechami charakterystycznymi został stworzony oddzielnie i nie jest spokrewniony z innymi rodzajami.

[Ilustracja na stronie 9]

Ameba składa się z około 100 biliardów atomów. Czy tyle atomów mogło zetknąć się przypadkowo w odpowiednich proporcjach i utworzyć żywą amebę?

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij